Dr S. Surendra: Wielcy demokraci. O zdrobnieniach

20230629_143140 Łączą Polaków i ze Strajku Kobiet, i z Marszu Niepodległości, i z klubów ekologicznych, i z grup myśliwych, i policjantów, i złodziei. Któż to (cóż to?) ma aż taką moc? Nie, nie politycy. Nawet oni nie są aż tak obrotowi. Wydarzenia sportowe? Rzeczywiście mają demokratyczny potencjał, bo najpierw suweren zgodnie jak jeden mąż skanduje: „Polska, Biało-Czerwoni!”, potem rzesza kibicowska wola: „Nic się nie stało!”, a następnie pojawiają się zbiorowe agrarne myśli: „Zaorać to wszystko!”. Nie wszyscy jednak sportem żyją.

Zdrobnienia za to żyją i to jak! Nie przeżywają drugiej młodości – są nieśmiertelne i, według moich obserwacji, jeszcze silniejsze niż kiedykolwiek. „Ziemniaczki i kotlecik” w językowym teatrze grają istotne role. To oczywiście figury retoryczne, bo zdrobnień mamy urodzaj.

A skoro jesteśmy w sadowniczo-ogrodniczym klimacie, warto przypomnieć: nie zbieramy wszystkiego do jednego kosza, oddzielamy to, co zdrowe, od tego, co częściowo bądź całkowicie zgniłe. Tak jest właśnie ze zdrobnieniami.

Pełnią one w języku ważne funkcje. Przede wszystkim pozwalają odróżnić coś dużego od czegoś mniejszego.  Dlatego mówimy o piłeczkach tenisowych i o piłkach do koszykówki. Te pierwsze możemy nazwać piłkami, te drugie nie staną się piłeczkami. Talerz – talerzyk, łyżka – łyżeczka. I wszystko jasne! Pamiętajmy jednak, że o ile ewentualna pomyłka nie czyni szkody przedmiotowi, o tyle ich posiadacza możemy zranić – nawet niecelowo. Ludzie wprowadzający się do swojego „wymarzonego M” raczej nie chcą, byśmy mówili: „mieszkanko”, bo prędzej brali „kredycior” niż „kredycik”. Oczywiście, może być tak, że dumny posiadacz mieszkania ma zdrabnianie we krwi i nie poczuje się dziwnie. Ale po co ryzykować? I po zdrabniać, gdy nie trzeba?

Zdrobnienie może być też wyrazem czułości czy sympatii. To piękne uczucia, nie zepsujmy ich jednak infantylizmem. Czasem w programach telewizyjnych uczestnicy mówią o kimś bliskim (kto stoi obok bądź jest wiele kilometrów dalej), używając wielu zdrobnień. To nie zbrodnia, to nawet nie błąd, ale sfera publiczna to nie sfera prywatna, prawda? Wiem, że coraz częściej te przestrzenie się na siebie nakładają, ale to od każdego z nas zależy, czy jednak przetrwają granice.

Zdrobnienie stanowi także oręż ironii. Dobra ironia nigdy nie jest zła, bo dobrze świadczy o intelekcie. Za to nieliczenie się z tym, czy rozmówca na pewno nas rozumie – wręcz przeciwnie.

W tych sytuacjach, ze stosownymi zastrzeżeniami, zdrobnienie jest właściwe. W innych – unikajmy go. A już w szczególności zapomnijmy o „pieniążkach”. Nie chodzi oczywiście o postulat zastąpienia pieniędzy wymianą towarów, ale o to naprawdę haniebne zdrobnienie. I status autora nie ma znaczenia. Czy „pieniążkuje” skąpiec, czy filantrop – to językowe plugastwo.

Polszczyzna jest zbyt piękna, by ją kaleczyć.

Sebastian Surendra

Więcej opowieści o języku znaleźć można w moich książkach: w „Poradniku językowym prosto pisanym” i  w „Słowniku ortograficznym współczesnego języka polskiego z poradnikiem”.

20231230_145901_mfnr — kopia (1)20230629_143140

 

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *