Bezsilność wolontariuszy. Psie szkielety na łańcuchach… Konające koty… To kolejne oblicze, mniej znane, pandemii. O wiele trudniej teraz pomóc zwierzętom, choć i wcześniej nie było łatwo. – Jak napisać o dramacie zwierząt, kiedy wokół tyle cierpienia ludzi? Jak zwrócić uwagę na nieme błaganie o pomoc psa lub kota, który właśnie w tej chwili kona z głodu, wycieńczenia i choroby. Nasze umysły i serca owładnął strach o zdrowie i życie najbliższych oraz własne. Gdzie w tym wszystkim miejsce na ból zwierząt? – pyta wolontariuszka działająca na rzecz zwierząt.
– My – wolontariuszki i wolontariusze fundacji prozwierzęcych – oswajamy świadomość bólu i cierpienia każdego dnia. Walczymy z bezsilnością, beznadzieją i obojętnością. Trenujemy siłę woli, szybkość decyzji, motywacji. Przezwyciężamy własne słabości i lęki w imię jednego – przerwania cierpienia zwierząt, istot czujących, tak jak i my – ludzie, mówi Katarzyna Szmajter – wolontariuszka fundacji Bahati. – Pandemia spowodowała prawdziwy dramat zwierząt, dramat, którego nie widać, dopóki się nie pojedzie i nie zobaczy tego na własne oczy. Fundacje obecnie są zarzucone prośbami o interwencję. Codziennie napływają alarmujące wezwania o pomoc. Psy, koty i zwierzęta gospodarskie są często chore, skrajnie wyniszczone, w bardzo złym stanie psychicznym, wystraszone, znękane, zgnębione. Niejednokrotnie wezwani na interwencję do jednego psa, na miejscu odkrywamy, że na tej samej posesji zwierząt przebywających w tragicznych warunkach, okaleczonych czy chorych jest dużo więcej: 10-letni pies z guzem wielkości pomarańczy, uwiązane na metrowym łańcuchu szkielety dwóch innych psów, wszędobylskie wygłodzone koty, podbiegające na każdy gest ręki wolontariuszy, bo może ta ręka je nakarmi. To obrazek z jednej z naszych interwencji, jakich bardzo wiele – za wiele jak na XXI wiek. To dla nas dramat. Często odjeżdżamy z przytłaczającym poczuciem bezsilności. Nie jesteśmy w stanie udzielić pomocy wszystkim zwierzętom. Nie mamy gdzie ich zabrać, schronisko nie jest odpowiedzią. Racjonalizując, podczas tej interwencji zabierzemy tylko jeden, najcięższy przypadek. Pomoc dla pozostałych zwierzaków musimy odwlec w czasie z pełną świadomością, że pozostawione będą nadal cierpiały. Pozostaje nam jedynie ufać, że ich mądre oczy mówią: „wiemy, że przyjedziecie, że nas uratujecie, poczekamy – tylko wróćcie. Odjeżdżamy z bólem. Dla nas zaczyna się czas pełnej mobilizacji, czas panicznych zbiórek, błagania o pomoc o wszystko: pieniądze, karmę, leki, domy tymczasowe, domy stałe – to ostatnie to luksus. I cały czas towarzyszą nam ostatnie obrazy zarejestrowane podczas tej interwencji: dwa psie szkielety, ciężki łańcuch, zlewki w misce, brak wody, buda bez dna, tyle widziałyśmy, resztę tragicznej prawdy odkryją przed nami przerażające zdjęcia usg, opisy weterynaryjne i krótkie pytania: jak te psy przeżyły, co by było gdybyśmy nie zawitali na to podwórko i ile jeszcze takich podwórek przed nami? – pyta Katarzyna Szmajter.
Każdy wolontariusz wie, jak bardzo potrzebna byłaby Policja dla Zwierząt. Tylko dla zwierząt.
– Widzimy wielką potrzebę powstania policji dla zwierząt, bo policja teraz przede wszystkim zajmuje się problemami covidowymi, a interwencje w sprawie zwierząt zajmują ostatnie miejsce. Priorytetem są ludzie i sytuacja pandemiczna oraz związane z nią problemy i liczne interwencje. My to rozumiemy, ale sytuacja wygląda obecnie dla zwierząt w potrzebie tragicznie – mówi Katarzyna Szmajter, inspektor współpracujący z fundacjami prozwierzęcymi.
Wolontariusze bardzo też proszą o wsparcie, zwłaszcza teraz – po ostatniej interwencji pomocy weterynaryjnej potrzebuje mnóstwo kotów.
DANE BANKOWE DO WPŁAT:
Nr konta: 83 1750 1312 6886 9252 5699 0929
Odbiorca: Zrzutka.pl sp. z o. o. al. Karkonoska 59 53-015 Wrocław
TYTUŁ: estera.antczak-at-wp.pl
Odwiedź nas na facebooku: TYMCZASEM – POMOC I ADOPCJE
KONTAKT: 537-829-133
(pewu)
Fot. K. Szmajter. Zdjęcia z interwencji przeprowadzonych w ostatnim czasie przez wolontariuszy