Dlaczego nie możemy się porozumieć? Skąd tak wiele w nas złości i agresji? Czy nie lubimy elit i czy literatura wskrzesza „klasizm”? Takie rozważania podejmuje psychoterapeutka, autorka książek – dr Małgorzata Talarczyk.
Z życia wzięte…
Pojechałam w odwiedziny do znajomych i zaparkowałam samochód pod ich domem. Wychodząc widzę, że moje auto jest zastawione innym, choć nie szczelnie, ale mam wątpliwości, czy bez porysowania wyjadę. A jeżdżę nie od wczoraj.
Szukam więc kierowcy, a że w zaparkowanym samochodzie widzę narzędzia i materiały budowlane, a w pobliżu jest remont, podchodzę więc do pracującego mężczyzny i pytam:
– Ja: Przepraszam, czy ten biały (tu pada nazwa marki) to pana samochód?
– Mężczyzna: Tak, a o co chodzi?
– Ja: Czy mógłby pan na chwilę odjechać, bo zastawił mnie pan i nie mogę wyjechać.
– Mężczyzna: Teraz?
– Ja: Tak, bo muszę teraz wyjechać.
Mężczyzna odkłada narzędzia i idzie w stronę samochodu. Na miejscu ocenia odległość i mówi:
– Mężczyzna: Ja bym wyjechał, ale wielka pani musi poniewierać człowieka.
– Ja: Ale o czym pan mówi, nie chcę porysować pana czy mojego samochodu.
– Mężczyzna: Ta, ja już wiem, o co chodzi. Pokazać, kto jest lepszy.
* Koniec dialogu, który toczył się naprawdę i niedawno.
* „Klasizm” to? Z odwróconym wektorem? Złość? Osobiste uprzedzenie czy przeniesienie?
Złość jest emocją, agresja atakiem. Przyczyną jednej i drugiej mogą być frustracja i strach.
Frustrację i strach ponad dwa lata temu przyniosła nam pandemia, która odebrała życie naszym bliskim, a nam także zdrowie lub/i majątek. Pandemię dzięki szczepieniom i nabytej odporności oswajamy i opanowujemy. A od kilku miesięcy źródłem frustracji i strachu stała się wojna w Ukrainie, która angażuje nas poznawczo i emocjonalnie, nie daje też stuprocentowej pewności, że nas militarnie nie dotknie. Poza tym żyjemy w czasach globalnego kryzysu klimatycznego, przed którym nie ma dokąd uciec, towarzyszy nam także kryzys demograficzny. Nasza planeta usycha, płonie i jest przeludniona. A my mimo to, a może właśnie dlatego (dla przekierowania uwagi i emocjonalnego odreagowania), dziarsko toczymy nasze bańkowe spory, które toczą się wirtualnie i w realu.
Najnowszym, wirtualnym tematem burzliwych dyskusji jest wypowiedź Noblistki Olgi Tokarczuk, w której dwa słowa pociągnęły za sobą dyskusje w różnych kierunkach, m.in. dotyczące czytelnictwa, w tym pytań, dlaczego ludzie nie czytają, w domyśle, literatury? Drugim dyskutowanym wątkiem po słowach (o „idiotach” i „strzechach”) stało się określenie „klasizm”, reanimowane po latach uśpienia.
Na pytanie, dlaczego ludzie nie czytają książek lub czytają zbyt mało, nasuwają (mi) się trzy hipotezy:
- Bo nie lubią czytać. Nie lubią i już. Wolą oglądać, rozmawiać, działać.
- Czytają, ale nie literaturę piękną czy poezję, a publikacje specjalistyczne, fachowe, na inne nie starcza już czasu, sił lub ciekawości. I w tzw. „oczytaniu” osobom z wykształceniem humanistycznym mało kto dorówna. A inne obszary wiedzy, poza literaturą, nie są tak popularne społecznie i medialnie.
- Niektórzy nie czytają, bo mają trudność w rozumieniu złożonego tekstu. Tu warto zdawać sobie sprawę, że czytanie to nie tylko chęć, motywacja, wybór i wrażliwość, a czasem też wytrwałość, czytanie to także kondycja intelektualna. Tak łatwo pomija się ten fakt (jakby to był nietakt), choć nie jest to ani dyskryminacja, ani segregacja, ani klasizm, ani tym bardziej niczyja wina czy odpowiedzialność. Żeby mieć określone kompetencje trzeba mieć odpowiednie możliwości intelektualne, a te nie wszyscy mają takie same i warto to uwzględniać. Dodam, że piszę o tym z dużą ostrożnością, bo z jednej strony te różnice są oczywiste, a z drugiej temat wydaje się delikatny. Ale zbyt wiele widziałam ludzkiego cierpienia (w tym depresji, samookaleczeń, prób samobójczych) z powodu wymagań czy oczekiwań przekraczających intelektualne możliwości. Czasami rodzicom, którzy mają zbyt wysokie oczekiwania wobec swoich dzieci, podaję przykład, aby wyobrazili sobie, że muszą nauczyć się tańczyć „Jezioro łabędzie” albo arię operową, albo matematykę w języku chińskim. Niektórym rodzicom dopiero takie przykłady, pomagają zrozumieć, jak trudne oczekiwania stawiają swoimi dzieciom i jakie to może być traumatyczne. Co nie znaczy, żeby rozwoju nie stymulować u dzieci i dorosłych, ale na miarę ich możliwości.
Nie oznacza to także, że osoby o wysokich możliwościach intelektualnych i z wyższym wykształceniem zawsze sięgają po książki z tzw. wyższej półki. Tu też nasuwa się pytanie, co to znaczy tzw. wyższa półka, bo przecież są różne działy z różnymi wysokimi półkami.
TOLERANCJA
I tak jak czytający mogliby dać spokój nieczytającym, tak nieczytający mogliby się powstrzymać od krytykowania autorów i ich książek. Wytykanie innym “braku oczytania” może być tak samo irytujące jak ignorancja wobec czytających. Przy czym u nas, niezależnie od wykształcenia i kompetencji, bezlik nauczycieli, lekarzy, prawników, recenzentów i krytyków.
A może dajmy sobie wzajemnie spokój i okażmy tolerancję dla własnych wyborów?… Mimo że to może być trudne, bo od kilku lat odgórnie jesteśmy sortowani i dzieleni, dewaluowane są też autorytety, więc dla bezpieczeństwa zamykamy się w swoich szczelnych bańkach. To, że ludzie integrują się zgodnie z poglądami, zainteresowaniami czy pasjami jest zupełnie naturalne, choć marzą mi się ażurowe bańki. Takie, w których mając odmienne poglądy na różne tematy, nie ma niechęci czy ataków personalnych, nie dochodzi do dewaluacji cudzych preferencji i wyborów.
Niestety, okazuje się, że niemal wszystko nas polaryzuje, szczególnie w portalach społecznościowych: bo poza polityką (gdzie podziały są naturalne) antagonizują nas także np. filmy (były boje na słowa po filmie “Tylko nie patrz w górę”), kłótnie o to, czy Vangelis był dobrym kompozytorem, a ostatnio wybuchł konflikt prawie narodowy po dwóch słowach (“idioci” i “strzechy”) Olgi Tokarczuk. Ten ostatni przykład nadal w Internecie wywołuje żywe dyskusje i budzi kontrowersje, bo jednych te słowa obrażają, innych oburzają, jeszcze inni widzą w nich niezręczność, jednym się podobają, inni są za nie wdzięczni, bo dotykają to co przemilczane, choć są też tacy, którzy w słowach Noblistki widzą “klasizm” – być może uwiedzieni myśleniem zbyt konkretnym, literalnym.
A w realu niech sobie ludzie czytają, co chcą lub nie czytają, ale nie będąc ekspertami w danej dziedzinie, roli ekspertów nie podejmują. Niech sobie słuchają Martyniuka, Beatlesów czy Mozarta, oglądają kreskówki, kryminały czy Ingmara Bergmana, ale przy tym nie naruszają ciszy nocnej i miru domowego, a co ważniejsze, nie krzywdzą żony, dziecka czy zwierząt. Ale jest obszar, który jednych (niezależnie od wykształcenia czy profesji) martwi i niepokoi, a innych niewiele obchodzi, to niszczenie naszego wspólnego wielorodzinnego domu – bezczeszczenie planety. Bo to tak jakby w jednym domu zamieszkałym przez wiele osób, jedni o niego dbali, a drudzy go dewastowali. Jest więc potrzebna przestrzeń tolerancji na czyjeś indywidualne wybory i jednocześnie brak tolerancji na krzywdzenie innych oraz niszczenie i bezczeszczenie tego co wspólne.
ELITY
Elity są w każdym obszarze, m.in. intelektualnym, biznesowym, sportowym, hodowlanym, kolekcjonerskim, itp. A-egalitarność jest wszędzie. I może to się nie podobać, można nazywać to „klasizmem”, ale równości (intelektualnej, wrażliwości, zdolności, sportowej, artystycznej itp.) między ludźmi nie ma i nie będzie.
Olga Tokarczuk nie jest elitą w gronie fizyków, pianistów czy neurochirurgów, jest pisarką i Noblistką w dziedzinie literatury.
Za to elitą w swojej branży jest mój znajomy pan szklarz, który różnicuje odcienie kolorów (elita w męskim gronie), zna i lubi filmy (z którym rozmawiałam o filmach Almodovara), jest wyjątkowo kreatywny, słowny, rzetelny i punktualny w swojej pracy. Choć z racji branży nie ma wpływu na kształtowanie świadomości społeczeństwa, jaką może mieć literatura, o ile się z niej korzysta, ale jest kreatorem i wykonawcą zmian, nie tylko w moim domu.
Elity więc, to nie celebryci , którzy mając dostęp do mikrofonu, dzielą się swoim poglądami, jako “prawdami”, przy czym “prawdy” te nierzadko bywają ofoliowane. Doświadczaliśmy tego przy pierwszych falach pandemii i nadal doświadczamy w różnych obszarach nie-wiedzy. Elity, szczególnie te intelektualne, dotyka deprecjonowanie a także (paradoksalnie) „klasizm”, ten drugi narracyjnie wskrzeszony ostatnio w dyskusjach wirtualnych. A może nie warto tych elit dewaluować, bo gdy odbierze się znaczenie ich głosom, nastaną „elity” z nominacji, a także dojdą do głosu trzymający mikrofon.
W ramach podsumowania krótka synteza w formie wiersza:
Gdy zabraknie urodzaju
kto nam życie osłodzi
Gdy zabraknie wody
kto nas napoi
Gdy zabraknie wiary
kto doda otuchy
Gdy zabraknie wiedzy
kto myśli w kosmos wystrzeli
Gdy zabraknie tchu
kto serce na szybie nakreśli
Gdy zabraknie powietrza
kto pocałunek na dłoni prześle
Gdy zabraknie cienia
kto się w nim schowa i z niego wyłoni
Gdy zabraknie autorytetów
kto dojdzie do głosu
Czy mikrofony?
Małgorzata Talarczyk: wiersz z tomiku „Nie tylko ludzki świat” – w przygotowaniu.