“Błagam Was, przeczytajcie tę historię bo od tego zależy jak będzie wyglądało życie naszej wolontariuszki i inspektora. Trudno jest pisać o ludzkiej biedzie, nieszczęściu, szczególnie kiedy dotyczy ono wspaniałych ludzi, sami odmawiają sobie wszystkiego, nawet głodują, żeby tylko starczyło na potrzeby ich podopiecznych-zwierząt, którym ratuje życie i znajdują cudowne domy” – z apelem o wsparcie zwraca się przyjaciółka wolontariuszki Aleksandry Śniecikowskiej, współpracującej z psimi fundacjami. Publikujemy ten apel w całości, bo prawda jest taka, że pomoc zwierzętom potrafi pochłonąć całkowicie. Zwłaszcza tych, którzy mają czułe serca, nie potrafią nie pomóc. Zapominają przy tym o sobie. Tak jak pani Ola.
“Długo zastanawiam się jak opisać historię kobiety, której życie nie oszczędziło, która nie ma na kogo liczyć, która żyje z dnia na dzień. Żyje dla zwierząt. To kobieta, która jest wolontariuszką w jednym z najgorszych schronisk dla zwierząt od wielu lat ratuje zwierzęta z tego koszmarnego miejsca , wyrywając je śmierci, leczy i znajduje im cudowne domy. Niestety, sama takiego domu nigdy nie miała i nie ma. Ta drobna kobieta ratuje około 70 zwierząt rocznie tylko ze schroniska, ponadto dziesiątki zwierząt z ulicy, które przewijają się przez jej dom, uratowane przed śmiercią. Dziewczyna pracuje od 20 lat, ale nie nie jest w stanie ze skromnych dochodów odłożyć nawet najmniejszej kwoty. Mieszkanie w którym mieszka od 40 lat jest jedynym, co pozostało jej po mamie zmarłej na nowotwór. Niestety, z powodu biedy w której żyły, wyposażenie mieszkania oraz ostatni remont miał miejsce właśnie 40 lat temu. W mieszkaniu nie było żadnej glazury, ani na ścianach, ani na podłodze, ale za to był grzyb i zniszczone linoleum, rozpadające się meble i stare sprzęty, stara aluminiowa instalacja, stanowiąca zagrożenie dla życia, słowem ciemna nora. Mimo tak przytłaczającej sytuacji i braku nadziei nigdy nie odmówiła pomocy zwierzętom. Przez jej mieszkanie przewinęły się setki zwierząt w potrzebie. Leczyła i leczy je za swoje pieniądze, utrzymuje i pielęgnuje, kupuje drogie leki i surowice, jeśli jest taka potrzeba, płaci za opiekę weterynaryjną i diagnostykę i nigdy nie prosi o pomoc. Dlatego właśnie sama nie dojada, nie stać ją na żadne remonty czy nawet podstawowe zakupy dla siebie czy domu.
Nigdy nie zapraszała do siebie nikogo, tłumacząc to lękowymi psiakami, tymczasem było jej zwyczajnie wstyd. Kiedy zobaczyłam zdjęcia łazienki po długich próbach ich pozyskania po prostu się popłakałam.
Postanowiłam, że nie można jej zostawić i pozwolić żeby jej życie tak wyglądało. Nie można pozwolić żeby żyła obdzierana z godności i podstawowych wygód. Poprosiłam o pomoc dwoje znajomych , którzy zareagowali w taki sam sposób na widok zdjęć. Kiedy pojechaliśmy do mieszkania naszej koleżanki , rzeczywistość nas przerosła. Postanowiliśmy jej pomóc, ustanowiliśmy wspólny budżet i podjęliśmy decyzję, że zrobimy dziewczynie remont. Niestety koszty nas przerosły. Nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego. Obecnie kobieta mieszka gościnnie w mieszkalnej piwnicy z 5 psów i jeśli nie stanie się cud, spędzi w tej piwnicy Święta, Nowy Rok i jeszcze wiele, wiele tygodni. Pieniędzy wystarczy nam na dokończenie remontu w pokojach z wymianą instalacji elektrycznej, położeniem podłóg i malowaniem oraz wymianą instalacji hydraulicznej z wyremontowaniem łazienki. Nie ma mebli, lamp, cała kuchnia wymaga natychmiastowego remontu (meble i sprzęty rozpadły się kiedy trzeba było je przenosić podczas prac elektrycznych i hydraulicznych).
Zwracam się zatem do Was – zwierzoluby. Wiem, że zawsze można na was liczyć, proszę pomóżmy zmienić życie tej fantastycznej dziewczynie, pomóżmy jej dalej pomagać, pomóżmy zmienić jej świat, ponury, smutny i beznadziejny, na piękny. Pozwólmy jej uwierzyć, że życie może być piękne, że dom to nie tylko słowo, że dom to nie jest ciemna, ponura nora, ale miejsce w którym poczuje się bezpiecznie i z radością będzie do niego wracać. Kto wie, może jej życie nabierze kolorów.”
Apel, którego autorka jest Anna Cierniak, prezes Fundacji Mondo Cane Inspektorat w Poznaniu, widnieje na stronie Pomagam.pl – https://pomagam.pl/4utzibbr?utm_medium=invitation&utm_source=email
Można kliknąć na powyższy link i wpłacić choćby złotówkę… Bo tu naprawdę liczy się każdy przelew.
Nasz komentarz
Dramat polskich zwierząt polega na tym, że państwo za bardzo nie chce angażować siew pomoc dla nich. Państwo w postaci kolejnych rządów toleruje psy zdychające z głodu na łańcuchach na polskich wsiach, tysiące, miliony zwierząt wegetujących w beznadziejnych warunkach przywiązanych łańcuchami do beczek czy slupów, bez jakiekolwiek schronienia. Tak wygląda prawda o egzystencji psów w realiach polskich wsi. Nie lepiej bywa w wielu schroniskach, a raport NIK wykazał, że umiera co 4 zwierzę, a warunki w wielu schroniskach są tragiczne. A skontrolowano tylko niewielki procent istniejących schronisk. Nikogo to nie obchodzi spośród tych, którzy mają realną władzę i byliby w stanie pomóc. Pomoc zwierzętom w Polsce opiera się na pracy społecznej wolontariuszy, z których ponad 90 procent to kobiety. To one poświęcając swój czas wolny, swoje życie rodzinne idą na pomoc tym, którzy sami sobie nie są w stanie tej pomocy udzielić – zwierzętom. Czworonogom bytującym w skrajnych warunkach, przy pełnej akceptacji społecznej. Istniejący stan rzeczy wspierają kolejne rządy, partie polityczne z PSL na czele /”psy łańcuchowe to polska tradycja” – to słowa posła PSL/ oraz Kościół jako instytucja, który podczas kazań czy wizyt w domach wiernych, choćby podczas kolędy w wiejskich parafiach, mógłby zwracać uwagę na los zwierząt. Nawet, jeśli niekiedy czynią to indywidualni księża, to nie jest oficjalne stanowisko i wskazanie instytucji kościelnej, by pomagać zwierzętom, zabraniać trzymania psów na łańcuchach, traktować zwierzęta podmiotowo, a nie przedmiotowo. Bo tam, u tych, którzy nie dbają o swoje zwierzęta, są zarówno głosy wyborców, jak i tzw. taca. Nie ma więc szans na oficjalną pomoc państwa głodzonym, bitym, katowanym zwierzętom tak długo, jak długo zbyt wielu ludzi będzie uważało, że to ich człowieczy przywilej, by robić ze zwierzęciem, co się żywnie podoba. W wielu krajach działa specjalistyczna Policja dla Zwierząt. Teoretycznie zadanie interweniowania w sprawie maltretowanych zwierząt spoczywa na Policji oraz strażach miejskich czy gminnych. Ale jak wygląda to w praktyce wiedzą ci, którzy próbowali. Bo dla “zwykłej” policji priorytetem są ludzie, nie zwierzęta. Dlatego pomoc wolontariuszy jest nieoceniona. Tylko dzięki pracy, prywatnemu czasowi, prywatnym pieniądzom i nieskończonemu poświęceniu setek kobiet, udało się uratować istnienie tak wielu zwierząt. Ale dramat zapomnianych i cierpiących katusze zwierząt przekłada się na dramat ratujących je wolontariuszek. Takich kobiet jak pani Ola…
AKTUALIZACJA – KWIECIEŃ 2020
Udało się! Z radością informujemy, że pani Ola ma odnowienie mieszkanie i bardzo się z niego cieszy. Ma teraz miło, przytulnie i estetycznie. Niewielkimi środkami, z pomocą przyjaciół i ludzi wielkiego serca można naprawdę czynić cuda! Warto!
Informujemy też, że chcąc chronić prywatność pani Oli i jej czworonogów /też!/, nie publikujemy zdjęć wnętrz, możemy tylko zapewnić, że jest naprawdę ładnie.
(wal, pewu)