Upadał bank, a prezes… grał w brydża. O sławnych oraz początkujących brydżystach opowiada Paweł Jassem, członek słynnej rodziny brydżystów.
- Pochodzi Pan ze sławnej rodziny brydżystów. Magdalena i Krzysztof Jassemowie to Pana rodzice. Wszyscy gracie w brydża z wielkimi sukcesami. Może Pan wymieni te dla Waszej rodziny najważniejsze osiągnięcia.
Mama gra w brydża głównie towarzysko. Co prawda wszystkich swoich znajomych regularnie ogrywa, ale jakoś nie ciągnie jej do brydża sportowego. Tata gra sportowo od czasów juniorskich i dwukrotnie został Mistrzem Świata.
- Jakie były tego początki? Kto był pierwszym brydżystą w rodzinie?
Z opowieści rodzinnych wynika, że zapaloną brydżystką była babcia Grażyna. Tata obserwował, jak gra jego mama i w ten sposób nauczył się grać. Podobno nikt go zasad nie uczył, ale ja w to trochę nie wierzę.
- Kiedy po raz pierwszy Pan zagrał w karty? Kiedy pierwszy raz wylicytował i znakomicie rozegrał kontrakt? A pierwsza wielka wpadka? Czy po latach takie pierwsze brydżowe sukcesy i porażki się pamięta?
Pewnie w wojnę grałem, jak tylko potrafiłem trzymać karty, ale pierwszy raz w brydża grałem, jak miałem 6 lat. Kto mnie nauczył grać? O to od wielu lat toczą się w rodzinie spory, gdyż nikt nie chce się przyznać. Pierwszy szlem, jaki pamiętam, to ten wylicytowany z bratem, Piotrem, podczas naszego pierwszego turnieju. Ja uparcie licytowałem trefle, brat inne kolory i co gorsza źle rozumiał moje odzywki. Finalnie jako ten bardziej uparty wylicytowałem 7 trefl (najwyższy możliwy kontrakt). Przeciwnicy nie uwierzyli, że możemy mieć takie szczęście i jeszcze skontrowali. Kontrakt wygrałem bez problemu. Największa brydżowa wpadka dopiero przede mną – mam jednak taki problem, że szybko zapominam rozegrane rozdania. Jestem w tym wyjątkiem, gdyż zapalony brydżysta pamięta wszystkie swoje rozdania – nawet 10 lat wstecz!
- Pana brat, Piotr Jassem, to też znakomity brydżysta, czy wyobrażacie sobie, że wasze żony czy partnerki mogłyby nie znać brydża? Bylibyście się w stanie zakochać w nie-brydżystce?
O dziwo, zarówno partnerka Piotra, jak i moja, nie potrafiły grać w brydża, gdy je poznaliśmy. Obie chciały jednak zobaczyć, o co w tym chodzi i się bardzo w to wciągnęły. Jolę (partnerkę brata) ostatnio pochłonęły obowiązki świeżo upieczonej mamy, więc Martyna ma trochę więcej czasu na brydża. No i teraz przywozi mi te puchary do domu (ostatnio nawet więcej niż ja!).
- Brydż to też przepustka do zwiedzania świata i poznawania ciekawych ludzi. Gdzie Pan był brydżowo i jakie miejsca zwiedził?
Byłem w Rio, byłem w Rajo, miałem bilet na Hawajo, jak to śpiewały Elektryczne Gitary. Trochę świata udało się zwiedzić: Chiny, USA, Bali. Ale teraz świat jest taki mały, że to już raczej nie robi wrażenia. Z ciekawszych przeciwników – Bill Gates jeszcze się musi troszkę nauczyć, bo z nim wygrałem.
- Brydż to też gra, która może stać się profesją i sposobem na życie. Mistrzowie wynajmują się za pieniądze, objeżdżają świat z bogatymi sponsorami, którzy po prostu chcą mieć znakomitego wspierającego partnera na swoim jachcie. Czy też skorzystaliście z takiej możliwości?
Zdarzało się, ale częściej grałem jako para w teamie sponsora. Teraz już nie starcza na to czasu.
- Polscy słynni brydżyści to np. Renata Dancewicz (jest członkiem Polskiego Związku Brydża Sportowego z tytułem Mistrza Krajowego. W 2006 została odznaczona Brązowym Medalem PZBS), to także Janusz Korwin-Mikke (polityk, założyciel i prezes Unii Polityki Realnej czy partii KORWiN, a także mistrz krajowy w brydżu), Kazimierz Mieczysław Ujazdowski (polski prawnik i polityk, adwokat, poseł na Sejm X kadencji). A kogo ze sławnych brydżystów Pan poznał? Z kim grał?
Renata Dancewicz pojawia się na turniejach bardzo regularnie i często się ją widzi przy stole. Często gra też poseł Latos. Raz zagrałem przeciwko Januszowi Korwinowi-Mikke. Z gwiazd spoza Polski to wspomniany wcześniej Gates oraz Jimmy Cayne – prezes dużego banku w USA, który gdy upadał, to prezes akurat łupał w brydża.
- Udało się Panu pokonać jakąś mistrzowską parę?
Na wysokim poziomie różnice są niewielkie i czasem się ogrywa najlepszych, czasem oni ogrywają ciebie. Na drodze do Mistrzostwa Europy stało bardzo dużo utytułowanych par.
- Na liście najlepszych brydżystów Polski czy świata zwykle są mężczyźni. Dlaczego jest tak mało kobiet? Czy brydż to typowo męska gra?
Na nasze zajęcia brydżowe przychodzi więcej kobiet. Więc brydż się im podoba. Mężczyźni chyba bardziej się poświęcają jednemu hobby. Kobiety mają szersze horyzonty i rozwijają więcej pasji. To może być powód, że akurat nie ma ich na listach najlepszych graczy.
- Do Waszych rodzinnych osiągnięć należy też to, że brydż przekuliście w sukces biznesowy. Magdalena Jassem, Pana Mama, prowadzi wydawnictwo i sklep brydżowy pod hasłem „Do brydża mamy wszystko!”. I faktycznie – książki, zresztą autorstwa własnego oraz Krzysztofa Jassema, Pana Taty, komplety brydżowe, programy komputerowe, co dusza brydżysty zapragnie… Kto wpadł na pomysł, by z brydża zrobić sposób na życie i na biznes? Jakie były tego początki?
Tata zaczął pisać książki jakieś 20 lat temu, więc to on jest prekursorem – reszta rodziny mu po prostu pozazdrościła
- Prowadzicie też rodzinną szkołę brydżową, uczycie od podstaw. Każdy może zapisać się na kurs brydża sportowego „Od dwójki do asa”, a potem szkolić się i przechodzić na kolejne etapy wtajemniczenia. To już prawdziwa brydżowa uczelnia, z oddziałami w różnych miastach.
To prawda. Uczymy 3 miastach: W Warszawie, w Poznaniu i w Krakowie. W tych dwóch pierwszych miastach mamy razem 15 grup i ok. 250 kursantów. W Krakowie się dopiero rozwijamy, na razie mamy 2 grupy i ponad 20 osób. Liczymy że za 2 lata będzie nas 500!
- Kto przychodzi do Was na kursy brydża? Bo tu, co ciekawe, przeważają kobiety, czyli odwrotnie niż w rankingach mistrzów brydżowych. Większość uczestników szkoły brydża sportowego reprezentuje zawody związane z matematyką, czy to słuszne spostrzeżenie?
Rzeczywiście więcej jest kobiet. Pewnie dlatego, że zajęcia prowadzą przystojni prowadzący Co do zawodów – nie zauważyłem żadnej korelacji z matematyką. Na pewno jednak trafia do nas sporo osób z wykształceniem wyższym.
- Kto uczy? Skąd pozyskujecie nauczycieli brydża?
Niestety, nie można umieścić ogłoszenia o pracę na praca.pl, bo takiego zawodu nie ma. Brydżyści jednak się znają i znajdujemy nauczycieli wśród znajomych. Nauczanie brydża to nie tylko umiejętności brydżowe, to także dbanie o odpowiednią atmosferę oraz umiejętne przekazywanie wiedzy.
- Czy brydża można nauczyć się w każdym wieku? Bo w Waszej szkole jest jakby na odwrót niż w takiej przeciętnej klasie – uczniowie są o wiele starsi od nauczycieli.
Zdecydowanie tak. Jak sama Pani zauważyła, trafiają do nas ludzie starsi i każdego udało się nauczyć!
- Jakie umiejętności wyrabia brydż? Co sprawiło, że stał się taki popularny? A liczba uczniów w Waszej szkole brydżowej chyba świadczy o swoistym fenomenie brydża.
Przede wszystkim współpracy i poprawia cierpliwość. Pomaga zrozumieć innych ludzi. No i musimy czasem coś policzyć – to się przydaje.
- Brydż ma szansę stać się dyscypliną olimpijską. Sport na siedząco, to trochę jakby na przekór idei sportu, kojarzącego się z ruchem?
Ech, odkąd pamiętam to mówi się, że brydż będzie dyscypliną olimpijską. Nic takiego się nie wydarza, więc ja już w to trochę nie wierzę.
- A jaki jest Pana sposób na rozruszanie się po wielu godzinach przy brydżowym stoliku?
Uprawiam dużo sportu – regularnie gram w piłkę, w siatkówkę oraz w kosza. Równowaga musi być.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Paulina M. Wiśniewska
/wykładowca Wyższej Szkoły Pedagogiki i Administracji w Poznaniu/
Na zdjęciach: Piotr /z brodą/ i udzielający wywiadu Paweł /bez brody/ Jassem oraz kursanci brydżowi z Poznania