Dr M. Talarczyk: Czy pomoc rodzicielska ma jakieś granice? O drugiej stronie pomagania

Jakiś czas temu poruszyłam temat sytuacji, w których rodzice zmuszeni są, ale także chcą, opiekować się swoimi dorosłymi dziećmi. Zdarza się to to m.in. gdy dorosłe dziecko choruje onkologiczne czy psychicznie (np. na schizofrenię, ciężki epizod depresji, chorobę dwubiegunową, anoreksję, zmaga się z uzależnieniem), jest osobą z niepełnosprawnością intelektualną czy fizyczną lub też doświadcza sytuacji kryzysowej – emocjonalnej lub finansowej. Wspomniałam wówczas, jak trudne dla rodziców bywa odcinanie ich od możliwości rozmowy z lekarzem czy psychoterapeutą – bo przecież syn czy córka są dorośli. Tak jakby opieka czy pomoc rodzica wobec dorosłego dziecka była wyłącznie zbędną czy problematyczną kontrolą, natomiast opiekowanie się rodzicem przez dorosłe dziecko było dobrze widzianą i oczekiwaną opiekuńczością.

Opiekowanie się nie jest więc jednoznacznie odbieranie, ale poza niejednoznacznością, bywa też nadużywane. A to nadużywanie często stawia rodzica/ów w sytuacji psychologicznego konfliktu wewnętrznego. A także uruchamia różne mechanizmy m.in. wyparcia czy zaprzeczania.

W praktyce terapeutycznej nierzadkie są sytuacje, gdy te trudne dla rodziców doświadczenia bywają poruszane, a terapia indywidualna lub rodzinna to często pierwsza i jedyna możliwość rozmowy na ten temat. Dla zobrazowania trudności, z jakimi zmagają się rodzice dorosłych dzieci, przytoczę kilka przykładów z pracy terapeutycznej. Opis osób został zmieniony, by uniemożliwić ich rozpoznanie.

Pierwszy przykład

Dotyczy niemałej grupy osób, zarówno młodych kobiet, jak i mężczyzn. Na przykład Katarzyna albo Robert, oboje po maturze, rozpoczęli studia, wyprowadzili się z domu, czasami dlatego, że uczelnia jest w innym mieście, a czasami – bo jako osoby dorosłe nie chcą dłużej mieszkać z rodzicami. Ale po jakimś czasie studiowania dochodzą do wniosku, że nie będą studiów kontynuować, bo albo kierunek im nie odpowiada, albo mają inny pomysł na życie niż studiowanie. W czasie gdy studiowali, wynajęty pokój czy mieszkanie opłacali rodzice, podobnie jak ponosili wszystkie inne koszty utrzymania córki czy syna. W niektórych przypadkach syn czy córka dorywczo pracowali, również w firmach ojca czy matki, ale i ta praca, podobnie jak studia, przestała im odpowiadać. Powody, dla których młodzi dorośli chcą zmienić kierunek studiów czy plany życiowe, to osobny temat, na odrębne opracowanie. W tym miejscu uwagę poświęcam rodzicom i dylematom, z jakimi się zmagają. A w opisanych przykładach dylematem, przed którym stoją rodzice, jest – co dalej? Czy nadal płacić na utrzymanie syna czy córki, którzy mieszkają poza domem, i jak to mówią niektórzy rodzice – zerwali umowę. Zdarza się, że oboje rodzice mają odmienne zadanie, np. jeden z rodziców chce nadal utrzymywać dorosłe dziecko, które nie uczy się i nie pracuje, a drugi uważa, że: albo syn/córka powinni podjąć pracę, a rodzice mogą uzupełniać budżet, np. dopłacając do wynajętego mieszkania, albo syn/córka powinni wrócić do domu i podjąć pracę lub uzupełniać edukację, by dostać się na inny, wymarzony kierunek studiów. Sytuacje odmiennych stanowisk obojga rodziców sprzyjają utrzymywaniu się konfliktu lojalności każdego z nich oraz obojga – jako podsystemu rodzicielskiego.

Drugi przykład

To sytuacje gdy pomoc rodzica/rodziców dorosłemu dziecku, które straciło pracę m.in. z powodu pandemii i likwidowania różnych miejsc pracy. Wówczas pomoc finansowa czy organizacyjna była niezbędna, by dorosły syn czy córka mogli się utrzymać, a czasami także utrzymać swoje dziecko lub rodzinę. Ale z czasem okazało się, że ta pomoc rodzicielska pozwala żyć i utrzymywać się bez podejmowania pracy przez rok czy dwa – trzy lata. A powody, jakie dorosłe dzieci przedstawiają rodzicom, bywają różne, najczęściej, że pracy nie można znaleźć albo że ambicja lub duma nie pozwalają na podjęcie pracy poniżej kwalifikacji. I jak tu podważać takie argumenty, jak nie honorować dumy czy ambicji własnego dziecka. Okazuje się, o czym rodzice mówią w czasie terapii, że odmówienie finansowego wsparcia dorosłemu dziecku, bywa tak emocjonalnie trudne, że 60-cio czy 65-cioletni rodzic będzie nadal (czasami ponad siły) pracował, by dziecko było zadowolone, by go nie zawieść, by przypadkiem to 30-45-letnie dziecko lub ktoś inny, nie pomyślał, że rodzic jest bez serca lub że nie kocha bezwarunkowo. W takich sytuacjach zdarza się, podobnie jak w sytuacji opisanej powyżej, że rodzice dorosłej córki lub syna, nie są jednomyślni, bywa że jeden z rodziców odmawia przeciągającego się finansowego wspierania, więc wspieranie spoczywa na barkach tylko jednego rodzica, czasami w tajemnicy przed drugim. A to przewlekłe wspieranie utwierdza dorosłe dziecko, że nic nie musi zmieniać, bo rodzic daje radę.

Trzeci przykład

Gdy dorosły syn lub córka okresowo traci zdrowie, zmagając się z chorobą, która zmusza do zawieszenia aktywności zawodowej, a czasami także zajmowanie się własną rodziną i domem. Wówczas pomoc matki lub/i ojca stają się potrzebne, czasem niezbędne i uzasadnione. Ale z czasem, w miarę leczenia, syn czy córka wracają do zdrowia, mogliby więc wrócić do pracy i przejąć obowiązki domowe. Okazuje się jednak, że nie zawsze tak się dzieje, bo nikt tak jak mama nie ugotuje, nie wypracuje czy nie posprząta, i nikt tak jak ojciec trawy nie skosi, drewna do kominka nie narąbie. W tego typu sytuacjach istnieje realna trudność oceny stanu zdrowia i kondycji psychofizycznej dorosłego dziecka przez rodziców, w tym szczególnie kondycji psychicznej. Bo jak mówią rodzice – „jak tu powiedzieć synowi czy córce, że już czas, by sami zajęli się sobą, domem, pracą czy swoimi dziećmi”. Wówczas opieka i pomoc z koniecznej i uzasadnionej przekształca się w przewlekłą, nadmiarową i obiektywnie niepotrzebną. Zdarza się, że trudność leży też po stronie dorosłego dziecka, które po czasie chorowania wróciło do zdrowia, ale nie ma śmiałości, by podziękować rodzicowi za jego pomoc, pozbawiając tym samym poczucia bycia potrzebnym i ważnym. Ale jak wspomniałam wcześniej, perspektywa dorosłych dzieci to odrębny temat na inne opracowanie.

Czwarty przykład

To sytuacje gdy dorosły syn lub córka pomagają rodzicom, np. robią zakupy, sprzątają mieszkanie, zawożą do lekarzy itp. ale przy tym podbierają lub wyłudzają pieniądze. A w ramach wyłudzania przytrafiają się im co jakiś czas, albo ciągle, jakieś szczególnie trudne finansowe sytuacje, a to „znowu złapała mnie policja i dostałem/łam mandat, bo tak się do was spieszyłem/łam”, albo „benzyna coraz droższa, nie wiem, jak sobie poradzę przyjeżdżając do ciebie tak często” itp. Co robi ojciec czy matka, zwykle pyta „to ile synku/córeczko potrzebujesz?”. Bo przecież nie powie: „znikają mi pieniądze z konta/ portfela”, „wiem, że mnie okradasz”, „wiem, że mnie naciągasz”. A nie powie, bo się boi osamotnienia i braku pomocy czy złości ukochanego dziecka, bo powiedzenie to postawienie granic, a to wymaga asertywności.

Piąty przykład

To sytuacje nieustannego „kupowania zabawek”. W dzieciństwie były to misie, samochodziki, lalki, klocki, w życiu dorosłym dziecka zabawki są bardziej kosztowne. Może to być np. nowy samochód sfinansowany w całości albo częściowo z rodzicielskich oszczędności „na czarną godzinę”, albo „wiem, że powinnam pojechać do sanatorium albo poddać się płatnemu leczeniu, albo wyremontować dom, bo sufit przecieka, a ściany się sypią, ale… syn/córka chce na wycieczkę albo na…” i tak bez końca. I można przyjąć, że skoro rodzica cieszy nieustanne zadowalanie dorosłego dziecka, mimo że dzieje się to przewlekle, kosztem zdrowia, sił czy spokoju ojca lub matki, co skutkuje zaburzeniem zdrowia somatycznego lub/i psychicznego, to jest wybór. Tyle, że często jest to wybór pozorny, któremu towarzyszy lęk przed opuszczeniem, złością dziecka czy niezrozumieniem. Okazuje się, że powiedzenie o tym w ramach procesu psychoterapii, mimo że jest trudne to przynosi ulgę i bywa pierwszym krokiem do pracy nad stawianiem granic w dbaniu o siebie, a często też w dbaniu o dorosłe dziecko w inny sposób.

Podsumowanie

Wymienione przykłady sytuacji wykorzystywania i nadużywania pomocy rodzicielskiej przez dorosłe dzieci zwykle nie są bezpośrednim powodem zgłaszania się na terapię, ale pokazują, jak ważny może być kontekst rodzinny w terapii indywidualnej. Wyjątek stanowią rodziny z dziećmi w wieku studenckim, kiedy to zgłaszane są dylematy rodziców dotyczące utrzymywania dorosłego dziecka, które nie mając problemów zdrowotnych, nie chce się uczyć ani podjąć pracy. W pozostałych przypadkach zgłaszające się na terapię osoby – rodzice utrzymujący swoje dorosłe dzieci, podają różne powody zgłoszenia m.in. objawy depresyjne, stany lękowe, bezsenność czy dolegliwości psychosomatyczne. I dopiero w trakcie procesu psychoterapii ujawniają się konflikty wewnętrzne, dysonans poznawczy czy ambiwalencja, dotyczące doświadczanych trudności lub zaburzeń emocjonalnych w związku z poczuciem bycia wykorzystywanym.

Co łączy wymienione sytuacje? Zapewne miłość – bezwarunkowa. Tylko czy bezwarunkowość jest tożsama z niestawianiem jakichkolwiek granic? Łączy też lęk i troska o dziecko. Łączy przekonanie, że skoro rodzicielstwo nigdy się nie kończy, to każda pomoc i wsparcie także. Wspólna dla opisanych przykładów jest także rodzicielska wyrozumiałość. Podobne bywają również mechanizmy obronne – wyparcia czy zaprzeczenia. Bo jak mówią osoby korzystające z psychoterapii – „to niemożliwe, żeby moje dziecko nie było uczciwe i dobre, szczególnie dla mnie”. I to co równie głęboko skrywane, to strach przed konfrontacją i asertywnym postawieniem granic, z którym często wiąże się lęk przed niezadowoleniem czy złością dziecka. Wiąże się z tym lęk przed opuszczeniem i „zostaniem osamotnionym na starość”. Ale lęk dotyczy także wyrzutów rodzicielskiego sumienia.

Bo trudno odmawia się tym, których kochamy, a własnym dzieciom odmawia się najtrudniej. Ale są sytuacje, w których odmowa bywa bardziej pomocna niż dawanie, bo może stymulować do aktywności, szukania rozwiązań czy wprowadzanie zmian.

Nasuwa się więc pytanie, czy miłość i troska zawsze powinna skłaniać do rzucania koła ratunkowego tonącemu, nawet gdy basen pełen jest rekinów?

***

Odmowa, która bardziej boli

odmawiającego niż proszącego

to odmówienie pomocy dziecku

przez rodzica

 

Pomocy, która byłaby szkodliwa

jak zaspokojenie pragnienia

osoby uzależnionej

winem

 

Z myślą o ojcach i matkach

którym tak trudno odmawiać

dorosłej córce czy synowi

a brak odmowy szkodzi

 

Bo czasami z pomocą bywa

jak z rzuceniem tonącemu

koła ratunkowego

do basenu pełnego rekinów

 

Małgorzata Talarczyk 01/2023

 

www.system-terapia.pl

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *