Dr J. Plak-Warecka: Niezaradni życiowo czy przedsiębiorczy – sylwetka podopiecznych i korzystających z pomocy społecznej

Rozmawiamy z dr. Joanną Plak-Warecką, badaczką problematyki społecznej.

  • Jak prezentuje się sylwetka typowego podopiecznego pomocy społecznej?

Zgodnie z przepisami prawa[1] z pomocy społecznej mogą korzystać osoby i rodziny dysfunkcyjne, które znalazły się w sytuacji kryzysowej, w szczególności takiej jak: ubóstwo, bezdomność, sieroctwo, bezrobocie, niepełnosprawność, długotrwała/ ciężka choroba, przemoc w rodzinie, uchodźctwo, opuszczenie zakładu karnego, opuszczenie placówki opiekuńczo-wychowawczej, alkoholizm lub narkomania, klęska żywiołowa lub ekologiczna; czy też bezradność w sprawach opiekuńczo-wychowawczych/ prowadzenia gospodarstwa domowego przede wszystkim w rodzinach niepełnych lub wielodzietnych. Takie osoby mogą zgłaszać się do placówek świadczących usługi w zakresie pomocy społecznej. Tyle w teorii. W praktyce pracownicy socjalni bardzo często spotykają się z tzw. trudnym klientem, który jest osobą roszczeniową, zgłaszającą pretensje lub żądania, nie wykazującą chęci porozumienia. Znajduje się pod wpływem emocji, ma poczucie doznanej krzywdy, za którą obwinia innych. Jego oczekiwania są wygórowane. Taka osoba nie potrafi się komunikować, próbując krzykiem osiągnąć zamierzony cel. Co więcej, ów trudny klient może stwarzać sytuacje narażające pracownika socjalnego i sprawiające że nie może on wykonywać swoich obowiązków bez wsparcia innych pracowników, a nawet służb mundurowych[2]. Trudnych klientów można pogrupować następująco[3]: 1) Klient zamknięty w sobie – potrzebuje czasu i zaufania, aby opowiedzieć o wszystkim z czym ma trudności. Tym samym jest bardzo absorbujący dla pracownika, który musi dosłownie „ciągnąć go za język”. 2) Klient narzekający – od początku jest na nie, wszystko neguje, nie lubi jak mu się coś każe/ wydaje polecenia; źle znosi nadzór; nie lubi zmian. 3) Klient „wszechwiedzący” – jest przekonany o własnej nieomylności, we własnym odczuciu doskonale zna się na przepisach prawa, wie co mu się należy i w jakiej ilości, uważa pracownika za osobę niekompetentną i tym samym ma skłonności do pouczania go. 4) Klient manipulujący – stosuje szantaż emocjonalny, obwinia pracownika lub instytucję za sytuację w której się znalazł, próbuje go wpędzić w poczucie winy i wzbudzić w nim litość. 5) Klient roszczeniowy – doskonale zna swoje cele, komunikuje to pracownikowi oczekując, że dostanie to, po co przyszedł, jest przygotowany do rozmowy i odporny na kontrargumenty; wychodzi z założenia że mu się należy, ponieważ jest dobrym człowiekiem, który (nie ze swojej winy) znalazł się w trudnym położeniu 6) Klient wzbudzający litość – jest bezradny, stawia się w pozycji ofiary, nie robi nic, by poprawić swoją sytuację, ignoruje zalecenia pracownika socjalnego jednocześnie „samobiczując się za to” 7) Klient agresywny – stosuje cały arsenał środków (manipulację, zastraszanie, krzyki, wyzwiska), z reguły znajduje się pod wpływem substancji pobudzających (alkohol, narkotyki, dopalacze); ten typ klienta jest skłonny zaatakować pracownika socjalnego, jeśli nie dostanie tego, po co przyszedł. Jest to najbardziej niebezpieczny, a jednocześnie najczęściej występujący rodzaj beneficjenta pomocy społecznej. W tej ostatniej kategorii dominują mężczyźni.

  • Jakie są czynniki wpływające na to, czy ktoś stanie się podopiecznym pomocy społecznej?

Przyczyn jest bardzo wiele, np. dziedziczenie wzorców rodzinnych (wyuczona bezradność, ubóstwo, bezrobocie, alkoholizm); popadnięcie w uzależnienia (ono często prowadzi do utraty pracy, mieszkania), wejście w konflikt z prawem, utrata źródła zarobkowania, ulegnięcie wypadkowi lub zachorowanie na chorobę, która prowadzi do niepełnosprawności; podeszły wiek; utrata jedynego żywiciela rodziny; rozwód.

  • Życie pędzi, świat stawia wyzwania, którym nie każdy człowiek jest w stanie sprostać. Ludzie o słabszej kondycji psychicznej nie dają rady. Można odnieść wrażenie, że wraz z narastającym tempem życia i wraz ze zmianami cywilizacyjnymi narasta liczba ludzi, którzy sobie zwyczajnie nie radzą.

Potwierdzają to statystyki. Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) do 2030 roku depresja będzie najpopularniejszym schorzeniem. Już teraz choroba odbiera życie ponad 800 tysiącom osób w skali roku, przy czym prób samobójczych jest dużo więcej[4]. Niemal nie ma miesiąca, żeby w mediach nie pojawiły się informacje o osobach, które skaczą pod pociąg lub metro. Jakiś czas temu głośno było o samobójcach, którzy odbierali sobie życie w galerii handlowej w centrum Warszawy, skacząc z ruchomych schodów. Dopiero założenie siatek ochronnych zakończyło te działania. Odnotowuje się również wiele zaginięć. W wielu przypadkach te osoby zostają znalezione martwe, w niektórych okazuje się że żyją, ale nie chcą pozostać w dotychczasowym środowisku, ze swoją rodziną. Przykładem jest małżeństwo, które zostawiło swoje dzieci z informacją, że sobie poradzą, bo są już duzi; czy kobieta, która zaginęła na autostradzie i odnalazła się w innej miejscowości. Wzrasta również liczba chorób cywilizacyjnych (kardiologiczne, nowotworowe), których źródłem jest stres. On również przyczynia się do coraz większej liczby osób znieczulających się używkami, takimi jak alkohol czy narkotyki.

  • Zwyczajny człowiek może się pogubić, a co dopiero taki, który z domu nie wyniósł tej bazy, tych fundamentów, które pomogłoby mu sobie radzić w świecie. Bo nie wystarczy wspierać demografię, trzeba jeszcze mieć program wsparcia tych, którzy już się urodzili i próbują odnaleźć się w tym świecie, nie otrzymując należytej pomocy ze strony rodziny. System bowiem robi wszystko, by generować narodziny dzieci, ale potem to już – radźcie sobie sami, mili państwo. A przecież sporo jest rodzin czy to dysfunkcyjnych, czy zwyczajnie mniej operatywnych, nie będących w stanie zadbać o siebie i swoje dzieci. Jak wygląda porównanie startu dzieci z bogatszych i biedniejszych rodzin?

Dzieci pochodzące z bogatszych rodzin mają lepszy dostęp do tych usług, które można kupić za pieniądze – prywatne szkoły, dodatkowe lekcje języków obcych czy zajęcia rozwijające ich pasje. Ponadto dzięki znajomościom swoich rodziców mogą podjąć prestiżową pracę lub po prostu przejąć rodzinny biznes. Jednocześnie rodzice ciężko pracują, by zapewnić dzieciom i sobie wysoki poziom życia, więc nie mają dla nich tyle czasu, ile mogą mieć rodzice biedniejsi, chcący uczuciem i zainteresowaniem zrekompensować niedostatki materialne. Dzieci z naprawdę bogatych rodzin mają praktycznie wszystko, co da się kupić za pieniądze i nuda może ich popchnąć w kierunku złego towarzystwa, używek; mogą również nie udźwignąć emocjonalnie oczekiwań swoich rodziców i przypłacić to depresją lub załamaniem. Wtedy ich dobry start życiowy stanie pod znakiem zapytania. Dzieci z uboższych rodzin mogą osiągnąć wiele, dzięki swojej determinacji, pracowitości i chęci udowodnienia, że potrafią odmienić swój los. Czasami życie zaskakuje.

  • Cała tajemnica tkwi chyba w dobrej edukacji. A u nas to nie działa. Szkoła nie przygotowuje do życia, uczy rzeczy potrzebnych w szkole, nie w prawdziwej rzeczywistości. Jak rodzice nie pomogą, to koniec.

Szkoła nie uczy rzeczy praktycznych, rozwiązywania problemów, samodzielnego myślenia. Z pewnością to przyczyniło się do wzrostu popularności edukacji domowej, gdzie rodzice realizują podstawę programową, ale jednocześnie mogą kształtować inne, pożądane w dorosłym życiu, umiejętności. Jakiś czas temu przeczytałam artykuł o nastolatkach, które nie potrafią zrobić sobie śniadania, ugotować jajka czy przyszyć guzika. Dlaczego? Ponieważ nie uczą się tego w szkole. Kiedy ja chodziłam do podstawówki, na lekcjach techniki coś się jednak działo. Uczyliśmy się robić ostrzałki; przygotowywać proste posiłki, jak kanapki, czy zapiekanki; przyszywać guziki czy cerować dziury. Owszem, było dużo treści do nauczenia na pamięć, ale jednocześnie nauczyciele potrafili dostrzec potencjał dziecka i wspierać go w rozwoju pasji. W szkole podstawowej miałam wspaniałe polonistki, które zauważyły, że mam lekkość pisania i namawiały mnie do pisania opowiadań i wierszy do gazetki szkolnej. Nie twierdzę, że teraz brakuje takich nauczycieli, ale sądzę, że jest ich zdecydowanie mniej. Polegają w konfrontacji z rzeczywistością. W typowej szkole uczeń nie jest zachęcany do samodzielnego myślenia, rozwiązywania problemów czy wyrażania własnego zdania. Przykładem są matury, w których nastolatek nie potrafiący rozgryźć klucza odpowiedzi, jest skazany na porażkę. Trzeba myśleć tak jak inni, a zwłaszcza jak twórca zestawu pytań. A potem okazuje się, że uczeń podstawówki nie potrafi wykonywać prostych działań matematycznych bez aplikacji w telefonie, a kandydaci na studia muszą brać udział w zajęciach wyrównujących, żeby mogli przystąpić do tych właściwych, bo mają ogromne luki w wiedzy. Ma Pani rację, szkoła uczy rzeczy potrzebnych w szkole, umożliwiających zdanie egzaminu; podobnie jak kursy w szkole nauki jazdy – przygotowują do zdania egzaminu. A życie to coś więcej niż egzamin.

  • Krąg biedy dziedziczonej, wyuczona bezradność – to takie pojęcia, które wprost prowadzą do opieki społecznej. A przecież nie o to powinno chodzić, by beneficjenci opieki społecznej rodzili kolejne pokolenia podopiecznych opieki społecznej i biorców zasiłków wszelkiego rodzaju. Na razie tak przecież często bywa, choć nie zawsze jest. Jak przełamać ten zaklęty krąg?

Zgadza się. A przecież oba stany mogłyby ulec zmianie, gdyby tylko zostało podjęte odpowiednie działanie. Niestety zdecydowana większość klientów pomocy społecznej woli nie robić nic by zmienić swoją sytuację, bo są przekonani o niemożności jej odmiany. Być może wcześniej były podejmowane próby (przez nich lub członków rodziny) jakiegoś działania, ale nie przyniosły one rezultatu. To po co znowu próbować, skoro można pozostać w strefie komfortu? Z biedy również można się wyrwać, tylko trzeba chcieć, wierzyć w siebie, a tego brakuje beneficjentom usług pomocowych. Dziedziczenie bezrobocia czy innych negatywnych wzorców jest możliwe do czasu, aż ktoś spróbuje przerwać ten krąg. A żeby go spróbował przerwać, musi wyjść z dotychczasowego otoczenia i zobaczyć, że można inaczej. Nie oznacza to, że w cudowny sposób odmieni los swojej rodziny, ale uratuje przynajmniej siebie. Ciekawą, chociaż mało rozpoznawaną formą pracy z (potencjalnymi) klientami pomocy społecznej jest streetworking[5]. Może być on prowadzony przez pedagogów/wychowawców wobec dzieci ulicy, w ich naturalnym środowisku. Streetworkerzy nawiązują kontakt z dziećmi, wzbudzają ich zaufanie i stopniowo pokazują, że świat daje większe możliwości niż podwórko i dobrze znana okolica. Taka forma działań może być również stosowana wobec innych grup społecznych, narażonych na marginalizację lub już wykluczonych społecznie, jak osoby uzależnione czy znajdujące się w kryzysie bezdomności. Po zidentyfikowaniu takich grup, dotarciu do nich i nawiązania relacji można im pokazać, w jaki sposób mogliby odmienić rzeczywistość i z jakich rozwiązań skorzystać, by wyrwać się z tego zaklętego kręgu.

  • Do tego jeszcze wszelakie uzależnienia. Częstokroć to też opcja dziedziczona. Dzieci, które napatrzyły się na wzorce zachowań domowych okraszanych alkoholem czy przemocowych będą to powielać w swoim życiu, bo niczego innego nie znają. Jak można temu zaradzić?

DDA czyli dorosłe dzieci alkoholików to najbardziej znana grupa wśród DDD, czyli dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. A przecież rodziny dysfunkcyjne to nie tylko te z problemem alkoholowym, ale także z takimi problemami, jak: narkomania, przestępczość, nieporadność wychowawcza, choroby i zaburzenia psychiczne, hazard, konflikty z prawem, nadużycia seksualne i wiele innych. Dziecko wychowane w takim środowisku, jeśli nie uzyska odpowiedniego wsparcia, z dużym prawdopodobieństwem będzie powielało szkodliwe wzorce. W tym przypadku pomocna jest terapia, wsparcie życzliwych osób, ale na nie z reguły można liczyć dopiero w dorosłym życiu. Dla wielu z tych osób jest już za późno. Negatywne schematy są tak mocno zakorzenione w podświadomości, że nawet jeśli nastolatek obieca sobie, że nigdy nie będzie taki jak rodzice, to i tak istnieje szansa, że taki właśnie będzie. Może niekoniecznie będzie pił alkohol jak ojciec, bo kojarzy go ze złem, ale w relacjach z innymi będzie powielał te wzorce, które pomogły mu przetrwać lub które zna z codziennego zachowania rodziców. To sprawia, że osoby z rodzin dysfunkcyjnych bez terapii, mają mniejsze szanse na ułożenie sobie życia i założenie normalnej, zdrowej rodziny. DDA nie muszą pić alkoholu, syndrom przejawia się w innych cechach, jak zaburzenia lękowe, problemy z wyrażaniem uczuć czy z kontrolowanie emocji, ale także nadmierny perfekcjonizm i potrzeba kontrolowania różnych aspektów życia. Przemocowiec nie musi stosować przemocy fizycznej, ale może nie radzić sobie z agresją słowną lub emocjami. Często te syndromy występują łącznie, np. alkoholizm i przemoc. Czy można temu zaradzić? Jeśli jedno z rodziców (zdrowe) odejdzie od rodzica dysfunkcyjnego, to jest szansa. Podobnie jeśli dziecko ma wsparcie w szkole, w innych członkach rodziny. Wtedy też jest szansa. Jednak i tak ma nikłe szanse na komfortowe życie bez przepracowania tego, co się wydarzyło w terapii.

  • Spory odsetek podopiecznych DPS-ów to osoby w kryzysie. Było w porządku, ale nagle coś się zmieniło na gorsze. To często samotne matki, także osoby po śmierci najbliższych lub w konfrontacji z ciężką chorobą. Czy oni też mogą liczyć na miejsce w DPS?

Domy Pomocy Społecznej (DPS) są przeznaczone dla[6]: osób w podeszłym wieku, osób przewlekle somatycznie chorych, osób przewlekle psychicznie chorych, dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie, dzieci i młodzieży niepełnosprawnych intelektualnie, osób niepełnosprawnych fizycznie, osób uzależnionych od alkoholu. Pobyt w tych placówkach jest odpłatny, a na miejsce czeka się bardzo długo, przez to DPS-y nie są dostępne dla wszystkich. Samotne matki, o których Pani wspomina, mogą liczyć na pobyt w jednym z domów samotnej matki, prowadzonych np. przez Caritas. Osoby w kryzysie bezdomności mogą skorzystać z miejsca w schronisku dla bezdomnych, osoby uzależnione mogą udać się po pomoc do Monaru. Wsparcia można także szukać w Ośrodku Interwencji Kryzysowej, który świadczy pomoc osobom, znajdującym w sytuacji kryzysowej na skutek zdarzenia losowego, sytuacji rodzinnej lub trudnych przeżyć osobistych, jak np. w sytuacjach zagrażających zdrowiu lub życiu (próby samobójcze, klęski żywiołowe, przemoc); w obliczu innych poważnych zagrożeń i kryzysów (nadużycia seksualne, uzależnienie); w sytuacjach trudnych psychologicznie (utrata bliskiej osoby, rozwód, konflikty rodzinne, bezrobocie); przeciążonych psychicznie, żyjących w stanie przewlekłego stresu; przeżywającym nagłą niekorzystną zmianę w życiu (ciężką chorobę, zdradę partnerską, utratę pracy)[7].

  • Kryzysy ekonomiczne, długi, bezrobocie, choroba mogą doprowadzić do bezdomności. To chyba rosnący problem w Polsce i na świecie?

Dokładnie tak jest. Oprócz wymienionych przez Panią czynników, główną przyczyną bezdomności są uzależnienia. One prowadzą do utraty pracy, popadnięcia w długi, utraty rodziny i finalnie trafienia „na ulicę”. W lutym 2024 roku przeprowadzono po raz szósty Ogólnopolskie badanie liczby osób bezdomnych[8]. Wynika z niego, że w kryzysie bezdomności znalazło się 31 042 osoby; przy czym 80% stanowili mężczyźni; przeważały osoby w przedziale wiekowym: 41-60 lat, jak również w wieku 60+. Jako główne przyczyny sytuacji, w której się znaleźli, wskazali: uzależnienie od alkoholu – 19%, konflikt rodzinny – 17%, eksmisję – 11%, rozpad związku – 8%, bezrobocie – 7%, niepełnosprawność/ zły stan zdrowia – 7%. Najwięcej osób pozbawionych dachu nad głową odnotowano w województwach: pomorskim – 15%, śląskim – 13% oraz mazowieckim – 11%l najmniej w województwach: podlaskim, opolskim, lubuskim (po 2%). 90% badanych zadeklarowało obywatelstwo polskie, 6% ukraińskie, 4% inne. Badacze pozyskali także informacje na temat wykształcenia osób w kryzysie bezdomności. I tak: 41% legitymuje się wykształceniem zawodowym. 29% podstawowym, 17% średnim, 4% – wyższym. W porównaniu z badaniem z 2019 roku odnotowano wzrost udziału osób z wyższym wykształceniem w ogólnej populacji osób bezdomnych.

  • W innych krajach sprawdziły się formy pomocy asystenckiej. Ale u nas to jakoś nie działa. Czy tylko dlaczego, że jest kosztowne?

W Polsce mamy kilka rodzajów asystentów, wspierających osoby/rodziny w trudnych sytuacjach dnia codziennego. Są to m.in. asystent rodziny, asystent (opiekun) osoby starszej, asystent osoby niepełnosprawnej. Przykładowe obowiązki asystentów przedstawiają się następująco: 1) W przypadku asystenta rodziny: rozwiązywanie problemów opiekuńczo-wychowawczych (np. dbanie o higienę dzieci lub motywowanie do wizyt u lekarza), pomoc w prowadzeniu gospodarstwa domowego, wsparcie w ustaleniu konsultacji z psychologiem, prawnikiem, wsparcie w znalezieniu warsztatów podnoszących kompetencje rodzicielskie; wsparcie w znalezieniu odpowiednich zajęć dodatkowych dla dzieci; wsparcie w poszukiwaniu pracy i utrzymaniu zatrudnienia; pomoc w kontakcie ze stowarzyszeniami i fundacjami, które działają na rzecz dziecka i rodziny[9] 2) W przypadku asystenta (opiekuna) osoby starszej, są to m.in: pomoc w pielęgnacji ciała i utrzymaniu higieny osobistej, zmiana opatrunków, pomoc w prowadzeniu gospodarstwa domowego, robienie zakupów, przygotowanie i pomoc w spożywaniu posiłków, opłacanie rachunków, realizowanie recept, organizowanie transportu np. na wizytę medyczną, organizowanie czasu wolnego, aktywizacja społeczna i zapewnienie kontaktu z innymi osobami, utrzymywanie kontaktu z rodziną podopiecznego w tym realizacja obowiązku informacyjnego[10]. 3) W przypadku asystenta osoby niepełnosprawnej istotne są: wsparcie w zaspokajaniu podstawowych potrzeb i wykonywaniu codziennych czynności, dążenie do usuwania barier, pobudzenie aktywności podopiecznego, jak również dbałość o realizowanie planu rehabilitacji/indywidualnego planu pomocy w celu podniesienia jakości osoby z niepełnosprawnością[11]. Barierą w dostępnie do usług świadczonych przez asystentów, są nie tylko koszty z tym związane, ale również wymogi, jakie muszą zostać spełnione, by móc skorzystać z takiego wsparcia.

  • Znam rodzinę, gdzie z powodu guza mózgu matka nastoletnich córek nagle została całkowicie sparaliżowana. I ta rodzina przetrwała jako kochająca się i wzajemnie wspierająca wspólnota. Mieszkają obok siebie w dwóch domach pod Poznaniem. Blisko. Razem. To nieczęsta sytuacja… Przypadek Janusza Świtaja pokazuje, że rodziny skazane na opiekę nad ciężko poszkodowanym członkiem rodziny są praktycznie same… Dlaczego tak się dzieje? Gdyby nie dramatyczny apel pana Janusza o zgodę na eutanazję do prezydenta, to nikt by się o nim nie dowiedział, a jego los byłby nie pozazdroszczenia. A dzięki mediom sprawę udało się nagłośnić, pomogła Anna Dymna i jej Fundacja, życie tego młodego wówczas człowieka zmieniło się radykalnie na lepsze. Studia, praca, to wszystko okazało się możliwe. Jednak jest więcej takich właśnie dramatów, w ciszy i czterech ścianach domu…

Choroby i towarzyszące im niepełnosprawności stanowią trudny temat i nie są priorytetem polityków. Tak jak Pani słusznie zauważyła, musi dojść do eskalacji problemu i nagłośnienia go w mediach, by dana osoba mogła liczyć na zainteresowanie i pomoc. Leczenie skomplikowanych i przewlekłych chorób jest kosztowne, a kuracja nie zawsze jest refundowana. Czytałam ostatnio wywiad z jednym z profesorów onkologii, który podkreślił, że wielu pacjentów onkologicznych może być skutecznie leczonych, o ile uzyskają dostęp do leku, który jest bardzo drogi, a jednocześnie nie refundowany w naszym kraju. Mało kogo stać na tak duże wydatki, stąd pojawiają się rozpaczliwe apele, np. w mediach społecznościowych o sfinansowanie leczenia określonej osoby (głównie dzieci). W sieci sporo jest próśb o pomoc dla osób dotkniętych kryzysem. W Internecie widać ten cały dramat i bezradność ludzi wobec nagłych tragedii lub tych całożyciowych dramatów. Za ogłoszeniami z reguły stoją Fundacje, które organizują zbiórki dla swoich ciężko chorych podopiecznych. Część z nich powstała jako pokłosie osobistych dramatów. Przykładem jest Fundacja „Akogo” zajmująca się systemowym rozwiązywaniem problemów osób w śpiączce, założona przez aktorkę Ewę Błaszczyk, której córka zapadła w śpiączkę po tym jak zakrztusiła się tabletką. Aktorka, zakładają fundację, doprowadziła do społecznego zainteresowania osobami w tej kryzysowej sytuacji. O przetrwanie, o terapię i leki walczy również syn założyciela poznańskiego hospicjum, prof. Jacka Łuczaka. To Michał Łuczak, który niedawno skończył 38 lat i 11. rok zmaga się z SLA. Skończyły się pieniądze na leczenie, trwa zbiorka na Siepomaga.pl. Nie każdy jednak ma tyle siły i determinacji, by walczyć. A wtedy dramat rozgrywa się w czterech ścianach.

  • Teoretycznie jest jednak dobrze. Istnieją bowiem rozbudowane formy pomocy społecznej. Do jednostek organizacyjnych pomocy społecznej należą: regionalne ośrodki polityki społecznej, powiatowe centra pomocy rodzinie, ośrodki pomocy społecznej, centrum usług społecznych – w przypadku przekształcenia ośrodka pomocy społecznej w centrum usług społecznych na podstawie przepisów ustawy z dnia 19 lipca 2019 r. o realizowaniu usług społecznych przez centrum usług społecznych (Dz.U. poz. 1818), domy pomocy społecznej, placówki specjalistycznego poradnictwa, w tym rodzinnego, ośrodki wsparcia, ośrodki interwencji kryzysowej[12]. Można zatem zapytać, dlaczego to wszystko nie działa tak, jak trzeba? Czasami słuchając wiadomości można odnieść wrażenie, ze to pomoc społeczna i jej instytucje wymagają pomocy, może niekoniecznie społecznej, ale przynajmniej głębokiej reformy, istotnych zmian. Sporo jest bowiem przypadków, kiedy te instytucje zawiodły, a ucierpieli najsłabsi, zwykle to dzieci czy kobiety. Potem się okazuje, że rodzina była objęta opieką, ale system zawiódł. Zdarza się też, że jest sytuacja skrajnie kryzysowa w rodzinie, a lokalna opieka społeczna nic o dziejącym się dramacie nie wie. Zatem – system jest, ale dlaczego nie działa tak, jak powinien?

Z wielu powodów. Począwszy od braków kadrowych i słabo opłacanych, często wypalonych zawodowo pracowników socjalnych; poprzez znieczulicę i nieme przyzwolenie wśród ludzi, którzy nawet jeśli widzą, że w domu dzieje się źle wolą milczeć niż narazić się na konflikt z sąsiadem; poprzez biurokrację i często utrudniony przepływ informacji między poszczególnymi placówkami, odpowiadającymi za rozwiązanie danego problemu. W praktyce okazuje się, że dostrzeżenie i zgłoszenie problemu to dopiero początek ciężkiej drogi do jego rozwiązania i udzielenia pomocy poszkodowanym. Uproszczenie procedur, poprawienie komunikacji między instytucjami, a także zwiększenie komfortu pracy, bezpieczeństwa i wynagrodzenia pracowników socjalnych, którzy pracując w terenie są narażeni na niebezpieczne dla ich zdrowia, a nawet życia sytuacje; powinno stać się priorytetem w reformowaniu systemu. Wady systemy i problemy na jakie narażeni są pracownicy socjalni zostały opisane w książce „Patożycie. Z notatnika kuratora sądowego” P. Matysiaka, której lekturę gorąco polecam.

Dziękuję za rozmowę.

Pytania zadawała P.M. Wiśniewska

Joanna Plak-Warecka, dr nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, specjalność – polityka społeczna. Absolwentka Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, studiów podyplomowych z zakresu Geriatrii i Opieki Długoterminowej w Medycznym Centrum Kształcenia Podyplomowego Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz studiów podyplomowych z zakresu Public Relations w Badaniach Naukowych w Wyższej Szkole Ekonomii i Innowacji w Lublinie. Specjalizuje się w polityce senioralnej oraz w ubezpieczeniach społecznych. Realizuje również projekty z zakresu rynku pracy i Life Long Learning. Autorka czterech monografii, ponad 100 artykułów o tematyce społeczno-ekonomicznej, redaktor naukowy dwóch opracowań zbiorowych. Certyfikowany trener i mentor akademicki. Posiada doświadczenie w pracy na rzecz: instytucji badawczych, instytucji szkolnictwa wyższego, instytucji rynku pracy (w tym: w charakterze krajowego koordynatora ds. Europejskich Służb Zatrudnienia – EURES – po stronie KG OHP) oraz organizacji pozarządowych.

[1] Ustawa o pomocy społecznej,  Dz. U. 2004 Nr 64 poz. 593, art. 7; https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20040640593/U/D20040593Lj.pdf/ dostęp 21.08.2024

[2] https://www.rops.rzeszow.pl/dokumenty/kp/2022/Praca-z-trudnym-klientem-w-pomocy-spolecznej.pdf/ , dostęp 21.08.2024

[3] https://pomocspoleczna24.pl/nr-6-maj-2018/typ-klienta-a-sposob-postepowania-pracownika-socjalnego-151.html/ dostęp 21.08.2024

[4] https://www.akademiaprofilaktyki.pl/o-depresji-w-pandemii/ dostęp 21.08.2024

[5] https://cme.org.pl/ulica/streetworking/co-to-jest-streetworking/ dostęp 21.08.2024

[6] https://www.gov.pl/web/rodzina/dom-pomocy-spolecznej/ odczyt 21.08.2024

[7] https://oik.siemianowice.pl/o-nas/ dostęp 21.08.2024

[8] https://www.gov.pl/web/rodzina/wyniki-ogolnopolskiego-badania-liczby-osob-bezdomnych—edycja-2024/ dostęp 22.08.2024

[9] https://mops.wroclaw.pl/formy-pomocy/pomoc-uslugowa/asystent-rodziny/893-zadania-asystenta-rodziny-z-ustawy-o-wspieraniu-rodziny-i-systemie-pieczy-zastepczej/ dostęp 23.08.2024

[10] https://medical.edu.pl/aktualnosci/zakres-obowiazkow-opiekunki-osoby-starszej/ dostęp 13.09.2024

[11] https://medical.edu.pl/aktualnosci/najwazniejsze-zadania-asystenta-osoby-niepelnosprawnej/ dostęp 13.09.2024

[12] https://www.gov.pl/web/rodzina/instytucje-pomocy-spolecznej/ dostęp 13.09.2024

fota

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *