Rozmowa z lek. wet. Katarzyną Dołębską, współautorką książki o pierwszej pomocy dla psów. Drugą autorką jest dr Joanna Stojer-Polańska.
Jest Pani współautorką książki o pierwszej pomocy przedweterynaryjnej dla psów. Mamy informację, że wydawnictwo od rana intensywnie zajmuje się wysyłką tej nowości, która okazała się strzałem w dziesiątkę, takie jest zainteresowanie czytelnicze. Spodziewała się Pani tego ?
Jest mi bardzo miło to słyszeć. Cieszę się, że jest zainteresowanie naszą książką. I szczerze, to nie spodziewałam się tego. Ale to dzięki moim wszystkim znajomym i przyjaciołom informacja o istnieniu tej książki dociera do coraz liczniejszego grona właścicieli psów, trenerów i instruktorów oraz przewodników. Obie z Joanną planujemy też spotkania na żywo z naszymi przyszłymi czytelnikami, gdy tylko pandemia nieco się uspokoi.
Jako lekarz weterynarii zapewne najlepiej pani wie, że wypadki najczęściej zdarzają się w czasie świąt czy nocy, kiedy dostęp do fachowej pomocy jest utrudniony. Ta książka ma radzić, co robić w sytuacji awaryjnej, ale jednak nic nie zastąpi pomocy prawdziwego, a nie tylko książkowego weterynarza. Właściciele jednak nie zawsze decydują się na wizytę w gabinecie weterynaryjnym. Czy faktycznie Pani to potwierdza?
Niestety, ma pani redaktor rację. Większość wypadków i nagłych sytuacji zagrażających życiu psa zdarza się w dni wolne od pracy. Myślę, że wiąże się to z tym, że ludzie spędzają czas poza domem albo na różnych wyjazdach, albo na łonie natury, gdzie psy są zdecydowanie bardziej narażone na potrącenie przez auto, pogryzienia czy np. udar słoneczny lub pogryzienie przez żmiję. Do tego jeszcze dochodzą nam rodzinne spotkania przy suto zastawionym stole czy grillu i mamy zatrucie u psa gotowe. Często efektem tych spotkań czy wypraw są zaginięcia czy też przeróżne bijatyki, gdzie wkraczają nasi funkcjonariusze na czterech łapach, nierzadko z narażeniem życia. W naszej książce jest mnóstwo informacji, jak udzielić pierwszej pomocy, jednak w 90 procentach na końcu widnieje informacja, aby jak najszybciej udać się do lecznicy.
Często też właściciele dzwonią do mnie prosząc o poradę, bo akurat nie mają samochodu lub drogę zasypał śnieg. Staram się zawsze udzielić jak najbardziej jasnych i trafnych porad, ale bardzo często bez podania leków czy też zszycia rany w znieczuleniu się nie obejdzie.
Zwierzęta, podobnie jak ludzie, coraz częściej chorują na podobne schorzenia, bo wszyscy żyjemy w zepsutym środowisku, otoczeni chemią, wdychamy trujące związki z powietrza. U zwierząt coraz częściej zdarzają się alergie, cukrzyca czy choroby onkologiczne. Mój pies miał jaskrę, której przez lata nikt nie potrafił zdiagnozować, a objawem była przekrwiona ciemna wystająca gałka oczna. Alergie potrafią dawać też przedziwne objawy…
Warto pamiętać, że tak jak w „medycynie ludzi” tak wśród lekarzy weterynarii też są różne specjalizacje. Lekarz weterynarii prowadząc sam niewielki gabinet nie jest w stanie perfekcyjnie zajmować się okulistyką i np. chirurgią czy dermatologią. Ja często odsyłam swoich pacjentów na konsultacje do specjalistów, którzy mają profesjonalny sprzęt do diagnostyki i sprawdzone metody leczenia. W większości chorób ważny jest czas, a szybka diagnoza może uratować życie zwierzakowi. Nierzadko też tacy pacjenci wracają do mnie na kontynuację leczenia zaleconego przez specjalistę.
Kiedy chcemy psu pomóc, często sięgamy po ludzkie leki bo akurat takie mamy pod ręką. Jest jednak zestaw leków, które absolutnie nie powinny być podane zwierzęciu.
Zazwyczaj właściciele zwierząt myślą, że jeśli dany lek im pomaga na różne schorzenia, to czemu miałby nie ulżyć w cierpieniu ich pieskowi. Niestety, w ten sposób mogą mu bardziej zaszkodzić niż pomóc. Niektóre substancje leków ludzkich są toksyczne, a nawet mogą spowodować nagłą śmierć zwierzęcia. Inne substancje lecznicze mogą być stosowane u psów ale kiedy dawka albo forma podania będzie nieprawidłowa również mogą zaszkodzić. W książce przestrzegamy, jakich leków absolutnie nie wolno podawać psu, ale również podajemy substancje lecznicze z apteki, które są bezpieczne i na pewno doraźnie przyniosą ulgę zwierzęciu.
Czy są jeszcze jakieś rodzaje postępowania przedmedycznego, które są dobre dla ludzi, ale mogą zaszkodzić naszemu psu?
Chociażby resuscytacja krążeniowo oddechowa. Do przeprowadzenia tych czynności człowieka układamy na plecach, natomiast psy układamy na prawym boku, z wyjątkiem psów brachycefalicznych, czyli tzw. krótkonosych, które układamy na mostku w pozycji na żabę.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Paulina M. Wiśniewska
Na zdjęciu: lek. wet. K. Dołębska ze swoim psem
Link do książki: