Prof. Krzysztof Lipka: „Wiele rzeczy na naszych oczach już się raczej zwija niż rozwija”

Rozmawiamy z prof. Krzysztofem Lipką, filozofem, muzykologiem, etykiem i estetykiem.

  • Rozwój kultury i najszerzej pojętej cywilizacji cechuje się wzrastaniem liniowym, systematycznym czy skokowym, nieuporządkowanym?

Na ten temat panują różne przekonania. Osobiście uważam, że trzeba przyjąć rozwiązanie pośrednie, to znaczy że generalnie wszystko odbywa się skokowo (tak zwany saltacjonizm), bo w sumie, mimo oporów i opóźnień, jednak posuwamy się do przodu. Potrzeba dłuższego upływu czasu, żeby rozmaite elementy natrafiły na siebie wzajem, odnalazły się i dostosowały. Prawdziwe odkrycia i wynalazki pojawiają się od czasu do czasu, ale po upływie kilkudziesięciu lat życie samo dopasowuje do siebie to, co zdolne jest się ułożyć w całość. Kultura i cywilizacja rozwijają się i nawarstwiają – według naszego schematycznego myślenia – epokami, z których każda staje przed innymi wyzwaniami. A przy tym w dużej mierze rozwój uzależniony jest od uzdolnień, które pojawiają się w konkretnych pokoleniach. Wielkie osiągnięcia renesansu były na pewno w znaczniej mierze wynikiem tego, że w żadnej innej epoce nie narodziło się tylu geniuszy, szczególnie we Włoszech. Ale nie pojawili się oni z księżyca, tylko z tego powodu, że tamta epoka właśnie cywilizacyjnie do tego dorosła, potrzebni byli ludzie zdolni, więc się pojawili; natura często wiele spraw rozwiązuje poza nami, ale myśleć za nas nie będzie, po to dała nam myślenie, żebyśmy sami z niego korzystali. Z drugiej strony dojrzewanie myśli, stylów, tendencji rozwojowych na pewno sprzyja odpowiedniemu pojawianiu się i wykształcaniu ludzi wybitnych. Jak więc widać, jest to dość skomplikowany proces, wymagający dostosowania się czasów i ludzi, a to się nieczęsto zdarza w historii. Przy tym każdą epokę charakteryzuje specyficzny profil, co utrudnia porównywanie i wartościowanie. Wszystko to powoduje właśnie tę niepewność co do sposobu postępu ludzkości. Na szczęście ludzie są różni, jedni wynajdują, inni porządkują, ale jedno jest pewne, że nic się samo nie zrobi. Ludzkość się rozwija, cywilizacja i kultura postępują, ale wszystko jest w naszych rękach, jeżeli się utrzyma obecna tendencja, żeby się przede wszystkim obijać, zamiast pracować i rozwijać społeczeństwo, to nie możemy już liczyć ani na dalszy rozwój, ani na postęp. Wiele rzeczy na naszych oczach już się raczej zwija niż rozwija.

  • Czy w ogóle można mówić o jakimś porządku w rozwoju artystycznym i kulturowym, zwłaszcza od XX wieku?

Zapewne nie można jeszcze dzisiaj pytać o to, czy jakikolwiek porządek miał miejsce od początku XX wieku, bo XX wiek był tak specyficzny, że nie sądzę, by on cokolwiek nowego zaczynał, to raczej przedśmiertne drgawki. Stulecia poprzednie wyczerpały pewien ciąg rozwojowy kultury i postęp się zatrzymał, cywilizacja zaczęła dreptać w kółko, czekała aż pojawią się nowe rozwiązania. I stąd w niektórych dziedzinach obserwujemy postęp szalony, jak w elektronice, ale to o niczym nie świadczy, a nawet można by rzec, rokuje tym gorzej, bo postęp toczy się dobrze wówczas, kiedy wynalazki są odpowiednio pożytecznie dla cywilizacji i kultury wykorzystywane w praktyce, a tymczasem dzieje się odwrotnie, cała elektronika jest wykorzystywana nie pod kątem postępu ludzkości, tylko dla zbijania kasy. To samo dzieje się ze sztuką. Tak czy inaczej wiek XX nie jest początkiem niczego, raczej agonią starych porządków i wartości. To nie jest samo w sobie złe, bo to zwyczajny przełom czasów, ale takie przełomy zwykle dla jednych kończą się dobrze, a dla innych fatalnie. My oczywiście, czyli cały Zachód, należymy do tych drugich, bo jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.

To się wiąże z drugą sprawą, którą jest nasze błędne przekonanie co do natury porządku. Większości się wydaje, w tym tak zwanym decydentom, że porządek to jest posegregowanie i zaszufladkowanie wszystkiego do odpowiednich resortów i to wystarcza. Tymczasem to jest dopiero punkt wyjścia, początek porządku, bo rzeczywisty porządek to jest system, a nie rozdysponowanie szczegółów, porządek to jest wzajemne wewnętrzne dopasowanie spraw do siebie, ich logiczne wielostronne powiązanie, to znaczy że każda rzecz pociąga za sobą odpowiednie inne, że każda rzecz jest przyczyną i skutkiem z góry przewidzianych efektów, a nie nagromadzeniem i poukładaniem na kupie. A teraz właśnie tak się dzieje, zanika świadomość tego, że społeczeństwo jest i mechanizmem, i organizmem, że trzeba myśleć o tym, jakie każdy ruch wywoła następstwa; my właśnie działamy przypadkowo i chaotycznie.

  • Czy to, co obecnie obserwujemy w kulturze można jakkolwiek zdefiniować, odnajdując cechy wspólne?

Oczywiście, można, choć takie stany jak obecny nie mają specjalistycznej nazwy ani naukowej definicji, to jest po prostu bałagan. Cechy wspólne o niczym nie świadczą, bo nie ma w bycie dwóch takich rzeczy, które by nie miały cech wspólnych. Cokolwiek wymienimy z naszej kultury, to z czymkolwiek innym ma już co najmniej dwie wspólne cechy, a mianowicie fakt, że jeszcze istnieje i że bierze udział w bałaganie.

Była przed chwila mowa o porządku. Nie ma mowy o porządku w kulturze bez porządku społecznego. Tymczasem społeczeństwa są w rozsypce. Uważam, że zbiorowisko, w którym obecnie uczestniczymy, nie jest już społeczeństwem. Społeczeństwo to zgromadzenie współpracujących ze sobą i dla wspólnego dobra jednostek. O takim  czymś w ogóle dzisiaj nie ma mowy; jeżeli rozejrzymy się wokoło, to spotykamy na każdym kroku nienawiść, zawiść, podłość, podstęp, kłamstwo i agresję. Czy coś takiego można nazwać społeczeństwem? Na pewno nie. Sytuacja przedstawia się tak, jak to określił Platon: „Wrogami są wszyscy dla wszystkich w życiu publicznym, a w prywatnym każdy dla siebie samego”, trzeba dodać, ze od tamtych czasów ten układ się tylko zintensyfikował. No to jak w takim zbiorowisku jednostek nastawionych na kłótnie i egoizm mogą się dobrze układać sprawy kultury? Kultura jest zjawiskiem gromadnym, tworzą ją ludzie dla ludzi. Jeżeli dzisiaj ludzie tworzą wyłącznie dla siebie, dla kasy i dla władzy, pozycji i szumu wokół swojej osoby, to całokształt, taki jak społeczeństwo, nie jest już społeczeństwem, taka kultura nie jest już kulturą. To raczej antykultura.

  • Kultura masowa zaburzyła rozwój kultury czy go rozszerzyła?

To znów nie jest kwestia jednoznaczna, bo oba przeciwieństwa się ze sobą splatają. Po podbojach Aleksandra Macedońskiego kultura grecka rozszerzyła się na cały ówczesny świat, ale jednocześnie najpierw obniżyła poziom, a potem upadła. Ale to dopiero jedna strona medalu. To, że kultura hellenistyczna jest mniej klasyczna od helleńskiej, to nie znaczy, że nie wytworzyła arcydzieł. Wręcz przeciwnie, są to czasy Plotyna, Plutarcha i Laokoona. Zwykle dzieje się podobnie. Ale proszę zauważyć, że w przytoczonym przykładzie, i w wielu innych późniejszych, kultura masowa wyrodziła się z kultury wyższych warstw i najwyższych lotów. Kultura wysoka, rozprzestrzeniona na masy, obniża poziom, to oczywiste, ale jednak ma dobre pochodzenia. Tymczasem dzisiejsza kultura masowa nie ma nic wspólnego z kulturą wysoką, jest z góry i z założenia tworzona dla mas. Wygląda to najczęściej tak, że profesjonalni artyści nie tworzą z własnej potrzeby i we współzawodnictwie z równymi sobie, tylko działają według przepisu: napiszę coś dla gawiedzi, to się łatwo rozejdzie i będzie kasa. Ale właśnie dlatego, w przeciwieństwie do kultury hellenistycznej, obecna kultura masowa nie tworzy arcydzieł, nie wie nawet, co to takiego. I tak powstaje antykultura.

  • Każda dziedzina artystycznej aktywności człowieka ma swoje niepowtarzalne cechy. Jak sobie z tym interpretacyjnie poradzić? Jak wyłowić podobieństwa i różnice? Na przykład – Czy można porównać epoki literackie z okresami muzyki?

Pytanie jest zbyt szeroko zakrojone. Właśnie niepowtarzalne cechy dają możność znakomitego porównywania, przeciwstawiania i takiego charakteryzowania, że na tym tle wychodzą na jaw wszelkie, nawet rzadko podejrzewane specyficzne cechy poszczególnych sztuk. Na przykład, architektura i muzyka znajdują się w zestawie artystycznych dokonań człowieka na antypodach, pierwsza wznoszona z ciężkich głazów, druga z ulotnych dźwięków; tymczasem właśnie te dwie sztuki są sobie bliskie z powodu wewnętrznej struktury i żelaznych reguł wznoszenia dzieła, na co można dać szereg przykładów. Takie właśnie przypadki dają niemal nieograniczone możliwości do interpretacji, szczególnie hermeneutycznej i kulturowej.

Co do periodyzacji konkretnych sztuk, to przecież takie prądy jak barok czy romantyzm dotyczą nie tylko sztuki, ale całego społecznego życia, oczywiście znów wyższych warstw. Jakżeby więc nie miały się w tych ramach mieścić poszczególne sztuki? Jeżeli mamy literaturę i muzykę renesansową czy barokową, to jest oczywiste, że muszą się one mieścić w tej samej epoce. Jednak obowiązuje tu pewnego rodzaju tolerancja i uproszczenie. Niektóre ze sztuk rozwijają się szybciej, jak literatura, inne wolniej, jak muzyka; jedne bardziej zdecydowanie i spektakularnie, jak rzeźba, inne stopniowo i subtelnie, jak poezja; w różnych krajach kolejne style osiągają nieco inny czy odmienny stopień rozkwitu; we Francji barok rozwija się do tego stopnia opornie i jest tak specyficzny, że w ogóle nie używa się tej nazwy stosując zamiast niej termin époque classique i podobnie romantyzm jest powściągliwy i nieswoisty, a w Niemczech przeciwnie, barok wspaniały, szczególnie w architekturze i romantyzm fascynujący i soczysty, głównie z kolei w literaturze i w muzyce. Rzeczywiście więc, w zakresie planowego układu czasoprzestrzennego w rozwoju stylów w Europie żadna generalizacja nie jest bezpieczna, w każdej epoce pojawiają się wahania i wyjątki, najlepiej omawia się poszczególne ośrodki z osobna, co całkowicie nie przeszkadza ogólnej tendencji rozwojowej, ale na pewno mocno ja zaburza. To rozwarstwienie pogłębia się w miarę zbliżania się XX wieku. Weźmy przykład klasycyzmu XIX stulecia, niby francuski empire i niemiecki biedermeier są sobie bliskie, ale empire ma cesarskie zadęcie, a biedermeier jest typowo mieszczański; choć oba te style najpiękniejszy efekt osiągają w swych skromniejszych odmianach. Z kolei secesja jest terytorialnie rozlokowana tak kapryśnie jak jej typowe formy, weźmy pod uwagę Brukselę i Odessę – szczytowe osiągnięcia stylowe w miastach, które w poprzednich epokach nie wybijały się na czoło międzynarodowych zdobyczy (Bruksela przynajmniej nie od XVII w.). Jeżeli chodzi o zestawienie epokowe literatury i muzyki, to układa się ono szczególnie atrakcyjnie; od trubadurów i truwerów, przez niemieckich minnesaengerów, przez epokę ars nova (Machaut) obie sztuki rozwijają się ręka w rękę, i jeszcze w renesansie, najpiękniejsze chansons powstają do wierszy mistrzów Plejady (Ronsard); podobnie dzieje się w baroku i w całej historii teatru; w romantyzmie współpraca czołowych muzyków i poetów jest wzorowa, głównie w Niemczech, ale i w powściągliwym romantyzmie francuskim powstają wspaniałe kompozycje do tekstów Chateaubrianda, Hugo, Musseta czy Gautiera, podobnie w symbolizmie. W obu wymienionych krajach produkcja do tekstów „pierwszorzędnych poetów drugorzędnych” jest wprost niezliczona i niewyczerpana. Co innego, że pod kątem dat wszędzie pojawiają się jakieś rozbieżności.

  • Chaotyczny obraz kultury współczesnej, z elementami kontrowersyjnymi, to nadal kultura? Czy antykultura? W muzyce to kakofonia dzięków, w literaturze czy filmie – agresja, wulgarność, kochana przez publiczność masową. A może – jakie czasy, taka kultura?

Kultura czy antykultura to jest już spór o słowa, bo nawet jeżeli to, z czym mamy dzisiaj do czynienia, określimy mianem kultury, to bez wątpienie nie jest to już ta sama kultura, która się rozwijała jeszcze do II wojny światowej, a może nawet i jeszcze przez pierwsze dziesięciolecia po niej. Wraz z upływem czasu zmienia się też nasza ocena, ohydny dla nas niegdyś socrealizm jest dzisiaj najbardziej reprezentatywnym klasycyzmem XX wieku, co skądinąd świadczy także o tym, że po prostu ze wszystkim jest coraz gorzej. Ale trzeba zwrócić uwagę także na rozwarstwienie sztuki, bo masowe rzemiosło od sztuki i od estetyki się całkiem odwróciło i odżegnało, czego najlepszym przykładem obecne budownictwo mieszkaniowe, ale z drugiej strony mamy arcydzieła takich architektów jak Frank Gehry czy Santiago Calatrava, które są w historii bezprecedensowe.

Chaos w sztuce jest taki sam jak we wszelkich innych dziedzinach życia, trzeba to chcąc nie chcąc zaakceptować, co świetnie współgra właśnie z poglądem, że każda sztuka jest odbiciem swoich czasów. Zresztą mniejszy czy większy chaos był zawsze, tylko historia zapamiętuje dokonania na szczęście wybiórczo; z naszej epoki chyba wybierze niewiele. Elementy kontrowersyjne są w sztuce zawsze do zaakceptowania, gorzej z tego rodzaju produkcją, której nie wolno określać mianem sztuki, bo to totalnie bezwartościowy śmieć i otumanianie ludzi; mam na myśli tego rodzaju szkodliwe i głupie zjawiska jak całe disco polo i zdecydowana większość filmów amerykańskich lub takiej też proweniencji, bez względu na miejsce powstania. W Polsce mamy dziesiątki amerykańskich filmów nakręconych po polsku, co innego że fatalną polszczyznę tej produkcji ratuje tak dramatyczna jakość ścieżki dźwiękowej, że może wzbudzić swoistą radość z ironii losu.

Takie zjawiska jak kakofonia w muzyce mnie nie przerażają, bo to, co nazywamy eksperymentem w sztuce, ma bardzo krótkie nogi. Dzisiaj jakoś nikt nie wystawia w muzeach i w salonach pisuaru Marcela Duchampa ani nie grywa w filharmoniach Luigiego Russola; a na przykład z literatury XX wieku co eksperymentalnego do dzisiaj się zachowało? Wszyscy wielcy pisarze tego stulecia, jak Proust, Hesse, Mann, Musil, Broch, Doderer, a także Miłosz czy Herling pisali tradycyjnym stylem, to samo w poezji. Na szczęście nic się tak szybo nie starzeje i nie zdycha jak nowości. Nie warto się zatem przejmować eksperymentami. Gorzej z agresją i chamstwem, choć można mieć nadzieję, że to z czasem wyjdzie w mody, bo agresja i chamstwo, dzięki nadprodukcji, zdają się już dogorywać ze względu na wyczerpanie własnych możliwości i wytrzymałości odbiorców; po prostu zabrakło już części ciała, które by jeszcze można było człowiekowi pokazać lub poucinać, wszystko już było. Najbardziej szkodliwa jest oczywiście obfitość zalewu społeczeństwa śmieciem udającym masową kulturę, z tym się nie da walczyć, tu potrzebna jest świadoma praca wychowawcza u podstaw, a na to w obecnych warunkach, kiedy na kulturze władzom kompletnie nie zależy, nie można liczyć. Konieczna jest całkowita reforma szkolnictwa, wychowania i mediów i to wraz z wprowadzeniem ostrej cenzury, oczywiście kulturalnej, a nie politycznej. Gadanie o wolności jest tu tylko obstrukcją.

  • Disco polo da się porównać do przyśpiewek ludowych, dawniej sytuujących się na obrzeżach uznawanej przez elity kultury wysokiej? A potem elementy twórczości ludowej były chętnie wykorzystywane przez kompozytorów czy literatów z najwyższej półki.

Disco polo nie da się do niczego porównać, bo nie jest muzyką, tylko bezwartościowym kulturowym śmieciem, niczym więcej. Przyśpiewki ludowe to był narodowy skarb, to była najsilniejsza tradycja, z której wyrosła prawdziwa sztuka. Wszelka muzyka ludowa – ale autentycznie ludowa, prawdziwy folklor, a nie tandetna cepeliowska podróba na handel, do której też należy wiele przejawów tak zwanej muzyki folk (choć nie wszystko, bywają też ciekawe stylizacje) – to prawdziwe i niepodważalne dowody siły twórczej, która tkwi w prostym ludzie. Pamiętam moje kontakty z autentycznymi twórcami ludowymi z czasów studiów na muzykologii, kiedy chodziliśmy po najbardziej zabitych dechami dziurach, po polach i zagrodach, gdzie niepiśmienni ludzie śpiewali pieśni w skalach ludowych, gali na instrumentach albo wycinali zgrabiałymi od pracy na roli palcami przepiękne barwne ilustracje o tematyce wiejskiej. Nie widziałem nigdy w życiu czegoś bardziej poruszającego i momentalnie przebudowującego cały nasz światopogląd. Ta nieprawdopodobna twórcza siła tkwiąca w najprostszym człowieku zmusza do przemyślenia całej ludzkiej kondycji i roli twórczości i sztuki w ludzkim życiu; okazuje się, że tworzenie i nieświadomy artyzm są w człowieku pierwotne i niezbywalne, konieczne do autentycznej egzystencji. Jak to w ogóle zestawiać z jakimś odmóżdżonym bębnieniem, przy którym bezmyślny tłum macha rękami ruchem samochodowych wycieraczek?! Lekceważąc rzeczywistą kulturę i sztukę ludową wyższa warstwa społeczeństwa popełnia niewybaczalny i niszczący własne korzenie błąd. Co innego, że za komuny fetyszyzowało się każde ludowe stęknięcie czy pokrzykiwanie aż do śmieszności i stąd dzisiaj jeszcze pewien dystans do folkloru. A że nowa pseudokultura, głównie telewizja i inne masowe media, przyczyniają się do całkowitego wyniszczenia autochtonicznych przejawów sztuki, więc i nawet nie ma z czym porównywać i czego przeciwstawiać obecnemu zalewowi narodu głupawą rąbanką dźwiękową. Wracam do naczelnego hasła: bez całkowitej przebudowy od podstaw wychowania i nauczania społeczeństwa grozi nam utrata resztek narodowej tożsamości, której między innymi wyniszczona kultura i sztuka ludowa były wskaźnikiem i wielowiekową ostoją. Jeżeli mowa o nawiązywaniu do ludowych tradycji przez wykształconych twórców, to warto przypomnieć, że najwięksi polscy i nie tylko polscy artyści, jak choćby Chopin i Reymont, do niej nawiązywali, ale ważne, by postępowali tak ci, którzy robią to z potrzeby serca, ze zrozumieniem i odpowiednim szacunkiem, a nie tacy, którzy chcą dzięki wymuszonym rzekomym powinowactwom z folklorem zrobić karierę czy kasę. Mimo zmiany oficjalnego kursu w zakresie chłopomanii, podobne wypadki wciąż się jednak jeszcze pojawiają. Kultura i sztuka ludowa nigdy nie była banalna czy trywialna, natomiast popularna, masowa pseudokultura banalizowała i trywializowała zawsze i wszystko, czego się tylko tknęła, także elementy zaczerpnięte z folkloru.

  • Zauważalny jest wspólny mianownik dotyczący odbiorców disco polo i ich – nazwijmy to – postawy obywatelskiej. Miłośnicy dsico polo kultywują życie oparte na przyjemnościach. Piwko, grill, trochę seksu i wycieczka pod palmy. Byle bez stawiania czoła problemom, życie ma być miłe, łatwe, przyjemne. A postawa obywatelska? Miłośnik disco polo chce dostać swoje „plusy”, a nie słuchać o pokonywaniu recesji i sposobach rozwiązywania palących kwestii gospodarczych czy politycznych. On w ogóle o takich „kwestiach” nie chce słuchać. Disco polo to stan umysłu? Poziom kultury obywatelskiej, czyli jej braku? Można porównać te rzeczy – wybory kulturowe i poziom zaangażowania obywatelskiego?

Disco polo to nie stan umysłu, bo u słuchaczy disco polo nikt się chyba dotąd specyficznego umysłu nie dopatrzył. Dowodem na to brak odpowiednich i odpowiedzialnych opracowań naukowych na ten temat. Poważni ludzie się do tej „sztuki” i do tej tematyki nie garną, a warto by było, by ktoś wreszcie zdiagnozował i uleczył ten gremialny brak słuchu i gustu w narodzie. Disco polo to raczej jakaś wada fizjologiczna, która nakłania ucho do podstawiania się pod zalew prostactwem, to przede wszystkim też odrzucenie duchowości człowieka i duchowych jego potrzeb. Jeżeli te potrzeby nie są kształcone, to młody człowiek nie zauważa nawet, że ich nie ma i sam nie rozumie, dlaczego mu niewygodnie na świecie. Właśnie dlatego, że ciało ucieka od ducha, który nie ma zamiaru go gonić. W samym fakcie pragnienia łatwego życia nie ma nic złego, każdy wolałby żyć łatwiej niż trudniej, ale tutaj idzie o coś znacznie poważniejszego, o kompletne niezrozumienie duchowości, a zrozumienie nie u każdego pojawia się bez wspomożenia ze strony władz i odpowiednich resortów. Niestety władze i resorty same tego zapotrzebowania nie rozumieją.

  • I tak polityka styka się z kulturą. I to też towarzyszyło rozwojowi kultury w każdej epoce… Teraz jest lepiej niż dawniej?

Nie może być lepiej niż dawniej z powodu braku ciągłości w kulturze. Ciągłość została przerwana w trakcie trwania rządów komuny, a potem już się nie nawiązana, gdyż to nawiązanie już było niemożliwe do dokonania przez ludzi wychowanych w komunie. Potrzebna jest rzetelna praca u podstaw i od podstaw, ale nikt nie chce się jej pojąć, ci, od których to zależy, idą po linii najmniejszego oporu. Będzie coraz gorzej, powtarzam, jako naród systematycznie tracimy identyfikację kulturową.

  • Ale skoro Platon powiedział, a Pan Profesor cytuje: „Wrogami są wszyscy dla wszystkich w życiu publicznym, a w prywatnym każdy dla siebie samego” – a było to już tyle wieków wcześniej, to może to stanowi dowód na fakt, że to jakaś stała cecha ludzkości, nihil novi sub sole? Czyli nic charakterystycznego dla naszych czasów, skoro już Platona to bolało i ten fakt zauważał?

Oczywiście, ma Pani słuszność, ale nieco inaczej bym to sformułował: niewątpliwie stałą cechą ludzkości jest narzekanie. W każdej epoce będą tacy, którzy będą narzekać na pewne sprawy i tacy, którzy będą narzekać na wszystko – jak ja dzisiaj. Platon jednak nie należał ani do jednych, ani do drugich, był natomiast przenikliwy i wymagający i jak każdy wizjoner dostrzegał to, czego może nie zauważali inni i domagał się poprawy tego, co innym nie przeszkadzało. A dodatkowo, by taką myśl sformułować, trzeba być jeszcze myślicielem zainteresowanym i wrażliwym na problemy społeczności, organizacji, państwa, etyki i także dalszych dziedzin. A takich filozofów nawet w antyku nie było wielu; kiedy się jednak jeden trafił, to od razu mamy wiekopomną maksymę.

Co innego, że w każdej epoce, bez wyjątku, były zjawiska złe, godne nie tylko narzekania, ale i potępienia. Gdyby mi na przykład ktoś powiedział, że jako miłośnik antyku chciałby do czasów antycznych wrócić, to bym od razu odparł, że nie jest miłośnikiem antyku, bo go po prostu nie zna. Ten, kto naprawdę zna którąkolwiek z minionych epok, na pewno nie chciałby do niej wrócić, bo nie ma takiej epoki, która pod pewnymi – i to naprawdę zasadniczymi – względami nie była od obecnej gorsza. Raje historyczne są rajami tylko na dużą odległość.
Ale musimy postawić inne pytanie: czy pośród minionych była taka epoka, która pod każdym względem była gorsza od naszej? Otóż takiej nie było. I drugie pytanie: czy nasza epoka mogłaby uważać, że jest lepsza od poprzednich pod wszystkimi względami? Otóż by nie mogła. A przecież powinna!!! Czy po tylu setkach i tysiącach lat, po tak wspaniałych i potężnych cywilizacjach, jakie pojawiały się i upadały na naszym globie, nie powinniśmy nabrać rozumu? Nie idzie o geniuszy, którzy posuwają naprzód świat, wpadają na niepowtarzalne pomysły, odkrywają cuda, budują pomnikowe konstrukcje czy tworzą arcydzieła, ci zawsze byli ozdobą ludzkości. Idzie o przeciętnego człowieka. Bez względu na to, jakie osiągnięcia ma ludzkość (a przecież mają je tylko wybrani), nie zauważa się poprawy kultury osobistej i poziomu etycznego przeciętnego zjadacza chleba. Powiedziałbym, że jest wręcz odwrotnie, ludzie są coraz bardziej rozbisurmanieni i zepsuci, coraz gorsi i coraz bardziej sobie wzajem wrodzy. A ponieważ to postrzegamy we wszystkich dziedzinach życia społecznego, to musimy się zgodzić, że tak źle jak obecnie nigdy nie było, że ludzkość zamiast się uczyć i rozwijać, to się tylko demoralizuje i rozleniwia. Czyli o naszej przynajmniej epoce możemy śmiało powiedzieć: jest tak, jak być nie powinno, jest najgorzej, jak może być i jest coraz gorzej. Bo pod względem wzajemnych stosunków i międzyosobniczej współpracy jesteśmy na dnie. W warunkach pokoju już gorzej być nie może, tylko wojna mogłaby pogorszyć obecny moralny stan zachodniego społeczeństwa. Chyba że by go uratowała.
Dlatego mówię o tym, że społeczeństwo się już rozpadło, że gatunek ludzki się nie sprawdził i że natura podjęła z nami zapewne już ostateczną walkę. Poradziła sobie z dinozaurami to i z nami sobie poradzi. Ale w zasadzie radzić sobie z nami nie musi, my niszczymy sami siebie, a natura dokłada do naszego samozniszczenia bardzo niewielki wysiłek. Ludzkość zgubiła rozsądek, odrzuciła wychowanie ogółu, zlekceważyła i wyśmiała ducha. Na nic innego niż zagłada nie zasługuje. Nie bawię się w proroka ani nie roztaczam wizji apokaliptycznych, po prostu stwierdzam to, co według mnie jest już faktem. A jeśli ten fakt to nihil novi sub sole, to by świadczyło o tym, że wypełniamy tylko swoje przeznaczenie. Ale to byłby już ostateczny nihilizm.

  • Dziękuję.

Pytania zadawała P.M. Wiśniewska

Fot. fot. Maria Laskowska, Ustka, lipiec 2018

SONY DSC

SONY DSC

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Current ye@r *