Mamy wolny rynek i swobodną możliwość kształtowania cen na towary i usługi, co w praktyce oznacza, że można sprzedawać produkty za cenę taką, jaką zaakceptuje konsument i kupi daną rzecz. Są jednak sytuacje, kiedy przy kształtowaniu polityki cenowej należy uwzględnić dodatkowe okoliczności, jak np. specyfikę nabywców. Zwłaszcza, jeśli klienci nie mają żadnego wyboru… Kiedy na danym terenie działa jeden jedyny sklepik, a wyjść do miasta – nie można. Wówczas mamy do czynienia z monopolistą, który może uwzględnić okoliczności własnej działalności, ale też nie musi.
Przy Szpitalu Dziecięcym, i Klinice Psychiatrii przy ul. Szpitalnej w Poznaniu funkcjonuje sklepik. Pacjenci oraz ich rodziny mogą kupić tu świeże owoce, słodycze czy napoje. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ceny. Zwróciliśmy się z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego w tym miejscu jest aż tak drogo. Sklepik przy ul. Szpitalna 27/33 „Literka z kuferka” sprzedaje różne produkty po cenach wręcz niewiarygodnych, np. kilogram bananów kosztuje 12 zł /w marketach ok. 2,50 – a w tym sklepiku tyle kosztuje JEDEN banan/, kilogram jabłek 6,50 /w marketach połowę tej ceny/, rurki waflowe 7 zł /w marketach podobnie – połowę taniej/. Jeden cukierek /tak!/ – 50 gr. Inne produkty także są przynajmniej 100 proc., a czasem więcej, droższe. Napisaliśmy, że zważywszy na sytuację, iż pacjentom, dzieciom i młodzieży tam się leczącym, nie wolno opuszczać terenu szpitala, to chyba jest bardzo nie w porządku w stosunku do tych i tak pokrzywdzonych młodych pacjentów. Spytaliśmy, kto odpowiada za wybór firmy prowadzącej sklepik? Czy kiedykolwiek kontrolowane były sprzedawane tam produkty i ich ceny przez kierownictwo szpitala? Dodaliśmy, iż interweniowali u nas rodzice dzieci hospitalizowanych w tym szpitalu. To oni dają dzieciom /nastoletnim/ kieszonkowe na drobne zakupy i byli w szoku, kiedy się okazało, jak drobne… Tym bardziej, że pacjentom nie wolno opuszczać terenu szpitala, zatem wyboru nie mają. I wydaje się, że ajent tę monopolistyczną sytuację wykorzystuje. Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie.
– W odpowiedzi na wiadomość dotyczącą sklepiku uprzejmie informuję, iż ajent wyłaniany jest w wyniku ogólnodostępnego postępowania przetargowego. Fakt tego postępowania publikowany jest m. in. na stronie internetowej szpitala. Przekazałem Państwa pismo ajentowi, który jest niezależnym podmiotem gospodarczym i z chwilą uzyskania odpowiedzi zostanie ona Państwu przekazana. Należy jednak podkreślić, że klientami tego barku nie są w praktyce dzieci i młodzież hospitalizowana w tym szpitalu, a ewentualnie pacjenci poradni, rodzice, studenci, pracownicy itd., których nie obowiązuje bezwzględne przebywanie przez cały czas na terenie szpitala. Tym samym zakupy mogą być dokonywane w okolicznych sklepach lub na pobliskim rynku – odpowiedział nam dr n. med. Paweł Daszkiewicz, Szpital Kliniczny im. Karola Jonschera Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, ul.Szpitalna 27/33.
Otrzymaliśmy także odpowiedź ajenta, w którym tłumaczy, dlaczego sprzedawane są produkty w takich, a nie innych cenach. Ajent podkreśla, iż prowadzi działalność gospodarczą “zgodnie z obowiązującymi przepisami, które nie zabraniają rynkowego kształtowania i pozycjonowania cen na rożnego rodzaju asortyment”. Ajent podkreśla też, iż “Bistro Literka” nie jest ani marketem, ani supermarketem, lecz “jednym z przedstawicieli kanału dystrybucyjnego, który się nazywa gastronomia”. Ajent dodaje, iż “dostawy mają wysokie limity logistyczne i w cenie musimy też zawrzeć straty np. świeżych produktów”. W swoim piśmie ajent podkreśla też własne zasługi, jak m.in. przeprowadzenie remontu i stworzenie ogródka letniego czy wprowadzenie do oferty świeżych soków, wymienia własne aktywności, również społeczne.
Całość wyjaśnień ajenta do pobrania tutaj /wystarczy kliknąć w link/: wyjasnienia
Nasz komentarz
Warto zwrócić uwagę na fakt, iż w podobnej sytuacji znajdują się np. osiedlowe sklepiki. Jednak tam nie ma bananów za 12 zł i cukierków po 50 gr sztuka. Nie kwestionujemy obowiązujących przepisów, “które nie zabraniają rynkowego kształtowania i pozycjonowania cen na rożnego rodzaju asortyment”. Ale może jakiś inny ajent miałby do tego równie odmienne podejście? Na pocieszenie pacjentom, hospitalizowanym dzieciom i młodzieży, niemającym wyboru, gdzie i za ile kupić, skazanym nieomal na ten właśnie punkt gastronomiczny, bo właśnie w ich imieniu podjęliśmy problem, możemy dodać, iż ajent obiecał rozważenie polityki cenowej na sezonowe owoce. Wówczas może nabywców będzie więcej, a tym samym “straty świeżych produktów” mogą też być mniejsze…
(wal)
Na zdjęciach: produkty w punkcie przy ul. Szpitalnej oraz porównanie z gazetki handlowej przykładowego marketu, gdzie przecież mógłby się zaopatrywać ajent
Porównanie cen z gazetki reklamowej marketu, podobne ceny mają inne markety, gdzie zaopatrywać się może każdy, również ajent
Szczerze mówiąc takie jest życie , wszyscy patrza jakie jest wszystko drogie a nikt nie zastanowil się jaki kolosalny jest czynsz…!!!!gdyby czynsz byl niższy to ceny również na logikę wszystkich również trzeba opłacić a wiec sorry to jest gastronomia a gastronomia zawsze ma wyższe ceny i tak na marginesie banany za kg kosztują ok 5 zł nie 2.5