Wielokrotnie na tych łamach poruszamy sprawy dotyczące znęcania się nad zwierzętami. Wskazujemy na bulwersujące, niekiedy, wyroki, nazbyt łagodne dla sprawców okrucieństwa. Relacjonujemy sprawy umorzone, często jeszcze na etapie postępowania prokuratorskiego – wówczas sprawa o znęcanie się nad zwierzęciem nie trafi nawet do sądu i sprawca nie będzie mógł ponieść sprawiedliwej albo – jakiejkolwiek – kary. Zastanawiamy się, dlaczego tak jest, jak jest. Dlaczego prawo bywa tak niełaskawe dla zwierząt, a łaskawe dla ich oprawców?
Jedna z możliwych teorii, która mogłaby tłumaczyć istniejący stan rzeczy, to fakt braku dostatecznej wiedzy u funkcjonariuszy policji, straży miejskiej, u prokuratorów czy sędziów. Nie każdy funkcjonariusz czy pracownik organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości jest właścicielem psa czy kota, stąd może po prostu nie rozumie, że zwierzę to czujące stworzenie, które tak samo jak człowiek odczuwa ból, cierpienie, porzucenie, strach czy głód. Czyli – tak samo jak sędzia, policjant, prokurator, bo przecież funkcje te sprawują ludzie. Druga z tych możliwych teorii dotyczy braku empatii. Funkcjonariusz, sędzia, prokurator – gdy napatrzy się na tyle nieszczęść, zbrodni, gwałtów, traci zdolność współodczuwania, zwłaszcza jeśli sprawa dotyczy zwierzęcia. Zwierzęcia, czyli “czegoś mniej ważnego”. Nie można wykluczyć tego, że wśród setek, tysięcy pracowników wymienionych służb zdarzyć się może ktoś po prostu tej empatii pozbawiony niejako z natury. I właśnie dlatego tak bardzo potrzebne byłyby szkolenia z zakresu ochrony praw zwierząt, by pracownicy organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości usłyszeli “głos zwierząt”, wypowiadany przez szkoleniowców, np. wolontariuszy fundacji prozwierzęcych. Bo to właśni oni, choć często korzystają ze wsparcia funkcjonariuszy, żalą się, ze nie zawsze znajdują zrozumienie dla cierpienia zwierzęcia. Niestety, szkolenie w tym zakresie nie jest przeprowadzane w sposób metodyczny, regularny i ustawowo nakazany. W przeciwieństwie do szkoleń, które określić można mianem “ogólnoprawnych”.
Spytaliśmy, czy szkolenia z zakresu ochrony praw zwierząt przechodził prokurator Dariusz Bizoń, który umorzył sprawę próby zagłodzenia suczki Coli. Psa udało się wyrwać z rąk okrutnego właściciela, jednak nie poniósł on żadnej lary, gdyż właśnie wskazany prokurator umorzył postępowanie i sprawa nie trafiła do sądu. O sprawie pisaliśmy tutaj: http://interwencjepoznanskie.pl/grodzisk-wlkpl-dlaczego-prokuratura-umorzyla-sprawe-suczki-coli/
– W odpowiedzi na Pani pismo z dnia 16.04.2018r. uprzejmie informuję, iż w prokuraturach rejonowych nie ma specjalizacji wśród prokuratorów. Prokuratorzy uczestniczą w szkoleniach, które dotyczą dziedzin i zagadnień prawnych odpisał prokurator rejonowy, Przemysław Wojtkowski z Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Wielkopolskim.
Spraw tego typu jednak nie brakuje i dopóki stan rzeczy się nie zmieni, oprawcy zwierząt mogą nie być karani za okrucieństwo wyrządzane zwierzętom. Tak stało się w przypadku Ryszarda O., który zagłodził suczkę Dianę zabraną z poznańskiego schroniska przy ul. Bukowskiej. Pisaliśmy o tym tutaj: http://interwencjepoznanskie.pl/rod-bielniki-smutna-historia-zaglodzonego-psa/ oraz tutaj: http://interwencjepoznanskie.pl/wilda-sprawiedliwosc-dla-zaglodzonej-diany/. W tym przypadku sprawa została definitywnie umorzona, sprawca zmarł.
(wal, pewu)
Źródło zdjęcia: <a href=’https://pngtree.com/so/prosecutor’>prosecutor png from pngtree.com</a>