Gmina Suchy Las: Sprawca może spać spokojnie…

W połowie grudnia 2020 r. pan L., mieszkaniec działek ROD Złotniki, gmina Suchy Las, potrącił autem własnego psa. Nie udzielił mu pomocy, przez dwa tygodnie ranne zwierzę wyło z bólu, ale sprawca nie zawiózł psa do weterynarza. Do skowyczącego i cierpiącego psa ostatecznie przyjechała Straż Gminna po interwencji sąsiadów. Sprawa trafiła na policję, która sprawę zbadała, a następnie… skierowała do umorzenia z uwagi na “brak znamion czynu zabronionego”, a prokurator przychylił się do tego wniosku.

 

Jakkolwiek niewiarygodnie by to brzmiało, jest prawdą – przejechanie psa autem i nieudzielenie mu pomocy przez dwa tygodnie nie podlega karze. Sprawca może spać spokojnie, gdyż zarówno policja, jak i prokuratura sprawiły, że sprawcy nie spadnie włos z głowy. Potrącony autem pies to Sara, ponad 10-letnia husky z terenu działek ROD Złotniki, a sprawcą jest mieszkaniec działek, pan L. Prokuratorem, który nadzorował i zatwierdził decyzję o umorzeniu był Adam Lipczyński, reprezentujący Prokuraturę Rejonową Poznań Stare Miasto w Poznaniu.

Grudzień 2020 – potrącił psa, nie udzielił pomocy

W połowie grudnia na terenie swojej działki pan L. potrącił samochodem własnego psa leżącego w ogrodzie. Pies – mimo mrozów – nie miał budy, więc zawsze leżał na ziemi, sprawca zapewne go nie zauważył. Nikt tu nie zakłada celowego działania, kierowca mógł rzeczywiście nie dostrzec leżącego psa. Jednak nieudzielenie psu pomocy przez dwa tygodnie, jest już czynem świadomym i celowym. Po tym zdarzeniu pies miał pogłębiające się problemy z poruszaniem, skowyczał z bólu przy każdej próbie ruchu. Tak też zeznali na policji świadkowie: że przez dwa tygodnie potrącony przez auto pana L. pies wył z bólu, nie mógł się ruszać, a skowyt cierpiącego zwierzęcia był przejmujący. Sąsiadka pana L., sprawcy potrącenia suczki Sary, zwracała na to uwagę, powodując zdenerwowanie obojga państwa L., że „się wtrąca”. Kobieta próbowała pokojowo rozwiązać narastający konflikt sąsiedzki, namówić oboje małżonków L., właścicieli, by zawieźli zwierzę do weterynarza, ci jednak uparcie odmawiali, nie godzili się też na wsparcie finansowe leczenia Sary. Nie pomogła nawet prośba wezwanej w tej sprawie prezes działek ROD Złotniki, Grażyny Sykały. Do sprawy włączyła się także wolontariuszka, współpracująca z fundacjami na rzecz ochrony praw zwierząt, Katarzyna Szmajter. Suczka Sara jednak dalej nie uzyskała pomocy weterynaryjnej, stworzono tylko pozory takiej pomocy, na kilka godzin wywożąc gdzieś skowyczące zwierzę, pod pozorem wizyty u weterynarza. Jednak przejmujące skomlenie i wycie nie ustawało, suczka nie mogła się podnieść, godzinami leżała bez ruchu na mrozie, wówczas o pomoc została poproszona Straż Gminna. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, Sara skowycząc usiłowała się czołgać w stronę ludzi, czego świadkami oprócz funkcjonariuszy Straży Gminnej były dwie sąsiadki, poproszone przez strażników o asystę podczas wejścia na teren działki. Sara nawet nie miała wody w misce, właścicieli nie było – wyjechali na święta Bożego Narodzenia, psa zostawili. Sara ostatecznie została zabrana przez Straż Gminną i przewieziona do miejscowego weterynarza. Tam udzielono jej pomocy.

Rok 2021 – umorzenie sprawy

Jakie były dalsze losy sprawy potrąconej przez auto suczki Sary? Początkowo wydawało się, że organa poważnie potraktowały przypadek Sary.

– Straż Gminna 30.12.2020 r. przekazała zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa w poniższej sprawie na policję – Komisariat Policji w Suchym Lesie. Policja 15.02.2021 r. poinformowała Straż Gminną o wszczęciu dochodzenia – poinformował Marcin Buliński, Zastępca Wójta Gminy Suchy Las.

–  Straż Gminna po przeprowadzeniu czynności przewiezienia psa do lecznicy weterynaryjnej, a następnie przekazaniu psa do podmiotu sprawującego opiekę nad psami rasy husky z Czerwonaka, w dniu 29.12.2020r. złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa z art. 35 Ustawy o ochronie zwierząt w Komisariacie Policji w Suchym Lesie. W dniu 15.02 2021r. otrzymaliśmy zawiadomienie z Policji o wszczęciu dochodzenia w przedmiotowej sprawie, prowadzonego pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Poznań – Stare Miasto. Innych danych dotyczących dalszego toku postępowania nie otrzymaliśmy – poinformował Marek Dłużewski, Komendant SG Suchy Las.

– W związku z opisaną sprawą uprzejmie informuję, że policjanci z Komisariatu Policji w Suchym Lesie prowadzili dochodzenie pod kątem naruszenia przepisów Ustawy o ochronie zwierząt. Postępowanie przygotowawcze zostało wszczęte na podstawie pisemnej informacji przekazanej przez Straż Gminną w Suchym Lesie, która podejmowała w tej sprawie interwencję (o jej szczegóły proszę zapytać Straż Gminną). W toku prowadzonego postępowania policjanci przesłuchali świadków, właścicieli zwierzęcia, a także lekarza weterynarii, który udzielał mu pomocy. Weterynarz stwierdził jednoznacznie, że stan zwierzęcia wynika z jego zaawansowanego wieku i związanego z tym ogólnego stanu zdrowia. Nie potwierdził u psa urazów będących wynikiem potrącenia przez samochód. W trakcie dochodzenia policjanci nie potwierdzili faktu naruszenia przepisów z Ustawy o ochronie zwierząt. W związku z tym, po wykonaniu wszystkich ustaleń policjanci przesłali akta do prokuratury z wnioskiem o umorzenie postępowania. Prokurator przychylił się do tego wniosku i postępowanie zostało umorzone z uwagi na brak znamion czynu zabronionego – powiadomiła podinsp. Iwona Liszczyńska, Zespół Prasowy KWP w Poznaniu.

– Przedmiotowe postępowanie nadzorowane było przez Prokuraturę Rejonową Poznań Stare Miasto w Poznaniu pod sygnatura PR 3 Ds. 113.2021. Prokurator tejże Prokuratury po zapoznaniu się z materiałem dowodowym zgromadzonym w sprawie, w dniu 2 lutego 2021 roku zatwierdził wydane w dniu 27 stycznia 2021 roku przez KP w Suchym Lesie postanowienie o umorzeniu dochodzenia o czyn z art. 35 ustawy o ochronie zwierząt, wobec stwierdzenia negatywnej przesłanki procesowej w postaci braku znamion czynu zabronionego (art. 17 par 1 pkt 2 k.p.k.). W ocenie prokuratury – zebrane dowody nie wykazały, że miało miejsce znęcanie się nad psem. Prokuratorem, który nadzorował i zatwierdził decyzję o umorzeniu był Adam Lipczyński – przekazał Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Łukasz Wawrzyniak.

Opinia weterynaryjna utajniona?

Sarze fachowej pomocy udzielono w klinice VET-MED. Oto wpis na stronie tej kliniki, zapewniający o trosce o dobrostan zwierząt: „Przychodnia weterynaryjna VET-MED została założona w 2014 roku przez lekarza weterynarii Szymona Szymczaka, który wraz z żoną Joanną, doktorem nauk weterynaryjnych, stworzył miejsce, gdzie każdy pies, kot i inne zwierzęta towarzyszące człowiekowi mogą liczyć na ciepłe podejście i fachową pomoc w potrzebie. Opiekunowie małych pacjentów przychodni VET-MED otrzymają tu pełne wsparcie w zakresie prawidłowego wychowania, żywienia i leczenia swoich milusińskich. Zapewniamy nowoczesne procedury diagnostyczne, w tym zaawansowaną diagnostykę obrazową RTG i USG, oraz skuteczne leczenie, obejmujące także w razie potrzeby zabiegi z wykorzystaniem bezpiecznego znieczulenia wziewnego”.

Usiłowaliśmy u źródła, czyli w klinice weterynaryjnej VET-MED dowiedzieć się, jakich konkretnie urazów doznała Sara, jaka pomoc została jej udzielona, ale niestety, weterynarz, lek. wet. Szymon Szymczak ani żaden inny lekarz weterynarii z tej kliniki nie podszedł do telefonu, mimo próśb nie oddzwonił, nie uzyskaliśmy też odpowiedzi na nasze kilkukrotnie ponawiane maile. Nie wiemy zatem, jakie informacje zostały z tej strony przekazane prokuraturze czy policji. A ta twierdzi przecież, że weterynarz: „Nie potwierdził u psa urazów będących wynikiem potrącenia przez samochód”. W konsekwencji tego: „W ocenie prokuratury – zebrane dowody nie wykazały, że miało miejsce znęcanie się nad psem”.

Zupełnie odmiennego zdania jest inny lekarz weterynarii, specjalista chirurg, którego poprosiliśmy o opinię na podstawie przesłanego zdjęcia RTG /wykonanego zresztą w klinice VET MED Sz. Szymczaka, dodajmy/; o tę opinię poprosiliśmy z powodu niemożności uzyskania jej od lek. wet. Szymona Szymczaka. W swojej opinii specjalista chirurgii weterynaryjnej, lek. wet. Mariusz Mikow, stwierdził, co następuje:

„Na dostarczonych obrazach rentgenowskich widoczne są:

1/ złamanie prawego guza biodrowego

2/ choroba zwyrodnieniowa obu stawów biodrowych średniego zaawansowania

3/ pozostałe uwidocznione odcinki miednicy i kończyn stosowne do wieku.

Zwyrodnienie stawów biodrowych może dawać objawy bólowe w sposób przewlekły, złamanie guza biodrowego daje ból ostry zwłaszcza przy próbach chodzenia.

Mariusz Mikow, Lekarz weterynarii, Specjalista chirurg /08554/”.

Czy opinia weterynaryjna lek. wet. Sz. Szymczaka przekazana policji i prokuratorze była taka sama czy inna?… Tego nie udało nam się dowiedzieć.

Głos wolontariuszki

– Jestem wolontariuszką fundacji „Bahati”. W dniu 22.12.2020 otrzymałam zgłoszenie dotyczące psa rasy husky. Według informacji od świadka, dzień przed zgłoszeniem pies ten miał zostać potrącony przez swojego właściciela, na posesji znajdującej się na terenie ogródków działkowych w Złotnikach. Właściciel nie udzielił psu pomocy weterynaryjnej, co więcej, odmówił chęci przyjęcia pomocy finansowej zadeklarowanej ze strony sąsiadki – świadka, o którym mowa powyżej. Ponieważ w dniu zgłoszenia przebywałam poza Poznaniem, zasugerowałam świadkowi, że konieczne jest natychmiastowe nakłonienie właściciela psa do przewiezienia go do kliniki weterynaryjnej w celu udzielenia natychmiastowej pomocy (stan psa: wyraźne osłabienie, apatia, spora bolesność) wskazywały na poważny charakter obrażeń. Na tym etapie do negocjacji z właścicielem została włączona prezes ogródków działkowych, która zdołała nakłonić właścicieli psa do udzielenia mu pomocy. Tak się jednak nie stało, mimo stworzenia takich pozorów. Pies został załadowany na samochód, którym podobno miał zostać bezpośrednio przewieziony do kliniki. Po kilku godzinach pies wrócił na działkę; jednak stan psa się nie zmienił. Nadal skowyczał, przeraźliwe jęki psa budziły sąsiadów, było wyraźnie słychać, że zwierzę bardzo cierpi. Rano na miejsce została wezwana straż gminna. Z tego, co wiem, to podczas wywiadu właściciel psa przyznał się, że kłamał twierdząc, iż psu udzielono pomocy weterynaryjnej. Pies nigdy nie dojechał do kliniki. W trybie interwencji właściciel zrzekł się praw do psa na rzecz gminy. Pies został przewieziony do kliniki weterynaryjnej VET-MED w Suchym Lesie. Zaangażowałam się w tę sprawę. Z uwagi na ogólny zły stan psa, który dyskwalifikował go do przekazania do schroniska, podjęto pilne działania w celu organizacji domu tymczasowego, który zapewniłby dobre warunki do rehabilitacji i opieki weterynaryjnej nad psem. Do pomocy włączyła się fundacja „Sfora Husky” i Paulina Biela, dzięki której pies bardzo szybko odnalazł docelowy dom. W ocenie zarówno wolontariuszy Fundacji „Bahati”, jak i świadków, działania właściciela – a konkretnie nieudzielenie psu pomocy kwalifikowały czyn jako znęcanie się nad zwierzęciem. W związku z podejrzeniem o popełnieniu przestępstwa zostało wszczęte postępowanie. Jednak dotarła do nas informacja, że postępowanie zostało umorzone – ubolewa Katarzyna Szmajter, wolontariuszka od wielu lat działająca na rzecz praw zwierząt.

Brakuje specjalistycznej Policji dla Zwierząt

Jakiś czas temu spytaliśmy rzecznika KGP o przyczyny braku istnienia specjalistycznej Policji dla Zwierząt, która rozumiałaby cierpienie zwierząt i byłaby przygotowana do interweniowania oraz właściwego traktowania spraw o znęcanie się nad zwierzętami. Z naszych redakcyjnych doświadczeń wynika bowiem, że policja niechętnie podejmuje “zwierzęce” interwencje. Dowodziliśmy, że policja skupia się na ludziach, a przy natłoku spraw te dotyczące zwierząt siłą rzeczy traktowane są marginalnie. Oczywiście, zdarzają się funkcjonariusze z sercem dla zwierząt, co bardzo cieszy, ale nie stanowi reguły. Policjanci też często nie są odpowiednio przygotowani teoretycznie oraz praktycznie do poprowadzenia takich spraw, dlatego też w konsekwencji pojawiają się bezzasadne wnioski o umorzenia czy wręcz niewszczynanie postępowań w ewidentnych sprawach. Rzecznik zaprzeczył:

– Policja realizując swoje codzienne zadania pochyla się także nad losem zwierząt. Wynika to wprost z Ustawy o Policji, gdzie wśród naszych zadań znajduje się: wykrywanie i ściganie sprawców przestępstw i wykroczeń. Funkcjonariusze podejmują interwencje czy prowadzą postępowania m.in. na podstawie przepisów zawartych w Ustawie o ochronie zwierząt. Podobnie swoje zadania realizuje m.in. Straż Miejska/Gminna czy Straż Leśna. Ściśle współpracujemy z organizacjami zajmującymi się ochroną praw zwierząt. Obecnie ukształtowana struktura organów państwowych odpowiedzialnych za porządek i bezpieczeństwo nie przewiduje odrębnego organu, który nazwano w pytaniu Policją dla zwierząt. Chciałbym jednak zapewnić, że los zwierząt nie jest nam obojętny i nieustannie podejmujemy w ramach obowiązującego prawa działania, by chronić zwierzęta, które przecież same wypowiedzieć się nie mogą – dowodził insp. Mariusz Ciarka, Rzecznik Prasowy Komendanta Głównego Policji.

Czy policja w Poznaniu oraz Suchym Lesie faktycznie “pochyla się także nad losem zwierząt”?…  Przypadek suczki Sary stanowi tu odpowiedź.

Komentarz kryminalistyka

– Coraz częściej mówi się o przestępstwach przeciwko zwierzętom i w praktyce stosuje się przepisy przewidujące kary za krzywdzenie zwierząt. Trwa dyskusja nad kształtem Ustawy o ochronie zwierząt. Z jednej strony zjawisko przemocy wobec zwierząt nadal często znajduje się w tak zwanej ciemnej liczbie przestępstw (brak zawiadomień np. z powodu strachu przed sprawcą, niewiedzy, bezradności), a z drugiej coraz więcej mówi się o działaniach na rzecz walki o prawach zwierząt i prawo do czystego środowiska, poszanowania przyrody i naturalnego miejsca zamieszkania przez dzikie gatunki. Mówi się też o właściwym traktowaniu zwierząt domowych, bo coraz więcej wiemy o psychologii zwierząt i o tym, jakie mają potrzeby psy czy koty zamieszkujące nasze domostwa. Przepisy chronią zwierzęta. Nie znam powodów, dla których ta sprawa została umorzona, więc ciężko się odnieść w sensie prawnokarnym. Umorzenie może nastąpić z wielu różnych przyczyn, niekoniecznie związanych z faktem stwierdzenia braku cech przestępstwa. Mamy przepisy przewidujące karalność zachowań związanych z przemocą wobec zwierząt, zapadają wyroki skazujące w takich sprawach, ostatnio też głośno było o innych przypadkach krzywdzenia psów i natychmiastowej reakcji na to. Taka reakcja pojawiła się w mediach i mam nadzieję, że będzie też widoczna w wyniku postępowania karnego. Liczę na to, że służby mundurowe, Prokuratura i Wymiar Sprawiedliwości  wypracują zasady pozwalające nie tylko w teorii ale i w praktyce chronić zwierzęta przed przemocowym działaniem ze strony człowieka, ale też przed  zaniechaniem udzielenia pomocy, kiedy to jest potrzebne, tym bardziej jeśli krzywda powstała ze strony człowieka – skomentowała dr Joanna Stojer-Polańska, prawnik, kryminalistyk, zajmująca się także prawami zwierząt, w tym zwierząt służb mundurowych.

Dr J. Stojer-Polańska jest też jedną z sygnatariuszek petycji w sprawie przyznania emerytury państwowej wszystkim zwierzętom służbowym, mało kto bowiem wie, że po przejściu tzw. procedury wybrakowania zwierzęta te pozbawione są środków do życia i jakiejkolwiek opieki, poza wolontaryjną, są zdane na łaskę dobrych ludzi. Dotyczy to, co podkreślmy, także psów i koni policyjnych, które całe swoje życie poświęciły służbie, często są schorowane i wymagają kosztownej opieki. To też “pochylenie się” policji państwowej nad losem własnych “emerytowanych”, czyli wybrakowanych, psów i koni policyjnych.

Dalsze losy Sary. Szczęście w nieszczęściu

Sara prosto z kliniki weterynaryjnej trafiła do domu adopcyjnego. Stało się to dzięki wielkiej pomocy i zaangażowaniu ze strony dwóch wspomnianych wolontariuszek – Katarzynie Szmajter z Fundacji „Bahati” oraz Paulinie Bieli z Fundacji „Sfora Husky”.

Dotarliśmy do nowego właściciela Sary, pana Krzysztofa, który zdecydował się na adopcję, mimo złego stanu zwierzęcia i poważnego urazu. Nowy właściciel potwierdza złamanie kości w wyniku potrącenia przez auto. Takie informacje, jak nam powiedział, przekazano mu w przychodni weterynaryjnej w Suchym Lesie VET-MED, gdy odbierał Sarę po zabiegach weterynaryjnych. Dysponuje też wypisem oraz dokumentacją weterynaryjną, z której niezbicie wynika, że pies doznał urazu kości, co widoczne jest też na zdjęciu RTG.

Jak poinformował nas pan Krzysztof, Sara powoli dochodzi do zdrowia, choć ślad po długotrwałym i nieleczonym złamaniu kości pozostał.

Nasz komentarz

Sara przez dwa tygodnie leżała z urazem kości biodrowej na mrozie bez jakiejkolwiek pomocy, cierpiała. Tym bardziej niezrozumiały wydaje się wniosek policji do umorzenia oraz samo umorzenie tego postępowania przez prokuratora Adama Lipczyńskiego z Prokuratury Rejonowej Poznań Stare Miasto w Poznaniu.

W naszej ocenie, Sara nie doczekała się sprawiedliwości ani ze strony policji, ani prokuratury. Ustawa o ochronie praw zwierząt nazbyt często działa tylko teoretycznie. Cierpienie i krzywda zwierząt podlegają bowiem nazbyt dowolnej interpretacji organów, które powinny przecież bronić praw zwierząt, będących ofiarami, takimi jak Sara. Jej dwutygodniowe cierpienie w wyniku upartej odmowy udzielenia psu pomocy przez samego sprawcę, pana L., nie ma najwyraźniej dla policji ani prokuratury znaczenia. W tym przypadku ochronie podlegał raczej interes sprawcy, nie ofiary. I to jest podobno jak najbardziej zgodne z prawem.

(wal, pewu)

Czytaj także: https://spoleczenstwo.com.pl/gmina-suchy-las-potracona-przez-auto-suczka-umorzona-sprawa/

Na zdjęciu: Sara u nowego właściciela oraz prześwietlenie RTG Sary wykonane w gabinecie VET-MED w Suchym Lesie

187686471_4484859028212313_8079675446093966987_n 187712038_4484858851545664_4037449618880717749_n 20201228_155504_Sara_2861_4857_11080

 

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *