Profesorowie… Znają się od kilkudziesięciu od lat. Razem tworzyli podwaliny Poznańskiego Parku Naukowo-Technologicznego. Trwają w nim do dziś sprawując w nim funkcje dyrektorskie. Lubią rozmawiać. Nie zawsze mają takie samo zdanie. Jednak są ludźmi kompromisu. Tym razem spotkali się przy stole, by wymienić swoje poglądy na temat przyszłości firmy.
Dominika Narożna: Panowie, 25 lat minęło jak jeden dzień…
Jacek Guliński: A nawet szybciej. Jestem dumny z naszych dokonań. Wyróżniamy się na tle innych parków. Jako jedyni w Polsce mamy status jednostki badawczej. Szczycimy się tym. Zresztą pracowaliśmy ciężko na taką pozycję.
Hieronim Maciejewski: Jednak uwzględniając potrzebę chwili musimy jeszcze bardziej skupić się badaniach. 2020 rok jest dla nas kluczowy z punktu widzenia oceny parametrycznej. Wiąże się z tym rozwijanie u nas określonych kierunków badawczych. Przez 25 lat udało nam się wypracować mocną markę. Nasza elastyczność jest większa od innych jednostek naukowo-badawczych, ponieważ my jesteśmy bardziej otwarci na aspekt aplikacyjny.
Jacek Guliński: To prawda…
Dominika Narożna: Co jest na tę chwilę naszym największym wyzwaniem?
Hieronim Maciejewski: Dla mnie jest nim zwiększenie zainteresowania nami przez inne firmy. Stąd trzeba pójść krok do przodu z własnymi badaniami. Musimy wyjść z nową ofertą produktów, które firmy będą chciały zagospodarować. Zatem aspekt aplikacyjny jest bardzo istotny.
Jacek Guliński: Jednak przyznasz, Macieju, że póki co większość projektów pozyskaliśmy z Narodowego Centrum Nauki, a nie z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
Hieronim Maciejewski: Powiem przewrotnie, że może to się jednak wkrótce zmienić.
Dominika Narożna: W jaki sposób?
Hieronim Maciejewski: W myśl nowej ustawy (2018) pojawiają się dla nas ograniczenia w aplikowaniu o niektóre projekty w Narodowym Centrum Nauki, zwłaszcza te dla początkujących adeptów nauki, a my mamy stosunkowo młodą kadrę naukowo-badawczą. Reguła jest taka, że jeśli ktoś nie pozyskał finansowania na małe projekty, to nie ma szans na większe, gdyż pierwsze pytanie we wniosku aplikacyjnym (na te drugie) brzmi: „Czy kierował Pan/Pani projektem naukowym?”.
Dominika Narożna: Zatem pojawiają się ograniczenia formalne.
Hieronim Maciejewski: Niestety tak. Oprócz tego ogranicza nas także sposób finansowania. Projekty w ramach NCN-u ukierunkowanie są na zatrudnianie osób z zewnątrz, a my z racji tego, że sami utrzymujemy się, musimy pozyskiwać środki na etaty pracownicze. Nie po to kształtowaliśmy naszą kadrę w prowadzeniu określonych typów badań, by teraz nie korzystać z naszego potencjału. Stąd potrzebą chwili jest aplikowanie o projekty NCBiR-owskie.
Dominika Narożna: Gdzie jeszcze dostrzegają Panowie potencjalne szanse sukcesu w najbliższej przyszłości?
Jacek Guliński: Naszą szansą na rozwój jest i będzie własność intelektualna. Mamy kilkadziesiąt patentów i technologii. Póki co przychody z tytułu umów licencyjnych są rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie. Jednak powstaje pytanie: co dalej? Moim marzeniem jest dożyć takich czasów, by przychody z tego tytułu były znaczącym przychodem dla PPNT, czyli idącym w miliony złotych. To byłaby najpiękniejsza monetyzacja innowacji. Czy to się nam uda? Wydaje mnie się, że jesteśmy coraz bliżej.
Dominika Narożna: Też Pan jest takiego zdania?
Hieronim Maciejewski: To jest model idealny. Niestety problem w realizacji tego marzenia sprowadza się do specyfiki wdrożenia. Te rozwiązania, które rokują, jak to określiłeś – w zakresie monetyzacji – pojawiły się zaledwie kilka lat temu. Dobrze wiesz, że od pomysłu do wdrożenia jest kawał drogi. Badania, testy, certyfikowanie… Do tego potrzeba czasu, czasu trwającego nawet kilkanaście lat. Poza tym za nasze zgłoszenia musimy sami opłacać. A te międzynarodowe idą w setki tysięcy złotych. Jeśli nie znajdziemy firm, które będą chciały w to zainwestować i wdrożyć to, to zapomnijmy o monetyzacji. Tym niemniej mamy obecnie kilka zaawansowanych technologii, które są na etapie wdrożenia.
Dominika Narożna: Wróćmy do parametryzacji. Zbliża się ona do nas wielkimi krokami.
Jacek Guliński: Macieju, zastanawiam się, czy mamy wariant B w sytuacji, gdy nie osiągnęlibyśmy satysfakcjonujących wyników w tym zakresie.
Hieronim Maciejewski: Narzucone rygory są dość ostre, zwłaszcza dla tak małej jednostki jaką jesteśmy. Poza tym cechuje nas multidyscyplinarność.
Dominika Narożna: To chyba nasz atut?
Hieronim Maciejewski: Z punktu widzenia parametryzacji, nie do końca… To nam nie pomaga. Nie mamy bowiem 12 osób zaangażowanych w innych dyscyplinach za wyjątkiem chemii.
Dominika Narożna: To jedyna przeszkoda stojąca na drodze do uzyskania pozytywnego wyniku ewaluacji?
Hieronim Maciejewski: Niestety nie. Warto także zwrócić uwagę na to, że jednym z kryteriów oceny parametrycznej jest dorobek naukowy. Jesteśmy bardzo małą jednostką, a liczba osób związanych z badaniami naukowymi (tzw. N) wynosi zaledwie 22, przy czym 22 jednej dyscypliny to tylko 18 osób. My skupiamy się jednak na aspekcie aplikacyjnym. Nie jest to zatem jedynie liczba publikacji czy badania podstawowe. To powoduje, że my, na tle innych, ocenianych jednostek, możemy wypaść słabo.
Jacek Guliński: Jednak z punktu widzenia aplikacyjnego mamy szanse.
Hieronim Maciejewski: Naszą siłą jest potencjał aplikacyjny. Pamiętajmy jednak o tym, że są trzy kryteria oceny, a w ich ramach określono dodatkowe wagi. W jednym z kryteriów oceny będziemy na pewno wiodący…
Dominika Narożna: Co, jeśli zakładany plan w tym zakresie nie powiedzie się?
Hieronim Maciejewski: Jeśli ponownie osiągniemy status jednostki naukowej, to mamy możliwość sięgania po projekty badawcze. Jeśli to się nie uda, to zamyka nam się droga do samodzielnego aplikowania o projekty. Poza tym nie będziemy mogli wchodzić w konsorcja naukowe z firmami, a na to są dedykowane coraz większe środki.
Dominika Narożna: Kiedyś projekty stanowiły o większości naszych przychodów, dziś to już zmienia się.
Jacek Guliński: Tak, ale nie mówimy teraz o projektach naukowych.Zaczęliśmy stawiać na działalność usługową (usługi specjalistyczne, w tym badawcze). Obawialiśmy się, że z biegiem lat tych projektów będzie coraz mniej i trudniej będą osiągalne. Na szczęście przestrzeliliśmy. Pamiętasz, Macieju, jak pięć lat temu dyskutowaliśmy, gdzie należy zacząć szukać innych źródeł przychodu i co zrobić z kompetencjami tych ludzi, którzy od lat pracowali przy projektach?
Hieronim Maciejewski: Projekty są dla nas nadal ważne. Wpływają na nasz wizerunek. Pokazują nas jako jednostkę, która potrafi działać na różnych płaszczyznach. Jednak to nie może być nasza podstawowa działalność. Projekty nie wygasają, wręcz przeciwnie, pojawią się nowe źródła finansowania. Tworzy to iluzoryczną zachętę do aplikowania. Bowiem projekty można uznać za intratne z punktu widzenia jednostki, która otrzymuje dotację statutową na odpowiednim poziomie. My takiej nie mamy. Projekty, które pozyskaliśmy i pozyskujemy, zabezpieczają tylko bieżącą działalność tego zespołu, który go realizuje.
Jacek Guliński: Niestety do tego często musimy do nich dopłacać. Czy to wkład własny, czy to rosnącą kwotę kosztów niekwalifikowanych…
Hieronim Maciejewski: Stąd należy dążyć do tego, by wszystkie nasze projekty zaczęły bilansować się.
Jacek Guliński: Myślę, że doszliśmy do momentu bardziej selektywnego wyboru projektów, na etapie aplikacji. Powinniśmy mieć bardziej biznesowe podejście do nich. Nie możemy realizować projektów dla projektów. Poza tym musimy pamiętać o udziałach własnych w tego rodzaju przedsięwzięciach. Powstaje bowiem pytanie z czego mamy dopłacać…
Hieronim Maciejewski: Powinniśmy pozyskiwać środki, dzięki którym będziemy rozwijać się holistycznie. Prowadzona działalność gospodarcza musi zabezpieczyć nas wszystkich. Jeśli tylko zwiększymy liczbę osób na projektach, które same będą utrzymywały się, to z pewnością nie będą one generowały środków na rozwój całego PPNT. Pozyskiwanie projektów nie można traktować w kategoriach działalności misyjnej. Musimy podchodzić do tych zagadnień na zasadach komercyjnych. Poza tym można bardziej otworzyć się, co już zresztą robimy, na odpłatną pomoc w aplikowaniu o projekty.
Jacek Guliński: Racja. Jednak warto utrzymać niektóre projekty, które mamy. Naszym dobrem, które trzeba kontynuować jest Zespół Transferu Technologii, finansowany przez europejskie projekty od 20 lat! Tu bowiem są tradycje, doświadczenie i kompetencje. Regionalny Punkt Kontaktowy finansowany od 20 lat przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego też jest naszą wartości dodaną. Moim zdaniem, warto dążyć do realizacji koncepcji budowy regionalnego systemu sieci instytucji otoczenia biznesu. My kiedyś
(2006) taką sieć o nazwie Wielkopolska Sieć Innowacji stworzyliśmy. Owocowała ona ciekawymi rozwiązaniami. Warto powrócić do tej idei i pozyskać środki finansowania na tzw. sieciowanie, dzięki czemu można by przekierowywać klientów różnych instytucji otoczenia biznesu w Wielkopolsce w zależności od ich kompetencji czy potrzeb. W moim odczuciu ma to sens.
Hieronim Maciejewski: Musimy zacząć korzystać z naszej marki. Przez lata wypracowaliśmy silną pozycję na rynku. Pora zacząć odcinać kupony.
Jacek Guliński: I to robimy. Nasza działalność gospodarcza jest głównym motorem naszego bytu oraz przyszłości. Jej wzmożenie a zarazem nastawienie się na efektywność są hasłami przewijającymi się w ostatnich kilku latach w naszym parku. Trzeba posunąć się jeszcze dalej. Należy efektywnie zarządzać usługami, odpowiednio je budżetować, właściwie kalkulować marżę…
Dominika Narożna: Wysoko postawiona poprzeczka…
Jacek Guliński: Przyjęliśmy, że naszym głównym celem strategicznym w działalności gospodarczej jest osiągnięcie z usług co najmniej 75% przychodów całkowitych do 2025 roku (mam tu na myśli usługi specjalistyczne i badawcze). Poza tym liczę, że niedługo (2021) spłacimy wszystkie zobowiązania kredytowe związane z inwestycjami. Po tym trzeba będzie przygotować koncepcję infrastrukturalnych propozycji co dalej…
Hieronim Maciejewski: W tym wszystkim chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewną rzecz. W naszej firmie my zawsze chwalimy się wzrostami przychodów, jednak – niestety – nie zestawiamy ich z kosztami naszej działalności. A te ostatnie też rosną i to szybciej niż te pierwsze.
Jacek Guliński: Może należy w tym wszystkim racjonalnie ciąć koszty?
Hieronim Maciejewski: Jestem za naszym rozwojem gospodarczym z punktu widzenia zysku oraz rentowności naszych usług, ale w tym wszystkim pamiętajmy o ludziach. Nie za bardzo rozumiem wprowadzanie za wszelką cenę działań czysto korporacyjnych do PPNT. Nie do końca należy iść tą drogą, bo uwzględniając specyfikę naszej przedmiotowej działalności, nie tyle wprowadzanie wskaźników (współczynników osiągnięcia), co działania naszych pracowników, spowodują wzrost gospodarczy. Ze względu na bardzo złożoną i różnorodną specyfikę naszej działalności nie można jej ubrać w jakieś teoretyczne ramy zarządzania, w szczególności dotyczy to usług badawczych.
Dominika Narożna: Korporacją nie jesteśmy.
Hieronim Maciejewski: Na całe szczęście.
Jacek Guliński: Jeśli rozliczalibyśmy działy czy osoby w nich zatrudnione na zasadach korporacyjnych, to część z nich już dawno by tu nie pracowała.
Hieronim Maciejewski: Poza tym trudno wyliczyć czyjąś efektywność pracy, jeśli ktoś pracuje koncepcyjnie nad pewnym problemem i szuka rozwiązań. Tego nie można łatwo skalkulować.
Jacek Guliński: Specyfika naszego miejsca pracy powoduje, że nie ma jednolitych narzędzi, które pozwoliłyby na znalezienie jednego rozwiązania w tym zakresie. Na szczęście my lubimy tę różnorodność.
Hieronim Maciejewski: Jednak boli mnie to, że niekiedy u nas o usługach badawczych czy ofercie chcą decydować osoby, które nie mają podstaw merytorycznych do tego.
Jacek Guliński: A czy chemik wszystkiego nie potrafi?
Hieronim Maciejewski: <Śmiech> Taką postawę zawsze prezentował nasz Mistrz – prof. Bogdan Marciniec.
Dominika Narożna: A jaki kierunek PPNT obierze względem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu?
Jacek Guliński: UAM jest naszym wiodącym klientem. Od września 2020 roku rusza nowa kadencja rektorska. Uczelnia pozyskała nowe projekty i dodatkowe środki. Myślę, że przyszedł czas na realizację kilku zaległych haseł. Chodzi mi m.in. o jeszcze większe włączenie się pracowników PPNT w proces dydaktyczny na uczelni. Jeśli na uniwersytecie powstaje szkoła doktorska na międzynarodowym poziomie, to jej absolwenci muszą nabyć kompetencje miękkie. Mam tu na myśli m. in. tworzenie i zarządzanie projektem czy kompetencje komunikacyjne. W PPNT mamy ludzi na pokładzie, którzy potrafią to robić (mają doświadczenie w tym zakresie). Byłoby nierozsądne niewykorzystanie potencjału, który w nas drzemie. Już teraz prowadzimy zajęcia (odpłatnie lub nieodpłatnie) dla kilku wydziałów. Czekamy. Jesteśmy otwarci.
Hieronim Maciejewski: Kto, jeśli nie nasza Alma Mater powinna z tego korzystać. Skoro UAM uzyskał status uniwersytetu badawczego, to jest szansa na intensywniejszą realizację działań, które propagujemy. Wychodzimy z konkretną ofertą dla naszej uczelni. My potrafimy komercjalizować projekty. To również jest nasza działalność statutowo-misyjna. Wierzę, że nasz uniwersytet będzie chciał z tego korzystać.
Jacek Guliński: Trzeba tu powiedzieć, że przez lata przetransferowaliśmy kilkadziesiąt technologii z różnych uczelni do przemysłu. Niestety wśród nich nie było Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. To porażka. Porażka dla nas i dla UAM.
Hieronim Maciejewski: Wydaje się, że są chęci po jednej i drugiej stronie. Pozostaje jednak kwestia zdiagnozowania potencjału technologicznego na naszej uczelni. W PPNT prowadzimy także centra badawcze, które udało się zaimplementować w naszej strukturze. Umożliwia nam to wyjście na przeciw wymaganiom kadry naukowej, która chciałaby swoją działalność gospodarczą sformalizować, a nie chce robić badań czy analiz i zarabiać na nich korzystając „po cichu” z uniwersyteckiej aparatury.
Dominika Narożna: Wszyscy mogą być z takiego rozwiązania zadowoleni?
Hieronim Maciejewski: My dajemy naukowcom taką możliwość, a uczelnia to aprobuje, bo ma z tego określone korzyści – finansowe i wizerunkowe. Dzięki temu wszystkie strony są usatysfakcjonowane.
Dominika Narożna: Jak wygląda taki mechanizm?
Hieronim Maciejewski:. Podpisuje się umowy trójstronne, a wypracowane zyski przez te centra umożliwiają rozwój grupy badawczej, finansowo-księgowo obsługuje je nasza Fundacja. Poza tym każdego roku fundusz celowy, które takie centrum posiada z nadwyżek przychodów nad kosztami, może być wydatkowany na potrzeby związane z działalnością uniwersytecką. Zespoły mogą zatem m.in. wyjechać za te środki na konferencję, zakupić stosowny sprzęt, czy zafundować stypendium doktorskie. Niezależnie od tego, w trakcie roku osoby, które są zaangażowane w działalność takich centrów, otrzymują wynagrodzenie wynikające ze stosunku pracy. Zatem naszym zadaniem jest wsparcie tych osób, które chcą i potrafią takie centra tworzyć.
Dominika Narożna: Same korzyści…
Hieronim Maciejewski: Trzeba ponadto zintensyfikować wykorzystanie potencjału infrastrukturalnego uczelni. Na wszystkich wydziałach zgormadzona jest infrastruktura badawcza. Twierdzę, że jest ona wykorzystywana maksymalnie w kilkudziesięciu procentach. My już wychodziliśmy z ofertą do środowiska akademickiego. Naszym sztandarowym wzorcem w zakresie wykorzystania aparatury uczelnianej jest Laboratorium Radiowęglowe. Tu potrafimy współdziałać na gruncie aparatury uniwersyteckiej oraz naszego laboratorium. Stworzyliśmy podwaliny pod to, aby te dwa elementy funkcjonowały i funkcjonują.
Jacek Guliński: Daje ono połowę wpływów, jeśli idzie o działalność gospodarczą, naszemu uniwersytetowi. Wpracowane zyski Laboratorium Radiowęglowe są także głównym elementem naszego przychodu.
Hieronim Maciejewski: Dlaczego nie zrobić czegoś podobnego na drugim, trzecim czy czwartym aparacie? Dlaczego tego modelu nie powielić?
Jacek Guliński: To jest przykład dojrzalszej formy współpracy. Powinniśmy wypierać myślenie o nas jak o firmie, która da UAM te kilkanaście stypendiów. Doszliśmy do momentu, gdzie nasze kompetencje w zakresie komercjalizacji czy edukacji mogą mieć i mają o wiele większą wartość dla uczelni. Mogą przynieść korzyści o wiele wyższe w zakresie finansowym niż cały program stypendialny przez wiele lat.
Hieronim Maciejewski: Kolejny aspekt, który przewija się u nas ustawicznie, to komercjalizacja wyników badań. My mamy odpowiednie jednostki dedykowane tego typu zadaniom. Po co uczelnia ma tworzyć dodatkowe byty (np. spółki celowe), skoro my posiadamy wypracowane mechanizmy w tym zakresie? Dysponujemy bazami danych, mamy kanały poszukiwania pomysłów czy określone oferty. Zatem możemy pomóc uczelni w komercjalizacji wyników badań i transferu technologii myśli uniwersyteckiej, a UAM może nam podrzucać zlecenia na różne opracowania technologii.
Jacek Guliński: Kolejnym elementem współpracy z UAM w przyszłości może być udostępnienie Uniwersytetowi know-how w prowadzeniu inkubatora technologii z prawdziwego zdarzenia. Dlaczego na trzeciej (gdy idzie o rankingi) uczelni uniwersyteckiej w Polsce nie ma przestrzeni coworkingowej? Jeśli uniwersytet wskazałby nam tylko miejsce, spośród tysięcy swoich metrów kwadratowych, to damy nasze know-how i ludzi, by tę przestrzeń ożywić. To będzie dodatkowa wartość dla UAM. Trzeba mieć tylko dobrą wolę.
Dominika Narożna: Widzi Pan jakąś lokalizację?
Jacek Guliński: No, chociażby na terenie Centrum Zaawansowanych Technologii UAM. Z Centrum podpisaliśmy 2 lata temu umowę o współpracy, ale na tym polu też trzeba zintensyfikować działania. CZT UAM prowadzi, co prawda, działalność po trosze analogiczną do tej realizowanej w Parku, ale w dużej mierze kooperujemy i rynek jest na tyle „wygłodniały”, że konkurencyjność działalności nie jest hamulcem współpracy.
Dominika Narożna: A popularyzacja nauki?
Jacek Guliński: Podobnie jest z popularyzacją nauki. Od kilku lat prowadzimy Laboratorium Wyobraźni. Wiele tysięcy dzieci rocznie odwiedza nasze centrum, gdzie popularyzujemy przede wszystkim nauki ścisłe. Pytam się siebie, czy uczelnia nie mogłaby zaangażować się czy nawet przejąć naszą inicjatywę? Centrum Nauki brzmiałoby dumnie, nieprawdaż?
Hieronim Maciejewski: Nasza uczelnia mobilizuje się do takich działań kilka razy do roku. (Noc Naukowców, Festiwal Nauki i Sztuki, Noc Biologów etc.) Zatem każdy uniwersytecki wydział ma zaplecze, by bez żadnego problemu zaprezentować własne osiągnięcia. To też jest pewien rodzaj promocji. Takie propagowanie efektów badawczych będzie uniwersytecką wizytówką.
Jacek Guliński: Jednak trzeba do tego przedsięwzięcia podejść biznesowo. Dla przykładu: my cały czas próbujemy zbilansować finansowo działalność Laboratorium Wyobraźni. Nasza cena rynkowa jest wyważona, stąd cały czas trochę dopłacamy do tej działalności. Na dłuższą metę tak nie może być. Zatem należałoby zbudować na uczelni taki model biznesowy, aby ta działalność wychodziła finansowo chociażby na zero. Bo trzeba znaleźć środki na pomoce dydaktyczne, odczynniki, preparaty, wynajem profesjonalnych wystaw…
Hieronim Maciejewski: Jeszcze w nawiązaniu do tego inkubatora przedsiębiorczości. Jeśliby te spin-off’y pojawiłyby się blisko wydziałów, np. na Morasku, to namacalne stałoby się to, co jest miarą przedsiębiorczości. Z pewnością mogłoby to przekonać innych do podobnej działalności. Co do kwestii popularyzacji nauk to powinniśmy stanowić wsparcie dla uczelni w zakresie organizacji konferencji, sympozjów, seminariów. W PPNT mamy wyspecjalizowaną jednostkę, która zajmuje się całościową taką działalnością. Sformalizowaliśmy naszą działalność z uczelnią w tym zakresie. Współorganizujemy kilkanaście tego rodzaju wydarzeń w roku. Jednak mamy potencjał. Możemy więcej.
Jacek Guliński: Naukowcy powinni zajmować się nauką. Inni powinni świadczyć usługi organizacyjne w tym zakresie, by ci pierwsi mieli wolne głowy.
Hieronim Maciejewski: Pamiętasz, jak przed X Międzynarodowym Sympozjum Chemii Krzemoorganicznej, które miało miejsce w 1993 roku w Poznaniu, poświęciliśmy półtora roku naszego życia? Nikt nam tego do naszego dorobku naukowego nie zaliczył….
Jacek Guliński: Ale przeżyliśmy świetną przygodę i udało się ją przekuć na sukces organizacyjny o zasięgu międzynarodowym! Jednak dziś, w XXI wieku, wśród polskich naukowców, zmienia się podejście co do kwestii organizacji konferencji. Trzeba robić to, co się potrafi, a nie wszystko i nic… Poza tym, wypada się znać na tym, co się robi… Coraz więcej profesorów przychodzi do nas i mówi: „Zróbcie to za nas. Dzięki temu moi doktoranci i młodzi pracownicy zajmą się tym, czym powinni, czyli nauką”.
Hieronim Maciejewski: Dziś, jeśli nie zdecydujesz się na tego rodzaju usługi, to tylko iluzorycznie oszczędzasz. Tracisz na to dużo czasu, robiąc to zdecydowanie dłużej i do tego często nieprofesjonalnie.
Dominika Narożna: Zarysowali Panowie Profesorowie ogólną wizję przyszłości PPNT.
Jacek Guliński: Jak widać zarówno w działalności badawczej czy gospodarczej jak i projektowej mamy wypracowaną wizję działalności na kilka najbliższych lat. Według mnie jest zdecydowanie więcej szans niż zagrożeń, by ją zrealizować. Tym co może nam sprzyjać, to sensowne podejście uniwersytetu do nas i naszych możliwości.
Dominika Narożna: Uda się?
Jacek Guliński: Jestem optymistą. Kropla drąży skałę. Jako PPNT skończyliśmy 25 lat. Jeśli wspomnieć od czego zaczynała się nauka w parku (czyli od starej hali z wybitymi oknami i zardzewiałą aparaturą, którą wstyd było komukolwiek pokazywać), jeśli w latach 1990-2000 sukcesem dla nas było „załapanie się” na dwa projekty europejskie, to dziś mamy sytuacje super komfortową.
Dominika Narożna: Zgadza się Pan?
Hieronim Maciejewski: W 1995 roku wraz z Jackiem mieliśmy przyjemność być tu razem i współtworzyć PPNT. Mówię to bez ironii.
Jacek Guliński: <Śmiech>
Hieronim Maciejewski: Wtedy to wyłoniła się grupa zapaleńców, bez których to, co dzisiaj mamy, nie funkcjonowałoby tak dobrze, jak ma to miejsce. Abstrahując od początkowych trudności w logistyce i organizacji to ta grupa zapaleńców była w pełni oddana temu, co robiła.
Dominika Narożna: Czy przypuszczali Panowie, że PPNT będzie w takiej kondycji, w jakiej jest obecnie? A kondycja i perspektywy są dobre.
Hieronim Maciejewski: Szczerze? 25 temu byliśmy tylko pewni, że się zestarzejemy.
Jacek Guliński: I nawet to się udało… <śmiech>
Hieronim Maciejewski: Na dodatek, tu w parku… <śmiech> Nie oszukujmy się. Nie spodziewaliśmy się, że osiągniemy tak wiele. Nie musimy wstydzić się PPNT ani w Polsce, ani na świecie. Zagraniczne delegacje odwiedzjące nas są pełne podziwu dla naszej działalności. Nie mamy się czego wstydzić. Wykorzystaliśmy naszą szansę w 150%.
Jacek Guliński: A nawet w 200%.
Hieronim Maciejewski: Warto przypomnieć, że park powstał ze środków własnych FUAM. Potem pojawiła się szansa, by aplikować o projekty, także inwestycyjne. Najpierw musieliśmy jednak pokazać, co umiemy. Początek był najtrudniejszy. Oczywiście zawsze mogłoby być jeszcze lepiej.
Jacek Guliński: Mamy dużo. A to, co mamy, powinno nas mobilizować jeszcze do większego przyspieszenia.
Hieronim Maciejewski: Mamy wszystko w zasięgu ręki. Liczą się tylko dobre chęci. Zatem trzeba postawić na ludzi. Na ludzi, którzy utożsamiają się z firmą tak jak ci, którzy 25 lat temu identyfikowali się z PPNT.
Jacek Guliński: Zgoda.
Hieronim Maciejewski: Jeśli tak będzie, to ja jestem spokojny o przyszłość firmy. Wówczas możemy za pięć lat spotkać się ponownie, by porozmawiać o sukcesach PPNT.
Jacek Guliński: To jesteśmy umówieni.
Dominika Narożna: Z wielką przyjemnością.
Rozmowie przysłuchiwała się oraz spisała ją Dominika Narożna
Fot. Ze zbiorów PPNT FUAM