Dr M. Talarczyk: Pandemia a zachowania i fake newsy

Na początku pandemii w kwietniu 2020 roku podjęłam w swoich rozważaniach temat emocji, jakie mogą towarzyszyć ludziom w związku z pandemią, kwarantanną, lockdownem, nauczaniem zdalnym, utratą pracy i innymi skutkami mało wówczas znanego wirusa. Teraz, po 7. miesiącach towarzyszącej nam epidemii, chciałabym wrócić do tematu, z tym że skupiając się bardziej na zachowaniach niż na emocjach. A zachowania obserwowane w realnej rzeczywistości oraz te prezentowane na portalach społecznościowych są bardzo podobne.

Wiosną przeszliśmy przez traumę, bo populacja ludzka na całym świecie zaatakowana została przez koronawirusa. Wielu z nas doświadczyło lęku (tego wyimaginowanego) i strachu (tego realnego) oraz różnych czasem wielu strat m.in. poczucia bezpieczeństwa, spokoju, poczucia sprawstwa – czyli możliwości wpływu na własne życie, doświadczyliśmy utraty pracy, zdrowia własnego i bliskich, śmierci. Wiosną, czyli w pierwszym etapie pandemii, stosowana była polityka strachu, którą nagłaśniały media i rządy. Strategia polityki strachu wielu ludzi mobilizowała i dyscyplinowała do przestrzegania zaleceń epidemicznych, a opieka medyczna w tym czasie mogła tworzyć bazę do leczenia zakażonych chorych. Różnie też ta baza i możliwości wyglądały w różnych krajach, różne też były liczby osób zakażonych. W naszym kraju były wówczas miejsca w szpitalach dostosowanych do leczenia chorych covidowych. Ale zmiana pory roku, lato, przyniosło epidemiczne odprężenie, co było związane z różnymi czynnikami, m.in. tym, że wiele czasu spędzaliśmy na wolnym powietrzu, co zmniejsza ryzyko zakaźności, ale też byliśmy przekonywani przez część polityków, że wirus jest w odwrocie. Tylko specjaliści epidemiolodzy do wirusa się nie dystansowali i ostrzegali, że jesienią będzie znacznie gorzej. I mamy jesień i jest znacznie gorzej, bo parafrazując, opieka medyczna sama potrzebuje pomocy respiratora. Powstają szpitale polowe, bo brakuje miejsca zarówno dla chorych niezarażonych, jak i covidowych. Strach przed zrażeniem, a także utrudniony dostęp do lekarzy, u części osób sprawił też, że zaniechali badań i leczenia chorób nagłych czy przewlekłych.

Tak wygląda sytuacja, a jakie są nasze reakcje? W reakcjach i zachowaniach ludzi w naszym kraju (bo te obserwuję) można wyodrębnić kilka różnych postaw, grup i obszarów.

Jedną grupę stanowią osoby, które od początku negowały istnienie koronawirusa, uważając, że to spisek, manipulacja dla przejęcia kontroli nad jednostkami czy społeczeństwami oraz zdobycia czy pomnażania korzyści majątkowych. To w tej grupie najczęściej padały takie słowa jak: Bill Gates, czipy – czyli instalowanie czipów w organizmach ludzi za pomocą szczepionek, spisek, że koronawirus to grypa, w tej grupie też wiosną padały pytania „a znasz kogoś, kto zachorował?” itp. Konsekwencją takiej postawy był protest lub niechęć do noszenia zalecanych wówczas maseczek. Z kolei przeciwnicy takiego sposobu myślenia, określali tę grupę mało eleganckimi słowami czy nawet epitetami: „foliarze” (nazwa pochodzi od foliowych nakryć głowy, które rzekomo mają chronić przed szkodliwym wpływem pola elektromagntycznego), płakoziemcy, antyszczepionkowcy, „Covid-idioci”.

Drugą grupę stanowią osoby, które przyjmując istnienie koronawirusa przeciwstawiają się epidemicznym ograniczeniom, głównie noszeniu masek. Uzasadniając to ewentualnymi powikłaniami, jak „grzybica płuc”, a także ograniczeniem własnej wolności i godności.

Trzecią grupę tworzą osoby promujące odporność stadną, którą można by, ich zdaniem, nabyć, izolując osoby starsze czy z grupy ryzyka. W tej grupie również dominuje sprzeciw przed dostosowaniem się do epidemicznych zaleceń, przede wszystkim masek, ale także wprowadzonych ograniczeń związanych z podziałam kraju na strefy żółtą i czerwoną.

Czwartą grupę stanowią osoby respektujące zlecenia epidemiczne.

Wymienione grupy są bardzo aktywne w przestrzeni medialnej, np. na Facebooku, ale ponieważ osoby z trzech pierwszych grup nie precyzują dokładnie, przeciw czemu protestują, to bywa, że wszyscy, którzy są w opozycji do zaleceń epidemicznych, łączeni są do jednej grupy. Choć te trzy pierwsze grupy będące „anty” mają wyraźne cechy wspólne, to: niechęć do noszenia masek oraz do wprowadzanych restrykcji i ograniczeń w związku z rozwojem pandemii. Tu mogą pojawić się pytania, co leży u podłoża tej niechęci? Ale ponieważ nie znam badań na ten temat, to mogę jedynie stawiać hipotezy. Jedna z hipotez wiąże się z koncepcją dr Elisabeth Kübler-Ross (1926-2002) dotyczącą faz, przez które przechodzi człowiek doświadczając choroby, zagrożenia czy sytuacji szczególnie trudnych. Autorka wyodrębnia 5 faz: zaprzeczenie, gniew, targowanie się, depresja, pogodzenie się. Myślę, że hipotetycznie można założyć, iż obecnie osoby z grup buntujących się mogą doświadczać trzech pierwszych faz.

Druga hipoteza może dotyczyć trudności w dokonywaniu zmian w nawykach, przyzwyczajeniach, wygodzie, komforcie. Bo noszenie maski do jest dyskomfort, choć można go też rozpatrywać proporcjonalnie do czasu konieczności stosowania maski, czy to 10-15 minut w sklepie, czy dłużej w podróży, czy kilkanaście godzin w pracy, a ostatnio także przebywając w przestrzeni publicznej na dworze. Sam sposób noszenia masek, również można by pogrupować na te noszone pod nosem, pod brodą lub prawidłowo – zakrywając usta i nos. Na ten temat toczyła się i nadal toczy batalia na Facebooku i muszę przyznać, że obserwuję jej efekty na ulicach, bo coraz więcej osób, w tym też młodych, nosi maskę prawidłowo. Hipotez co do postaw osób negujących zalecenia może być wiele, podobnie jak wiele jest prezentowanych uzasadnień, dlaczego ktoś jest przeciwny noszeniu maski. A ponieważ nie znalazłam argumentu „nie, bo nie”, to podawane są różne koncepcje, teorie, przykłady itp. z pominięciem argumentów wymienianych przez lekarzy specjalistów epidemiologów i lekarzy-zakaźników. Choć w każdym środowisku, również medycznym, znajdują się kontestatorzy i sceptycy wprowadzanych zaleceń i ograniczeń. I to jest szczególnie niepokojące, że w zawodach zaufania publicznego, takich jak lekarze, prawnicy, psycholodzy, są kreatorzy i zwolennicy teorii spiskowych i postaw „anty-covidowych”. Bo badania nad wirusem cały czas trwają, badacze mogą się spierać, a poszczególne etapy badań i spory na ich temat są procesem w rozwoju nauki. Natomiast cząstkowe dane czy fragmenty tekstów, mogą być nie prawidłowo interpretowane lub manipulacyjnie wykorzystywanie. Tak powstają facke newsy.

W ostatnich dniach na Facebooku, również w wymienionych grupach zawodowych, udostępniany jest fragment tekstu, pod którym widnieje podpis, że pochodzi z książki C.S. Lewis’a – „Listy starego diabła do młodego”. Oto ten fragment: „Jeden młody diabeł zapytał starego: Jak ci się udało zaprowadzić do piekła aż tyle dusz?

Stary diabeł odpowiedział: Wzbudziłem w nich strach!

Odpowiedział młody: Super robota! A czego się bali? Wojen? Głodu?

Odpowiedział stary: Nie, bali się choroby!

Na to młody: Czy to znaczy, że nie zachorowali? Nie umarli? Nie było dla ratunku?

Stary odpowiedział: Ależ nie, zachorowali, umarli, a ratunek był.

Młody diabeł zdziwiony odpowiedział: To w takim razie nie rozumiem.

Stary odpowiedział: Wiesz, oni wierzyli, że jedyną rzeczą, którą muszą zatrzymać każdym kosztem przy sobie jest ich życie. Przestali się przytulać, witać ze sobą. Oddalili się od siebie. Zrezygnowali ze wszystkich kontaktów społecznych i z wszystkiego, co było ludzkie! Później skończyły im się pieniądze, stracili pracę, ale to był ich wybór, bo bali się o swoje życie, dlatego zrezygnowali z pracy, nie mając nawet chleba. Wierzyli ślepo we wszystko, to co słyszeli i czytali w gazetach. Zrezygnowali z wolności, nie wychodzili z własnych domów, dosłownie nigdzie. Przestali odwiedzać rodzinę i przyjaciół. Świat zamienił się w taki obóz koncentracyjny bez przymuszania ich do niewoli. Zaakceptowali wszystko!!!

Tylko dlatego, by przeżyć chociaż jeszcze jeden mizerny dzień… I tak żyjąc, umierali każdego dnia!!! I właśnie w taki oto sposób było mi bardzo łatwo zabrać ich mizerne dusze do piekła”.

Ale autorem udostępnianego fragmentu tekstu nie jest C.S. Lewis. I to jest podwójnie niepokojące. Po pierwsze, bo nie pochodzi z książki C. S. Lewis’a, został autorowi przypisany. Tekst jest udostępniany przez wiele osób z jednego profilu, a następnie powielany dalej. Ale czy jego autorem jest gospodarz profilu czy ktoś inny, nie wiadomo? Podobnie jak nie wiadomo, kto przypisał te słowa pisarzowi? A drugi niepokojący powód, to udostępnianie tego typu fejku właśnie teraz, w czasie progresu pandemii można odczytywać jako zaproszenie do bojkotu jednego z zaleceń epidemicznych – ograniczenia kontaktów i zachowania dystansu, aby przerwać transmisję wirusa. Nasuwa się więc pytanie, w jakim celu takie teksty są tworzone i udostępniane, w czasie gdy rośnie liczba osób chorych i zmarłych? A przy okazji warto przypomnieć, co o diabłach myślał C. S. Lewis i w jakim kontekście używał diabelskiej symboliki, pisząc swoją książkę w czasie II Wojny Światowej. Fragment tekstu Lewis’a z przedmowy do wydania pierwszego wspomnianej pozycji: „Jeśli chodzi o diabły, istnieją dwa równie wielkie, a równocześnie przeciwstawne sobie błędy, w które może popaść nasze pokolenie. Jednym z nich jest niewiara w ich istnienie. Drugim wiara i przesadne, a zarazem niezdrowe interesowanie się nimi. Oni sami są jednakowo zadowoleni z obu błędów i z tą samą radością witają zarówno materialistę, jak i magika. Sposób pisania, użyty w tej książce, może sobie łatwo przyswoić i spożytkować każdy, kto raz zapoznał się z tą sztuką. Jednakowoż osoby niewłaściwie usposobione lub pobudliwe, które mogłyby zrobić z tego zły użytek, niech się jej ode mnie nie uczą. Radzę czytelnikom nie zapominać, że diabeł jest kłamcą. Jest rzeczą oczywistą, że nie wszystko, co Krętacz mówi, jest prawdą; nawet z jego własnego punktu widzenia…”

Źródło: file:///C:/Users/MAGORZ~1/AppData/Local/Temp/lewis-clive-staples-_-listy-starego-diabc582a-do-mc582odego1.pdf

 

Ważne jest, aby lęk czy strach nie były naszym życiowym towarzyszem, bo odbierają energię, chęć do życia i osłabią odporność, ale zapraszanie do pozbycia się obaw i strachu poprzez ośmieszanie czy dewaluowanie tych emocji, bez zaoferowania nic w zamian, przynieść może więcej strat niż korzyści. I proszę o refleksję, czy fałszowanie informacji, poprzez przypisywanie słów znanemu pisarzowi, których nie napisał, nie jest przykładem kreowania niebezpiecznych teorii spiskowych?…

Dr Małgorzata Talarczyk

Fot. Autorka tekstu

20190528_172138

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *