Z Krzysztofem Wodniczakiem producentem muzycznym rozmawia Andrzej Wilowski.
A.W. Jesteś znany w preferencji różnych gatunków stylistycznych. Po bluesie, country, muzyki chrześcijańskiej, rock and roll ostatnio zafascynowałeś się muzyką etniczną. Przyznasz, że zestawienie Etno-Eko brzmi jak tautologia. Ruch ekologiczny ma nas zbliżać do natury, a muzyka etniczna do korzeni kulturowych tradycji. Czy to zestawienie jest skutkiem podążania za modnymi kierunkami?
K. W. Tak tego nie pojmuję. To, że rodzaj ludzki składa się z mozaiki ras i kultur, jest istotą wspólnego instynktu. I choć wydaje się to niewiarygodne, to są i tacy, którzy chcieliby zniszczyć to bogactwo tylko dlatego, aby zastąpić je pozbawionym korzeni i tożsamości konformizmem. Innymi słowy, odrzucam wszelkie zamiary wprowadzenia tak rozumianego konformizmu.
Jak wiadomo, muzyka i śpiew mają bardzo duże znaczenie dla zachowania tożsamości etnicznej. To właśnie przez nie człowiek – w czasach, gdy nie znano pisma – przekazywał historię, mity i legendy swojego ludu w prymitywnej może formie dźwiękowej. Niestety dzisiaj coraz mniej ludzi pielęgnuje swoją odmienność etniczną. A ulega “miksowaniu” wszystkiego ze wszystkim. Bo czyż Wielkopolanin będzie czuł, co gra w duszy Kaszuba, a Krakus zrozumie folklorystyczne wprawki Mazura?… Te istniejące nawet pół wieku zespoły folklorystyczne specjalizują się w muzyce i tańcach jednego regionu. Ich eklektyzm polega na normie nie dla wszystkich dostępnej.
A.W. Proponujesz artystów mało znanych lub trochę zapomnianych. Jako doświadczony menadżer nie obawiasz się, że publiczność nie dopisze, nie zwabiona jakąś modną atrakcją?
K.W. Widzę, że obserwujesz moje MUZYKALIA nie zawsze tematyczne od kilku lat. Konsekwentnie przypominam artystów, których sława może przeminęła. Ale taki jest mój klucz, żeby ocalić to, co dobre od zapomnienia i dać impuls pojawiającym się młodym zespołom, aby przypominały też stare numery. Prawdopodobnie jest publiczność, która chętnie przypomni sobie
wykonawców z lat młodości, ale młode zespoły cierpią na brak repertuaru, sięgają po sprawdzone przeboje. Mnie taka formuła odpowiada i tym samym przekonuję siebie i innych, że świat jest bardziej różnorodny niż to się niektórym wydaje. A zapis nutowy odtwarzany ma być właściwie, interpretacja zaś pozostaje czynnikiem otwartym.
A.W. Mnie trochę już męczy ta festiwalomania. Każde wydarzenie koniecznie musi się nazywać festiwalem, a festiwal to święto, a jaki jest dzień powszedni naszej rodzimej estrady?
K.W. W XX wieku w Polsce było kilkanaście festiwali muzycznych. Więcej było konkursów tematycznych czy imprez o wymiarze konfrontacji. Coś z tego wynikało. Pojawiały się talenty, które później próbowano szlifować. Rola mediów nie była tak znacząca jak dzisiaj. Inna miarą mierzy się status quo teraz niż kiedyś… Można to rozbudować. I dlatego najbliższy koncert pod nazwą ETNO EKO FEST będzie miał wymiar raczej kameralny, odbędzie się w Muzycznej Prochowni dla 70 osób.
A.W. Każdy ma ambicje wielkich imprez, dla dużej publiczności, a taką trudno zgromadzić poza ośrodkami takimi jak Poznań. Jest to podwójne ryzyko. Nie dość, że to propozycja niszowa, to poza dużą estradą.
K.W. Bez wsparcia w mediach, agresywnej promocji. Ale podejmuję je, bo wiem, że za jakiś czas Etno Eko Fest stanie się wiodącą w swej dziedzinie. Nie jestem odosobniony w takich działaniach. Wiem, że folk czy etno jest muzyką niezwykle plastyczną, dobrze ta muzyka brzmi także w połączeniu z innymi stylami. Szkoda, że coraz mniej powstaje takich zespołów, coraz mniej ludzi zna ludowe przyśpiewki. Może szalenie popularne w Stanach Zjednoczonych Polish Polka przyczyni się do zaglądania do śpiewników. Ludzi z bogatym horyzontem muzycznym jest przecież wielu, tylko trzeba do nich dotrzeć.
Zapraszam w najbliższy poniedziałek 26 września do Muzycznej Prochowni przy ul. Jackowskiego 5-7 na koncert o godz. 18.00, a nieco godzinę spotykamy się przy muralu ekologicznym, przy ul Wawrzyniaka róg Słowackiego, by stamtąd przy dźwiękach sekcji dętej bandu Michała Szóstka pohałasować, dać wyraz, że na Jeżycach też jest muzyka.
Oprac. (pewu)
Fot. K. Seredyński