MY60+: „Odnotowaliśmy próbę wyłudzenia kredytu na pani koncie”

Publikujemy ważny tekst za magazynem MY 60+. Warto przeczytać i być ostrożnym.

Apele o ostrożność w kwestiach finansowych są powszechne i tak często powtarzane, że aż nie do wiary, że ktoś jeszcze się na to nabiera. Ale tak się właśnie dzieje. Oszuści są bardzo pomysłowi, ale przede wszystkim – sympatyczni i cierpliwi. To klucz do sukcesu. I mnie próbowano oszukać, tak przynajmniej myślę, bo do sfinalizowania tej dziwnej rozmowy po prostu zabrakło mi czasu i cierpliwości. Opiszę to po to, by ostrzec innych.

Szczerze, to zawsze zastanawiałam się, jak przeprowadza się taką telefoniczną próbę oszustwa bankowego. Jak ci po drugiej stronie połączenia telefonicznego to robią, że osiągają sukces?

Połączenie z całkiem zwyczajnego numeru

Dzwonek, spoglądam na wyświetlacz, całkiem zwyczajny numer z początkiem +48, czyli telefon krajowy. Odbieram, po drugiej stronie wita mnie ciepłym głosem młoda kobieta. Przedstawiam się, bo tak zawsze robię, odbierając połączenie. Kobieta potem już zwraca się do mnie po imieniu z formą grzecznościową „pani”. Niespecjalnie tak lubię, ale to taka powszechna maniera, by zwracać się do rozmówcy po imieniu. Kobieta przedstawia się, mówi, że dzwoni z banku polskiego PKO BP „takie niebieskie logo” dodaje wyjaśniająco. Informuje mnie, że na moim koncie odnotowano pobranie kredytu, na podstawie wzoru podpisu kwalifikowanego. Bank dzwoni po to, by mi pomóc i ona mi teraz dokładnie wyjaśni, co mam zrobić. Mówi głosem spokojnym i przyjaznym, ale i w sposób brzmiący konkretnie, służbowo i profesjonalnie.

Takie różne tricki

Przyznam, że fakt kontaktu ze strony banku w takiej sprawie jak pobrany na moje dane kredyt nieco mnie zdziwił. Przecież banki chyba nie dzwonią po swoich klientach z wiadomością, że dopuścili do przyznania kredytu złodziejowi… Ale zarazem słysząc tak niepokojące informacje, nieco podniosło mi się ciśnienie. I chyba właśnie na tym bazują oszuści, sprawdzając, jakie wrażenie robi tego typu informacja i jak reaguje ich potencjalna ofiara. Pani kontynuowała, przedstawiając się dokładnie, podając podstawy prawne, adresy. Wśród wymienionych instytucji pojawił się inspektor ochrony danych osobowych, mający siedzibę pod adresem, miasto, ulica, numer – zapewne się zgadzało, dane są dostępne w sieci. Pani kilka zdań powiedziała na temat RODO, też wszystko dostępne na kliknięcie, ale brzmiało znowu bardzo fachowo. Tylko po co ktoś z banku miałby dzwonić w sprawie wyłudzenia kredytu, dając mi krótki wykład o RODO wraz z podaniem adresu siedziby inspektora danych osobowych?

To stawało się coraz bardziej dziwne, ale kontynuowałam rozmowę, bo a nuż faktycznie?… A przecież lepiej chronić swoje finanse i działać, jeśli rzeczywiście ktoś ten kredyt na mnie wziął.

Pani zapewniła mnie o poufności rozmowy na podstawie ochrony tajemnicy bankowej, też padła nazwa podstawy w postaci aktów prawnych i odpowiednich instancji wraz z siedzibami i adresami. Te dane zapewne miały uprawdopodobnić panią jako osobę godną zaufania i reprezentującą bank.

Próba weryfikacji

Ale przyszedł czas na sprawdzenie rozmówcy, czyli mojej skromnej osoby. Może za mało się przestraszyłam i nie wykazywałam żadnych nadmiernie nerwowych reakcji, nie wpadłam w panikę ani nic takiego. Pani postanowiła mnie sprawdzić jako potencjalną ofiarę, bo w tym zakresie moja wiarygodność wypadła chyba mizernie.

– My jako bank zgłosimy to wyłudzenie kredytu na pani koncie na podstawie pani kwalifikowanego podpisu do prokuratury, ale pani też to musi zrobić. Podaję pani adres prokuratury, gdzie musi pani zgłosić oszustwo – i pani podała dane prokuratury z adresem, dostępne w internecie dla każdego. – Kiedy będzie pani rozmawiać z prokuratorem, musi pani podać moje dane i numer naszego zgłoszenia wyłudzenia kredytu na pani dane z numerem prowadzonej przez nasz bank sprawy. Proszę sobie zapisać.

– Dobrze – mówię i już niemal pewna jestem oszustwa.

Ale postanawiam brnąć w tę rozmowę dalej, już z czystej ciekawości, jak to się dalej potoczy. Jak na razie pani tylko sama podaje różne dane, instytucje, akty prawne i adresy, o nic mnie nie pyta. Też jakieś dziwne w sumie.

– Czy ma pani coś do pisania? – dopytuje.

– Tak – kłamię, może za szybko, bo w ciągu sekundy nie byłabym w stanie poszukać kartki i długopisu.

– Jest pani gotowa do notowania? – upewnia się kobieta. Potwierdzam znowu. I słyszę imię, nazwisko. – Zanotowała pani? – dopytuje kobieta po drugiej stronie połączenia telefonicznego.

– Tak – kłamię dalej, bo niczego nie notowałam, szkoda w sumie, jak się po chwili okaże.

– To teraz podam pani mój numer służbowy, który poda pani prokuratorowi zgłaszając wyłudzenie kredytu na pani koncie – pani powtarza wciąż o tym wyłudzeniu kredytu na moim koncie, by utrzymać poziom strachu. I podaje długi ciąg cyfr, powoli, cierpliwie, upewniając się co chwilę, czy nadążam. Znowu potwierdzam.

– To teraz proszę mi to odczytać, bo muszę sprawdzić, czy dobrze pani zanotowała, te dane są bardzo ważne w prowadzonej przez prokuraturę sprawie – mówi pani z rzekomego banku z niebieskim logo.

No i klops, bo oczywiście niczego nie notowałam.

– To ja chyba sam zadzwonię do banku i się dowiem, co i jak – mówię i kończę połączenie.

Szkoda, bo dowiedziałbym się, co dalej. Mogłam bardziej udawać zdenerwowanie i takie tam, by brzmieć bardziej przekonująco dla pani z drugiej strony połączenia. A tak? Nie zostałam wypytana o nic, nikt niczego ode mnie nie próbował wyłudzić, żadnych danych osobowych czy bankowych, PIN-ów do kart czy do konta, zapewne to część kolejna rozmowy, ale musiałabym mieć więcej czasu i cierpliwości. A tego właśnie mi zawsze brakuje, nawet nie wiem, czy bardziej czasu, czy może jednak cierpliwości.

System

To właśnie elementy systemu, którym posługują się oszuści, wyłapując swoje ofiary. Sprawdzają poziom zdenerwowania i naiwności, badają, czy potencjalna ofiara poddaje się ich poleceniom początkowym, typu notowanie i czy „współpracuje”. Podają jakieś pobrane z Internetu dane aktów prawnych i instytucji, podają mądre nazwy, by uwiarygodnić samych siebie i uprawdopodobnić podawane przez siebie informacje. Prowadzą sondującą poziom naiwności rozmowę, trwającą długo, by ograniczyć możliwość własnej wpadki. Takie mini-badanie psychologiczne profilu potencjalnej ofiary i poziomu jej naiwności. Zwykle też tak bywa, że osoby najbardziej bezradne, naiwne i bezbronne dysponują sporymi ilościami czasu i chętnie dają się wciągać w takie pseudobankowe pogawędki.

Wzmiankowanej rozmowy nawet nie mogłam nigdzie zgłosić jako próby wyłudzenia danych bankowych, ponieważ w sumie nikt o nic mnie nie pytał, wprost przeciwnie, to dzwoniąca pani sama podawała dużo różnych informacji od siebie. Do kolejnego etapu nie doszło, ponieważ opornie współpracowałam. Szkoda. Ciekawe, co byłoby dalej i jak potoczyłaby się ta rozmowa.

Finał

Bezpośrednio po telefonie od pani z rzekomego banku z niebieskim logo dla własnej „spokojności” weszłam w internetowe bankowe konto, wszystko było ok. Ale i tak zadzwoniłam z profilu bankowego pytając o ewentualność pobrania kredytu na moje dane. Nic takiego nie miało miejsca i pani z banku, już prawdziwego, upewniła mnie, że tak właśnie działają oszuści, ale nie ja stałam się ich ofiarą i oby tak właśnie zostało. Zapewne upolowany został ktoś inny, z większą dozą cierpliwości, naiwności, ale przede wszystkim – czasu.

/piątek, ‎29 ‎listopada ‎2024/

(pewu)

Link do tekstu: https://my60plus.pl/bez-kategorii/odnotowalismy-probe-wyludzenia-kredytu-na-pani-koncie/

Fot. zrzut strony z magazynu MY60+

Przechwytywanie

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *