“Nie żałuję…” Rozmowa z Mirosławą Narożną

20200706_204343

Ukończyła Studio Sztuki Estradowej w Poznaniu. Wraz z grupą wokalną VIST stanęła u progu kariery muzycznej. Utworem „Poszedł w świat” zespół, w którym występowała, uplasował się na pierwszym miejscu na radiowej liście przebojów. Występowała na Festiwalu Piosenki w Opolu. Jednak u progu kariery zeszła ze sceny muzycznej… Dlaczego?

 

Słyszałam, że od małego chciała być Pani piosenkarką. Dlaczego?

Chciałam spełnić swoje marzenia z dzieciństwa. Będąc w drugiej klasie szkoły podstawowej moja ówczesna wychowawczyni zadała pytanie: „Kim chcesz zostać, gdy dorośniesz?”. Spontanicznie odpowiedziałam: „Piosenkarką, by występować na wielkich scenach”. Cała klasa zaczęła śmiać się w z mojej odpowiedzi. Nikt nie przypuszczał, że osoba taka jak ja, wywodząca się z niemajętnej rodziny, może o czymś takim pomarzyć, a co dopiero czegoś takiego dokonać. Ta sytuacja mnie tak zabolała, że postanowiłam udowodnić innym, że mogę to osiągnąć. I kiedy stałam na deskach amfiteatru w Opolu i podczas festiwalu występowałam z grupą wokalną VIST myślami wracałam do tego zdarzenia. Mówiłam do siebie: „I co? Udało się…”.

Kto Panią odkrył?

Pierwszy raz zauważył moje możliwości wokalne organista. Miałam wtedy 6 lat. Mianowicie: Ksiądz w kościele zapytał dzieci stojące przy żłóbku, które chce zaśpiewać kolędę. Zgłosiłam się na ochotnika. Do tej pory moje starsze siostry wspominają, że kiedy zaczęłam śpiewać, to wszyscy zamilkli, a po wykonaniu kolędy bito mi brawa. Po mszy podszedł do moich rodziców organista z propozycją, abym śpiewała. I tak zaczęła się moja droga muzyczna.

Jak się ona rozwijała?

Ten organista po rozmowie z moimi rodzicami zaczął mi dawać lekcję nauki na skrzypcach. Pewno dnia podsłuchałam rozmowę mamy i taty z nim i jego żoną, że z chęcią wzięliby mnie oni na wychowanie, gdyż sami nie mieli dzieci. Tak się przestraszyłam tą propozycją, że nikt już nie mógł zmusić mnie do kolejnej lekcji u mojego nauczyciela gry na instrumencie.

Jednak nie porzuciła Pani muzyki…

Mój nauczyciel muzyki ze szkoły podstawowej nie pozwolił mi na to.

Dlaczego?

Wierzył we mnie. Śpiewałam chyba na wszystkich akademiach szkolnych. Brałam udział w konkursach piosenki i te w większości wygrywałam.

Kiedy Pani na poważnie zaczęła myśleć o muzyce?

Zawsze, od kiedy pamiętam, myślałam poważnie o muzyce. Jednak takim momentem przełomowym był mój udział w konkursie piosenki w Jarocinie, gdzie otrzymałam wyróżnienie od dziennikarzy. Podczas trwania festiwalu podszedł do mnie Krzysztof Powalisz i zaproponował współpracę. Chodziłam wtedy do trzeciej klasy liceum.

Jakie były konsekwencje tej znajomości?

Zaczęłam koncertować. A po maturze zdałam egzamin do Studia Sztuki Estradowej w Poznaniu. Nasz rocznik liczył 6 osób. Utworzono z nas grupę wokalną VIST.

Kto wchodził w skład tej grupy?

Oprócz mnie byli to: Małgorzata Ostrowska, Wanda Kwietniewska, Grzegorz Stróżniak, Bożena Krata, Andrzej Sobolewski.

To sławne nazwiska. Większość z nich zrobiła karierę muzyczną.

To prawda. Któż ze starszego pokolenia nie zna utworów takich jak „Szklana Pogoda”, „Przeżyj to sam” czy „Nie będę Julią”.

Wróćmy do Pani. Zespół, w którym Pani występowała, zaczął robić karierę.

Tak, rozpoczęliśmy koncertowanie po całej Polsce. Na trasę wybieraliśmy się m.in. z Hanną Banaszak, Krzysztofem Krawczykiem, z zespołem VOX czy Betty Dorsey.

I co stało się, że odeszła Pani z zespołu?

Spotkałam mojego Tadzinka. Wyszłam za niego za mąż. Pragnęliśmy mieć dziecko. Zaszłam w ciążę. Kiedy urodziłam pierwszą moją córeczkę, stwierdziłam, że to pierwsza moja miłość. Stąd by być stuprocentową mamą, zrezygnowałam z kariery muzycznej.

Nie żałowała Pani podjętej decyzji.

Nie, nigdy. Otrzymałam dar bycia matką. Dar, który mnie całkowicie pochłonął. Nie mogłam wyobrazić sobie sytuacji, że moje małe dziecko będzie rzadko widziało mamę, której wiecznie nie będzie w domu, bo będzie koncertować.

Nie dało się tego jakoś pogodzić?

Wie Pani co, jeśli coś robię, to angażuję się w to cała sobą. Dla dwóch moich miłości: dziecka i muzyki nie było wówczas jednocześnie miejsca. Zresztą potem urodziłam drugą córeczkę.

Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść…

…niepokonanym… Zeszłam z wielkiej sceny, jednak muzyka nadal towarzyszyła mi w moim życiu.

To znaczy?

Zostałam nauczycielem w Szkole Podstawowej w Wojnowicach. Oprócz nauczania dzieci w klasach I-III uczyłam także przedmiotu „muzyka”.

Musi Pani przyznać, że jednak to nie to samo, co wielka estrada.

Nie można porównywać tych dwóch form działalności. Praca z najmłodszymi dawała mi także dużo satysfakcji. Śmiem twierdzić, że tyle co praca w estradzie. Spełniłam się w tej roli. Dziś jestem emerytowanym nauczycielem. Jednak nadal mam kontakt z dziećmi. Uwielbiam dawać im słońce poprzez śpiewanie. Radość daje mi także to, że moi wychowankowie wygrywają konkursy muzyczne.

Czyli nie pożegnała się Pani z muzyką.

Absolutnie nie. Muzyka jest we mnie. Przenika wiele sfer mojego życia. Towarzyszy mi w smutnych i radosnych chwilach. Jest członkiem mojej rodziny.

Aż tak?

Oczywiście. Proszę sobie wyobrazić, że również moja córka, dla której odeszłam ze świata muzyki, śpiewa. I to z powodzeniem. Jednak też wybrała inną drogę zawodową. Jest nauczycielem akademickim. Nie wykłada jednak muzyki. Natomiast cały czas środowisko artystyczne namawia ją na wydanie płyty.

Kibicuje jej Pani?

I tak i nie.

To znaczy?

Wiem, że ma talent. Wiem też, że jest bardzo wrażliwa. A to może stanowić nie tylko atut, lecz także wadę w świecie artystycznym.

Dlaczego?

Emocjonalne osoby bardziej przeżywają porażki. A świat muzyczny wiele ich generuje. Cały czas jest się poddanym ocenie. Wszyscy się Tobą interesują. Twój los zależy od gustów innych. Stąd odradzam jej większe zaangażowanie w tę sferę artystyczną. Tym bardziej, że doczekała się wreszcie synka, a ja wnuka.

Czy to oznacza, że jej historia potoczy się w ten sam sposób, co Pani?

Czas pokaże. Być może wnuk będzie piosenkarzem (śmiech).

Czy może Pani uznać się za osobę spełnioną muzycznie?

Oczywiście. Bycie artystą nie jest równoznaczne z byciem sławnym. Dla mnie jest to pewnego rodzaju misja niesienia przesłania innym. I dostarczania emocji, które coś znaczą.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Maria Kubiak

Fot. Archiwum rodzinne

20200706_204300 20200706_204343 20200706_204540 20200706_204436

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *