Los psa zależy od jego właścicieli. Albo ma pecha, albo się uda. Bernardynowi z Lubochni chyba nie bardzo się w życiu poszczęściło… Nie znalazł się też nikt, kto przejąłby się warunkami, w jakich przebywa. A sprawę zgłaszaliśmy zarówno policji w Gnieźnie, jak i Fundacji o nazwie “Przyjaciele Zwierząt” w Gnieźnie.
W Lubochni koło Gniezna przy przystanku autobusowym na obszernej posesji przy domu znajduje się kojec, a w nim wielki piękny pies. Kojec sprawia wrażenie nazbyt ciasnego dla tak dużego psa. To miejsce jest rzadko odwiedzane przez przypadkowych przechodniów, niewielu postronnych obserwatorów więc widzi warunki, w jakich przebywa zwierzę. Zupełnie przypadkowo trafiła tam nasz dziennikarka, którą poruszył widok bernardyna w widocznym na zdjęciu kojcu. Z pytaniem o los psa zwróciliśmy się w lipcu do gnieźnieńskiej policji oraz do fundacji zajmującej się pomaganiem zwierzętom.
Otrzymaliśmy odpowiedzi, dające nadzieję na kontrolę, podjęcie działań i w efekcie na poprawę losu psa poprzez zwiększenie mu przestrzeni życiowej.
– Tak się składa, że mam stajnie prawie że naprzeciw. Nigdy nie widziałam tego psa… ale postaram się czegoś dowiedzieć – obiecała Aleksandra Szeszycka z Fundacji w Gnieźnie.
– Komenda Powiatowa Policji w Gnieźnie po otrzymaniu Państwa doniesienia niezwłocznie podjęła czynności w przedmiotowej sprawie. Po uzyskaniu szczegółowych informacji powiadomimy o podjętych decyzjach i udzielimy odpowiedzi na wasze pytanie z dnia 25 lipca br. – zapewnił sierż. sztab. Arkadiusz Wieczorek.
2 sierpnia otrzymaliśmy zapewnienie od Policji następującej treści:
– W odpowiedzi na Państwa doniesienie zostały przeprowadzone czynności służbowe, w celu ustalenia stanu faktycznego wobec podniesionego problemu. Piesek jest w dobrej kondycji i życiu psa nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Ma on odpowiednie zadaszenie, miskę z jedzeniem i miskę z wodą. Jedyne zastrzeżenie jest, co do wielkości kojca. Sprawa zostanie omówiona z właścicielką po jej powrocie z wakacji. Obecnie pieskiem opiekuje się jej teściowa. Zostanie zatem przeprowadzona rekontrola w obecności Inspektora TOZ Gniezno. O czym powiadomimy Państwa osobnym pismem – napisał mł. asp. Arkadiusz Wieczorek.
Nie podano jednak, kto i w jaki sposób zbadał “kondycję” psa.
Swoje stanowisko przedstawiła też A. Szeszycka z Fundacji.
– Dwukrotnie byłyśmy w tym miejscu. Pies miał miskę pełną jedzenia. W drugiej była woda. Właścicieli nie było. Jedyna rzecz do zmiany mógłby być rzeczywiście większy kojec. Pies wydawał się dość agresywny. Nie widzimy podstaw do odbioru zwierzęcia. Bardziej może to pouczenia właściciela – napisała do naszej redakcji Aleksandra Szeszycka.
Zadaliśmy pytanie Fundacji w Gnieźnie, czy udało się „pouczyć” właścicieli i czy warunki bytowania psa się zmieniły? Napisaliśmy, że naszym zdaniem, jego warunki bytowania, to wegetacja, a właścicieli, sądząc po domu, stać na poprawę warunków, w którym trzymają zwierzę. Nikt nam nigdy na te pytania nie odpowiedział, mimo ich ponowienia.
2 października uzyskaliśmy od policji wiadomość:
– Informuję, iż w dniu 27 września 2017 roku dzielnicowi wspólnie z inspektorem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Gnieźnie sprawdzili warunki bytowe psa w miejscowości Lubochnia. Już wcześniej TOZ (raz z policją) pod wskazanym adresem dokonywał sprawdzeń warunków w jakich funkcjonuje pies, jednak nigdy nie zastał właścicieli w miejscu zamieszkania. Inaczej było podczas ostatniej wizyty. Na miejscu obecna była 28-letnia właścicielka. Inspektor TOZ nie stwierdził uwag w związku z warunkami bytowymi czworonoga. Pies jest zaszczepiony i odrobaczony. Ma wodę i jedzenie w misce. Jest w dobrym stanie. W dzień przebywa w kojcu o wymiarach 2,5 na 3 metry, w nocy biega luzem po posesji. W związku z niestwierdzeniem nieprawidłowości odstąpiono od dalszych czynności służbowych – asp. sztab. Anna Osińska, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Gnieźnie.
Spytaliśmy zatem, czy ktokolwiek potwierdza, albo czy policja sprawdziła, że pies jest faktycznie wypuszczany na noc? Czy uwierzono “na słowo” owej właścicielce?
– Głównym zadaniem Policji jest czuwanie nad bezpieczeństwem ludzi oraz utrzymaniem porządku publicznego. W sytuacjach dotyczących zwierząt bardzo często opieramy się opiniach specjalistów, w tym przypadku funkcjonujących w TOZ w Gnieźnie. Jeżeli inspektorzy nie stwierdzili nieprawidłowości, to funkcjonariusze nie mają podstaw do kolejnych interwencji – stwierdził oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Gnieźnie /nazwiska nie podano/.
Nasz komentarz
Wynika z tego, że nikt tego nie sprawdził i nie uznał potrzeby weryfikowania informacji pochodzących od właścicieli bernardyna. A los bernardyna z Lubochni jaki jest, widać na zdjęciach…
AKTUALIZACJA /7.11.2017/
Już po opublikowaniu artykułu A. Szeszycka poinformowała naszą redakcję, iż sąsiedzi potwierdzają fakt wypuszczania bernardyna z ciasnego kojca; pies pozostaje w nim zamknięty na czas pobytu właścicieli w pracy. Na tę właśnie informację czekaliśmy cierpliwie kilka tygodni.
(wal, pewu)
Na zdjęciach: Tak mieszka bernardyn z Lubochni k. Gniezna – a tak jego właściciele /widok z ulicy/