Od 20 lat staram się przypominać dwie ważne daty związane z Elvisem Aronem Presleyem, datę urodzin (8 stycznia) i śmierci (16 sierpnia) organizując tematyczne koncerty. Tak było i tym razem. W piątek 16 sierpnia o godz. 16.16 odbył się koncert z udziałem śpiewającego Piotra Skowrońskiego, któremu towarzyszył zespół The Kings Friedends. Od pierwszych taktów, po ostatni akord przekonaliśmy się, że ta muzyka jest jak źródło, z którego pijemy napój odziedziczony przez twórców repertuaru Elvisa Presleya. Do którego z taką łatwością i upodobaniem sięga Piotr Skowroński. Stylistyczny oddech, to jak powrót do dawnych wzruszeń i uniesień prawie jak dobra książka, na której kartach ciągle znajdują się ważne nuty, dźwięki i słowa. Jest wierny jednemu repertuarowi, co nie oznacza, że nie porusza się po wielu stylistykach np.bluesie, country, rockandbilly, rock and rollu, balladzie. Coraz bardziej świadomie Piotr i zespół śledzi zmieniające się gatunki – jedne mieszają się z drugimi, łączą się z sobą doprowadzając do uniwersalności i oryginalności w interpretacji wykonawców jakich mogliśmy usłyszeć na dziedzińcu pojezuickim w Poznaniu. Piotr Skowroński jest wierny repertuarowi Presleya, sięga po różnych kompozytorów, informując nas o tytułach i w jakich okolicznościach one powstawały. Krótko mówiąc czerpie z dorobku Don Gibsona, Johnny Hathocoocka, Chucka Barrego Phil Spectora Sana C. Philipsa, Hermana Parkera Jr. Takie utwory jak Return to Sender, Blue Suede Shoes, Its Now Or Newer, Always on My Mind, Buming Love, C mon Everybody, Viva Las Vegas, Jeh Jeihouse Rock czy You Dont Hare to Say You Love Me mające określoną fakturę dźwiękową zaśpiewane są przez niego bardziej wyraziste od pierwowzoru. Takie opus magnum, gdzie w nowej oprawie muzycznej zyskuje naprawę nowy wymiar ekspresji i podkreśla w doskonały sposób muzykę pełną kontrastów dynamicznych (Viva Las Vegas). Ten występ Przyjaciół Króla, do których zalicza się także poznańska – i nie tylko, gdyż pojawili się uczestnicy nie tubylcy Festiwalu Dobrego Smaku, który nieopodal miał swoje miejsce, na Starym Rynku – publiczność trafił do kolejnych pokoleń słuchaczy. To wciąż świeża muzyka, bo nie pozostaje nic innego jak tylko rozwijać ją i w uszlachetnionej wersji ją szerzej prezentować, a nawet popularyzować. A w takim mistrzowskim wydaniu jak Piotra Skowrońskiego i zespołu The Kings Friedends, który konsekwentnie pracuje nad własnym językiem, charakterystyczną nieco “przybrudzona” barwą, która dla mnie jest czymś absolutnie zjawiskowym. Jest wokalistą, któremu nie zależy na podkreśleniu swojej techniki, lecz doskonale wie, że w muzyce liczy się coś więcej.
Krzysztof Wodniczak