Jak się żyje w “Staruszkowie” w opowieści K. Ulanowskiego

Krzysztof Ulanowski napisał książkę reporterską o niezwykłym miejscu, jakim jest Staruszkowo, prowadzone przez Krystynę Seemayer. Opowieść o tym społecznym przytulisku dla starszych psiaków uzupełnia wywód naukowy podejmujący kwestię braku państwowej należytej troski o zwierzęta. I wszystkim miłośnikom zwierząt przypominamy o tym, że takie miejsca jak Staruszkowo nieustannie potrzebują wsparcia finansowego… 

Krystyna Seemayer jest znaną osobą wszystkim tym, którzy interesują się losem zwierząt w Polsce. Sama prowadzi swój fanpage na Facebooku, aktywnie udzielając się w mediach społecznościowych. Ma 27 tysięcy obserwujących, więcej niż niejeden celebryta czy polityk ważnej partii[1]. Informuje o nowościach, dziękuje za zainteresowanie, wsparcie duchowe czy finansowe, za zakup karmy dla swoich podopiecznych. Niekiedy żali na bardzo złe prawo, które w praktyce chroni oprawców, a nie zwierzęta. Ubolewa, że nie wszyscy ludzie rozumieją tę sytuację, że przypisują jej złe intencje, nie dostrzegają dramatycznej sytuacji czworonogów. Wielokrotnie powtarza, że gdyby hejterzy swoją energię skierowali na jakieś pozytywne działania, to świat byłby o wiele lepszym miejscem. Ona sama stara się tak właśnie robić – zmieniać świat na lepsze. Na pewno zmienia dla tych, których objęła swoją troską i opieką – świat tych zwierząt, które są u niej, zmienił się na lepsze. Te czworonogi mają co zjeść i wypić, gdzie schronić się przed zimnem czy skwarem, mają swoje miejsce na Ziemi. Ale sens istnienia Staruszkowa i osób takich jak pani Krystyna warunkują przepisy prawne oraz praktyka funkcjonowania Ustawy o ochronie zwierząt. Złe, pełne luk i sprzeczności prawo oraz jeszcze gorsza praktyka ich stosowania, niechętna zwierzętom lub obojętna na ich los władza lokalna czy państwowa, służby takie jak policja czy straże miejskie i gminne, sądy wydające na oprawców zwierząt wyroki w zawieszeniu lub umarzające sprawy; umorzenia też częstokroć są jeszcze na poziomie prokuratury, sprawy „zwierzęce” nawet do sądów nie trafiają. Bo choć teoria stanowi inaczej, to i tak najważniejsza jest praktyka, a ta właśnie wygląda dramatycznie. Krystyna Seemayer – walcząca z wiatrakami, uparcie i desperacko, jak Syzyf ratuje jedne istoty, ale wciąż tyle ich do uratowania. Walczy do upadłego, ile tylko sił. Żaden prezydent państwa czy miasta, premier, prezes czy szef partii politycznej nie zrobił dla zwierząt tyle, ile ta drobna starsza kobieta w pojedynkę, ona jedna całkiem sama przeciw złu tego świata. I tu pojawia się pytanie najważniejsze – dlaczego w ogóle tego typu działania są potrzebne?… Dlaczego osoby takie jak pani Krystyna muszą działać i stawiać w obronie tych najbardziej bezbronnych istot? Przecież troska o zwierzęta to ustawowy obowiązek państwa polskiego…

[1] https://www.facebook.com/staruszkowo /odczyt 9.12.2024/

(pewu)

Link do książki:

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *