Rozmawiamy z kpt. Marceliną Kuszą-Sulowską z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu, która obecnie zajmuje stanowisko Oficera Prasowego.
- Jak można przeczytać na oficjalnej stronie rządowej www – pierwsze kobiety w wojsku polskim pojawiły się w 1988 r., kiedy to Siły Zbrojne rozpoczęły rekrutację kobiet do służby wśród absolwentek wybranych studiów cywilnych, najczęściej po kierunkach medycznych. Udział kobiet w wojsku corocznie się zwiększa. Obecnie w Wojsku Polskim w służbie zawodowej jest 8833 żołnierzy – kobiet. Najliczniejszy jest korpus szeregowych, następnie korpus oficerski i podoficerski. W PKW obecnie służbę pełni 77 żołnierzy – kobiet na misjach ONZ, UE i PKW oraz 17 w strukturach międzynarodowych i ataszatach – dane pobrane ze strony www w styczniu 2022. Kobiet w mundurze obecnie nie brakuje. To chyba dobra zmiana? I zgodna ze światowymi tendencjami?
Tak, kobiet w wojsku jest coraz więcej. Wynika to nie tylko ze statystyk, które Pani redaktor podała, ale także z ilości Pań szkolonych, chociażby w murach Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu. Za przykład można podać ostatnio realizowane przez nasze Centrum szkolenie służby przygotowawczej, gdzie na 48 kandydatów stawiło się 20 pań. To prawie połowa, gdzie jeszcze kilka lat temu te proporcje były nieco inne.
Według mojej opinii ta tendencja jest dobra, zważywszy na fakt, że dzisiejsza wielowymiarowa armia wymaga różnych specjalności i wielu talentów. Kobiety i mężczyźni mogą pracować razem i bardzo dobrze się uzupełniać.
- Jak wynika z raportu UE z 2018 r., najwięcej kobiet służyło w armii węgierskiej – 19,9 proc., kanadyjskiej – 16,1 proc., francuskiej – 15 proc., niemieckiej – 12 proc. oraz litewskiej – 12,1 proc. Natomiast spośród liczącej w 2018 r. blisko 105 tys. żołnierzy zawodowych armii polskiej, kobiety stanowiły 6,4 proc. Tylko. Jak to Pani skomentuje?
Wydaje mi się, że różnice w zaangażowaniu kobiet, w działania militarne, w różnych krajach to kwestia wielu czynników, takich jak religia, tradycja, historia, uwarunkowania demograficzne itd. Wiadomo, że Polska miała trudną przeszłość i silne tradycje, które określały np. zawody typowo męskie i typowo żeńskie. To wszystko się jednak zmienia nie tylko w naszym kraju, ale też globalnie i obecnie wszelkie bariery bledną. Fakt jest taki, że w Polsce kobiet w mundurach przybywa. Do jakiego poziomu te wskaźniki urosną, to już chyba w dużej mierze zależy od samych kobiet.
- Polka w służbach mundurowych ma jednak szansę na karierę. Wedle danych Eurostatu, Polska jest druga w UE pod względem udziału kobiet na stanowiskach kierowniczych. To też zaczyna dotyczyć służb mundurowych, choć może nieco oporniej. W polskich siłach zbrojnych najwyższe stanowiska kierownicze zajmują obecnie panie pułkownik m.in. na stanowiskach Dyrektora Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, Dyrektora Wojskowego Centrum Edukacji Obywatelskiej, Attaché i zastępcy Attaché. Czy w Pani odczuciu, wojsko umożliwia kobietom rozwój kariery i zajmowanie wyższych stanowisk i stopni wojskowych?
Jak najbardziej, uważam, że zarówno kobiety jak i mężczyźni mają wiele możliwości na kariery w wojsku, również na najwyższych stanowiskach kierowniczych.
- Jakie czynniki zadecydowały, że wybrała Pani służbę w wojsku jako swój zawód i zaplanowała Pani swoją karierę zawodową w mundurze?
Oczywiście wybór takiego zawodu to kwestia bardzo indywidualna, ale w moim przypadku pomysł narodził się podczas, gdy studiowałam na AWF w Poznaniu i „kolega z ławki” zaproponował mi przyłączenie się do grupy o charakterze paramilitarnym. Potocznie nazywana poznańska „osiemdziesiątka” skupiała wokół siebie fanatyków militariów, byłych żołnierzy i komandosów, instruktorów strzelectwa, pływania, technik linowych, sztuk walki itd. Zarażona pasją, przygotowana fizycznie i naładowana wiedzą nie wyobrażałam sobie już innej drogi.
- Jak zareagowali Pani najbliżsi, rodzina, rodzice? A jak Pani przyjaciółki? Chociaż kobiet w wojsku przybywa, to jednak ta ścieżka kariery jest nadal niecodzienna.
Proces adaptacji mojej rodziny i znajomych zaczął się już podczas moich treningów w „osiemdziesiątce”. Po studiach magisterskich wybór Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu już nikogo nie zdziwił.
- Służba w wojsku wymaga sporej determinacji, bo mimo wszystko, wojsko to męskie zasady. Wszelkie badania naukowe, zwłaszcza z zakresu komunikacji społecznej wskazują, że sukces w męskich środowiskach pisany jest tylko tym kobietom, które nauczą się posługiwać „męskimi regułami gry”, mówić „męskim” językiem, co pojmowane jest np. jako bardziej konkretny sposób komunikacji, pozbawiony kobieco nacechowanej emocjonalności. A statystyczna kobieta komunikując się przekazuje emocje. To chyba w tym zawodzenie niewskazane. Emocje trzeba trzymać mocno na wodzy. Czy to prawda, czy tylko takie stereotypowe wyobrażenia z rzeczywistością mające niewiele wspólnego? Jak to wygląda z Pani perspektywy?
Muszę przyznać, że tzw. męski sposób funkcjonowania bardzo mi odpowiada. Dobrze też czuję się otoczona zasadami, schematami i określonym porządkiem. To ponownie kwestie indywidualne. Moim zdaniem, duże emocje w ogóle nie są wskazane w działaniach operacyjnych czy codziennej służbie. Osobiście podziwiam dowódców opanowanych, wyważonych o stanowczym, aczkolwiek kulturalnym stylu dowodzenia.
Odpowiadając na pytanie, nie utożsamiałabym kobiet tylko z emocjami. Mamy o wiele więcej fajniejszych cech, które są skuteczne w wojsku. Bardzo uogólniając, ale z reguły kobiety są spostrzegawcze, szczegółowe, punktualne, rzetelne w wykonywaniu zadań i jak to się mówi potocznie „umieją robić kilka rzeczy naraz”.
- Czy kobiety mają dobre warunki służby? Chodzi nie tylko o równe traktowanie, co zapewnia ustawa, ale o takie prozaiczne sprawy, jak ubiór, choćby specjalistyczna, kobieca bielizna, infrastruktura przygotowana dla kobiet w mundurach. Łazienki, prysznice… Sama proza życia…
Przez ponad 12 lat służby w różnych jednostkach, odbywając ćwiczenia i uczestnicząc w szkoleniach poligonowych nigdy nie zauważyłam, żeby był problem z łazienkami. Zdecydowanie podstawowe standardy są zachowane i nie doszukuję się w tym tematu do dyskusji. Zależy mi na dobrym wyszkoleniu i zdobywaniu kompetencji, na poruszaniu ważnych spraw i kierowaniu myśli w odpowiednie strony, które pozwolą mi być lepszym żołnierzem. Warto wspomnieć, że Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu od grudnia ubiegłego roku wspiera Straż Graniczną i wojska operacyjne podczas działań przy granicy z Białorusią. Ponad 30% samych żołnierzy-kobiet z Centrum zostało skierowanych do zadań w tamten rejon. Kobiety pełnią i chcą pełnić tak samo ważne zadania jak mężczyźni.
- Wojska Obrony Terytorialnej powołane zostały w 2017 r. W Wojskach Obrony Terytorialnej żołnierze-kobiety stanowią 16% całkowitej liczebności tych struktur. Na stronie www Rzecznika Praw Obywatelskich można przeczytać o interwencji podjętej przez RPO w sprawie żołnierzy-kobiet, będących matkami. Chociaż ustawa nakazuje równe traktowanie, to jak wynika z tej sprawy, nie zawsze tak się dzieje. Po interwencji RPO MON zajmie się przypadkami nierównego traktowania żołnierek w ciąży i po urodzeniu dziecka. Jak można przeczytać we wpisie https://bip.brpo.gov.pl/pl/content/nierowne-traktowanie-w-matek-w-wojsku-MON, żołnierka Wojsk Obrony Terytorialnej-kancelistka po zajściu w ciążę została zawieszona w służbie na czas ciąży i na sześć miesięcy po porodzie. Przepisy przewidują to niezależnie od stanu zdrowia ciężarnej żołnierki WOT i specyfiki jej stanowiska. Ten przykład świadczy, że jednak wciąż z tym równym traktowaniem kobiet w wojsku jest problem. Podjęcie decyzji o zostanie matką, gdy się jest żołnierzem, to nie jest łatwa sprawa… Mężczyźni takich dylematów nie mają. Czy i ten aspekt służby mundurowej brała Pani pod uwagę podejmując swoją życiową decyzję?
Niestety co do podanego przypadku odnieść się nie mogę, bo nie mam w tym zakresie kompetencji i nie znam szczegółów sprawy. Mogę jednak powiedzieć za siebie, że będąc żołnierzem zawodowym jestem także matką dwojga dzieci. Nigdy w związku z tym nie spotkały mnie przykrości czy negatywne komentarze. Jedyną presję, jakiej doświadczyłam, była ta nakładana samej sobie. Jestem perfekcjonistką i chciałabym być zarówno dobrym żołnierzem, jak i matką. Pogodzenie tych dwóch rzeczy jest wyzwaniem, szczególnie kiedy wraca się po przerwie na pełne obroty, ale jest możliwe, tym bardziej jeśli lubi się swoją pracę i kocha swój dom.
- Pełni Pani funkcję rzecznika prasowego wojska. Jakie są Pani doświadczenia w pracy z mediami? To zderzenie świata wojskowych i świata cywili, bo najczęściej jednak ma Pani chyba do czynienia z mediami cywilnymi.
Niezupełnie. Jestem rzecznikiem Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu i odpowiadam tylko w zakresie swoich kompetencji. Moim zadaniem jest informowanie opinii publicznej o ważnych przedsięwzięciach, szkoleniach czy zadaniach, jakie realizuje stricte poznańska jednostka. Głównie pracuję sama będąc kreatorem tych informacji prowadząc stronę internetową, FB czy pisząc komunikaty. Jeśli media są zainteresowane wybranym wydarzeniem lub o coś pytają, to współpraca jak do tej pory układała się poprawnie. Media lokalne nas znają, a „media wojskowe” wspierają.
- Kariera w służbach mundurowych stanowi sporą pokusę dla wielu młodych dziewczyn. Co może im Pani doradzić? Na jakie własne cechy i uwarunkowania dziewczyny powinny zwrócić uwagę, by pomóc sobie w podjęciu decyzji o wstąpieniu w szeregi służb mundurowych?
Po pierwsze radziłabym podjąć decyzję w całkowitej zgodności z własnymi potrzebami, planami czy marzeniami. Jeśli któraś z dziewczyn tego bardzo chce, to powinna do tego dążyć.
Obecnie wojsko jest na tyle wielowymiarowe, że trudno wymienić te cechy, które są szczególnie ważne, ale jeśli miałabym to zrobić opierając się trochę na własnym przykładzie to wyszczególniłabym: pracowitość, dyspozycyjność, sprawność fizyczną, odwagę i ambicje.
- A jakie cechy charakteru, osobowości najbardziej Pani pomogły w tym zawodzie?
Wymieniłabym: pracowitość, odwagę, ciekawość , ale także upartość w dążeniu do celu, którą szczególnie wykształcił u mnie sportowy tryb życia.
- A jak kobiety-żołnierze, w tym i Pani, radzą sobie z łączeniem trudnej służby z życiem rodzinnym, uczuciowym, towarzyskim?
Mam męża i dwoje dzieci. Oboje z mężem pracujemy, a dzieci uczęszczają do placówek opiekuńczo-wychowawczych. Dla mnie jako osoby aktywnej, która potrzebuje zadań, wyzwań i pracy, jest to sytuacja idealna. Z jednej strony wiem, że moje dzieci mają zapewnioną dobrą opiekę, gdzie uczą się nowych rzeczy i socjalizują z rówieśnikami, z drugiej strony ja mogę się realizować co powoduje, że jestem szczęśliwą i chyba dzięki temu lepszą mamą.
- A jakie są Pani pasje, hobby? Jak spędza Pani wolny czas?
Moją pasją jest sport. Od dziecka trenowałam judo, mam czarny pas i jestem sędzią związkowym tej dyscypliny. Jestem także wielką miłośniczką koni, uczestniczę w rajdach organizowanych w Polsce i zagranicą. W wojsku rozwinęłam swoje zamiłowanie do biegów (szczególnie biegów na orientację), pływania czy strzelectwa. Dziś dużą część wolnego czasu spędzam z rodziną. Uwielbiamy podróżować i robimy to, jak tylko jest okazja.
Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiała M.P. Wiśniewska /ANSM/