Rozmawiamy z Romanem Komassą, autorem książki o balecie „Spartakus” oraz poetą, autorem fraszek „Wiersze niegrzeczne”, przede wszystkim jednak – baletmistrzem i znawcą baletu współczesnego. „Taniec klasyczny jest i pozostanie wyjątkowym źródłem estetyki – to nie abstrakcyjny obraz – raczej skupiona ludzka myśl, która porusza złote nici naszego ciała i ducha” – wyznaje nasz rozmówca. I w wywiadzie odsłania kulisy tego niezwykle trudnego zawodu – zawodu tancerza.
- Widz otrzymuje produkt w postaci przedstawienia – teatralnego, baletowego. Mało kto zdaje sobie sprawę z zakulisowego życia tancerzy, to nie jest temat nośny medialnie i rzadko poruszany na publicystycznych łamach. Z jednej strony – to na pewno ciężar przygotowań do zawodu. Żeby osiągnąć mistrzostwo w swoim fachu, potrzeba bardzo długiego cyklu szkolenia, żmudnych godzin ćwiczeń. Jak wygląda edukacja baletowa?
Scena ma kilka wymiarów i w tych wymiarach – prezentowana sztuka i osoba, która tę sztukę prezentuje, przyćmiewa realne i prozaiczne, jakby się zdawało, czynności ciężkiej pracy tancerzy. W dążeniu do sukcesu i jego konfrontacji z widzem – prawie zawsze jest to droga okupiona bólem. Nie tylko fizycznym, ale częściej presją środowiska na psychikę i ciężarem własnych małych czy dużych niepowodzeń. Na krawędzi sztuki i zwyczajnego życia. Co zarazem też jest przyczyną bólu czysto fizycznego, bólu w dosłownym tego słowa znaczenia, taniec klasyczny w swojej anatomicznej strukturze jest bowiem zaprzeczeniem naturalnych pozycji ciała. O tym głośno się nie mówi, przyjmując dzieci do szkoły baletowej, to byłoby antyreklamą dla tej dziedziny sztuki, która i tak sama w sobie jest wąską ścieżką dla marzycieli o spełnieniu tego snu o balecie. Marzenia o królewnie i księciu w literackich opisach nie mają nic wspólnego z partiami solistycznymi tancerzy, którzy pragną osiągnąć wyższy szczebel umiejętności i podołać wymogom postaci scenicznej, jaką wskazują partie choreograficzne. Droga edukacji nie zamyka się w przedziale uczęszczania do szkoły baletowej. Oczywiście pierwsze kroki w tej dziedzinie sztuki są niezbędne – a zatem ogniska baletowe, ewentualna praca na sali gimnastycznej o profilu sportowym – jest potrzebna w rozwoju motoryki i elastyczności ciała i to już od 5. roku życia dziecka, przed programem szkoły baletowej. Po ukończeniu 3. klasy podstawowej, można przystąpić do egzaminu wstępnego do pierwszej klasy o profilu profesjonalnym. Cała paleta zajęć z dziedziny tańca trwa dziewięć lat ,podczas których przyszły adept baletu musi sprostać wielu wyzwaniom: przedmioty ogólne jak we wszystkich szkołach powszechnych i przedmioty zawodowe: taniec klasyczny, taniec współczesny, taniec charakterystyczny, taniec ludowy, partnerowanie, gra aktorska i muzyka. Jako dodatkowe zajęcia i promujące ucznia jest przygotowanie do konkursów baletowych i kształcenia repertuaru klasycznego. W obecnej dobie są też stosowane inne formy tańców nowoczesnych jak hip-hop, breakdance itd. W procesie kształcenia niezbędna jest opieka medyczna i rehabilitacja, jeśli takowa okaże się potrzebna. Na koniec całego przebiegu szkolenia młody adept baletu poddany zostaje egzaminowi dyplomowemu – to świadectwo orzekające o profesjonalnym przygotowaniu do zawodu. Nadmienię jeszcze istotną kwestię, że czasami absolwenci szkół baletowych odbywają praktykę sceniczną, która przebiega równolegle z zajęciami szkolnymi i koncertami miejskimi w ramach promocji placówek edukacyjnych. Kolejnym krokiem do sceny są audycje do instytucji teatralnych w kraju i zagranicą, jeśli predyspozycje i umiejętności baletowe odpowiadają profilowi danemu zespołowi. Myślę, że ten ostatni etap może być czasami decydującym o całej karierze zawodowej młodych ludzi, którzy podejmują tak trudne wyzwanie w tej profesji. Opowiem teraz trochę o codziennej pracy tancerza i przygotowań do spektaklu. Od godziny 10.00 każdego dnia tancerki i tancerze zaczynają trening od battements Tany – i pli’ee, to podstawowe dwa ćwiczenia, które stanowią credo sztuki baletu. W trakcie zajęć i przygotowań do spektakli poziom i skala zadań technicznych czasami urasta do niewyobrażalnych możliwości artystów baletu. Czas prób trwa zazwyczaj od sześciu do ośmiu godzin dziennie. Zwieńczeniem tej pracy są spektakle premierowe lub powtórzone widowiska z poprzednich sezonów. Repertuar baletowy podlega corocznej zmianie i pozwala wykonawcom zespołów baletowych podjąć i zmierzyć się z nowymi dziełami choreograficznymi. To zarazem sprawia, że wielokrotnie tancerze mają bardzo mało czasu na regenerację. Przy całej otoczce piękna tej dziedziny sztuki, kryje się szara strefa kulis – wśród dziewcząt stała kontrola wagi ciała – przestrzeganie diety, co czasem może doprowadzić do skrajnych przypadków, jak anoreksja czy bulimia – stały stres przed dyrektorem baletu i współpracownikami – presja konkurencji nie zawsze bywa mobilizująca. Nie wystarczy determinacja i samozaparcie, kiedy tancerze są stale poddawani wyśrubowanym oczekiwaniom przełożonych.
- Po tak długiej nauce chciałoby się, by możliwość pracy w zawodzie trwała przez wiele lat. Kiedy kształci się przykładowo inżynier czy lekarz, może mieć gwarancję, że w swoim zawodzie przepracuje przynajmniej do 60 lat, może i dłużej. W przypadku baletmistrzów tak nie jest. Jak długo ciało pozwala na funkcjonowanie w zawodzie tancerza?
Tańczyć można całe życie, wiek nie ma znaczenia – wystarczy dobra muzyka i odpowiednia atmosfera w przypadku tańca towarzyskiego i spontanicznej improwizacji. Balet jako forma sztuki ma wyjątkowe obłożenia techniczne, co wiąże się z obciążeniem motoryki ludzkiego organizmu. Przeciętnie tancerz, a raczej jego struktura fizyczna, wytrzymuje około 15-20 lat aktywnej pracy na scenie. To oczywiście jest indywidualna granica, występują też wyjątki, kiedy kariera baleriny i tancerza dosięga górnego pułapu 30-letniego przebywania na scenie. Co stanowi o tak długoletniej dyspozycji fizycznej? – samodyscyplina i świadome rozpoznanie swoich własnych możliwości i niemożliwości. Oczywiście mentalna strona artysty baletu stanowi podstawę do głębszego sposobu w tej wyjątkowej podróży na piedestale baletowej areny. W skrajnych przypadkach kariera może przebiegać bardzo krótko, przypadkowa kontuzja, słaba motywacja i sprawy osobiste – niestety wykluczają i działają destruktywnie na tancerza. Codziennie artysta baletu musi się zmierzyć z konkurencją – nie może sobie pozwolić na wygodne i stabilne życie – sala baletowa nie jest zacisznym ogródkiem, gdzie rosną piękne bukiety kwiatów, śmiem stwierdzić, że na sali baletowej czuć pot ludzkiego zmagania z materią ciała – przez lata i godziny mknących bohaterów spektakli. W moim przypadku jestem ciągle aktywny zawodowo – choć czas mknie nieubłaganie – a raczej ja sam przemijam jako artysta baletu na relatywnej smudze mikrosekund.
- Zdarzają się także kontuzje, które wykluczają czasowo lub na stałe z pracy w zawodzie tancerza. Czy to częste sytuacje i co potem dzieje się z tymi ludźmi, jak sobie radzą zawodowo?
Kontuzje to istotny temat, przy ciągłym obciążeniu organizmu i notorycznej powtarzalności elementów tańca klasycznego, dochodzi do zużycia odporności i braku samoobrony. Ponieważ artysta jest skupiony na roli, jaką ma odegrać w sztuce, nie reaguje na symptomy zmęczenia i to może doprowadzić do trwałej kontuzji. Konsekwencją pracy w zawodzie tancerza może być przedwczesne zużycie wszystkich stawów kostnych w organizmie – szczególnie wśród tancerek, które wykonują w baletach klasycznych ćwiczenia na czubkach palców – czyli na pointę – które mają twardy i ciasny kształt stopy. Jako źródło historyczne pierwsze pointe – pojawiły się na przełomie XVIII i XIX wieku we Włoszech. Jako pierwsze baletowe baleriny stanęły na pointach Taglioni i Istomina. Zadania postawione dla tancerek są z reguły zaprzeczeniem anatomicznej podstawy i przy stałym obciążeniu paliczków palców stopy doprowadza do trwałej deformacji i uszkodzeń paznokci. U mężczyzn ten aspekt nie ma miejsca, partie tancerzy są raczej zawarte w kombinacjach skoków i partnerowania – czyli podnoszenie partnerek – co też może powodować kontuzje kręgosłupa, barków i nadgarstków. Jak się chronić przed takim stanem? Przede wszystkim sprawna i świadoma praca: regularny stretching i posiłkowe metody ćwiczeń, które wzmacniają organizm – joga, pilates mogą być właściwym wyborem. Jeśli kontuzja jest poważna, np. zerwanie ścięgna Achillesa, to tancerz zmuszony jest do zmiany zawodu lub uczestniczy w pochodnych i asystujących dyscyplinach pracy jako asystent do prób, pedagog baletu, ewentualnie jeśli posiada zdolności choreograficzne – zmienia się w twórcę swoich własnych marzeń i przemyśleń na temat świata i ludzi.
- Odejście z ukochanego zawodu to dramat dla wielu tancerzy. Jak sobie radzą po takiej decyzji?
Proszę sobie wyobrazić, że posiadacie wyjątkowe miejsce na Ziemi i zostaje wam to odebrane raz na zawsze. Lub kiedy tracicie pierwszą miłość. Co zmienia wasze wnętrze i rozrzuca cały logiczny świat nadziei – bez możliwości powrotu do powtórnego spotkania. Przyrównałbym ten stan do upadku duszy, która błąka się po rubieżach opuszczonej widowni – ale jest to moja własna interpretacja, kiedy tancerze z powołania muszą opuścić scenę. Czy korzystają z pomocy psychologa? Nie wiem. Czy zmiana zawodu może okazać się piękną nową kartą życia? Może tak? – i to otwiera nowe horyzonty, a dyscyplina pracy i wyuczona systematyczność procentuje w nowym zawodzie. Jednym słowem – kiedy przychodzi taka decyzja i konieczność, dobrze mieć przy sobie przyjaciela.
- Jak wyglądają kwestie emerytur dla tancerzy?
W tej kwestii należałoby spytać Pana Prezydenta Rzeczpospolitej Polski, bo serce się kroi, że w roku 2009 została zniesiona wcześniejsza emerytura dla artystów baletu. Do 2009 roku tancerze – a jest to specyficzna grupa zawodowa, która w procesie edukacji i czynnego zawodu na scenie traci zdrowie, mogli otrzymać skromną emeryturę w wieku dla kobiet 40, dla mężczyzn 45 lat życia. Od roku 2009 bez względu na płeć wszyscy artystki i artyści baletu pozostali podjęci nową ustawą emerytalna – po ukończeniu 67. roku życia mogą otrzymać zasłużoną emeryturkę. A zatem Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej nie miało zielonego pojęcia o zawodzie artystów baletu – i śmiem twierdzić, że do tej pory w kręgach polityków zawód tancerek i tancerzy kojarzy się z miłą rozrywką i oglądaniem pań w białych pończochach, które zadzierają wysoko nogi – a na dodatek zniewieściali panowie odsłaniają swoje nagie torsy w obcisłych „rajtkach”. Niestety polityka emerytalna w naszym kraju nadal działa niewłaściwie i powoduje ubytek nowych adeptów baletu – zmniejszenie naboru do szkół baletowych dzieci polskich – jest prostą przyczyną, żaden rodzic nie będzie się decydować na edukację własnego dziecka, które po skończeniu 35 lat nie będzie mogło w stu procentach wykonywać zawodu tancerki czy tancerza bo nie pozwoli im na to kondycja fizyczna – a alternatywa zdobycia innego zawodu i przekształcenia jest czasem bardzo droga i trudna. Na domiar tego perspektywa odległej emerytury staje się murem nie do przeskoczenia. Dziwi mnie fakt, że żadna komisja kultury w Polsce jeszcze nie uzyskała poparcia politycznego w tej sprawie – szaleństwem jest inwestowanie w piękno tańca klasycznego i kultywację polskich tradycji baletowych – kiedy grupa rządzących ludzi nie jest w stanie przeforsować ustawy o wcześniejszej emeryturze dla polskich tancerzy baletu. Konsekwencją tej polityki i patologii urzędniczej jest napływ zagranicznych artystów i obecny stan kadrowy naszych zespołów, które składają się prawie w 50 procentach z obcokrajowców. To może mieć i pozytywny skutek? Kiedy międzynarodowa kompania zdobywa wyżyny artystyczne – do czasu? Dopóki fizyczna strona tancerza pozwala mu egzystować na scenie i myśl o emeryturze nie jest snem ściętej głowy.
- Czy w innych krajach jest ten problem lepiej rozwiązany niż w Polsce?
Na przykładzie niemieckiego modelu prawnej struktury emerytury – każdy artysta (artysta baletu, aktor, śpiewak operowy czy muzyk) w państwowej placówce jest zobowiązany opłacanie ubezpieczenia scenicznego tak zwanego ,,Bayerische Versorgungskammer”, inaczej niemieckiego zabezpieczenia scenicznego. Co to zapewnia i jakie są ewentualne korzyści z tego ubezpieczenia? Każdy z artystów może przed ukończeniem 40. roku życia pobrać 50 procent uzbieranych euro, które były odkładane na konto ubezpieczenia i oprocentowane w skali roku od 5 do 6 procent, zależy to oczywiście od stanu inflacji kraju. Może też nie pobierać żadnej kwoty i wykorzystać cały dochód w wieku emerytalnym, który niestety też przypada po 60. roku życia. Więc nadal pozostaje kwestia otwarta, co z artystami baletu i tą wyjątkową dyscypliną sztuki – gdzie fizyczna i psychiczna strona wyczerpania i wrażliwości artysty musi borykać się z szarą egzystencją?…
- A może należy przyjąć takie założenie u podstaw, że praca w tym zawodzie, to tylko na chwilkę, u zarania trzeba jednak myśleć o dalszym funkcjonowaniu, ale w innej profesji?
Ha, ha… tak to tylko hobby na pięć minut i krótka opowieść w białym akcie, gdzie tancerz jak motyl tańczy na płatkach kwiatów – a rozszalała publiczność to opadające liście poruszone wiatrem uczuć w ciągłym pragnieniu kolejnych doznań. Proszę mi wierzyć, każda chwila spędzona na scenie może być wiecznością, a jeśli ktoś powie, że zawód profesjonalnego tancerza to archaiczna sfera ducha i wyidealizowany narcystyczny świat – to jest w błędzie. Istota funkcji przedstawicieli tej sztuki może nie mieścić się w ramach społecznych i trendach ekonomicznych? Ale kiedy widz przekracza próg widowni i ogląda oblicze sceny, zmienia pogląd – może podświadomie – może świadomie jest sprawcą kolejnego święta tańca, ponieważ sam taniec jest od zarania dziejów częścią ludzkiej natury. Tak jak wspomniałem w poprzednich pytaniach – zawsze istnieje alternatywa innego zawodu lub pochodnego dziedzinie tańca. Nic nie stoi na przeszkodzie, wystarczy tylko determinacja i aż determinacja do zmiany postrzegania siebie i świata, w którym chce się żyć. Lecz taniec klasyczny jest i pozostanie wyjątkowym źródłem estetyki – to nie abstrakcyjny obraz – raczej skupiona ludzka myśl, która porusza złote nici naszego ciała i ducha.
- Zanim jednak tancerza czeka okres emerytalny lub też konieczność znalezienia pracy w innym zupełnie zawodzie – rynek zawodowy baletu nie jest łatwy ani tak piękny jak na scenie. To trudna walka o przetrwanie, o etat lub kolejne kontrakty. Jak wygląda ta zakulisowa walka o byt w zawodzie tancerza?
Na własnym przykładzie mogę jasno określić, że środowisko tancerzy jest stosunkowo małe i ta dziedzina sztuki ma raczej jednostkowy i elitarny profil. Proszę sobie wyobrazić, że na terenie Polski jest około trzydziestu placówek kultury, gdzie są potrzebni tancerze – i ranga poszczególnych teatrów i oper ma inne priorytety. Opera Narodowa w Warszawie i pozostałe ośrodki, jak Wrocław, Poznań, Gdańsk, Bydgoszcz, Bytom, Białystok, Kraków mają największy wpływ na kształt i prezentację tańca klasycznego. To sprawia, że adepci i tancerze po szkole baletowej mają tam szansę pracować na pełnym etacie. Pozostałe ośrodki jak teatry muzyczne czy zespoły tańca współczesnego i ludowego mają też istotne znaczenie w utrzymaniu egzystencji artystów baletu – ale i nie tylko baletu – ponieważ w obecnej dobie jest wiele szkół niepublicznych, które doszły do głosu w swojej komercyjnej edukacji. Obecnie w kraju jest zatrudnionych około 550 tancerzy z wykształceniem i dyplomem uzyskanym po dziewięcioletniej edukacji. Na koniec, tego małego artystycznego społeczeństwa z dużą i intensywną ekspansją widać napływ zagranicznych artystów tańca. A więc przy małej liczbie etatów konkurencja jest duża, każdy z tych młodych ludzi chce zaistnieć na scenie, nie zawsze liczą na wysokie zarobki – bo one same w sobie są mizerne za wykonywanie tego trudnego rzemiosła. Kilka dekad temu, absolwent szkoły baletowej nie miał problemu otrzymać pełen etat w rodzinnym mieście – dzisiaj niestety jest to czasami niemożliwe. Rotacja i krótko trwające roczne kontrakty też mają istotny wpływ na konkurencję. W państwie o ustroju socjalistycznym tego problemu nie było, tancerze otrzymywali jeden etat w placówce operowej aż do emerytury bez konieczności wyjazdu za granice czy zmiany regionu zamieszkania. Tak zwana przynależność do rodzinnych miast i ościennych okolic, ale czy było to dobre ? Wygodna posadka i grono znajomych, którzy w swoim snobistycznym konformizmie nie zawsze wznosili się na wyżyny prawdziwej sztuki baletu. Stare przysłowie mówiło ,,czy się stoi – czy się leży, pensja się należy”. Uważam, że taka postawa w środowisku artystycznym nie powinna mieć miejsca, ale byłem świadkiem takich zachować. Kariera tancerza jest krótka i jeśli ktoś rozsądnie gospodaruje własnym potencjałem i nie traci czasu, może ubiegać się z całych sił – w pozytywnym tego znaczeniu o zaszczytne miejsce w szeregach dobrego zespołu. Protekcja nie zawsze sprzyja artystom, personalne układy mają niestety miejsce. Wyjątkowe talenty, które się obronią są w tej dziedzinie baletu rzadkością – tak zwani ,,bogowie i boginie tańca”, jest ich znikoma cząstka w rodzinie tancerzy – ten prym oczywiście poparty jest solidną szkołą i ciężką pracą – a czasem odgórnie poparte przez władze kultury i mecenasów sztuki. Zespół baletowy składa się z hierarchii, to normalna rzecz, która można obserwować w innych dyscyplinach pracy. Tancerz zespołowy z ostatniej linii – jakie ma szanse stać się solistą? Postawione pytanie jest oczywiście wynikiem kolejnego pytania: Czy chcę być solistą i nieść odpowiedzialność zadania artystycznego w spektaklu baletowym? Zdrowa konkurencja nigdy nie śpi – jeśli w zespole występują silne charaktery, to korzyść, która podnosi poziom i rangę placówki artystycznej. Ja osobiście zaczynałem od samego dołu, czyli byłem tancerzem zespołowym i moja osobista determinacja i walka – doprowadziła mnie na sam szczyt konkurencji. Miałem zaszczyt tańczyć i partnerować primabalerinie Ewie Wycichowskiej. Przydatność do postawionych zadań artystycznych – to złożony i wyjątkowy proces – zaznaczę tu, że aparycja i psychofizyczne predyspozycje zawsze mają główne podłoże do obsadzania ról – choreografowie oczywiście mogą się mylić, to przecież subiektywna ocena – jeśli w zespole jest wielu solistów i każdy jest wyjątkowy. Więc pozostaje walka bez pardonu, godziny prób i powtórzeń i czekanie na ten moment niedyspozycji konkurentów. Tak to wygląda – czekanie cierpliwie w kącie sali baletowej i w pokorze rozciągając ciało raz za razem, w perspektywie nadchodzącej roli, ziszczenia marzeń i dreszczyku emocji, że ten dzień nadejdzie i brawa publiczności będą tylko przeznaczone dla mnie.
- Aktorzy przechodzą żmudny proces starań o role. Castingi to taki rodzaj przetargu ofertowego. Trzeba tutaj podkreślić, że dotyczy ludzi o pogłębionej wrażliwości. Jak tancerze radzą sobie w tej walce o role, o pracę na scenie?
Casting – inaczej audycja dla tancerzy, to nic innego jak spęd ,,klaczy i ogierów”, którzy otrzymują numer na piersiach i prezentują się zebranym dyrektorom baletu – moje osobiste doświadczenie to audycje we Frankfurcie nad Menem. Było to niezbyt udane, kiedy z numerem 157 prezentowałem swoje umiejętności na sali baletowej – gdzie w tłoku i w dziesiątej linii wykonywałem kombinacje skoków i pirouette oglądając się za siebie, aby kogoś nie kopnąć w łydkę. Lub innym razem – kiedy zostałem zwolniony z pracy w Staatstheater Kassel wyruszyłem w exodus za chlebem po całych Niemczech. Do tej pory pamiętam ten stres i napięcie, ogromny balast emocjonalny, który mi towarzyszył przy każdym spotkaniu nowego potencjalnego pracodawcy. Po piętnastu razach dostałem propozycje pracy, ale w międzyczasie mogłem brać udział w audycjach u Piny Bausch. To były najdłuższe audycje w moim życiu – trwały około sześciu godzin non stop, w starym kinie w Wuppertal zebrało się około 300 tancerzy z całego świata, aby przystąpić do audycji. Dotarłem do finału i znalazłem się w finałowej dziesiątce, ale niestety pracy nie dostałem. Mogłem tylko poznać osobiście Pinę Bausch. Co do tej pory pamiętam jako wyjątkowe spotkanie. Na zakończenie tej kwestii, myślę że nic się nie zmieniło i nie zmieni w przesłuchaniach do zespołów baletowych. Ta sztuka jest wizualną stroną ludzkiej natury i umiejętności: koordynacji ciała, muzykalności, interpretacji ruchu, szybkości nauki poszczególnych elementów choreograficznych, improwizacji i własnej wyjątkowej aparycji.
- Trudy codziennej zakulisowej egzystencji są mało znane szerszemu odbiorcy. Dlaczego? Czy tutaj chodzi o chronienie tej sfery prywatności, czy też o fakt, że jednak tancerze to niewielka i bardzo hermetyczna grupa zawodowa, ilu was właściwie jest?
Co się dzieje za kulisami, ha, ha, ha… to ciekawa i niebezpieczna prywatna sfera artystów, nikt nic nie wie – ale wszyscy wiedzą, kto z kim i gdzie niesie echo i głosy, które chadzają po garderobach i kto zostaje zaproszony do dyrektora lub kierownika baletu na dywanik. Lub kto bywa niedyskretnie faworyzowany przez gościnnego choreografa. Proszę mi wierzyć, ten zakulisowy świat, to nic innego jak zwykłe ludzkie sprawy sympatie i antypatie – zawiść i zazdrość, że ktoś, a nie ja znalazł się na świeczniku. Oczywiście ten zawód to ciągły kontakt z ciałem, i co za tym idzie, ciało jako narzędzie pracy zmienia swoje znaczenie – w pewnym momencie nie ma zainteresowania seksualnego i nie jest ono obiektem pożądania, bo nie ma na to czasu. Choć od reguł stanowią wyjątki i rzeczą naturalną jest to, że powstają zdrowe związki partnerskie wśród tancerek i tancerzy. Antypatie mogą się oczywiście pojawiać z czysto zawodowych względów, że z kimś się lepiej tańczy i harmonia ruchu i zrozumienie choreografii sprawiają wspólną przyjemność. Motoryka i wzajemna cierpliwość to chyba ważny element tego wzajemnego współistnienia. Pot i oddech wcale nie są przyjemnie, grymas wysiłku – fizyczny kontakt intymnych partii ciała, czystość osobista – to zwyczajna proza artysty baletu – gdzie stres przedpremierowy ma głębsze podłoże i sięga do indywidualnej odporności na tremę!
- Czy istnieją związki zawodowe tancerzy? Jakie mają zadania, jeśli tak, albo dlaczego ich nie ma, jeśli nie. Albo Fundacje czy stowarzyszenia wspierające baletmistrzów w sytuacjach kryzysowych?
Tak, oczywiście w Polsce istnieje związek zawodowy tancerzy, tak zwany OZZAT – Ogólnopolski Związek Zawodowy Artystów Baletu i Związek Artystów Scen Polskich ZASP. Przykładowo w na trenie Niemiec związek zawodowy dla artystów istnieje już od roku 1871 i jest fundamentem w sprawach artystycznych – wolnych artystów i zrzeszonych w państwowych teatrach. GDBA prezentuje i chroni artystów, w tym i tancerzy, w kwestiach spornych spowodowanych przez pracodawców. Każdy członek związku może się odwołać do zaistniałej sprawy i żądać dla siebie sprawiedliwego przebiegu rozwiązania konfliktu pomiędzy stronami. Czy jest tak w Polsce? Nie jestem kompetentny w tej kwestii, aby podejmować polemikę. Pragnę tyko, aby problemy pomiędzy pracownikami a pracodawcami placówek kultury przebiegały sprawiedliwie. Jednym istotnym tematem, który nadal jest palący – jest nierozwiązana kwestia wcześniejszych emerytur dla artystów baletu polskiego. Jeszcze dodam, że data powstania OZZAT to dopiero 2018 rok, to jest dziewięć lat po wejściu ustawy sejmu o statusie emerytalnym dla tancerzy! Dziwi mnie ta opieszałość i brak determinacji artystów tancerzy w Polsce! Może jest to wynikiem tak małego środowiska tej grupy zawodowej?
- Od wielu lat funkcjonuje Pan na zagranicznym rynku pracy – jaka jest różnica między rodzimymi uwarunkowaniami a tymi za naszą zachodnią granicą w obszarze działań tancerzy? Gdzie żyje się ludziom baletu łatwiej, a gdzie bywa trudniej?
W obecnej dobie te różnice się zacierają, nie ma jakiejś specjalnej i wyjątkowej recepty, gdzie jest lepiej czy gorzej. Artysta baletu jest wolnym człowiekiem i ma prawo wyboru, gdzie chce pracować i mieszkać. Myślę, że moment zmiany i adaptacji do innej kultury stanowi ważny element. Czy ktoś z tego powodu cierpi i nie może znieść nostalgii za rodzinnymi stronami, to obszar indywidualnej wrażliwości albo nadwrażliwości. Otwartość umysłu i obcowanie w multikulturze czasami jest wyzwaniem i drogą akceptacji siebie samego – tak zwanego rodzimego kompleksu – czy przypadkiem nie jestem czymś gorszym. Tak było kiedyś, teraz przy znajomości języków obcych młody artysta może swobodnie się komunikować i nie ma bariery w wyrażaniu swoich myśli, a co za tym idzie, w nawiązywaniu personalnych więzi.
- Pan sobie dobrze radzi z wyzwaniami, jakie niesie życie w kontekście mijających lat. Na brak zajęć Pan nie narzeka. Inni mają jednak z tym problem, od czego to zależy?
Droga tancerza nie jest różami usłana, choć by się tylko zdawało, że cudowny skok w chmurach to piękne doznanie i ekscentryczne przebywanie w społeczeństwie zwykłych ludzi doprowadzi do szczęścia. Lata przemijają szybko, to destrukcyjny i nieubłagany proces dla każdego człowieka w sferze fizycznej i psychicznej – a tancerz przecież wyraża ciałem to, co najbliżej duszy, w skromnej łupinie, która mknie na fali czasu. Każdy może powinien znaleźć dla siebie małą niszę, w której przebywanie rodzi zarodek działania – do tych wielkich i małych spraw ze wsparciem napotkanych przyjaciół – a może zupełnie obcych przechodniów. Przecież pragnienie nie znika tak z samo z siebie – myśli są palącym źródłem duszy, więc staram się je ugasić poprzez wyrażanie się w sztuce. Nie jest ważne, na jakim poziomie to pragnienie zafunkcjonuje, ważne że jest to, że można je ucieleśnić i konfrontować z realiami oraz podzielić je pomiędzy nadchodzącymi generacjami. Teraz uczę i przekazuję doświadczenia zawodowe, karmię, czym zostałem nakarmiony, aby zrozumieć zawiłą formułę tańca. Kto z was, drodzy tancerze, cierpi dziś na rozdarcie za utraconym światem tańca – niech powstanie i podniesie pierwsze wspomnienie młodości – kiedy wasze pryncypia były pozytywną stroną życia. Nie warto rozpatrywać i narzekać na obecną rzeczywistość. Tylko aktywne i świadome wyznaczenie celu może pomóc w odnalezieniu jeszcze niepowstałej wariacji.
Dziękuję za rozmowę.
Pytania zadawała P.M. Wiśniewska