Jako stały bywalec festiwali muzycznych w Zielonej Górze, Kołobrzegu, Opolu, Sopocie – oraz Jazzu nad Odrą, Jazz Jamboree, Warszawskiej Jesieni itp. – spotykałem za kulisami członków grupy Trubadurzy, ale ten ansambl nie budził we mnie większego zainteresowania. Bardziej dostrzegałem powołany przez Sławę Mikołajczak i Krzysztofa Krawczyka eksperymentujący zespół Izomorf 67, który nie zaistniał na dłużej na polskiej scenie muzycznej.
Na początku lat siedemdziesiątych – oprócz działań z mojej strony przy Wielkopolskich Rytmach Młodych i pokrewnych inicjatywach (Poznańskie Muzykalia, Bluesowania, M jak muzyka) związałem się etatowo ze Stowarzyszeniem Muzyki Estradowej w Łodzi i powołałem przy tej instytucji Klub Publicystów Estradowych, w którym działało bardzo wielu znanych dziennikarzy nie tylko estradowych, ale także krytyków muzycznych z tzw. muzyki poważnej. Od 1973 roku przyznawaliśmy swoje nagrody w kilku kategoriach. W 1975 r. tytuł Piosenkarza Roku otrzymał jednogłośnie Krzysztof Krawczyk. Podczas Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, Andrzej Kosmala nieśmiało zapytał, czy mogę go zapoznać z Artystą. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że nie jestem psem ogrodnika i potrafię się dzielić z każdym potrzebującym. Oczywiście doprowadziłem do spotkania w internacie, gdzie nocowali dziennikarze i Andrzej nieśmiało spytał, czy mógłby pisać teksty dla Niego. Krzysztof przyszedł z gitara i przy nas wykonał własną kompozycję w stylu seurfa Trini Lopeza. Do rana Kosmala napisał tekst i opatrzył go pseudonimem Andrzej Tara. Mimowolnie stałem się akuszerem pierwszego przeboju duetu Krawczyk – Tara.
Kiedy otrzymał propozycję koncertowania w USA wraz z żoną, Haliną Żytkowiak, zaproponowali mojej pierwszej żonie, Barbarze, opiekę na małym Krzysiem, rówieśnikiem naszego syna Łukasza, ja w tym czasie zdobywałem wiedzę w łódzkiej filmówce na wydziale scenariuszowym. Po powrocie ze Stanów przeprowadziłem z Nim wywiad, który opublikowałem za namową redaktora naczelnego Aleksandra Kwaśniewskiego w dzienniku „Sztandar Młodych”. W roku 1977 Krzysztof Krawczyk śpiewać zaczął poezję Sergieja Jesienina, wplecione w fabułę przedstawienia spektaklu Staroświecka komedia Arbuzowa w Teatrze Polskim w Poznaniu w reżyserii Romana Kordzińskiego. Nagrał także longplay z songami Jesienina.
Kiedy przyjechali z Hamburga przedstawiciele, producenci ze znanej firmy fonograficznej Polydor, aby podpisać kontrakt na nagranie dwóch singli (nagrał), zostałem zaproszony na śniadanie do Hotelu Polonez, by przysłuchać się rozmowom w obecności zainteresowanego, kompozytora Wojciecha Trzcińskiego i Andrzeja Kosmali. Wielokrotnie, kiedy koncertował w Poznaniu i Wielkopolsce, przekazywał mi zaproszenia na swoje recitale, zwracałem Mu uwagę, że nie przypomina chociaż namiastkę tych songów Jesienina, odpowiadał, że to etap zamknięty.
Kiedy Mu oznajmiłem, że Czesław Niemen zaproponował mi współpracę i będę producentem audycji radiowych z muzyką chrześcijańską oraz planuję coroczny Festiwal z Przeslaniem z przebojami contenporary christian music, zadeklarował, że dostarczy płyty z taką muzyką i chętnie weźmie udział w festiwalu. Plany, o jakich wspomniałem Krzysztofowi, ziściły się, audycję nazwaliśmy Lista Pokornych, nadal bez przerwy od 26 lat jest emitowana w poznańskim Radiu Emaus. Nadawały ja także inne rozgłośnie katolickie. We wrześniu 1998 r. we Wrześni odbył się także pięciogodzinny koncert Festiwal z Przesłaniem w miejscowym amfiteatrze we Wrześni. Krzysztof miał kończyć festiwal, nieco się spóźniał, ale 3 tysiąc słuchaczy cierpliwie oczekiwało Jego śpiewu “Bogu niech będą dźwięki”. Mówił też, że wiara jest dla Niego wielkim oparciem. Ścieżką, którą zdąża i na której czuje się bezpiecznie, bo wie, że obok jest Chrystus, cokolwiek by się nie wydarzyło ON jest ze Nim. „Z wiarą łączy się nadzieja, że tam po drugiej stronie czeka nas niebo”. Tak mówił 25 lat temu i pozostał wierny takiemu dewizie życiowej. Twierdził także, że swoją muzyką, swoim śpiewaniem sprawia, że łatwiej będzie zrozumieć dekalog i dojrzeć drogowskaz z napisem Wiara, Nadzieja, Miłość. Znany był z tego, że głośno wychwalał Pana Boga. Wcześniej miał koncert w oddalonym o 250 km Kluczborku. Opłaciło się czekać, twierdzili słuchacze, bo przed Nim w tym festiwalu śpiewali Beata Bednarz, Gang Marcela, Deo Optimo Maximo, Aslam, Jafia Namuel ,Oveyo, MFA Kara, Eb Davis, Tomasz Żółtko, Korneliusz Matuszek, Piotr Starzyński.
Mimo iż jesteśmy rówieśnikami (On o trzy tygodnie starszy ode mnie) i działamy w tej samej branży, w XXI wieku zerwały się nasze relacje, kontakty też były sporadyczne, raczej ich nie było…
Krzysztof Wodniczak
P.S Oddolna inicjatywa postarała się, aby w dniu pogrzebu w sobotę 10 kwietnia o godz. 12.00 przed wejściem do Teatru Polskiego w Poznaniu zachęcić poznaniaków – i nie tylko – do przyjścia ze zniczami, i w ten sposób oddać hołd niekwestionowanemu ARTYŚCIE. Wieczny odpoczynek racz śp. Krzysztofowi Krawczykowi dać Panie, RiP.
Duet Krzysztofów KRAWCZYK I WODNICZAK na Targach Estradowych Łódź 1075 r.
Fot. Ze zbiorów prywatnych K. Wodniczaka