Przychodzi pies do weterynarza… Rozmowa z lek. wet. Agnieszką Wełniak-Neldner

dav

Jak właściwie dbać o psa? Dlaczego absolutnie nie wolno mu dawać “ludzkich” leków, czy samemu się też odrobaczać i czy tabletka “psia” na kleszcze może być także skuteczna dla człowieka? – w rozmowie z lek. wet. Agnieszką Wełniak-Neldner.

  • Skąd pomysł, by zostać weterynarzem?

Nie umiem tego wytłumaczyć, ale u mnie to było tak oczywiste jak Gwiazdka w grudniu. Odkąd sięgam pamięcią, już w szkole podstawowej, zawsze mówiłam, że będę leczyć pieski jak tatuś. Z biegiem lat i podczas kolejnych edukacyjnych wyborów dążyłam do celu i udało się. /Na zdjęciu pani Agnieszka ze swoim Ojcem – także weterynarzem – Mateuszem Wełniakiem/

  • To tak przechodzi rodzinnie z ojca na córkę?… Czy zawsze w domu rozmawiało się o weterynarii i zwierzętach?

Było nas w domu troje: siostra, brat i ja. Jako że jest między nami jest bardzo mała różnica wieku, od zawsze nasze relacje były bardzo bliskie. Dużo rozmawialiśmy i mieliśmy wspólne tematy, ale weterynarią zaraziłam się od taty tylko ja. Weterynaria i zwierzęta towarzyszyły mi, odkąd sięgam pamięcią. Taty praca dyktowała nasz rytm dnia. Mama zawsze dbała o to, by obiad jeść wspólnie, więc wszyscy wiedzieliśmy, do której i jakie tata ma zabiegi, a o której przerwę, żebyśmy mogli wspólnie zjeść obiad.

Zwierzęta u nas w domu były zawsze. Głównie psy, niekiedy zdarzały się kocie przybłędy, które tata leczył, a ja szukałam im domu wśród kolegów i koleżanek w szkole. Dodatkowo zawsze mieliśmy w domu chomika, świnkę albo królika. Chyba tylko rybek nie mieliśmy. Mama była w tej kwestii głosem rozsądku, bo tata był zawsze na tak, gdy padało pytanie o kolejne zwierzę w domu.

Praca lekarza weterynarii na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy wszystko dopiero raczkowało, była naprawdę ciężka i tata bardzo dużo pracował. Mi to bardzo imponowało i myślę, że właśnie to oddanie pracy i zaangażowanie zaszczepił we mnie ojciec. To dzięki niemu jestem tu gdzie jestem i robię to co kocham.

  • Czy to prawda, że choroby zwierząt takich jak psy i te ludzkie są podobne?

Oczywiście, powiedziałabym nawet że wiele z nich jest praktycznie takie same, różnią się ewentualnie drogami zarażenia albo czynnikiem wywołującym, ale generalnie wszystko funkcjonuje podobnie. Czyli musimy znać objawy, mieć dobry wywiad i diagnostykę, żeby wprowadzić odpowiednie leczenie. Wielu ludzi się dziwi, jak diagnozujemy u ich psa cukrzycę albo u kota nadczynność tarczycy, a przecież badania wykonujemy lub zlecamy dokładnie tak samo jak lekarz medycyny ludzkiej. Zaniechanie leczenia takich chorób daje również identyczne efekty co u człowieka, tak więc nie można tego bagatelizować. Oczywiście, są też schorzenia, które spotyka się tylko u danego gatunku, niekiedy nawet u danej rasy, specyficzne tylko dla psów albo kotów.

  • Coraz więcej zwierząt umiera teraz na raka, zupełnie jak ludzie… Jak to możliwe?

Jak już wspomniałam, ze względu na to że nasze organizmy międzygatunkowo z psami czy kotami mało się różną, to i choroby zwierząt ewoluują tak jak nasze. Co prawda, temat nowotworów jest bardzo trudny i skomplikowany, a niejeden hematolog czy onkolog weterynaryjny mógłby przy tym pytaniu książkę napisać, ja odpowiem krótko. Ze względu na to, że możemy zapewnić naszym podopiecznym coraz dłuższą przeżywalność dzięki dobrej i szybkiej diagnostyce oraz coraz większej ilości metod leczenia, to i coraz więcej rodzajów nowotworów spotykamy (im dłuższe życie tym większe prawdopodobieństwo mutacji). Oczywiście, są nowotwory, które dotykają szczeniaki czy psy w sile wieku, podobnie jak u ludzi. Niestety, nie ma na to reguły, oprócz jednej bardzo ważnej STERYLIZACJA i KASTRACJA. Zabiegi te wykonane w odpowiednim wieku i czasie zmniejszają prawdopodobieństwo wystąpienia nowotworów nawet o dziewięćdziesiąt procent. Nowotwory listwy mlecznej, jajników, pochwy, prostaty, jąder, najądrzy – które są najczęściej złośliwe i dają szybkie przerzuty – są nowotworami hormonozależnymi i wczesna sterylizacja praktycznie im zapobiega.

  • Coraz częściej czworonogów chorują też na alergie pokarmowe czy wziewne… Skąd to się bierze?

Tak, to prawda, alergie to już prawdziwa plaga. Są takie rasy psów (np. West Highland White Terrier), u których szacuje się że 50-70% populacji jest alergikami. „Pani doktor, mój pies się drapie” – to chyba najczęstszy problem aktualnie w moim gabinecie. Skąd to się bierze? Myślę, że w przypadku psów i determinacji rasowych winić można hodowców, którzy nie wykluczają z rozrodu tych osobników, u których alergia została stwierdzona i tym sposobem pojawiają się kolejne z dużym obciążeniem. Myślę że pogarszający się klimat, zanieczyszczenie środowiska, nieodpowiednia dieta, też mają duży wpływ na częstotliwość alergii.

  • Macie stały kontakt ze zwierzętami – to niebezpieczne? Ile razy zostaliście państwo jako weterynarze pogryzieni, podrapani? To chyba bardzo niebezpieczny zawód?

Ze względu na specjalizację, pracujemy głównie z małymi zwierzętami, myślę że koledzy po fachu zajmujący się chorobami koni czy zwierzętami hodowlanymi mieliby więcej do powiedzenia. Natomiast fakt jest taki, że trzeba być bardzo ostrożnym. Najbardziej narażone są ręce, a mój tata zawsze powtarzał: „Pamiętaj dziecko, pracujesz i zarabiasz tymi rękoma, więc o nie dbaj!”. Podrapania to raczej chleb powszedni, co do pogryzień ja osobiście miałam parę, ale niegroźnych. Mój tata miał na pewno więcej, natomiast dwa razy na tyle mocne, że musiał się sam szyć. Pamiętam to jakby to było dzisiaj, jak zębami nitkę zaciągał, ale On jest naprawdę twardy, więc obyło się bez interwencji lekarza „ludzkiego”.

  • Nie boicie się chorób odzwierzęcych? Koleżanka polecała mi odrobaczanie, ponieważ sama mam psa. Ona się odrobaczyła z innego powodu, bo ma dzieci, które chodzą do przedszkola. Ludzie się teraz chętnie odrobaczają, czy to uzasadnione, gdy się ma zwierzęta domowe?

Oczywiście, fakt jest taki, że mamy większe szanse zarażenia się, ale przy zachowaniu podstawowych zasad higieny ryzyko zachorowania jest naprawdę niewielkie. Odrobaczam się regularnie tak co trzy, cztery miesiące i wszystkim właścicielom swoich pacjentów zalecam to samo. Raz na rok to według mnie to absolutne minimum. Nieważne, czy masz zwierzę w domu, czy nie. Statystyki wskazują na to, że przeciętnie co trzecia osoba powyżej trzydziestego roku życia ma lub miała jakieś pasożyty. Przy dzieciach, które mają kontakt w przedszkolu i w szkole z innymi dziećmi trzeba o tym pamiętać tym bardziej. Mam więc prywaty apel do wszystkich właścicieli zwierząt i nie tylko: odrobaczajmy swoje zwierzęta, sprzątajmy po psach na spacerze i odrobaczajmy się sami, zmniejszy to prawdopodobieństwo „złapania” jakiegoś pasożyta.

  • Psom można kupić specjalne tabletki na kleszcze. A czy one byłyby dobre także dla człowieka? Czy można je zażyć i być bezpiecznym w obliczu nawałnicy kleszczy?

Owszem, pojawiły się parę lat temu na rynku tabletki z nową substancją czynną, istnieją takie, które działają miesiąc i są takie o działaniu trzymiesięcznym, Aktualnie jest to najczęściej stosowany lek na pasożyty zewnętrzne przeze mnie. Kleszczy jest coraz więcej i uodporniły się na większość środków, które do tej pory w formie wcierki były stosowanie. Jeśli chodzi o stosowanie ich u człowieka to absolutnie nie wolno tego robić! Nie zostały stworzone dla ludzi, i podobnie jak innych leków weterynaryjnych nigdy nie wolno ich stosować u ludzi. Niestety, na ten moment nie ma preparatów dla ludzi tak skutecznych jak te dla zwierząt, stosować można tylko dostępne na rynku i dopuszczone do obrotu dla ludzi repelenty.

  • Czy są leki dla ludzi, które szkodzą zwierzętom? Podobno czworonoga może zabić zwykła aspiryna czy paracetamol…

I tu może ogłoszę swój kolejny prywatny apel: nigdy, przenigdy nie podawaj zwierzęciu żadnych ludzkich leków bez konsultacji z lekarzem weterynarii. Jest bardzo dużo leków, które nie tyle co nie pomogą, ale mogą zaszkodzić lub nawet zabić. Ibuprofen, ketoprofen, czyli główne składniki leków przeciwbólowych dla człowieka są toksyczne dla psa czy kota. Podobnie aspiryna czy paracetamol, które ze względu na skład są nieodpowiednia dla psa lub kota. Oczywiście, jest wiele leków ludzkich, które stosujemy u zwierząt, ale decyzja zawsze należy do prowadzącego lekarza weterynarii.

  • Z jakimi najczęstszymi błędami w postępowaniu ze zwierzętami się spotykacie? Co doradzacie, a czego byście nie radzili robić? Czego się wystrzegać w postępowaniu ze swoim czworonogiem?

Myślę, że to jest temat na osobny wywiad lub książkę. Przede wszystkim często decydując się na zwierzę właściciele nie zdają sobie sprawy z konsekwencji i obowiązków, które z tego wynikają oraz czasu, jaki trzeba zwierzęciu poświęcić. Zwierzę nie może jeść byle czego, a tym bardziej tego samego co my. Tak samo jak dbamy o nasze jedzenie, tak samo powinniśmy dbać o zbilansowane i dobre jakościowo jedzenie naszych pupili. Pamiętajmy również, że w przypadku wychowania psów bardzo dużo zależy od nas, od tego ile my poświęcimy czasu na pracę z psem. Ale chyba najważniejsze dla mnie jako lekarza weterynarii sprawa, to jeśli chcemy się cieszyć naszym pupilem w zdrowiu przez długie lata to musimy o niego dbać, regularnie go szczepić, odrobaczać i badać. Nie lekceważyć niepokojących objawów i w razie jakichkolwiek wątpliwości zawsze zgłaszać się do lekarza weterynarii.

  • Większość psów, które leczycie, to raczej psy rasowe? Dlaczego ludzie nie chcą pomagać psiakom w potrzebie, tylko wolą zapłacić kilka tysięcy za szczeniaka? Macie z tymi ludźmi kontakt, więc pytam. Bo mnie to oburza. To szkodliwy snobizm. Logo powinno mieć auto albo koszulka, nie zwierzę… I przez tę okrutną modę jakiś pies nie zostanie zabrany ze schroniska i spędzi tam całe życie… Bo jest NO LOGO…

Przyznam szczerze, że to również temat, na który ciężko się wypowiedzieć w kilku zdaniach. W tej chwili w naszej lecznicy stosunek psów rasowych do mieszanych to około pół na pół. Ludzie są coraz bardziej świadomi ilości psów w potrzebie i coraz częściej decydując się na psa, rozważają adopcję psa za schroniska, przytuliska lub fundacji. Uważam, że jest to naprawdę wspaniałe. Jednak nazwanie wszystkich osób decydujących się na rasowego psa „okrutnymi snobami” jest co najmniej krzywdzące. Trzeba pamiętać, że adopcja psa z fundacji to również ogromna odpowiedzialność i nie każdy się do tego nadaje. Często są to psy po przejściach, wymagające ogromnej ilości pracy. Szczeniaki psów mieszanych to często kompletna zagadka pod względem charakteru, temperamentu czy obciążeń genetycznych które warunkują np. agresję u psa. Po psie ze sprawdzonej hodowli wiemy, czego się spodziewać, jakiego charakteru, temperamentu, jakie pies ma potrzeby i czy na pewno będzie pasował do naszego trybu życia. Ktoś spokojny niekoniecznie powinien mieć psa o temperamencie Jack Russel Terriera, a osoba uprawiająca sporty jak bieganie czy jazda na rowerze szukając kompana nie zdecyduje się na małego spokojnego psa tylko wybierze Border Colie. Psy rasowe są również często używane do pracy czy jako przewodnicy ze względu na konkretne predyspozycje, które nie zawsze gwarantują psy mieszane. Pamiętajmy jednak, że jeżeli decydujemy się na psa rasowego, by zgłaszać się jedynie do sprawdzonych hodowli, zarejestrowanych w Związku Kynologiczny, objętych opieką weterynaryjną. Absolutnie odradzam wszelkie pseudohodowle i fabryki zwierząt. To są miejsca, które powinny jak najszybciej zniknąć z naszej rzeczywistości. Podsumowując, myślę, że każdy decyzję o psie rasowym lubi mieszanym powinien podejmować indywidualnie.

  • Czy jak ktoś straci swojego czworonoga, to polecacie adopcję?

Uważam, że adopcja psa jest najwspanialszym, co można podarować samotnemu psu w klatce. Cytując motto Rocky’ego: „Adoptując jednego psa, nie zmienisz całego świata, ale zmienisz świat tego psa”, natomiast decyzja o nowym psie po stracie jest czymś bardzo trudnym. Zawsze pozostawiamy ją właścicielom.

  • Bardzo dziękuję za rozmowę!

Rozmawiała: Paulina M. Wiśniewska 

Na zdjęciu: pani doktor Agnieszka razem ze swoim Ojcem, także, oczywiście, weterynarzem, Mateuszem Wełniakiem /foto z książki – poniżej w przygotowaniu/

wete

Zdjęcia lek. wet. Agnieszki Wełniak -Neldner ukażą się w przygotowywanej publikacji. pt. Niezwykłe przygody funkcjonariuszy na czterech łapach i kopytach autorstwa dr Joanny Stojer-Polańskiej /dwie części/.

Link do tej publikacji: http://www.wydawnictwo-silvarerum.eu/prawo/joanna-stojer-niezwykle-przygody-funkcjonariuszy-na-czterech-lapach-i-kopytach/

1 2

 

You may also like...

1 Response

  1. M pisze:

    Od zawsze twierdziła, że pójdzie w ślady ojca. Podziwiam za determinację i życzę samych powodzeń 👌

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *