Trzy zaniedbane i głodzone psy oraz trzy koty zostały odebrane właścicielom z gospodarstwa we wsi Radwanki, niedaleko Margonina, woj. wielkopolskie. W sprawie obecnie toczy się postępowanie prokuratorskie. Zarazem trwa wyjaśnianie, dlaczego interwencji, mimo jej trzykrotnego zgłaszania, nie podjęły się miejscowe służby – ani TOZ, ani policja, ani straż gminna.
Interwencje podejmowane przez inspektorów fundacji pomagającym zwierzętom rzadko należą do łatwych. Zwykle te osoby, które są właścicielami zaniedbanych zwierząt, uważają, że wszystko jest w porządku. Oburzają się, gdy członkowie organizacji społecznych zabierają im zwierzęta. Krzyki, awantury, obelgi, groźby – to codzienność dla działających społecznie członków fundacji, których statutowym celem działalności jest ochrona zwierząt. Teoretycznie, fundacje powinny być wspierane przez policję czy straż miejską. Zwykle ta współpraca układa się poprawnie. Jednak w niewielkich, wiejskich środowiskach, gdzie wszyscy się znają – sprawa się komplikuje. Policjanci i oprawcy zwierząt są sąsiadami czy kolegami ze szkoły… Tak właśnie było w przypadku poniższej interwencji.
Jedna z mieszkanek wsi Radwanki, niedaleko Margonina, woj. wielkopolskie, od dłuższego czasu obserwowała cierpienie trzech psów i kilku kotów w jednym z gospodarstw. Próbowała pomóc zwierzętom, ukradkiem dokarmiając je, przerzucając karmę przez płot. Po licznych interwencjach TOZ-u i Straży Miejskiej w Margoninie, najwyraźniej niezadowolony właściciel przeniósł boks jednego z najbardziej zagłodzonych psów w inną część posesji, gdzie kobieta nie miała już dostępu. Inspektor TOZ Kłecko oraz strażnik miejski – komendant Katarzyna Kurnik wraz z policjantem z Komisariatu Policji w Margoninie jednak nie stwierdzili zaniedbań. Dramat zwierząt trwał dalej. Mieszkanka Radwanek nie poddała się i postanowiła poszukać pomocy spoza jej miejsca zamieszkania. Skontaktowała się z Fundacją Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo Cane Inspektorat Poznań. Fundacja, po zapoznaniu się ze stanem faktycznym, natychmiast podjęła działania.
Relacja wolontariuszki
– Pies znajdował się w miejscowości Radwanki – Margonin, funkcjonariusze trzykrotnie wzywani byli do interwencji, jednak nie odebrali psa i nie zauważyli, że na terenie posesji znajdują się także skrajnie zagłodzone koty i do tej pory utrzymują, że odebrane zwierzęta są w dobrym stanie i absolutnie nie rozumieją, dlaczego interwencja została podjęta. W toku interwencji okazało się, że właściciele z policjantem obecnym na interwencji mówią sobie na “ty” i są dobrymi znajomymi, a pani policjant, obecna podczas interwencji, bardziej rozczulała się nad panikującymi właścicielami zwierząt, którzy dowiedzieli się o karze, jaka im może grozić za doprowadzenie zwierząt do takiego stanu, za to los zwierząt był jej całkowicie obojętny. Po interwencji, w tym samym dniu, wieczorem odebrałam telefon od pani z TOZ-u, która przeprowadzała wcześniej interwencję wraz z policją i strażnikami miejskimi, w którym twierdziła, że jestem k**wą i idiotką, dlatego, że odebrałam interwencyjnie psa – opowiada zbulwersowana wolontariuszka Fundacji Mondo Cane.
Stanowisko TOZ
Zwróciliśmy się do TOZ z prośbą o komentarz w tej sprawie. W tytule maila napisaliśmy: „pijana i wulgarna pracownica TOZ – pytanie dziennikarskie”, chcieliśmy bowiem poznać prawdę o tej trudnej interwencji. Wiemy także, że TOZ jako organizacja prozwierzęca czyni bardzo dużo dobrego dla cierpiących i zaniedbanych zwierząt. Tym bardziej chcieliśmy się dowiedzieć, co się stało, że akurat w tej sprawie doszło do zaniedbania ze strony inspektora TOZ, jak wynika z relacji wolontariuszki Mondo Cane, którą przytoczyliśmy w pytaniu.
– Dziękujemy za informacje. Prosimy o kontakt z Prezesem Oddziału TOZ w Kłecku p. Reginą Sąndej – Frankiewicz w celu bezpośredniej konsultacji przedmiotowej sprawy – odpowiedział nam Piotr Jaworski, Krajowy Inspektorat TOZ Warszawa.
To samo pytanie, wraz z przytoczoną relacją wolontariuszki, powtórzyliśmy wskazanej osobie z TOZ w Kłecku. Oto, co odpowiedziała nam prezes Oddziału TOZ w Kłecku, nadzorująca pracę tej pani inspektor, która przeprowadziła interwencję w Radwankach (myląc zarazem najwyraźniej tytuł maila z tytułem artykułu prasowego, którego jeszcze nie było, gdyż dopiero byliśmy na etapie zbierania informacji):
„Jestem oburzona działaniami wolontariuszki, której relację tutaj przeczytałam. Nie rozumiem jakim prawem, ktoś ma czelność pisać “pijana i wulgarna pracownica TOZ”, to oszczerstwo, które może być materiałem do sądu o zniesławienie! Sprawę w Radwankach zgodnie z zasadami inspektoratu TOZ prowadziła inspektor Kucner. W obecności policji i straży miejskiej inspektor Kucner sprawdziła warunki bytowe psów i pouczyła właścicieli, jakie powinny być właściwe, dając termin do poprawy tychże warunków. w trakcie drugiej interwencji dopiero właściciel przyznał , że jest jeszcze jeden pies, tu także zaleciła poprawienie warunków. Właściciel obiecał, że warunki poprawi, w wyznaczonym przez inspektora terminie. Działamy w oparciu o ustawę o ochronie zwierząt. Nie było podstaw( zgodnie z art. 7. ust. 3. w/w ustawy), by któregokolwiek psa zabrać. Natomiast działająca pod wpływem emocji wolontariuszka, która zapewne nie zna ustawy o ochronie zwierząt, przyjechała na posesję właściciela psów i zabrała niezgodnie z prawem nie wszystkie, tylko jednego psa. Wolontariuszka , której relacje są tu przedstawione nie poinformowała burmistrza o fakcie odebrania psa, co zgodnie z art. 7. ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt powinna była zrobić niezwłocznie! Sprawę kradzieży psa przez wolontariuszkę bada Policja w Margoninie. TOZ nie podejmie żadnych czynności wobec inspektor Mirosławy Kucner, która jest wieloletnim oddanym walce w obronie zwierząt inspektorem. Konfabulacje wolontariuszki niewiadomej mi organizacji i nieuzasadnione oszczerstwa, świadczą jedynie o braku profesjonalizmu i ignorancji. Z relacji wolontariuszki nie wynika, żeby inspektor Kucner była pijana, proszę zatem o informację, kto ośmielił się użyć takiego stwierdzenia. Dlaczego w tytule jest napisane “Pijana i wulgarna pracownica TOZ”. Jeśli chodzi o kota, to w trakcie 2 przeprowadzonych interwencji, w których nasz inspektor skupił się na psach, nie zauważył kota, którego zabrała wolontariuszka” – napisała w mailu prezes Oddziału TOZ w Kłecku, inspektor Regina Sądej-Frankiewicz /mail cytowany w wersji oryginalnej, bez ingerencji redakcyjnych/.
Powyższego maila przesłaliśmy także do wiadomości do Krajowego Inspektoratu TOZ Warszawa.
Wyjaśnienia policji
“Policjanci KP w Margoninie w dniu 17 stycznia przeprowadzili interwencję w miejscowości Radwanki. Powodem interwencji było anonimowe zgłoszenie Oficerowi Dyżurnemu KPP w Chodzieży, dotyczące prawdopodobnego zabicia psa przez właściciela jednej z posesji. Kiedy policjanci przybyli na miejsce zastali panią Komendant Straży Miejskiej w Margoninie oraz pracowników Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Oddział w Kłecku. Na posesji znajdowały się trzy psy. Inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami przeprowadziła badanie zwierząt, w wyniku którego stwierdziła uchybienia w zakresie sprawowanej opieki, a następnie przekazała zalecenia właścicielowi, które powinien wykonać w terminie do 1 lutego (2 tygodnie) w celu poprawy warunków bytowych zwierząt. Zalecenia te obejmowały między innymi to, że zwierzęta powinny mieć stały dostęp do wody, zwiększenie ilości ściółki w budach, jak również konieczność obcięcia pazurów najmłodszemu ze zwierząt. Wszystkie przebadane zwierzęta posiadały aktualne książeczki szczepień. Z przeprowadzonego badania został sporządzony protokół pokontrolny, a zwierzęta pozostały pod opieką właściciela. Kolejną interwencję w tym samym miejscu policjanci KP Margonin podjęli w dniu 29 stycznia br. Zgłoszenie dotyczyło udzielenia asysty pracownikom Fundacji Mondo Cane podczas czynności związanych z odebraniem zwierzęcia właścicielowi. Po przyjeździe na miejsce policjanci wylegitymowali osoby znajdujące się na terenie posesji, wśród których oprócz właścicieli znajdowali się lekarz weterynarii, kobieta podająca się za adwokata oraz dwie osoby, podające się za wolontariuszy i miłośników zwierząt. Jak wynika z dokumentacji sporządzonej przez policjantów będących na miejscu interwencji, funkcjonariusze udzielili informacji osobom o podstawach podjętej interwencji, a następnie asystowali przy wykonywaniu czynności przez lekarza weterynarii. Przeprowadzone badanie dotyczyło trzech psów (przebadanych również podczas pierwszej kontroli, wobec których właściciel otrzymał zalecenia) oraz dwóch kotów, które przebywały na terenie posesji. Następnie wolontariusze Fundacji Mondo Cane na podstawie przeprowadzonego przez lekarza weterynarii badania odebrali właścicielowi jednego z psów, z uwagi na przypuszczenie, że mogło dojść do sytuacji znęcania się nad zwierzęciem. W odniesieniu do pozostałych przebadanych zwierząt to dwa psy pozostały na miejscu oraz właścicielowi przekazano zalecenia dotyczące czynności, mających na celu poprawę warunków bytowych. Ponadto lekarz weterynarii uzgodnił z właścicielem zwierząt, że zabierze jednego z przebadanych kotów, aby przeprowadzić zabieg sterylizacji zwierzęcia, które zostanie zwrócone za dwa tygodnie. Aktualnie w sprawie toczy się postępowanie przygotowawcze prowadzone w Komisariacie Policji w Margoninie. Policjanci sprawdzają, czy w związku z zaistniałą sytuacją nie doszło do popełnienia przestępstwa z Ustawy o ochronie zwierząt. Mając na względzie wyżej opisany przebieg obydwu interwencji i działania podjęte przez policjantów w tej sprawie, trudno mówić o jakichkolwiek zaniedbaniach czy nieprawidłowościach ze strony funkcjonariuszy” – stanowisko policji przedstawiła podinsp. Iwona Liszczyńska, Zespół Prasowy KWP w Poznaniu.
– W sprawie prowadzone jest postępowanie pod nadzorem prokuratury, a o tym, czy komuś zostaną przedstawione zarzuty w tej sprawie zdecyduje zgromadzony materiał dowodowy. Jednakże z tym musimy poczekać do czasu zakończenia postępowania – poinformował sierż. sztab. Dariusz Szęfel, p.o. Rzecznika Prasowego KPP w Chodzieży.
Los zwierząt
Psy po odebraniu od właściciela, zostały wykąpane i odpchlone, wyleczone. Obcięto im pazury, gdyż były zbyt długie i uniemożliwiały swobodne poruszanie się. Dwa psy przebywają obecnie w domach tymczasowych, jeden w hoteliku dla zwierząt. Są już odkarmione, wysterylizowane i poddawane leczeniu. Jeden z psów i kot mają uszkodzone i połamane kły, które prawdopodobnie trzeba będzie usunąć, po konsultacji stomatologicznej weterynaryjnej zostanie podjęta decyzja odnośnie dalszego postępowania.
(wal, pewu)
Na zdjęciach: Zwierzęta zabrane z gospodarstwa, a potem jeden z psów – zaraz po interwencji oraz w domu tymczasowym.
To masakra, co się dzieje ze zwierzetami
W XXI wieku są jeszcze na świecie debile, którzy uważają, że pies ma środku mechanizmy w stylu koła zębate, czyli maszyna…
Ja miałem taką sytuację z Łódzkim Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami, gdzie wydano dwa psy ze schroniska osobie, która od razu wykorzystała je do pilnowania obiektu, a tym samym ochrona obiektu mogła sobie spać.
Firma się zmieniła, psy zostały, czyli właściciel je porzucił.
ŁTOZ, gdy przedstawiłem im skany umowy adopcyjnych stwierdzili, że oni nie mają takich dokumentów u siebie i chuj…
No to skąd u właściciela takie umowy? Krasnoludek je podpisywał?