Mój mąż to Niemiec, a mieszkamy w Polsce – rozmowa z Małgorzatą Salwą–Haibach

Z wykształcenia filolog germanista. Ukończyła prestiżowe studia Master of Business Administration na ESCP Business School w Berlinie Była dyrektorem w poważnej korporacji. Sprawowała funkcje samorządowe w Gminie Suchy Las. Jest aktywistką, dla której sprawy lokalne są bardzo ważne. Potrafi rozmawiać na trudne tematy. Dziś zdecydowała się opowiedzieć naszym Czytelnikom, dlaczego mieszka w Polsce, mimo że jej mąż jest Niemcem.

 

Czy spodziewała się Pani, że będzie Pani miała męża – Niemca?

Nie, nie przypuszczałam. Tym bardziej, że zawsze mieszkałam i pracowałam w Polsce. Jako nastolatka każde wakacje, dla podszlifowania języka, spędzałam u zaprzyjaźnionej z moimi rodzicami rodziny w Niemczech Wschodnich, której korzenie i tzw. mała ojczyzna to był Włocławek, Musieli to miasto opuścić, uciekając prze Armią Radziecką. Już w czasie studiów i po studiach pracowałam przez kilka lat jako tłumacz m.in na Targach Poznańskich oraz dla kilku poważnych niemieckich firm, które wchodziły wtedy na polski rynek. Moje pobyty po zjednoczeniu Niemiec nigdy nie były dłuższe niż kilka miesięcy. Lubiłam wyjeżdżać do Niemiec na wakacje do znajomych, miałam i mam tam nadal wielu przyjaciół. Bardzo miło wspominam też czas studiów w Berlinie. Jednak, że wyjdę za mąż za Niemca, to nie sądziłam.

Jak do tego doszło, że ma Pani męża Niemca?

Poznaliśmy się z mężem, jak to często bywa, w pracy. Chcąc się zawodowo rozwijać, awansować i zdobywać nowe doświadczenia odeszłam z firmy w której, poznaliśmy się, ale potem nasze drogi znów się „ przecięły”, kiedy po kilku latach i studiach MBA zaproponowano mi powrót do tej samej firmy. Uczucie połączyło nas jednak dopiero wtedy, kiedy mój mąż już kończył swoja misję zawodową w Polsce i wyjeżdżał objąć funkcję doradcy w swojej korporacji najpierw w Chorwacji, a potem w Słowacji. Zawsze śmiejemy się, że niepotrzebnie straciliśmy, kiedy pracował w Polsce, mnóstwo czasu. Ale widać, tak miało być.

Zauważa Pani jakieś różnice kulturowe, które wychodzą w relacjach między Wami? Jeśli tak, to do czego się one sprowadzają?

Mój mąż jest człowiekiem bardzo pracowitym, świetnie zorganizowanym, zdyscyplinowanym i punktualnym, oszczędnym oraz bardzo poukładanym, a te cechy często się Niemcom przypisuje i słusznie. Lubi porządek, żeby nie powiedzieć, że jest pedantyczny, a dobraliśmy się chyba trochę na zasadzie kontrastu (na zasadzie że przeciwieństwa się przyciągają), ponieważ ja z kolei nie jestem np. pedantyczna.

Jak myśli Pani, dlaczego Pani mąż zdecydował się na żonę Polkę?

Chyba się po prostu zakochał i ta moja lekka nonszalancja oraz połącznie idealistycznej humanistki z ekonomistką najwyraźniej mu się spodobała. Dziś mówi mi, że wpadłam „mu w oko”, kiedy tłumaczyłam jego wywiad dla polskiego radia i bardzo mu wtedy ponoć zaimponowałam swoim opanowaniem i profesjonalizmem.

A co Pani w mężu najbardziej ceni?

Jest bardzo prawym i prostolinijnym człowiekiem. Cenię wysoko jego wiedzę fachową oraz doświadczenie życiowe. Świetnie zna się na ludziach i pomimo, że nie opanował języka polskiego, bezbłędnie potrafi kogoś ocenić. Ma zresztą ogromne doświadczenie w zarządzaniu dużymi zasobami ludzkimi oraz jest świetnym psychologiem. Cechuje go charyzmatyczny, silny charakter. Jest świetnie zorganizowany, obowiązkowy i słowny. To twardziel o gołębim sercu. Proszę sobie wyobrazić że na filmach wzruszamy się oboje tak samo. Cenię także jego prawdomówność. Jestem przekonana, że nigdy mnie nie oszukał. Jest moim przyjacielem i mogę na nim polegać w każdej sytuacji. Imponuje mi, że ma pasje oraz dąży do osiągnięcia sukcesu, i że sobie nie odpuszcza. No cóż, nie ukrywam, że mnie kiedyś po prostu oczarował. Jednak, aby nie brzmiało to wszystko zbyt idyllicznie oraz sielankowo, to muszę jednak dodać, że zważywszy, iż oboje mamy silne charaktery, kłócimy się nieraz (dla odmiany) niczym „włoskie małżeństwo”.

A jak Pani myśli, co Pani mąż najbardziej w Pani ceni?

Trzeba by go o to zapytać (śmiech).

A jak Pani uważa?

Mówi mi, że się ze mną nie nudzi. Ceni we mnie zaangażowanie społeczne. W jego oczach jestem także wrażliwa na krzywdę ludzką, z czym się zgadzam. Ponoć jestem uparta i z dużą determinacją dążę do postawionych sobie celów. Mój mąż często powtarza mi, że docenia mnie za to, że zrezygnowałam z kariery zawodowej, abyśmy mogli spędzać więcej czasu razem. Wspieram go, jak tylko mogę (np. w realizacji jego sportowych pasji). A… i jeszcze jedno… Chwali mnie za to, jak gotuję… (śmiech)

Dlaczego zdecydowaliście się Państwo na życie w Polsce?

Nie planowaliśmy nigdy przeprowadzki do Niemiec. Miałam tutaj świetną pracę i najbliższą rodzinę z którą byłam, jako jedynaczka, bardzo związana. Znam dobrze Niemców, ich mentalność. Pewnie doskonale odnalazłabym się w tamtej rzeczywistości, tym bardziej, że znam dobrze język. Mój mąż, odkąd jesteśmy razem, praktycznie „ od razu” czuł się u nas jak u siebie. Zresztą już wcześniej przez kilka lat pracował w Polsce. Poznał naszą mentalność a moją rodzinę pokochał. Stąd Polska.

Obecnie mieszkają Państwo w Złotnikach. Dobrze się tam Państwu żyje?

Mieszkamy w tym miejscu niejako trochę „przez przypadek”, ponieważ zakładaliśmy, że chcemy zamieszkać w mieście (i jeżeli już w tej części, to nie dalej niż na Podolanach), ale los zdecydował inaczej. Po prostu pośrednik nieruchomości zaproponował nam dom do obejrzenia. Przyjechaliśmy i bardzo nam się nasze Osiedle Grzybowe spodobało. Wtedy była tu cisza i spokój, można wręcz powiedzieć, że było prawie sielsko. Niestety w miarę upływu czasu oraz rozwoju urbanizacji te warunki uległy zmianie.

Pani zdaniem, jak Polacy postrzegają małżeństwa polsko-niemieckie?

Myślę, że generalnie pozytywnie. Choć pamiętam to niezwykłe poruszenie, kiedy mój mąż wprowadził się do mojego mieszkania do bloku przy ul. Lodowej w Poznaniu (niedaleko Rynku Łazarskiego), w którym mieszkało wiele starszych osób, które doskonale pamiętały lata wojny, w tym swoje przykre czy tragiczne przeżycia. Była to wtedy taka mała sensacja, że Niemiec wprowadza się. Jednak wszyscy chcieli go poznać. Początkowo podchodzili do niego z pewną nieufnością i rezerwą, ale zważywszy, że mój mąż to człowiek, który ma niezwykłą łatwość nawiązywania kontaktów, jest sympatyczny i z natury przyjacielski, uśmiechnięty oraz życzliwy, to bardzo szybko został zaakceptowany, jako tzw. „swój”.

Czy w Polsce da się zauważyć funkcjonowanie stereotypów na temat Niemców?

Myślę, że jest tego już coraz mniej. Szczególnie po wejściu Polski do Unii Europejskiej, kiedy Polacy zaczęli masowo wyjeżdżać zagranicę i do Niemiec, choćby na zakupy czy nawiązywać kontakty handlowe. Ale pamiętam też pierwszą wizytę naszych znajomych w domu, w środku dość ciężkiej zimy, kiedy jeden z nich przyszedł do nas w odwiedziny ubrany bardzo solidnie, w gruby wełniany golf (robiony na drutach) i na moje pytanie „ Dlaczego tak się ciepło do nas ubrałeś?” odpowiedział „ No jak, przecież jest zima, a ja przyszedłem do Niemca”. Myślał, że u Niemca będzie po prostu zimno! Strasznie się z tego śmialiśmy i to nieraz wspominamy, bo było wtedy tak ciepło, że musiał w końcu ten golf zdjąć i siedzieć w podkoszulku!

Nie myślała Pani, aby jednak zamieszkać zagranicą?

Nie, lubię wyjechać od czasu do czasu poza granice naszego kraju, ale tylko na chwilę. Cieszę się na pobyty w Niemczech, bo to piękny kraj i wart poznania, pełen wspaniałych krajobrazów oraz zabytków. Mamy tam wielu przyjaciół i rodzinę, ale nasze miejsce jest tutaj, w Polsce. Zawsze mnie wzrusza, kiedy jesteśmy zagranicą, a mój mąż opowiadając „o czymś” spotkanym niemieckim rodakom, mówi do nich: „U nas w Polsce…”. Robią wtedy oni „wielkie oczy”, ponieważ przekaz o naszym kraju w mediach niemieckich ciągle pozostawia wiele do życzenia. Niestety…

Zbyt wiele różni Polaków i Niemców?

Nie da się ukryć, że nasze narody dzieli ciężka przeszłość i tragedia II wojny światowej i takie tematy również w domu poruszamy. Nie unikamy rozmów o trudnych sprawach. Mój dziadek był więźniem Buchenwaldu. Natomiast dziadek mojego męża stracił tuż przed końcem wojny w ciągu dwóch tygodni swoich wszystkich trzech synów – chłopców w wieku 16, 18 i 20 lat.

Jednak mimo tego można być razem?

Można, czego jesteśmy najlepszym przykładem. Cieszę się, że moi najbliżsi od razu zaakceptowała mojego męża. Miałam to ogromne szczęście, że wychowałam się w rodzinie wielopokoleniowej i to ukształtowało mnie na całe życie. Moi dziadkowie byli ludźmi bardzo tolerancyjnymi. Zawsze mi opowiadali, że kiedyś Polska był ojczyzną wielu narodów, że mieli sąsiadów, koleżanki i kolegów ze szkoły, znajomych i przyjaciół i Niemców i Żydów i wszyscy żyli zgodnie. Dla nich taka właśnie rzeczywistość była czymś zupełnie naturalnym. Moi rodzice, wychowani praktycznie w jednokulturowym kraju, w stalinowskiej szkole podstawowej oraz komunistycznej rzeczywistości mieli już większy problem z faktem, że wychodzę za Niemca, ale pewnie dlatego, że obawiali się, że wyjadę z kraju. Jak się okazało, że jednak zostaję w Polsce, to odetchnęli z ulgą i mój mąż stał się dla mojej mamy najukochańszym zięciem. Bardzo się lubili i szanowali.

Jak odnalazł się mąż w Polsce?

Mój mąż pochodzi z Niemiec Zachodnich, z okolic Frankfurtu nad Menem. Trochę to trwało, zanim zrozumiał naszą mentalność. Przebywa w Polsce od 1996 roku i naocznie obserwował transformację i rozwój naszego kraju. Podziwia polską zaradność, pracowitość i gościnność. Bardzo ceni ludzi, którzy swoją ciężką pracą oraz determinacją osiągnęli swój życiowy sukces. Jednak od czasu do czasu tęskni za prawdziwą Kartoffelsalat i Gruener Sosse (ziołowy sos przygotowywany do jajek na Wielkanoc), ale polubił bigos i uwielbia żurek. Staramy się w domy łączyć tradycję obydwu krajów.

Dobrze mieć męża Niemca?

Myślę, że w gruncie rzeczy nie ma między nami aż takich wielkich różnic kulturowych. Występują raczej te – charakterologiczne. Prawda jest taka, że w każdym związku trzeba się niewątpliwie kochać i być dla siebie tolerancyjnym oraz wyrozumiałym. A takich polsko-niemieckich małżeństw, jak my, jest w Polsce dużo. I dobrze…

 

Rozmawiała Mirra Rosz

Zdjęcia: archiwum prywatne

Zdjęcie Gosia drzewo Zdjęcie Werner z Rubi

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *