“Bahati”: Gorzka prawda o niesieniu pomocy zwierzętom

Na stronie FB Fundacji dla Zwierząt “Bahati” wolontariuszka Agnieszka, a zarazem lekarz weterynarii, zamieściła post. Zarówno sama Fundacja, jak i wolontariuszka znana jest naszej redakcji, za zgodą Autorki postu zamieszczamy go w całości. Przeczytajcie, poznajcie prawdę o kulisach funkcjonowania ustawy o ochronie zwierząt w Polsce. Dowiedzcie się, jak działają urzędnicy, policja czy straże miejskie i gminne, sędziowie i prokuratorzy, którzy teoretycznie i zgodnie ze swoimi obowiązkami, powinny wspierać wolontariuszy w walce o prawa zwierząt, ale tego nie robią. Przynajmniej nie zawsze i nie wszyscy. Dlaczego? To pytanie pozostaje otwarte. Wolontariuszka, lekarz weterynarii za udzielana cierpiącym zwierzętom pomoc musi się tłumaczyć przed rzecznikiem dyscyplinarnym , musiała walczyć aż dotarła do Sądu Najwyższego – walczyć o swoje dobre imię, możliwość wykonywania zawodu i de facto – o sponiewierane przez wszystkie możliwe służby prawa zwierząt.  A każdy, kto chciałby podważyć prawdziwość tego wyznania, niech po prostu zacznie działać w jakiekolwiek fundacji walczącej o prawa zwierząt – wtedy przekona się sam. Dodajmy jeszcze, że na łamach InterwencjiPoznanskich.pl/Spoleczenstwo.com.pl wielokrotnie opisywaliśmy dramatyczne historie skrzywdzonych zwierząt, którym nie pomogła ani policja, ani straż, ani prokuratura czy sąd. Funkcjonariusze i urzędnicy opędzają się od zwierzęcych spraw jak mogą, a wygrywa silniejszy, czyli kat, nie ofiara. Dramat przeżywają same wolontariuszki, bo większość to kobiety, dramat bezsilności i beznadziejnej walki z systemem, który wspiera złoczyńców, zamiast pomagać skatowanym, zagłodzonym, skrajnie zaniedbanym zwierzętom /artykuły w zakładce – Zwierzęta i my/.

#interwencjebahati

Post będzie pewnie trochę przydługi … Nie każdy doczyta. Tydzień się zastanawiałam, czy napisać… Nie konsultowałam tego z prawnikami. Mogą być źli. Nie wiem czy to zaszkodzi… Tak czy inaczej jak czuję tak robię i przemilczeć tego się nie da.

Wstęp mamy, teraz rozwinięcie.
Chyba od 7 lat jeżdżę na interwencje i wiecznie słyszę, jak to dzięki nim się wzbogacam, rozmnażam odebrane psy na sprzedaż, mam dzięki temu na auto i wakacje. No hajsy z tego takie, że już nie pamiętam, gdzie kasę zakopałam.
Odbieramy zwierzęta, zakładamy sprawy karne i administracyjne, a “pokrzywdzeni opiekunowie” zwierząt składają zawiadomienie na nas o kradzieży, najściu, naruszeniu miru domowego, że mama przez nas wylądowała w szpitalu, czyt. prawie jak zabójstwo, a że prawie zawału dostali, leczą się u psychiatry, a dzieci moczą się w nocy (to nic, że rodzina patologiczna), a że to i tamto… Naprawdę tych pierdół jest sporo. Ale wszyscy Policjanci do tej pory nie wszczynali przeciwko nam postępowań, bo widzieli, o co chodzi.
Niektórzy z “opiekunów” składają skargi do rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Bo o i ile na interwencjach mogą mnie popychać, mówić do mnie “ty qrwo , “a co ty tam się znasz”, grożą, atakują i mają w głębokim poważaniu, czym się zajmuję… to po interwencji już jestem panią doktor – szanowany zawód zaufania publicznego i oni się domagają, aby mnie ukarać jako lekarza weterynarii za najście i nękanie. Wtedy mój zawód ma znaczenie. Musiało dojść do uniewinnienia przez Sąd Najwyższy, aby w końcu uznano, że mój zawód nie może mi przeszkadzać w ratowaniu zwierząt w moim wolnym od pracy czasie i nie mogę być za to karana przez Sąd Lekarsko-Weterynaryjny. Sic! Jestem lekarzem, któremu rzecznik zarzucił, że może wynajmuję aktorów, aby udawali policjantów i dzięki temu wchodzę na posesje i odbieram psy. True story!!! #barejabyniewymyslił
Przez te wszystkie lata odpierałam ataki na siebie, Fundację, Gabinet. Znosiliśmy naloty w trakcie pracy, groźby, wyzwiska… Bo za każdą naszą interwencją stoją uratowane przez nas istnienia. I to tylko dodaje sił. Już dawno bym to rzuciła… To co robię /robimy/, to nie jest sposób na wypełnienie nudy. To jest realna pomoc setkom zwierząt, bo taka jest potrzeba w naszym kraju. Fundacje istnieją, bo istnieją zwierzęta, które są maltretowane, zabijane i bezdomne. Ja z wielką przyjemnością zawieszę działalność Fundacji, odłożę do szuflady legitymację i będę się bawić, bawić i żyć bez problemów. ALE SIĘ NIE DA. Często docierają do nas prośby o interwencje i mówicie Państwo, że Policja/ Straż zawiodła. Że zignorowali albo byli i odjechali, bo jest okej, kiedy nie jest. Zawsze tłumaczyłam, że Policja/Straż ma dużo obowiązków. Że nawet my czasem nie możemy pomóc, bo nie mamy mocy przerobowych. I to nie wynika ze złej woli… Tak myślałam… Do teraz… Zawsze wychodzę z założenia, że jak nie chcesz pomagać, to chociaż nie przeszkadzaj innym. Ja robię swoje, tak jak potrafię najlepiej. Wiele interwencji przeprowadzamy na terenie Gminy Dopiewo, a ze względu na siedzibę Fundacji również przesłuchania związane z interwencjami z innych rejonów Wielkopolski są przeprowadzane w Komisariacie w Dopiewie. Tak, policjanci mają przez nas trochę roboty. Tak, wzywamy Ich do każdej interwencji, bo najzwyczajniej w świecie boimy się interweniować same ze względu na zagrożenie lub konsekwencje. W przypadku odbioru psa z Konarzewa już Policji nie wzywałyśmy. Pani, która nam to zgłosiła, dzwoniła na telefony alarmowe, ale nikt nie reagował. Mijały dni i dopiero my pojechałyśmy. I trzeba było najwidoczniej czekać na patrol. Jednak to była 3. interwencja tego dnia i czekanie zajęło nam już kilka godzin.
Odbiór był w połowie lutego, przebadanie psa i skompletowanie wszystkich dokumentów do zawiadomienia trwało kilka tygodni, potem wybuchła epidemia. Właściciel psa zgłosił kradzież chyba na drugi dzień, a ponieważ ja zgłosiłam ZA PÓŹNO fakt znęcania, to postawiono mi zarzut kradzieży psa i szkodę na !!!UWAGA!!! 50 zł!!! Jeśli podam nazwiska wolontariuszy, którzy byli ze mną, to będą mieli współudział. Leczenie odebranego psa wyniosło około tysiąc (faktury dołączone do zeznań). Taka kalkulacja.
No i są pierwsze zarzuty. Oczywiście spływa to po mnie jak woda po kaczce.To wykroczenie jest tak śmieszne jak w sumie cała sytuacja w naszym kraju. Paranoją jest to, że znają mnie /Fundację i doskonale zdają sobie sprawę, że psa nie ukradłam. W końcu tego samego dnia, kiedy postawiono mi zarzuty, inny Policjant chciał mnie przesłuchać w sprawie znęcania nad tym psem.
Prowadzący sprawę może interpretować przepisy, jak chce.W Ustawie o Ochronie Zwierząt przepis mówi, żeby niezwłocznie zgłosić fakt odbioru. Ale co to znaczy “niezwłocznie”? Dla policjanta z Dopiewa nie więcej niż dwa miesiące. Zwlekałam, więc kradzież. Żelazna logika. Jego przełożeni uważali tak samo. Okej. Szkoda tylko, że w trakcie pandemii wszystkie terminy były zniesione, a urzędy działały, jak działały. Gdybym złożyła zawiadomienie bez wyników badań, opinii lekarskich, to by umorzyli, bo za mało dowodów… Jak za długo, to pies wzięty bezprawnie… Nie dogodzisz.
Odwalamy robotę, którą Oni powinni robić.
Mi nikt za to nie płaci, to nie jest moja praca ani mój obowiązek. Chcieli mnie ukarać dla przykładu? Coś mam dzięki temu przemyśleć? Może jednak chcą mnie zniechęcić? Tylko do czego? Mam przekierować wszystkie zgłoszenia do Komisariatu w Dopiewie? Zrobią to lepiej? Mają czas? Smutne to i bardzo rozczarowujące. Wydawało mi się, że dla dobra zwierząt ta współpraca będzie się układała. Niestety. Zaczęło się gnębienie tych, którzy chcą pomóc. Dialogu nie ma.
To nie jest oczywiście koniec. Będziemy jeździć na interwencje i tego nie zmieni żadne oskarżenie.

Miejcie Państwo tylko świadomość, że jeśli usłyszycie, że “Bahati” kradnie psy, to tylko po to, aby im pomóc, a nie dla zysku. Interwencje sławy nie przynoszą i na pewno nie mamy dzięki temu słodkiego, miłego życia. Ale ktoś to robić musi. Mam nadzieję, że będziecie nam ufać nadal i wspierać mimo wszystko.
Pozdrawiam
Agnieszka

Edit. 22.05 . Policja postanowiła odstąpić od skierowania wniosku o ukaranie. Bardzo się cieszę. Teraz już na pewno od razu powiadomię kogo trzeba, a materiał dowodowy skompletuję już po zawiadomieniu.

99430059_2799496073506805_5130708876001280000_o

 

Na zdjęciach: zwierzęta z interwencji w gminie Dopiewo – policja tamtejsza powinna, ale nie interweniowała na czas, pies Maylo nie przeżył “opieki” swojego właściciela, pomoc została mu udzielona za późno /Fundacja “Bahati”/

98603423_551510745797597_8462941600287293440_n 98590662_554539308588764_8154543810060222464_n

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *