Przemysław Ślużyński. Świat dźwięków

Twierdzi, że w pracy realizatora dźwięku oprócz dobrego ucha i kwestii technicznych równie ważne są umiejętności interpersonalne. Ten bowiem tworzy utwory z artystami, którzy wrażliwość mają wpisaną do CV. Musi do nich dotrzeć, by mogli się przed nim otworzyć. O specyfice zawodowej tej branży w rozmowie Dominiką Narożną ceniony realizator dźwięku a zarazem wykładowca akademicki – Przemysław Ślużyński.

Jaki to – zdaniem Pana – profesjonalny realizator dźwięku?

Realizator musi posiadać dwie umiejętności. Jeżeli „profesjonalny”, to oczywiście obsługa sprzętu i oprogramowania, fachowa wiedza, doświadczenie – to wszystko, o czym zwykle myślimy, widząc realizatora przy pracy. Musi po prostu wiedzieć, „do czego są te wszystkie gałki”. Oprócz wiedzy, co i jak zrobić, ważne jest też szybkość, z jaką to zrobimy – zdarza się, że na skutek problemów technicznych to „coś” ulatuje i trudno jest wrócić do tego momentu. Jednak oprócz kwestii technicznych równie ważne są też umiejętności interpersonalne. Pracujemy z artystami, oni wrażliwość mają wpisaną do CV, a przecież muszą się przed nami „otworzyć”, pokazać chociaż część siebie. Bez tego nie nagramy dobrej muzyki. Realizator musi umieć współpracować z wykonawcami, wiedzieć, kiedy odpuścić a kiedy przycisnąć, kiedy można żartować, a kiedy nie. Te cechy oczywiście wymagane są przede wszystkim od producenta muzycznego, ale często producenta po prostu nie ma i wtedy realizator wspólnie z wykonawcą przejmuje jego rolę i od realizatora zależy, jak dobrą pod względem artystycznym partię uda mu się nagrać. A nawet jak jest producent, to też woli współpracować z ludźmi, którzy oprócz wiedzy i umiejętności dają się lubić. Tu kwestie techniczne są drugoplanowe, wykonawca musi się czuć pewnie i bezpiecznie, a do tego komfortowo. Nic nie może go rozpraszać. Kwestie techniczne muszą być w tle, nie mogą przeszkadzać, to my musimy spełnić wymagania wykonawcy. Ma być tak, jak on chce, a nie jak jest poprawnie albo jak „powinno być”. Zweryfikujemy to wykonaniem – jak jest lepiej niż „po naszemu”, to jest lepiej.

Dla wielu młodych ludzi jest Pan idolem w zakresie realizacji dźwięku. A czy Pan może wskazać na Pana własne autorytety z tej branży?

Ci, od których się uczyłem – przede wszystkim Piotr Madziar i inni ze studia Giełda w Poznaniu. Wszyscy ludzie, z którymi zetknąłem się na swojej drodze zawodowej to nie konkurencja tylko koledzy, od każdego można się sporo nauczyć. Trochę trudno ocenić, za co odpowiedzialny dzisiaj jest realizator, a za co kto inny – dlatego na przykład zagraniczni producenci i realizatorzy z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych są znani i cenieni, bo wiadomo, co wymyślili.

Za co Pan ich ceni?

Wszystkie techniki realizacyjne zostały kiedyś przez kogoś wymyślone – przy ograniczeniach sprzętowych i wykonawczych powstawały i powstają wspaniałe nagrania. To mogą być też drobiazgi, zmieniające bieg historii, jak na przykład użycie różnych efektów. Jak wspomniałem, to nie konkurencja tylko koledzy – nikt nie robi wielkich tajemnic, chętnie je ujawnia. Anegdotyczne są dyskusje realizatorów – z jednej strony „ja bym to zrobił lepiej”, ale z drugiej od razu „jak bym to zrobił i dlaczego”. Z realizatorami jak z basistami – zwykle się lubią, bo rzadko ze sobą mają okazję pracować 😉

Co jest istotne w pracy realizatora dźwięku?

Oprócz tego, co powyżej, tych umiejętności społecznych, pozostają dwie rzeczy – technika i ucho. Bez znajomości kwestii technicznych po prostu nic nie nagramy, bo nie będziemy wiedzieli „jak”. I niekoniecznie mam tu na myśli nowinki techniczne, które dzisiaj pojawiają się praktycznie codziennie i w sumie trudno być ze wszystkim na bieżąco, ale też podstawowe umiejętności. Czasem niestety jest właśnie odwrotnie – jesteśmy oblatani w nowościach, znamy najnowsze wtyczki efektowe, ale nie bardzo umiemy poprawnie ustawić mikrofon czy zrobić dobry odsłuch dla wykonawcy. To jest generalnie zmora naszych czasów – zastępowanie podstaw, fundamentalnych czynności i zabiegów różnymi sztuczkami technicznymi wykonywanymi „później”. Tymczasem zadbanie o podstawy odwdzięczy się po pierwsze lepszym wykonaniem, a po drugie sprawi, że całość będzie w rezultacie łatwiejsza i szybsza do zrobienia. Druga rzecz to słyszenie. Ja jestem muzykiem amatorem, chyba każdy realizator gra lub przynajmniej grał na jakimś instrumencie. Nie musi to być poziom wirtuozerski czy biegłe czytanie nut, choć to ostatnie często się przydaje. Jednak kontakt z muzyką od strony wykonawczej pozwala zrozumieć, jak czuje się wykonawca, co może być mu potrzebne, co może mu przeszkadzać, i dlaczego ciągle się myli. No i daje taką praktyczną znajomość muzyki – dlaczego coś gra tak, a coś inaczej, dlaczego niektóre instrumenty śmiesznie się trzyma, dlaczego z niektórych trudniej wydobyć dźwięk – czysty czy w ogóle. No i taki podstawowy słuch muzyczny – czy jest równo i czysto zaśpiewane, czy nikt nie fałszuje ani się nie myli, co możemy zaakceptować a co nie, co jest jeszcze muzyką a co już pomyłką. I na koniec słuch „realizatorski” – jak to wszystko ma brzmieć – i to już na etapie nagrań, a nie potem podczas obróbki, co ma być głośniej, co ciszej, ile i jakich efektów. Tu mamy do czynienia z różnymi najczęściej sprzecznymi wymaganiami, z jednej strony artystycznymi a z drugiej technicznymi. Po prostu musi być „ładnie” i do tego tak, jak chce klient, i spełniać na przykład normy serwisów streamingowych. A to nie jest łatwe do pogodzenia.

A co może fascynować w tym zawodzie?

Dla mnie był to kontakt z muzyką i muzykami. Sam gram słabo, ale miłość do muzyki jest ważnym elementem mojego życia. Zasadniczo jestem jednak inżynierem i fascynują mnie wszystkie techniczne nowinki, wszystkie rozwiązania wydawałoby się nierozwiązywalnych problemów. No i oczywiście warto wspomnieć o kontakcie z najlepszymi, z prawdziwymi gwiazdami. Zwłaszcza dla muzyka to jest duża rzecz móc podpatrzeć, jak oni to robią – chociaż oczywiście o naśladownictwo, przynajmniej w moim przypadku, trudno. Na pewno jest wiele podobnych pod tym względem zawodów, ale przez całe moje życie nie spotkałem w branży kogoś, któremu by „nie zależało” na efektach swojej pracy. Zaangażowanie i poświęcenie występuje na każdym etapie i z każdej strony.

Słyszy Pan inaczej od ludzi, którzy nie parają się tą profesją? (Lepiej? Odmiennie?)

Jeżeli mówimy o słuchaniu muzyki czy generalnie nagrań, to raczej trochę odmiennie. Z tym każdy realizator chyba stara się walczyć, ale dość trudno nam po prostu słuchać sobie muzyki – od razu pojawiają się myśli „co on tam zrobił z tym basem?”, „czemu tyle pogłosu?”, „dlaczego werbel jest z lewej strony?”, „ale to buczy na dwustu hercach” i inne takie spostrzeżenia, o które trudno zwykłemu słuchaczowi na przykład podczas imprezy przy grillu. To wynika z tego, że bardzo często klient ma w głowie jakieś brzmienie, którego przykład ma oczywiście na płycie w postaci jakiegoś znanego wykonawcy. My musimy umieć to „rozpleść”, rozłożyć na czynniki, czego i jak użyć, żeby uzyskać właśnie coś takiego. I to zostaje. Przy słuchaniu muzyki pierwszą rzeczą jest „analiza”. Ja z tym walczę i muszę powiedzieć, że chyba ostatnio mi się udało, słucham muzyki a „realizatora” włączam tylko wtedy, jak trzeba.

Jest Pan wykładowcą na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu a zarazem prowadzi Pan profesjonalne studio nagrań. Co Pana bardziej pasjonuje? Praca ze studentami czy muzykami?

I to, i to. Już mówiłem, że realizatorzy generalnie lubią przekazywać wiedzę. Praca ze studentami jest bardzo fajna, wychowujemy sobie kolegów. Prowadzenie studia to też nie tylko muzyka – nagrywam wszystko, audiobooki, kursy językowe. Praca z artystami, wykonawcami jest bardzo inspirująca, to wszystko są osobowości, nikt nie robi tego z musu. To powoduje, że nawet mało atrakcyjne zlecenia, na przykład nagrania słówek, realizuje się z przyjemnością. Z drugiej strony praca ze studentami, otwartymi ludźmi, często zwraca mi uwagę na rzeczy, które pomijałem lub się nad nimi nie zastanawiałem. Może to też kwestia pokoleniowa…

Można pogodzić obydwa powyższe obszary działalności?

Oczywiście. W moim przypadku to nie tylko praca, ale również hobby. Czyli ja po prostu nie pracuję, albo pracuję cały czas. I w studiu i na uczelni jest fajnie. Oczywiście, cztery razy to samo z czterema kolejnymi grupami może trochę nudzić, ale szybko o tym się zapomina.

Dźwięk to nie tylko muzyka, lecz także udźwiękowienie…

Tak. Pojawia się wiele różnych pól, na których praca realizatora jest potrzebna. Oczywiście film i telewizja, ale to zupełnie nie moja działka, jednak również gry komputerowe czy reklamy. Reklamy i gry są wszędzie, nie da się ich uniknąć. Ja jednak raczej zajmuję się „czystym” dźwiękiem, nie w połączeniu z obrazem. To jest jednak jakaś specjalizacja, nie można robić wszystkiego, choćby dlatego, że sprzęt i infrastruktura są nieco inne.

Czy cisza jest dźwiękiem?

Z muzycznego punktu widzenia może tak, ale z fizycznego nie.

Czy można dostrzec różnice pomiędzy pojęciem realizator dźwięku a terminem reżyseria dźwięku?

Moim zdaniem to kwestie semantyczne. Nasz kierunek nazywa się „reżyseria dźwięku”, sugeruje to bardziej kreatywne podejście do tematu realizacji, a realizator po prostu coś realizuje. Praca jest zespołowa – są wykonawcy, jest, a przynajmniej powinien być producent, który nad wszystkim czuwa, i jest realizator, który to wszystko obsługuje od strony technicznej. Role często się przeplatają, realizator często decyduje w kwestiach czysto muzycznych, czasem wręcz gra na instrumencie w nagraniu, sugeruje pewne rozwiązania. Bardzo często płynną kwestią jest to, do kogo należy ostatnie słowo i to nie jest dobra sytuacja – pamiętajmy, że decyzje wiążą się z odpowiedzialnością.

Jaka jest przyszłość zawodu realizatora dźwięku w Polsce i na świecie?

Wydaje mi się, że dobra. Pamiętajmy, że realizator pracuje nie tylko w studiu, ale i na koncertach. Oczywiście ostatnie lata pandemii trochę zmieniły podejście do dużych i małych koncertów, ale powoli wracamy do normalności i branża przeżywająca kryzys stanie na nogi. Ale z drugiej strony w czasie Covid-19 wszyscy zaczęli nagrywać, w domu, telefonami. To z nami zostanie, będzie jednak potrzeba lepszej jakości takich produkcji – pod względem dźwiękowym również.

Dziękuję za rozmowę.

To ja dziękuję.

Rozmawiała: Dominika Narożna

Zdjęcie: Przemysław Ślużyński 

IMG_20220428_190454

 

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *