Rozmawiamy z mgr Ewą Szczucką – pasjonatką rekreacji ruchowej, jeździectwa i hipoterapii. Ewa Szczucka interesuje się wpływem różnych form animaloterapii na zdrowie i samopoczucie człowieka. Owocem jej zainteresowań jest monografia naukowa pt. „Hipoterapia w leczeniu zaburzeń przetwarzania sensorycznego u dzieci”. Współautorem publikacji jest dr hab. Marek Sokołowski, profesor Akademii Wychowania Fizycznego im. Eugeniusza Piaseckiego w Poznaniu. Autorka związana jest z Instytutem Ekonomii i Finansów Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, gdzie aktualnie pisze swoją pracę doktorską dotyczącą aspektów terapeutycznych turystyki wiejskiej.
- Jest Pani współautorką książki poświęconej hipoterapii. Skąd pomysł na tę publikację?
Hipoterapią zainteresowałam się już na samym początku mojej przygody z jeździectwem. Gdy byłam nastolatką pomagałam w zajęciach jako osoba prowadząca konia i asystująca przy ćwiczeniach w ramach wolontaryjnych dyżurów w stajni TKKF Hubert. Moja pasja nie była też obojętna przy wyborze studiów pierwszego stopnia. Mimo że mieszkam w Warszawie, przez trzy lata dojeżdżałam regularnie do Poznania, gdzie w Wyższej Szkole Handlu i Usług oferowany był kierunek studiów o specjalności jeździectwo i hipoterapia. Kolejnym krokiem na mojej drodze było pomyślnie ukończone przeze mnie szkolenie na instruktora hipoterapii. Zafrapowanie potencjałem terapeutycznym koni sprawiło, że zapragnęłam napisać publikację na ten temat – publikację, która poruszałaby nie tylko aspekty teoretyczne, lecz także zawierała propozycję szerokiej gamy ćwiczeń na koniu. Koncepcją tą podzieliłam się z panem profesorem Markiem Sokołowskim, który był moim ówczesnym promotorem. Pan profesor uwierzył we mnie i okazał wsparcie w tej inicjatywie. W efekcie współpracy powstała książka, która, mamy wielką nadzieję, okaże się pomocą i inspiracją dla praktykujących hipoterapeutów oraz instruktorów jazdy konnej.
- Jakie są Pani własne doświadczenia z końmi?
Przyznam, że konie i jeździectwo fascynowały mnie od najmłodszych lat, jednak z powodu obawy rodziców przed możliwymi niebezpieczeństwami związanymi z tym hobby naukę jazdy konnej rozpoczęłam dopiero w wieku dziesięciu lat. Wkrótce po tym powzięłam decyzję o pozostaniu wolontariuszem w warszawskim ośrodku jeździeckim TKKF Hubert. Dzięki temu otrzymywałam treningi w zamian za pomoc w stajni. Moje obowiązki obejmowały m.in. karmienie koni, sprzątanie stajni i boksów oraz pomoc w zajęciach hipoterapeutycznych. W każde wakacje jeździłam też na obozy konne organizowane przez różne ośrodki jeździeckie. Z upływem czasu zapragnęłam mieć swojego konia i to pragnienie ziściło się. Weszłam w posiadanie ośmioletniej klaczy o imieniu Ata, która okazała się moim spełnionym marzeniem przez kolejne dwanaście lat. Można zapytać, dlaczego akurat przez taki okres. Otóż w wieku 21 lat odeszła na wiecznie zielone pastwiska. Już zawsze będę jej wdzięczna za wszystkie wspólnie spędzone chwile – zarówno na jej grzbiecie, jak i te podczas których po prostu opiekowałam się nią. W czasie tych dwunastu lat miałam prowadzone treningi, nie tylko na mojej klaczy, ale i na innych koniach. Jeszcze dziesięć lat przed zdobyciem uprawnień hipoterapeuty uzyskałam uprawnienia instruktora rekreacji ruchowej ze specjalnością jazda konna i od tamtej pory były okresy, że sama również prowadziłam treningi. Udzielanie lekcji nie satysfakcjonowało mnie tak, jakbym tego oczekiwała. Odnalazłam się jednak w organizowaniu „oprowadzanek” dla dzieci z elementami gier na koniu. Czułam się spełniona, gdy widziałam radość z zajęć malującą się na twarzach najmłodszych jeźdźców. To jeszcze bardziej przekonało mnie, że w przyszłości chciałabym pójść w kierunku hipoterapii. Wracając do mojego doświadczenia z końmi, muszę nadmienić, że wiele korzyści przyniósł mi udział w trwającym półtora roku kursie „Przemysł konny – szkolnictwo zawodowe”, po ukończeniu którego zdobyłam tytuł zawodowy technik hodowca koni. Osobiście uważam, że konie to piękne, a także bardzo inteligentne zwierzęta. Towarzyszą ludziom już od czasów starożytnych. Pracując z nimi możemy się wiele nauczyć – także o nas samych.
- Dzieci często boją się koni, z uwagi na ich wielkość. Czy z takimi lękami da się walczyć i wówczas istnieje szansa na zastosowanie hipoterapii?
To prawda, że niektóre dzieci podczas nawiązywania pierwszych kontaktów z końmi reagują lękiem. Nawet kucyki i małe konie z perspektywy dziecka wydają się ogromnymi stworzeniami. Poza tym od najmłodszych lat jesteśmy uczeni, że koń może ugryźć, koń może kopnąć, do konia nie można podchodzić od tyłu, ponieważ może się to źle skończyć… Takie przekazy również mogą wpłynąć na zwiększone odczuwanie strachu w stosunku do tych zwierząt. Odczuwanie panicznego lęku przed końmi jest jednym z przeciwskazań do podjęcia tej formy animaloterapii. Przeważnie jednak dzieci bardzo szybko przełamują swoje obawy, co spowodowane jest ich ciekawością i zachętami hipoterapeuty. Oczywiście nic na siłę i jeżeli dziecko boi się, najlepiej jest oswajać je stopniowo z nową sytuacją. Pozwolić najpierw na obserwację koni z pewnej odległości, a dopiero później aranżować pierwszy kontakt fizyczny. Przełamanie lęku przed końmi można podzielić na dwa etapy – pierwszy to kontakt z koniem z ziemi, czyli np. przebywanie w jego bliskiej odległości, głaskanie, karmienie, czyszczenie. Drugi etap związany jest z oswojeniem się do przebywania na końskim grzbiecie. Tutaj też w zależności od predyspozycji dziecka można podzielić tę fazę na dwa mniejsze kroki, czyli siedzenie na koniu stojącym, a następnie idącym stępem. Wszystko to jest jednak kwestią bardzo indywidualną i nie ma jednej reguły postępowania. Są dzieci, które już na pierwszych zajęciach siedzą na idącym koniu i są w stanie rozluźnić się do tego stopnia, że wykonują nawet bardziej skomplikowane ćwiczenia. Są dzieci, którym zabiera to więcej czasu, np. kilka kolejnych zajęć. Zdarza się i tak, że dziecko nie boi się samej jazdy, ale ma duże obawy w kontaktach z koniem z ziemi. Do każdego pacjenta należy podejść indywidualnie i wspólnie wypracować sposób na pozbycie się lęku. Trzeba jednak pamiętać, że nigdy nie można dziecka przymuszać do wywołującej obawę formy kontaktu z koniem, ponieważ najczęściej przyniesie to skutek odwrotny od zamierzonego.
- Przy jakiego typu schorzeniach hipoterapia może okazać się pomocna?
Wachlarz schorzeń i zaburzeń, przy których hipoterapia może przynieść korzystne efekty jest szeroki. Zaleca się ją przy zaburzeniach rozwoju, mowy, koordynacji i integracji sensorycznej. Stosowana jest u osób z problemami i schorzeniami natury umysłowej, fizycznej, społecznej, poznawczej i behawioralnej. Pacjentami są zatem osoby zmagające się z m.in. mózgowym porażeniem dziecięcym, stwardnieniem rozsianym, niepełnosprawnością ruchową, zaburzeniami ze spektrum autyzmu, zaburzeniami psychicznymi, stanami po udarze mózgu, zespołem stresu pourazowego, niepełnosprawnością intelektualną czy zaburzeniami kompetencji społecznych. Z roku na rok zwiększa się też liczba chorób i zaburzeń, pod kątem których prowadzone są badania dotyczące pozytywnego wpływu tej formy animaloterapii na zdrowie i funkcjonowanie człowieka. O trendzie w badaniach dotyczących wykorzystywania koni w leczeniu można szerzej przeczytać w rozdziale pierwszym monografii, gdzie przedstawione zostały wyniki badań przy wykorzystaniu metody Systematycznego Przeglądu Literatury.
- Jakie efekty można osiągnąć dzięki hipoterapii?
Należy pamiętać, że poddawanie się terapeutycznemu działaniu koni ma wymiar holistyczny. Korzyści z tej formy terapii mogą być zatem widoczne na wielu płaszczyznach funkcjonowania człowieka, tj. psychicznej, fizycznej, społecznej i sensorycznej. Dzięki uczestnictwu w zajęciach hipoterapeutycznych zwiększa się poczucie własnej wartości pacjentów. Poprawie mogą ulec umiejętności werbalne, a osłabieniu – reakcje nerwicowe. Jazda konna i wszystkie wykonywane przy koniu czynności pielęgnacyjne wpływają korzystnie na wydolność organizmu, a dzięki odpowiednio dobranym ćwiczeniom normalizuje się napięcie mięśniowe. W sferze umiejętności społecznych zajęcia przy wykorzystaniu koni mogą pozytywnie wpływać na umiejętności społeczne i nawiązywanie relacji. Usprawnieniu ulega również komunikacja interpersonalna. Dobrze dobrany program zajęć będzie stanowić terapię zaburzeń integracji sensorycznej. Wymienione tutaj to tylko niektóre z licznych efektów, jakie osiągnąć można dzięki uczestnictwie w hipoterapii.
- W książce zawarła Pani sporo przykładów ilustrowanych fotografiami z zajęć z dziećmi. Skąd czerpała Pani inspiracje do tych ćwiczeń?
Zajęcia dla dzieci prowadziłam już wiele lat temu. Brałam udział w przygotowywaniu zajęć Pony Games dla najmłodszych w stajni Wilanów. Wiele propozycji w atlasie powstało z chęci przygotowywania atrakcyjnych ćwiczeń do programu prowadzonych przeze mnie lekcji, podczas których je weryfikowałam i nierzadko modyfikowałam. Poza tym inspiracją był także wykonany przegląd literatury i analiza propozycji ćwiczeń dedykowanych do przeprowadzenia w klasycznej terapii zaburzeń przetwarzania sensorycznego, tj. bez konia – w specjalnie przygotowanej sali. Jednak chyba największą inspiracją była po prostu praca z dziećmi, gdyż obserwując je widziałam, które z gier i zabaw sprawiają im największą radość, a które nudzą lub są zbyt trudne. To chyba najbardziej nadawało kierunek powstawania poszczególnych propozycji ćwiczeń. Niejednokrotnie zdarzyło się tak, że wymyśliłam jakieś ćwiczenie, które nie sprawdziło się w praktyce. Z drugiej strony kilka bardzo atrakcyjnych propozycji powstało spontanicznie w trakcie zajęć. Mogę więc stwierdzić, że nie ma jednego źródła, z którego czerpałam inspirację. Powstały atlas jest efektem wielu lat praktyki, czytania fachowej literatury i chęci do stworzenia czegoś, co poza oddziaływaniem terapeutycznym będzie przede wszystkim podobało się dzieciom.
- Czy wszystko, co Pani prezentuje w książce, sprawdziło się w praktyce?
Wszystkie ćwiczenia zawarte w atlasie ćwiczeń zostały przeze mnie sprawdzone w praktyce. Nawet na zdjęciach w książce widać, że dzieci, które zgodziły się być modelami, bardzo dobrze sobie z nimi radzą i są w nie w dużym stopniu zaangażowane. Trzeba być jednak świadomym, że przed wprowadzeniem do zajęć konkretnego ćwiczenia, zwłaszcza takiego z wykorzystaniem rekwizytu, kwestią podstawową jest oswojenie z nim konia. Niedopuszczalna jest sytuacja, w której wprowadzamy do zajęć nowy element, bez wcześniejszego sprawdzenia, jak reaguje na niego zwierzę. Może to prowadzić do niepożądanych i groźnych w skutkach sytuacji. Konie, które są z natury zwierzętami płochliwymi, posiadają też umiejętność szybkiego odczulania się, czyli niezwracania uwagi na niezagrażające im bodźce i elementy otoczenia. W atlasie proponowane są różnorodne pomoce terapeutyczne i jestem przekonana, że większość koni użytkowanych w hipoterapii można do nich przyzwyczaić, o ile umiejętnie przeprowadzi się proces oswajania i dobierze jego sposób. Sposoby te zostały szerzej opisane w pierwszym rozdziale książki. Jeżeli jednak z jakichś powodów koń pomimo nauki nadal reaguje strachem na konkretne pomoce terapeutyczne, to oczywiście należy zrezygnować z ćwiczeń, przy których są one wykorzystywane. Z moich obserwacji wynika, że propozycje ćwiczeń zamieszczone w książce, oprócz niosących za sobą walorów terapeutycznych, są też bardzo atrakcyjne dla dzieci, a to było jednym z głównych celów powstałego atlasu. Żywię wielką nadzieję, że ich odbiór będzie równie pozytywny w przypadku zajęć prowadzonych przez hipoterapeutów, którzy przy projektowaniu swoich zajęć posłużą się niniejszą publikacją.
Dziękuję za rozmowę.
Pytania zadawała P.M. Wiśniewska