A może wystarczyłoby, gdyby każdy z nas rozejrzał się dobrze wokół siebie? Krzywdzących zwierząt siewców zła bowiem nie brakuje. W pojedynkę z nimi nie wygramy, bo imię ich legion. I choć ludzi dobrej woli też trochę jest, byłoby świetnie, gdyby w walce o lepszy świat ludzie ci mogli znaleźć wsparcie w policji, która – teoretycznie przynajmniej – powołana została po to, żeby pomagać. Także zwierzętom oraz organizacjom prozwierzęcym w razie potrzeby. W rzeczywistości wygląda to różnie, co pokazujemy na przykładzie funkcjonariuszy z jednego z wielkopolskich miast.
Na początku tego roku inspektorki fundacji Wielkopolski Inspektorat Ochrony Zwierząt przeprowadzały interwencję w sprawie cierpiącego psa w Szamotułach. Ponieważ na posesji nikt nie otwierał, zwróciły się z prośbą o wsparcie do lokalnej policji.
Wszystko jest OK?
Wedle relacji inspektorek WIOZ, przybyli policjanci od razu przyznali, że znają prywatnie właścicieli psa i że na pewno jest wszystko w porządku.
– Byłam na tej interwencji z innymi aktywistkami – mówi Agnieszka Tołwińska z WIOZ. – Wezwani policjanci zapewnili nas, że gospodarze są normalnymi ludźmi, że dzielnicowy z nimi porozmawia. Tylko ja się potem przez cały dzień nie mogłam do pana Rafała, czyli do wspomnianego dzielnicowego, dodzwonić. A kiedy pod koniec dnia w końcu mi się udało, dzielnicowy potraktował mnie niegrzecznie i odmówił pomocy w interwencji, co więcej przekazał słuchawkę swojemu przełożonemu, który był równie arogancki jak pan dzielnicowy. Napisałyśmy więc skargę do Komendy Wojewódzkiej Policji, ale co z tego, skoro z tej skargi nic nie wynikło… – rozkłada ręce.
Zwróciliśmy się więc jako redakcja z prośbą o wyjaśnienie do Komendy Powiatowej Policji w Szamotułach. Uzyskanie tej odpowiedzi nie było proste, mimo szczegółowego opisu problemu i jasno sformułowanych pytań, otrzymywaliśmy puste maile bez jakiejkolwiek treści lub też niepodpisane maile lub maile zawierające zaszyfrowane załączniki. W tym ostatnim przypadku kazano zadzwonić, żeby uzyskać hasło.
Na początku zaniepokoiliśmy się, że skrzynka mailowa policji została zaatakowana przez hakerów i nawet zasugerowaliśmy taką możliwość Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu. Za miedzą trwa przecież wojna, zdarzały się już ataki hackerskie na Ministerstwo Obrony Narodowej, a w ostatnim czasie na Polską Agencję Prasową. Agencja, w wyniku ataku, opublikowała nieprawdziwego newsa o mobilizacji poborowych i wysłaniu ich na teren Ukrainy. Wszystko po to, żeby siać chaos, gniew i strach.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej Łukasz Wawrzyniak nie podzielił jednak w tym przypadku naszych obaw:
– Proszę zwrócić się do nadawcy wiadomości o wyjaśnienie tej sprawy. Nie sądzę, aby chodziło o nieuprawnione działania ze skrzynką mailową policji. Prawdopodobnie plik jest chroniony hasłem. Proszę zatem wyjaśnić tę kwestię z policją – odpisał nam rzecznik Ł. Wawrzyniak.
Troska o dane adresowe
Ostatecznie okazało się, że szamotulska komenda uzasadniała wysyłanie zaszyfrowanych maili troską o dane osobowe. Nasz e-mail zawierał bowiem adres, pod którym przeprowadzono interwencję, który zgodnie z przepisami nie mógł być podany w artykule prasowym, nie podaliśmy nazwiska właściciela psa, zatem ulica to jedyne dane, które podaliśmy. Komenda nie wyjaśniła, dlaczego wysyła maile bez podpisu.
Ostatecznie, po wielu miesiącach, uzyskaliśmy wyjaśnienie, tym razem już z podpisem oficera prasowego. Artykuł na temat cierpiącego psa ukazał się już na naszych łamach. Chcieliśmy jednak wyjaśnić też kwestię nietypowych, w naszym odczuciu, procedur przyjętych przez szamotulską policję. Sami się bowiem zastanawialiśmy, czy przyjętą gdziekolwiek i dopuszczalną praktyką jest przesyłanie przez policję lub jakikolwiek inny urząd czy instytucję pustych maili, maili bez podpisów czy też maili zawierających zaszyfrowane załączniki?
Zapytaliśmy więc o opinię prof. dr hab. Dominikę Narożną z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM w Poznaniu.
– Dziennikarz ma prawo do informacji i do informowania. Służby wprawdzie muszą postępować zgodnie z prawem – dane osobowe (tutaj adres zamieszkania) powinny być zaszyfrowane, jednak puste e-maile lub niepodpisane wiadomości nie powinny mieć miejsca – odpisała nam prof. dr hab. Dominika Narożna, medioznawca.
Miejmy nadzieję, nie tę lichą, marną…
Wysłaliśmy też mailem podobne pytania do Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu oraz do Komendy Głównej Policji. Dodając własny komentarz, że naszym zdaniem wystarczyłoby zaznaczyć w mailu, że w artykule nie może być podany dokładny adres interwencji. Choć i to nie jest chyba konieczne, bo dziennikarze taką wiedzą przecież dysponują.
Odpisała nam mł. insp. Katarzyna Nowak, rzeczniczka prasowa komendanta głównego policji:
– Szanowny panie redaktorze, korespondencja z pana uwagami oczywiście zostanie przesłana do Komendy Powiatowej Policji w Szamotułach. Zgadzam się z panem, że standardem jest podpisanie wytworzonej korespondencji przez autora i przesłanie danych w najprostszej możliwej formie, choć domyślam się, że w tym przypadku, z uwagi na wysłanie maila z imiennej skrzynki policyjnej, nadawca był znany. Mam nadzieję, że w przyszłości podobne sytuacje nie będą miały miejsca.
I my również mamy taką nadzieję. Dodajmy jednak – żeby nie zasłodzić i do tego miodu dodać również łyżkę dziegciu – że cytowana już wyżej aktywistka WIOZ nie taiła, że nie tylko ten jeden raz współpraca z lokalną policją okazała się… dość trudna.
– Mieliśmy interwencję w jednej ze wsi pod Szamotułami – opowiada Agnieszka Tołwińska. – Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest tam dobrze; pies miał do dyspozycji zbutwiałą, nieocieplaną budę. Tymczasem policjanci weszli na teren posesji, wrócili i powiedzieli, że wszystko jest OK.
Aktywistki nie zrezygnowały i zwróciły się o pomoc do Powiatowego Lekarza Weterynarii oraz do Urzędu Gminy.
– I obie te instytucje nie miały wątpliwości, że warunki, w jakich żyje pies, są bardzo złe – wskazuje nasza rozmówczyni. – Nawet nie wiem, jak mam takie podejście policjantów nazwać, przecież obowiązkiem policji jest udzielać organizacjom społecznym wsparcia podczas interwencji…
Dla wyższego dobra
Kilka słów na temat swoich tegorocznych kontaktów z szamotulską policją powiedział nam też red. Mateusz Kasperski, dziennikarz „Wprost”.
– Odwiedziłem swoich rodziców mieszkających w jednej z wsi pod Szamotułami – mówi nam dziennikarz. – Rodzice mają sąsiada, starszego już człowieka, poruszającego się na wózku. Sąsiad bynajmniej nie jest człowiekiem niewykształconym, przed laty piastował funkcję dyrektora. I ten sąsiad trzymał niewielkiego, trzy-, może czteroletniego psa w małym, brudnym kojcu, w gnijącej, nieocieplonej budzie, bez wody, z psującym się jedzeniem w misce. Najpierw próbowałem z mężczyzną rozmawiać, tłumaczyłem, że pies powinien wychodzić na spacery, że prawo zabrania trzymać psa w kojcu dłużej niż 12 godzin na dobę. W końcu wezwałem policję. Policjanci przyjechali i… nie stwierdzili żadnych nieprawidłowości!
Nasz rozmówca nie poddał się jednak, sam wyprowadzał psa, karmił, poił, a w końcu znalazł mu dom. W sumie po części happy end, bo w nowym domu pies miał dobre warunki; zamieszkał na dużej posesji, ogrodzonej siatką.
– Wobec ludzi pies zachowywał się przyjaźnie – kontynuuje opowieść Mateusz Kasperski. – Ale potrafił wspiąć się po siatce, wymknąć z posesji i… zagryźć kury u któregoś z sąsiadów. Zapewne życie spędzone w ciasnym kojcu odbiło się na psiej psychice…
Ostatecznie pies trafił do innej osoby, też na dużą posesję, ale już otoczoną murem. Tymczasem starszy mężczyzna wziął do kojca… kolejnego psa. Po co?
– Trudno powiedzieć, może chciał mi coś udowodnić? – domyśla się dziennikarz. – Zwłaszcza, że i drugi pies trzymany był w małym, niesprzątanym kojcu, często bez wody w misce. Uparłem się, że i temu psu pomogę. Najpierw wchodziłem do kojca i wypuszczałem czworonoga na spacery. Świadomie ryzykowałem, że sąsiad oskarży mnie o wtargnięcie. I rzeczywiście – groził mi policją. Wiem jednak, że działałem dla wyższego dobra.
Świata nie zmienię, ale…
Tymczasem policja faktycznie pojawiła się.
– I znów – policjanci stwierdzili, że zwierzę przebywa w dobrych warunkach – Mateusz Kasperski kręci ze zdumieniem głową. – Ostatecznie, trzy dni po ostatniej interwencji policji, przyjechała Agnieszka Tołwińska z WIOZ i zabrała psa. Teraz pies ma świetny dom w dużym mieście, jest też już po leczeniu weterynaryjnym, bo miał guzy.
Nasz rozmówca nie ukrywa, że rodzice namawiali go, żeby dał spokój, że trzeba dobrze żyć z sąsiadem.
– Ja jednak pamiętam smutne oczy obu tych psów – podkreśla dziennikarz. – Pamiętam też ich rozradowane mordki, kiedy już trafiły do dobrych domów. Jestem przykro zaskoczony, że policjanci nie reagowali, choć znęcanie się nad zwierzęciem, zaniedbywanie zwierząt jest ścigane z urzędu. Jest mi przykro, że policjanci potrafią być tak mało wrażliwi na krzywdę zwierząt.
Mateusz Kasperski zwraca uwagę, że uratowane przez niego psy to zaledwie dwa z tysięcy przypadków w całej Polsce.
– Bo przecież wiele psów żyje w małych, brudnych kojcach bez wody – mówi. – Zdaję sobie doskonale sprawę, że w pojedynkę świata nie zmienię, ale gdyby każdy z nas dobrze się wokół siebie rozejrzał i zareagował, to tego cierpienia biednych i zaniedbanych zwierząt mogłoby być znacznie mniej.
Niniejszy artykuł, a także poprzedni na ten temat wysłaliśmy też do Biura Spraw Wewnętrznych Policji, czyli tzw. „policji w policji”. Z pytaniem, czy opisane wyżej podejście szamotulskich policjantów, ich stosunek do ustawy o ochronie zwierząt, m.in. do współpracy z organizacjami społecznymi zajmującymi się ochroną zwierząt, a także sposób kontaktowania się z prasą, uzasadnia ewentualne podjęcie działań przez Biuro Spraw Wewnętrznych Policji. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Jeśli tylko BSW nam odpisze, opublikujemy bez zbędnej zwłoki.
Nasz komentarz
Czesław Niemen śpiewał ,,…lecz ludzi dobrej woli jest więcej”. Chyba od czasów Niemena sporo się zmieniło. Na gorsze.
Krzysztof Ulanowski, (wal)
***
AKTUALIZACJA 19.07.2024, godz. 10.32
Wyjaśnienie Komendy Policji w Szamotułach /przytaczamy brzmienie oryginalne/:
“Szanowny Panie Redaktorze,
W związku z korespondencją otrzymaną od Pana za pośrednictwem Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, która wpłynęła do tutejszej jednostki w dniu 8 lipca br. informuję, iż przesyłanie pustych maili bez podpisów nie jest przyjętą przez tutejszą jednostkę praktyką. Konieczność szyfrowania wiadomości wynika natomiast z obowiązującej polityki ochrony danych osobowych systemu elektronicznej poczty policji SEPP, która zatwierdzona została przez Komendanta Głównego Policji. Warto jednak dodać, iż w przypadku gdy w korespondencji przesyłany jest plik zaszyfrowany, e-mail zawiera informację o tym, w jaki sposób uzyskuje się hasło dostępowe służące do rozszyfrowania pliku. Tak też było w przypadku o który Pan pyta. Postępując zgodnie z otrzymaną instrukcją można bez problemów otworzyć, odczytać i zapisać korespondencję. Taka praktyka ma na celu zabezpieczenie danych wrażliwych i uniemożliwienie dostępu do nich osobom nieuprawnionym, nie zaś utrudnienie kontaktu z Policją. Dzięki takiej praktyce jedynie osoba, która faktycznie kieruje zapytanie może mieć dostęp do odpowiedzi po uzyskaniu hasła zgodnie z instrukcją.
Warto też dodać, iż korespondencja, do której się Pan odnosi (z uwagi na brak sformułowanych pytań, a jedynie opis problemu, na podstawie którego można było podejrzewać, iż policjanci zdaniem osoby, która przesłała e-maila zachowali się w sposób niewłaściwy) została zakwalifikowana jako „skarga”, nie zaś jako zapytanie prasowe czy wniosek o dostęp do informacji publicznej. Dlatego też dalsze czynności w sprawie podejmowane były przez Wydział Prewencji tutejszej jednostki w oparciu o Kodeks Postępowania Administracyjnego.
Odnosząc się do dalszej korespondencji z dziennikarką, wywnioskowaliśmy, iż celem osoby zwracającej się do tutejszej jednostki nie było złożenie skargi, a uzyskanie informacji publicznej w sprawie, dlatego sprawa została przekazana Oficerowi ds. prasowych w celu udzielenia komentarza w sprawie.
Z poważaniem asp. Sandra Chuda, Oficer ds. prasowych KPP Szamotuły”.
Wyjaśnienie Biura Spraw Wewnętrznych Policji
Radca Zespołu Kontroli BSW Policji, mł. insp. Mariusz Tokarczyk, odpisał nam, iż “w świetle regulacji zawartej w art. 5b Ustawy o Policji, określającej właściwość rzeczową, Biuro Spraw Wewnętrznych Policji nie jest podmiotem właściwym do procedowania przedmiotowej sprawy”. Poinformowano nas także, iż Biuro Spraw Wewnętrznych Policji przekazało informacje, dotyczące “możliwych nieprawidłowych działań policjantów z garnizonu wielkopolskiego” do dyspozycji Naczelnika Wydziału Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Link do tekstu o interwencji WIOZ w Szamotułach w sprawie psa – https://spoleczenstwo.com.pl/interwencja-kto-dokonal-eutanazji-psa-z-szamotul/
Pierwszy pies na posesji we wsi pod Szamotułami
Pies1MK
Pusta miska to wręcz symbol zaniedbywania zwierzęcia
PustaMiskaMK
Pierwszy pies już u nowych opiekunów
Pies1aMK
Drugi pies na posesji w podszamotulskiej wsi
Pies2MK
Drugi pies już z nowymi opiekunami
Pies2aMK
Fot. 5 x Mateusz Kasperski
Bo brakuje Policji dla Zwierząt, jak w innych krajach, a ta policja, która jest, kompletnie nie chce się mieszać w sprawy dotyczące zwierząt. Może nie znają prawa albo im się po prostu nie chce pracować. Jest tyle wakatów, że i tak nikt ich nie usunie z szeregów
,,Wprost” u siebie podlinkował ten artykuł:
https://biznes.wprost.pl/gospodarka/11757723/policja-nie-reagowala-na-cierpienie-dwoch-psow-pomogl-im-dziennikarz-naszej-redakcji.html