Porozmawiajmy… O istocie komunikacji społecznej i interpersonalnej

„Chcę dziś z Tobą porozmawiać” – zdanie na pozór proste zawierające jasny czytelny przekaz nadawcy do odbiorcy ale… no właśnie, ale kryje się w nim coś niepokojącego, coś co sygnalizuje problem w komunikacji. Dziś – dlaczego dziś, a nie wczoraj, nie jutro, tylko dziś? I dlaczego trzeba komunikować chęć komunikacji?… 

Mimo swoich czterdziestu wiosen w kalendarzu życia doskonale pamiętam lata dziecięce, zapach pieczonego ciasta w sobotę czy pasty do podłóg, którą z wielką starannością mama nakładała na linoleum w kuchni. Ale nie tylko to trwale zapadło w mojej pamięci, ważnym punktem mojej dziecięcej egzystencji była rozmowa naturalna, niczym nie wymuszona. A czym jest ta rozmowa? Sprawdziłam definicję słowa „rozmowa” w słowniku PWN, a więc rozmowa to „wzajemna wymiana myśli za pomocą słów”; tak, dokładnie, wzajemna wymiana myśli, poglądów, spostrzeżeń, przedstawienie swojego punktu widzenia. I taką rozmowę pamiętam, kiedy zamykam oczy, widzę obraz rodziców siedzących przy stole przy filiżance kawy rozmawiających o życiu, o dzieciach, o troskach i radościach, śmiejących się lub mających przygnębiony wraz twarzy, ale słyszę dźwięk, dźwięk wypowiadanych słów i nie jest to monolog, tylko dialog dwojga idących razem przez życie ludzi. Rozmowa w moim rodzinnym domu była czymś zwykłym jak zjedzenie śniadania, nie sprawiała problemu, najwięcej okazji do rozmowy było w weekend, bo wtedy wszyscy domownicy spotykali się przy stole. Jako najmłodsze dziecię moich rodziców łapałam każdą pogawędkę z wielkim zainteresowaniem, przysłuchiwałam się dyskusjom moich braci po cichu zajadając bułkę z mlekiem, jako nastolatka brałam już czynny udział w rozmowach często dość burzliwych, ale bez względu na charakter dialogu miałam jedno ważne poczucie, że zawsze niezależnie od okoliczności należy rozmawiać i że zawsze mogę przyjść czy to do rodziców, czy do braci i porozmawiać. Komunikacja w naszej rodzinie była istotnym elementem, budowała więź, rozwiązywała problemy, kształtowała nasz światopogląd. Moim ulubionym wspomnieniem były wieczorne letnie spacery z mamą, tak po prostu, idąc trzymając się pod rękę spacerowałyśmy po okolicy i rozmawiałyśmy o sprawach błahych, nieistotnych – typu: „Zobacz, córcia, Nowakowa pomalowała płot” – po sprawy ważne jak śmierć czy zawody miłosne.

Dziś mam już swoją rodzinę, męża cudowne dzieci, syna i córkę, i ten sam model staram się tworzyć w naszym domu, staram się, ponieważ jest to dość utrudnione. Komunikacja międzyludzka jest fundamentem, podstawą zdrowych relacji. Niestety, czasy, w jakich przyszło nam żyć, nie ułatwiają tej komunikacji, została zaburzona przez otaczające nas multimedia. Smartfony, tablety, komputery, słuchawki na uszach to jest świat, którego staliśmy się niewolnikami. Ktoś mi powie, że świat się zmienia, idziemy do przodu; tak, owszem, idziemy do przodu, technologie ułatwiają życie, ale zabijają relacje międzyludzkie. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie w tramwaju, w pracy czy przy stole rodzinnym każdy dzierży w ręku berło – berło multimedialne. Każdy ze spuszczoną głową wpatruje się jak zahipnotyzowany w swojego smartfona i tam potrafi się komunikować. Nie muszę daleko szukać – mój dwunastoletni syn świetnie odnajduje się w świecie wirtualnym, wszystko wie, co się dzieje w świecie, ma wielu kolegów ale… no właśnie, tu pojawia się to „ale”… . Ale mój syn nie potrafi rozmawiać w świecie rzeczywistym, nie potrafi nawiązać relacji interpersonalnych, a czym są te relacje ? Niczym innym jak związkami międzyludzkimi, które pomagają ludziom wzmacniać i potwierdzać swoje idee i uczucia. I czy tu można mówić już o porażce wychowawczej – przecież z domu rodzinnego wyniosłam, iż rozmowa jest fundamentem i wpajam to moim dzieciom, zatem gdzie jest problem? Społeczność idąc technologicznie do przodu wyparła tradycyjne formy komunikowania się. W moim odczuciu jest to niebezpieczny krok, świat wirtualny jest zakłamany, sztuczny, w świecie wirtualnym możemy powiedzieć wszystko, co nam ślina na język przyniesie nie zważając na konsekwencje – w świecie wirtualnym jestem przecież niewidoczna. Informacje oraz komunikaty, które do nas docierają, są pełne sprzeczności, co kanał telewizyjny, to inne informacje na ten sam temat, panuje chaos, który przenosi się do rzeczywistości wirtualnej. Tam ludzie rozmawiający ze sobą poprzez komunikatory społeczne czują się bezkarnie, nie widzimy ich reakcji, ich emocji, nie możemy odczytać ich intencji i komunikacja zostaje zaburzona. Komunikacja bezpośrednia jest niezwykle ważna, dzięki kontaktowi z drugim człowiekiem zdobywamy wiedzę, przedstawiamy swój punkt widzenia, dzielimy się zdobytym doświadczeniem. Człowiek jest istotą stadną, aby funkcjonować sprawnie w społeczeństwie nie może zamykać się w wirtualnym świecie. Barierą w komunikowaniu się jest nieumiejętne dobieranie słów, lęk przed publicznym wypowiadaniem swoich myśli oraz lęk przed odrzuceniem, a niejednokrotnie również pęd życia. Są to bariery komunikacyjne, które w znacznym stopniu blokują poprawny przepływ i wymianę informacji. Pęd życia jest przytłaczający, codzienność spraw, ilość tych spraw, zadań do wykonania, obowiązków domowych nakręca spiralę, wpadamy w błędne koło od rana do wieczora, pędzimy jak trybiki w maszynie, nie mamy czasu się zatrzymać pomyśleć czy porozmawiać. Przykład z naszych ulic, przystanek autobusowy młodzi ludzie zapatrzeni w telefony, cały czas w biegu, nie doświadczyłam sytuacji, aby obca młoda osoba zagadnęła do drugiej obcej młodej osoby, natomiast osoby starsze nie mają żadnego problemu, aby odezwać się do drugiego człowieka, zazwyczaj rozmowa zaczyna się od kilku prostych słów – np. czy autobus 171 już jechał i osoby zaczynają ze sobą rozmawiać. Dla młodych jest to niewyobrażalne. Problemy komunikacyjne spowodowane są też tym , iż nie potrafimy słuchać, słyszymy to, co chcemy słyszeć, nie analizujemy słów, przyswajamy tylko wybiórcze informacje, wyłapując te korzystne dla nas odrzucając sens całego zdania. Pokolenie moich rodziców czy dziadków nie żyło w łatwych czasach, ale mam wrażenie że byli szczęśliwsi, potrafili wyrażać emocje, rozmawiać ze sobą, kłócić się.

Te wszystkie relacje w czasach obecnych zostały zaburzone i ubolewam nad tym bardzo, bo mimo tego, iż staram się w mojej rodzinie rozmawiać i uczyć rozmowy, to już nie jest to samo jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem. Społeczeństwo ucieka od rozmowy, nie siadamy przy stole, aby pogawędzić, wszystko jest w biegu, a informacje rzucane półsłówkami, tworząc szybkie wymiany zdań typu: „Jak w szkole synek – ok, mamo – cześć, kochanie, jak minął ci dzień – było ciężko w pracy”.

I tyle lub aż tyle, tu należy zastanowić się nad wstępem do mojego felietonu. „Chcę dziś z Tobą porozmawiać” – dochodzimy do etapu, kiedy musimy umawiać się na rozmowę, nie ma już naturalnej relacji międzyludzkiej, nie ma naturalnych emocji, wszystko zaczyna być umówione może i wyreżyserowane, pozbawione spontaniczności. Rozmowa zamienia się w spotkanie, naradę, burzę mózgów, niejednokrotnie jest przygotowany scenariusz do rozmowy. Tak forma jest odpowiednia na zebraniach pracowniczych, ale nie w życiu codziennym, niedopuszczalne jest, w moim przekonaniu, umawianie się na rozmowę w rodzinie. Nie godzę się na taki schemat życia, tworzymy pokolenie , które nie potrafi sklecić kilku podstawowych słów, a jak już uda im się złożyć zdanie, jest ono nieskładne, nielogiczne pozbawione jakiegokolwiek sensu. A rozmowa uczy myślenia i wnioskowania, to naczynia połączone. Kształtujemy pokolenie robotów, które nie potrafi samodzielnie myśleć, wysnuwać własnych wniosków na podstawie przeprowadzonej rozmowy, analizować, tworzymy pokolenie, które nie potrafi rozmawiać. Komunikacja młodych ludzi to wirtualny świat, tam się czują bezpiecznie, tam nie zważają na wypowiadane słowa, nie liczą się z tym, że słowa mogą ranić, ale skąd maja to wiedzieć, skoro nie widzą rozmówcy, jego twarzy, reakcji na wypowiedziane zdanie. Rozmowom tym nie towarzyszą żadne emocje, niejednokrotnie jest to zlepek emotikonek, skrótów słownych lub obcobrzmiących sformułowań. Nie potrafią stworzyć przejrzystej struktury wypowiedzi, zbudować pełnego zdania, opartego na rozumowaniu i związku przyczynowo-skutkowym. jest chaotyczna, rozbiegana, nielogiczna. Dzisiejsze pokolenie zamyka się na rozmowę, co może doprowadzić do katastrofalnych skutków, ale dlaczego się zamykają, dlaczego uciekają w wirtualny świat, dlaczego łatwiej jest im komunikować się poprzez multimedia, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? To my starsze pokolenie, to przejściowe pomiędzy naszymi rodzicami a naszymi dziećmi, mimo że wynieśliśmy rozmowę z domu, sami niejednokrotnie wpędzamy dzisiejszą młodzież w ten zamknięty świat. Nie jesteśmy dostępni, sami tworzymy mur żyjąc w ciągłym pędzie, my dorośli musimy umówić się na rozmowę z mężem czy żoną, bo się mijamy, sami uczymy nasze dzieci, że na nic nie ma czasu. Ale czy tak naprawdę musi być ? Nasi rodzice czy dziadkowie też pracowali, nieraz ciężej niż my teraz, ale potrafili znaleźć czas na rozmowę, aby przysiąść na przysłowiowej ławeczce porozmawiać, wymienić się opiniami, przeanalizować jakąś sytuację. A teraz kiedy dziecko przychodzi i próbuje porozmawiać, często słyszy, że nie teraz, później lub „Co znów chcesz?”. Powodujemy w naszych dzieciach zamknięcie na świat zewnętrzny, dziecko zrażone nieudaną próbą rozmowy, zrezygnowane ucieknie w świat wirtualny. Staram się wpajać moim dzieciom, że nie ma spraw nie do rozwiązania, że należy rozmawiać, dzielić się swoimi emocjami, troskami, radością i smutkiem. Tylko poprzez rozmowę jesteśmy w stanie zrozumieć drugą osobę. Tylko poprzez rozmowę jesteśmy w stanie wychwycić nieprawidłowości i na czas zareagować. Rozmowa rozwiązuje problemy, bo nawet jeśli my nie widzimy wyjścia z sytuacji, to wyjście będzie widział ktoś z boku, odbiorca naszej rozmowy. Zgadzam się świat multimedialny, to część naszego życia, nie uciekniemy od tego czy to w pracy, czy nawet w domu, świat wirtualny jest na każdym kroku. W świecie wirtualnym też można rozmawiać, nieraz nawet nie ma innego wyjścia, choćby taki przykład – moja przyjaciółka wyjechała do Kanady, kontakt nasz został ograniczony do świata wirtualnego, rozmów poprzez komunikator społeczny czy telefon, ale z wielkim pragnieniem oczekujemy spotkania osobistego, bo nic nie zastąpi rozmowy bezpośredniej. Nie zamykajmy się całkowicie na multimedialny świat, ale znajdźmy równowagę miedzy tymi światami. Czy zmierzamy w niebezpiecznym kierunku? Uważam, że tak, dojdziemy do etapu, kiedy nie zamienimy słowa z sąsiadem, kiedy aby usłyszeć, co u dziecka, będzie trzeba pisać wiadomości w komunikatorze. Wirtualny świat zamienia nas w niemyślące samodzielnie istoty, niemające języka w buzi, niepotrafiące złożyć prostego zdania.

Będziemy mijać się na ulicy jak cienie i opierać tylko na informacjach, które wpaja nam telewizja, radio, Internet. Będziemy pozbawieni emocji i uczuć. Nasze czynności i relacje będą mechaniczne. Nie zgadzam się na świat w, którym muszę mówić „Chcę dziś z Tobą porozmawiać”.

Paulina Dominiak

Administracja II NS rok I

Źródła:

– Słownik języka Polskiego PWN

– Mosty zamiast murów. Podręcznik komunikacji Interpersonalnej, autor John Stewart Red

Źródło grafiki: <a href=’https://pngtree.com/so/Cartoon’>Cartoon png from pngtree.com/</a>

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *