Dr M. Talarczyk: „MY” czyli kto? O narracyjnym zagarnianiu do stada

Czy w pisaniu “My”

jest też autor, ja, czy ty?

Może tak a może nie

 

“My” wbrew naszej woli

zgody, często świadomości

zagarnia nas do stada

 

“My” to taki myk

bardziej poczytnym

czyni tekst

 

Ale kto, jak nie My

daje autorowi prawo

zapędzania nas do

poglądowego stada

Małgorzata Talarczyk 02.2023.

W wypowiedziach publicznych, w mass mediach, w mediach społecznościowych, w publikacjach, felietonach często stosowana jest forma zaimka osobowego liczby mnogiej „my”. Czy stosowanie tej formy jest zamierzone, czy też nie, może skłaniać odbiorcę do identyfikowania się z nadawcą, poprzez wcześniejsze zidentyfikowanie się nadawcy z odbiorcą. Niezależnie, czy stosowanie formy „my” jest przejawem populizmu, manipulacji, manierą, czy wynika z poczucia intelektualnej lub intuicyjnej znajomości myśli, potrzeb, sposobów reagowania odbiorcy, jest sposobem, strategią zagarniania słuchacza, czytelnika czy widza do swojego obszaru. Zaimek „my” w przestrzeni publicznej bywa stosowany przez polityków, publicystów, felietonistów, dziennikarzy, a także pisarzy.

W literaturze słowo „my” jest opisywane jako charakterystyczne dla twórczości Annie Ernaux – laureatki Literackiej Nagrody Nobla w 2022 roku. Szwedzka Akademia Nauk uzasadniała, że nagroda została przyznana za odwagę i kliniczną ostrość, z jaką odkrywa korzenie, wyobcowanie i ograniczenia nakładane przez zbiorowość na osobistą pamięć [1, 2]. Tak więc jak wynika z ostatniej frazy uzasadnienia „my” w pisarstwie Annie Ernox dotyczy udziału zbiorowości, a więc liczby mnogiej, w osobistej pamięci. Mimo uzasadnienia Akademii, nie wszystkim czytelnikom podoba się liczba mnoga w twórczości Noblistki.

Forma „MY” stosowana bywa także jako (za Wikipedia) „pluralis maiestatis (lub pluralis maiestaticus; łac. „liczba mnoga majestatu”) – użycie liczby mnogiej zamiast liczby pojedynczej, mające na celu podkreślenie godności, dostojeństwa władcy (także: biskuparektora itp.), stosowane przez władców w odniesieniu do siebie lub przez innych w odniesieniu do władców. W dzisiejszej polszczyźnie pluralis maiestatis w zasadzie nie występuje, poza kontekstami humorystycznymi czy przykładami stylizacji.

Warto podkreślić, że nie każde użycie liczby mnogiej w stosunku do samego siebie jest przejawem pluralis maiestatis. Bywa także odwrotnie (pluralis modestiae), gdy piszący dąży do pomniejszenia znaczenia własnej osoby, własnych zasług w opisywanych wydarzeniach, wyprowadzanych wnioskach itp.” [3].

Słownik języka polskiego uzupełnia, że pluralis modestiae [wym. pluralis modestje] „liczba mnoga używana przez uczonego, publicystę itp. piszącego o sobie, mająca podkreślić, że swoje spostrzeżenia lub odkrycia dzieli on z innymi, np. zaobserwowaliśmy ciekawe zjawisko…” [4].

Obserwuję, że w czasach współczesnych forma liczby mnogiej „my” stosowana jest w relacjach m.in. przełożonego z podwładnym/pracownikiem. Sądzę, że można interpretować to w ten sposób, że szef komunikujący się w liczbie mnogiej, nie tyle dodaje sobie dostojeństwa pluralis maiestatis, co odejmuje zakresu odpowiedzialności czy decyzyjności, rozkładając ją na liczbę mnogą. Szczególnie gdy pracownik/podwładny zgłasza jakieś oczekiwania czy o coś prosi, to gdy usłyszy od przełożonego “zobaczymy”, “rozważymy”, przestaje na szefa personalnie nalegać. Forma „my” w takich sytuacjach może też być związana ze strukturą zarządzania w danej firmie czy instytucji, np. zarządem, ale bywa stosowana także w sytuacjach, gdy przełożony jednoosobowo podejmuje decyzje.

Ale wracając do postawionej przeze mnie na wstępie hipotezy, że „my” jako narracyjne zagarnianie, stosowane jest w wypowiedziach tu i teraz, czyli w naszym kraju i w obecnym czasie, choć oczywiście nie można pomijać wpływu i znaczenia przeszłości na rolę tego zaimka.

„My” często występuje w różnych kontekstach, często są to sformułowania np. „my ludzie”, „my Europejczycy”, „my Polacy”, „my obywatele”, „my wyborcy”, „my demokraci”, „my katolicy”, „my kobiety” itp. Lub forma osobowa „my” jako przyrostek „czujemy”, „przeżywamy”, „boimy się, „myślimy”, „chcemy/nie chcemy” itp.

W przestrzeni publicznej czy publikacjach bywają nadużywane również inne „zagarniające” do wspólnej przestrzeni określenia takie jak „każdy” czy „wszyscy”. Ale nie „każdy” identyfikuje się z „wszyscy”, a nie „wszyscy” chcą być „każdym”. Dlatego pozwalam sobie postawić hipotezę, że forma „my” może mieć większą moc identyfikacyjną.

Nasuwa się jednak pytanie – na jakiej podstawie propagator/ka „my” dokonuje uogólnienia? Bo choć uogólnienie (generalizacja) jest elementem logiki i jest podstawą wnioskowania dedukcyjnego, to jednak aby zweryfikować uogólnienie trzeba sprawdzić, czy odnosi się do danej sytuacji. „Dla dwóch powiązanych ze sobą pojęć A i B możemy powiedzieć, że A jest uogólnieniem B wtedy i tylko wtedy, gdy:

– każdy przypadek pojęcia B zawiera się w pojęciu , oraz

– istnieją przypadki pojęcia A, które nie zawierają się w pojęciu B.

Na przykład, zwierzę jest uogólnieniem pojęcia ptak, ponieważ każdy ptak jest zwierzęciem i nie wszystkie zwierzęta są ptakami np. pies” [5].

To jest logika, ale czy tę sama logikę wyjaśniającą pojęcia można stosować do opisywania, wyjaśniania czy przewidywania funkcjonowania człowieka, a tym bardziej ludzi – ich potrzeb, emocji, myśli, reakcji itp.?

Nasuwa się więc pytanie – na jakiej podstawie niektórzy autorzy mówią lub piszą: „my” chcemy, oczekujemy, boimy się, myślimy, uciekamy, walczymy, coś nas złości, coś cieszy, coś koi, itp.?

Bo jeśli na podstawie obserwacji, to może warto zaznaczyć, że w oparciu o obserwacje.

A jeśli to hipotezy, to również wypadałoby podkreślić, że to hipoteza.

A może powołując się na intuicję, to także dobrze byłoby poinformować.

Natomiast jeżeli w oparciu o badania, to zwykle podaje się wyniki badań, statystykę i źródła. Choć z kolei osoby zajmujące się prowadzeniem badań w różnych dziedzinach wiedzą, jak ważna dla wyników jest metodologia. W dziedzinie nauk humanistycznych np. takich jak socjologia czy psychologia, a w niej psychologia społeczna, profesjonalista nie pozwoli sobie na uogólnienia bez oparcia o wyniki badań.

Wracając do narracyjnego zagarniania do obszaru stadnego, pozwolę sobie postawić może mało odkrywczą hipotezę, że odbiorcy przekazu z zaimkiem „my” mogą reagować na różne sposoby:

  1. Część odbiorców może ulegać tej mnogiej sugestii i identyfikować się z przekazem nie zauważając go, a więc i nie poddając refleksji.
  2. Natomiast ta część odbiorców, która dostrzega zagarniające „my” może zareagować na trzy sposoby:
  3. albo się z tym przekazem zgodzić, bo go podziela,
  4. albo przyjmuje jako uzasadnioną tezę ze względu na autorytet nadawcy,
  5. albo informację odrzuca – nie zgadzając się z jego treścią
  6. albo przekaz odrzuca – nie akceptując uogólnionej formy „my”.

Podsumowując

Może warto zwracać uwagę, czy mówca, autor lub nasz rozmówca, zagarnia nas do określonego obszaru mentalnego, poglądowego, intencjonalnego, zadaniowego, wyborczego itp. mówiąc: „my”, „przecież my”, „my wszyscy”. Albo w innej formie próbuje zagarnąć, pochłonąć mówiąc np. „nas”, „nasz”, „nam”, „nami”. Może warto się wówczas zastanowić, czy na pewno identyfikujemy się ze słowami autora stosującego takie słowa, a może identyfikujemy się w części, tylko z niektórymi, a z innymi nie? Choć nie można wykluczyć, że tego typu zastanowienia i refleksje nie wywołają w nas dysonansu poznawczego czy ambiwalencji. Ale taka czasami dyskomfortowa bywa cena wolności, niezagarnięcia do obszaru stadnego.

Na koniec w kontekście zagarniania i bycia zagarnianym, przywołam słowa Ericha Fromma z książki „Ucieczka od wolności” po raz pierwszy opublikowanej w 1941 roku: „Czym jest wolność w doświadczeniu ludzkim? Czy pragnienie wolności jest czymś nieodłącznym od natury ludzkiej? (…) Czy wolność jest tylko brakiem zewnętrznej presji, czy jest również obecnością czegoś – a jeśli tak to czego? (…) A może obok wrodzonego pragnienia wolności istnieje instynktowna potrzeba podporządkowania się? Jeśli tak nie jest, czym wytłumaczyć urok, jaki dla wielu stanowi dziś uległość wobec wodza? Czy uległość zachodzi zawsze w stosunku do zewnętrznego autorytetu, czy tez ma miejsce także w stosunku do autorytetów uwewnętrznionych, takich jak obowiązek albo sumienie, do wewnętrznych przymusów lub władzy bezimiennej, jak np. opinia publiczna? Czy podporządkowanie się daje jakieś utajone zadowolenie i jaka jest jego istota?” [6 s. 23-24]

Małgorzata Talarczyk

Źródła:

  1. https://noizz.pl/spoleczenstwo/literacka-nagroda-nobla-wygrala-annie-ernaux/pecvm6v
  2. https://lubimyczytac.pl/najpierw-my-potem-ja
  3. https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Pluralis_maiestatis
  4. https://sjp.pwn.pl/slowniki/pluralis.html
  5. https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Uog%C3%B3lnienie
  6. Fromm E. Ucieczka od wolności. Czytelnik. Warszawa 2008.

www.system-terapia.pl

Polecamy:

Psyche-przod trzy 8_1-2

20221019_134627

 

 

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *