Od 11 do 15 kwietnia br mieliśmy okazję, jak co roku w Poznaniu, zapoznać się z najciekawszymi gwiazdami, trendami i zjawiskami dzisiejszego jazzu na świecie. Jest to cykl pojedynczych koncertów wielkich osobowości muzycznych i to właśnie w naszym mieście. Koncert From Standards With Love – Sarah McKenzie, czyli Era Jazzu edycja 2018, stał się niezwykłym wydarzeniem muzycznym.
Powiem szczerze, Poznań nie kojarzył mi się z miastem, które może tętnić tym rodzajem muzyki. Owszem, mamy tradycje jazzowe, a przez ostatnie lata pojawił się renomowany klub Blue Note Poznań Jazz Club(1998 r.) oraz rozpoczęła się systemowa nauka w tym kierunku, jak choćby powstanie profilu jazzowego w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II stopnia i chyba, co najważniejsze, powołano do życia Katedrę Jazzu i Muzyki Estradowej Akademii Muzycznej.
Ale dlaczego o tym wspominam? Koncert w Auli UAM Sarah McKenzie rozpoczął się od wiadomości, że muzycy, z którymi artystka miała wystąpić, nie przylecą z powodów technicznych. Spodziewać się można w takiej sytuacji, że koncert został odwołany. Ależ nie! Organizator, Dionizy Piątkowski, w ciągu kilku godzin (o tym, że muzycy nie dojadą, dowiedział się w dniu koncertu około 13.00) sprowadził trzech znakomitych muzyków i zorganizował próbę przed koncertem, który odbył się o godz. 20.00.
Po pierwsze, nawet zawodowi muzycy nie przygotowują się w tak drastycznym tempie do koncertu. Po drugie, trzema instrumentalistami, którzy mieli sprostać australijskiej gwieździe tego wieczoru, to byli poznaniacy!
Damian Kostka – kontrabas
Dawid Kostka – gitara
Mateusz Brzostowski – perkusja
Można sobie pomyśleć, co to takiego wielkiego? Może to i trudne, ale tych parę nut akompaniamentu dla solisty, nie taka wielka sprawa. W jazzie wszyscy są solistami, improwizacja wyklucza klasyczny zapis nutowy, a co za tym idzie, występ to rozmowa na gorąco, gdzie każdy musi uważać na każdego, reagować na emocjonalność drugiej osoby, a jednocześnie pokazać samemu, czym dysponuje najlepszym. No i w ten sposób na scenie mieliśmy czterech solistów, w tym jedną gwiazdę. Jak przebiegała pomiędzy nimi muzyczna rozmowa? Na początku ostrożnie, z pewną nieśmiałością. W miarę upływu czasu wyczuwało się coraz większą pewność w wyrażaniu swoich poglądów. Sara McKenzie była dla mnie magnetyczna. Dla niej nie ma różnicy, czy śpiewa, czy gra na fortepianie. Jak śpiewa, to jest solistką jazzową, jak gra, to jest pianistką jazzową. Przez chwilę przemknęła mi myśl, że nawet jeżeli miałaby zaśpiewać sama ten koncert akompaniując sobie „tylko” na fortepianie, to było by to też niezapomniane przeżycie. A repertuar? Jak tytuł koncertu wskazywał, standardy, ale w świeżej, autorskiej wersji.
Podsumowując, idąc na koncert jazzowy, proszę nastawić się na nieprzewidywalne i pomimo tego być mile zaskoczonym. No i pamiętać, że w tej muzyce nie usłyszy się dwa razy takiego samego utworu.
Anna Siemaszko