Kwietne łąki kontra betonoza. A u nas ciągle jest ściernisko…

Czy słońce czy deszcz, czy trawa soczysta i zielona czy sucha i żółta, jak Polska długa i szeroka, na trawnikach przed naszymi domami hałasują kosiarki, dmuchawy i piły mechaniczne. Zdarza się nawet, że rośliny spryskiwane są środkami, którymi mogą się zatruć dzieci lub psy.

W tym roku w maju szczęśliwie trochę popadało, jednak rok temu wiosna była sucha i gorąca. Trawniki przypominały wyschnięte i pożółkłe ścierniska. W bardzo wielu miejscach w całej Polsce nie przeszkadzało to jednak pracownikom służb miejskich czy administracji osiedlowych hałasować kosiarkami i tę pożółkłą trawę kosić.

Chory pies

Działo się tak m.in. na osiedlu Poziomkowym w podpoznańskim Suchym Lesie.

Oburzyło to wtedy mieszkankę osiedla Bożenę Korczyńską:

– Kosiarki hałasują, przeszkadzają mieszkańcom, a przecież ta żółta, sucha trawa i tak już nie urośnie – wskazuje. – Do tego panowie przedmuchują skoszoną trawę z miejsca na miejsce równie hałaśliwymi dmuchawami. To przecież nie ma żadnego sensu – zauważa. – Jeżeli jest taka potrzeba, można trawę zgrabić – podpowiada.

Koszenie i przedmuchiwanie to jednak nie jest największy problem. Inny mieszkaniec osiedla zauważył podczas spaceru z psem, że pracownik administracji spryskuje rośliny, które najwyraźniej uznał za niepożądane, środkiem typu Roundup.

– Przecież różne miejsca na trawnikach obwąchują psy, których na naszym osiedlu jest sporo – zwraca uwagę mieszkaniec. – Już wiem, czemu mój pies po powrocie ze spaceru zachorował. Wprawdzie pracownik tłumaczył mi, że pryska dalej od bloku mieszkalnego, ale też psy nie spacerują wyłącznie przy blokach. Dodam, że na trawnikach bawią się też czasem dzieci.

Poza tym rośliny uważane przez nas za niepożądane i nazywane „chwastami”, też przecież pełnią swoją rolę w przyrodzie. Rok temu dr hab. Piotr Urbański, profesor UPP, proponował na łamach lokalnego „Sucholeskiego Magazynu Mieszkańców Gminy”, żeby w gminie Suchy Las założyć tytułem eksperymentu łąkę segetalną. To właśnie łąka, na której rosną rośliny zwykle uznawane za chwasty.

– Decyzję o koszeniu podejmują właściciele lub zarządcy nieruchomości – mówi nam tymczasem Grzegorz Wojtera, wójt gminy Suchy Las. – Wielu mieszkańców chce mieć skoszone trawniki, chociażby ze względów estetycznych. Także jako gmina zamierzamy nadal kosić trawę w pobliżu dróg, żeby wysoka roślinność nie utrudniała widoczności. Jeżeli natomiast ktoś zauważy, że pracownik odpowiedzialny za zieleń spryskuje roślinność środkiem, który może być szkodliwy dla psów, powinien zawiadomić o tym Straż Gminną.

Strach przed kleszczem

To prawda, mieszkańcy są podzieleni. Wciąż nie brakuje i takich, którym podobają się krótko przystrzyżone trawniki.

– Osobiście wolę skoszoną trawę, zarówno ze względów estetycznych, jak również dlatego, że mam długowłosego psa, który w wysokiej trawie łatwiej mógłby złapać kleszcza niż na krótko przystrzyżonym trawniku – przedstawia swój punkt widzenia Ewa Korek, sołtyska Złotnik Wsi, jednego z sołectw na terenie gminy Suchy Las. – Myślę też, że podobną opinię mają moi mieszkańcy, dlatego też oczekuję od służb gminnych koszenia trawy np. przy drogach. Chodzi o względy bezpieczeństwa, bo kiedy trawa jest wysoka, widoczność jest ograniczona i ciężko wjechać autem na drogę – zwraca uwagę.

– Żyję na tym świecie ponad 30 lat i jeszcze kleszcza nie złapałam – wzrusza ramionami pani Bożena. – A gdyby nawet, to przecież skoszenie trawy w magiczny sposób nie obróci tych pajęczaków w nicość. Będą siedzieć w trawie dalej, tyle że na krótszych źdźbłach – argumentuje logicznie.

A przy okazji warto zwrócić uwagę, że nastawienie mieszkańców do koszenia nieco się różni w zależności od miejscowości. Tak przynajmniej wynika z moich autorskich obserwacji, bo sam mam od kilkunastu lat mieszkanie w gminie Suchy Las, a od około dekady opisuję życie tej gminy jako dziennikarz.

Nie tylko w Złotnikach Wsi, ale także w Suchym Lesie są ludzie przywiązani do tej tradycji, która kiedyś przyszła z Niemiec. Zgodnie z tą niemiecką modą ładny jest beton i trawnik wygolony równo z ziemią.

Zauważalnie inne jest natomiast nastawienie na osiedlu Grzybowym, sąsiadującym zarówno z Suchym Lasem, jak i sołectwem Złotniki Wieś. Na Grzybowym mieszkańcy często sami z siebie przedstawiają w rozmowach argumenty o roślinności zatrzymującej wodę  czy o kwiatach, z których korzystają owady-zapylacze.

O tych argumentach za chwilę, teraz pozostańmy jeszcze przy kleszczach. Jeśli już kosić trawę z uwagi na te pajęczaki, to chyba wystarczy przejechać kosiarką w bezpośrednim sąsiedztwie chodnika, ławek czy placu zabaw? A jeśli z uwagi na widoczność i bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego – czego oczywiście nie wolno lekceważyć – może wystarczyłoby skosić przy samej jezdni, zwłaszcza w sąsiedztwie skrzyżowań?

Nie ma wody na pustyni

Ale dlaczego właściwie część mieszkańców (nie tylko przecież osiedla Grzybowego) tak się „upiera”, żeby tę nieprzystrzyżoną, szumiącą bujnie trawę zostawić? Chodzi tylko o wodę i zapylacze?

Pisze o tym na swojej stronie stowarzyszenie Ostra Zieleń:

„Pozwalanie trawie rosnąć oznacza: poszanowanie bioróżnorodności tego małego ekosystemu, który jest z trawą powiązany — różne gatunki roślin, owadów, ptaków i małych ssaków; oszczędzanie wody i energii, których w wielkiej ilości potrzebuje „zadbany” trawnik; wyłapywanie pyłów i tłumienie hałasów; zatrzymywanie wody, co chroni miasto przed suszą; zapomnienie o hałasujących kosiarkach i spalinach, które wydzielają; mniejsze udręki dla alergików. Bujne, kolorowe trawniki są także ładniejsze niż sucha, przystrzyżona trawa”.

Ochrona przed suszą brzmi sensownie. Przypomnijmy, że w czasie gorącego lata w 2019 r. zabrakło wody w kranach w Skierniewicach – sprawę nagłośniły ogólnopolskie media.

W tym roku – pomimo opadów – już w ponad 20 gminach w całej Polsce (w Wielkopolsce m.in. w Pobiedziskach czy Rakoniewicach) nakazano oszczędzanie wody (zakaz podlewania ogródków czy mycia samochodów) – właśnie z uwagi na możliwość jej niedoboru, na przysłowiowy brak (nie tylko ciepłej) wody w kranach.

Dr hab. inż. Zbigniew Karaczun ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego już trzy lata temu ostrzegał na łamach prasy, że braki dostawy wody pitnej będą na skutek zmian klimatu zdarzać się częściej.

Argumenty te trafiły do przekonania samorządowcom z dużych miast, jak Gdańsk czy Warszawa. Obie metropolie już rok temu ogłosiły, że z powodu suszy rezygnują z koszenia. Ograniczenia w koszeniu zapowiedziały też wtedy niektóre średnie i małe miasta, jak Zamość, Biłgoraj czy Hrubieszów. A Spółdzielnia Mieszkaniowa im. Jana Zamoyskiego w Zamościu zapewniła, że choć kosi, to ustawia ostrze kosiarki na maksymalną wysokość.

No dobrze, obawa przed niedoborem wody jest w pełni zrozumiała. Ale alergicy? Przecież właśnie alergicy czasem cieszą się z koszenia. Bo nie ma pyłków bez kwiatów.

– To prawda, kwitnące rośliny powodują u części osób alergie – kiwa głową pani Bożena. – Jednak tylko raz w roku, w czasie kwitnienia właśnie. Bo rośliny zazwyczaj kwitną tylko raz. Jednak rośliny na trawniku koszonym, podlewanym i znów koszonym kwitną kilka razy. Dyskomfort alergików jest więc większy.

Praca pszczół warta miliardy

Poza tym dyskomfort alergików wydaje się mimo wszystko mniej istotny, kiedy sobie przypomnimy, że kwiaty są niezbędne do życia dla owadów zapylających, jak np. pszczoły.

O tych owadach zapylających działacze Ostrej Zieleni piszą w poniższym wzorze wniosku do administracji:

Wniosek dot. zaprzestania koszenia trawników w okresie letnim

Szanowny Panie/Szanowna Pani,

zwracam/-y się do Pana/-i z wnioskiem o zaprzestanie koszenia trawników w okresie letnim na terenie administrowanym przez naszą Spółdzielnię/Wspólnotę.

Niekoszenie trawników przynosi wiele korzyści. Nie tylko zwiększa bioróżnorodność, ale również pomaga pszczołom i innym zapylaczom. Wysokie trawy to bioróżnorodność i prawdziwy raj dla mniejszych i większych zwierząt. Mieszkają w nich jeże, żaby, ptaki. To, co traktujemy jako chwasty, rośliny niepożądane w ogrodach, dla owadów zapylających jest pożywieniem, daje możliwość dostarczenia odpowiedniego budulca, witamin i aminokwasów. Aż 84 proc. gatunków w Europie wymaga zapylenia. Praca samych pszczół w Polsce wyceniana jest na cztery miliardy złotych rocznie. Trawnik, który nie jest skoszony, utrzymuje wilgoć i zapobiega erozji ziemi, czyli przeciwdziała przesuszaniu się. Skoszony trawnik, żeby był piękny i zielony, musiałby być regularnie podlewany, bo krótka trawa zatrzymuje znacznie mniej wilgoci. Trawa obniża temperaturę powietrza. To szczególnie pomocne, kiedy zmagamy się z upałami w mieście. Im wyższa trawa, tym – zdaniem ekologów – lepiej działa. Trawnik może być nawet o 30 stopni chłodniejszy od asfaltu i o 20 stopni od gołej ziemi. Trawa to jeden z największych producentów tlenu i pochłaniaczy dwutlenku węgla. Według badań, jakie przeprowadzono w Nowym Jorku, trawy w Central Parku usuwają z atmosfery nawet sześć ton dwutlenku węgla rocznie. Jak podaje IMGW, w okresach intensywnej suszy, której w okresie letnim zazwyczaj towarzyszy wysoka temperatura powietrza, niskie koszenie trawnika prowadzi do nadmiernego pylenia z odsłoniętej powierzchni. Zbyt nisko przycięta nie rozkrzewia się, lecz zaczyna zasychać. Dodatkowo IMGW zaleca zmianę trawników w łąki kwietne. Doskonale wiążą wilgoć w glebie, filtrując wodę opadową. Nie wymagają intensywnego podlewania, ani częstego koszenia tak jak trawniki przez co zmniejszają koszty utrzymania. Poza tym można je wysiewać niemal wszędzie – przed domem, na skwerach, przy drogach, a nawet w skrzynkach.

W związku z powyższymi argumentami, liczę/liczymy na pozytywne rozpatrzenie naszego wniosku”.

Barwne łąki kwietne

Czyli jeśli już kosić, to przynajmniej poczekać aż przekwitną kwiaty. Ale właśnie, kwiaty. W przygotowanym przez Ostrą Zieleń wzorze wniosku mowa jest o łąkach kwietnych. Rok temu założeniem dwóch łąk kwietnych pochwalił się Uniwersytet Przyrodniczy z Poznania. Dr hab. Piotr Urbański, profesor UPP, podkreślał wtedy w „Sucholeskim Magazynie Mieszkańców Gminy”, że zieleń w miastach ma bardzo duże znaczenie, pozytywnie wpływa na psychikę ludzi. Co więcej, zieleń może wręcz powstrzymać niekorzystną tendencję wyludniania się Poznania, wyprowadzania się mieszkańców na przedmieścia lub do sąsiednich gmin.

Z kolei prof. dr hab. Piotr Tryjanowski, również pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego, mieszkaniec Złotkowa w gminie Suchy Las, proponował na łamach wspomnianego wyżej miesięcznika swego rodzaju kompromis – przypomniał, że jeszcze w PRL-u trawa nie była jakoś szczególnie krótko ścinana. Ludzie po pięćdziesiątce wciąż dobrze pamiętają kwitnące pod blokami koniczyny i wyki.

To wszystko rok temu, tymczasem w tym roku, jak to było do przewidzenia, problem powrócił. Znów w całej Polsce warczą kosiarki, a do tego hałasują piły mechaniczne.

– Często piła uruchamiana jest zaledwie na 5-10 minut, by przyciąć dosłownie kilka listków żywopłotu, który rośnie tuż pod oknami czyjejś sypialni – zżyma się pani Bożena. – Piła mechaniczna, podobnie jak kosiarka, zużywa paliwo, za które koniec końców płacą mieszkańcy. Można użyć sekatora. A jeśli już pracownik musi ciąć piłą, niech tego chociaż nie robi przed godziną siódmą rano – prosi. – Niektórzy później rozpoczynają pracę i o tej porze jeszcze próbują spać – wskazuje z łagodną przyganą.

I przy okazji wspomina o równie nagannym procederze solenia chodników.

– Zimą pracownicy solili, żeby rozpuścić lód – przypomina. – Teraz trują w ten sposób mrówki. A przecież owady te stanowią ważny element ekosystemu, są też pożyteczne z punktu widzenia człowieka. Poza tym sól rozpuszcza się w wodzie deszczowej, spływa z chodnika i wsiąka w ziemię, niszcząc w ten sposób trawę i inne rośliny.

Nie ignorujmy!

Rok temu problemem koszenia trawników zajęto się na facebookowej grupie Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego.

– Wysłaliśmy kilkaset maili do spółdzielni mieszkaniowych w całej Polsce – mówią nam Orsynia Węgrzyn i Jacek Baraniak, administratorzy grupy. – Wykonaliśmy bardzo dużą pracę. Odpowiedziało kilkanaście spółdzielni, odpowiedzi były bardzo różne, nieliczne pozytywne.

Sam również, jako właściciel mieszkania na osiedlu Poziomkowym, wysłałem w sprawie koszenia dwa pisma do administrującej moim blokiem firmy TuMieszkamy. W zeszłym roku nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. W tym roku przyszła na razie odpowiedź automatyczna, z informacją, że „moje zgłoszenie zostało zarejestrowane”.

Kiedy dochodzi do niszczenia przyrody, zazwyczaj pada rytualne pytanie: „Gdzie są Zieloni?”. Zajrzałem więc na stronę tej partii i znalazłem tam tekst z maja tego roku:

„Jak co roku w maju w całej Polsce kwitną bzy i kasztanowce, ptaki wysiadują w gniazdach lęgi, a w ogrodach i parkach rozlega się warkot kosiarek do trawy. Jak co roku przypominamy: to kompletnie bez sensu.
Dlaczego kochamy bujne, niekoszone trawniki? Bo zatrzymują więcej wody, chroniąc miasta przed suszą i nawalnymi opadami, bo są oazą bioróżnorodności, domem i stołówką dla owadów, ptaków i małych ssaków, bo ich utrzymanie jest tanie (oszczędzamy paliwo, czas i wodę), bo bujny trawnik jest ładniejszy niż suche, przystrzyżone ściernisko”.

Ostatni argument to oczywiście kwestia gustu. Pierwsze trzy argumenty są jednak zbyt istotne w dobie zmian klimatycznych, żeby je ignorować.

Krzysztof Ulanowski

Fot. Kwietne łąki potrzebują czasu, ale są piękne i pożyteczne.

koszenie1

dav

dav

dav

dav

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *