Dr E. Wójcik: Podatek jako świadczenie pieniężne nieodpłatne i bezzwrotne

20241119_100411 Dr Eliza Wójcik naukowo zajmuje się podatkami i wyjaśnia zawiłości systemu podatkowego. Bo choć podatków nie lubimy, są one konieczne.

  • Adam Smith wydatki dla rządu w postaci podat­ków przyrównuje do „wydatków ponoszonych przez współwydzierżawiających za zarządzanie nieruchomością, które odpowiadają ich udziałowi we wspólnym ma­jątku. Dla Smitha opodatkowanie stanowi więc ekwiwalent za usługi dostarczane przez państwo. Poprzez opodatkowanie dochodzi zatem do swego rodzaju wymiany między podatnikiem a państwem, stąd też podatek ma jego zdaniem charakter od­płatny”. Tak napisała Pani w swojej książce na temat podatków. Współcześnie również wiele osób postrzega podatek jako zapłatę za usługi państwa i twierdzi, że skoro korzysta w niewielkim stopniu z usług państwa, to również podatki powinien płacić w niewielkiej kwocie. Czy takie podejście jest słuszne?

EW: Nie, dzisiaj w nauce prawa podatek definiuje się jako świadczenie pieniężne nieodpłatne i bezzwrotne, co oznacza, że jego zapłata nie daje podatnikowi prawa do dochodzenia jakichkolwiek roszczeń wobec państwa i jego jednostek terytorialnych. To jest ta różnica między opłatą czy składkami na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne a podatkiem. Płacąc składki ZUS nabywa się prawo do emerytury i innych świadczeń z zakresu ubezpieczeń społecznych, natomiast uiszczenie podatku nie uprawnia do realizacji konkretnych świadczeń na rzecz podatnika przez instytucje państwa. Relacji państwo-obywatel nie można bowiem sprowadzać do relacji usługodawca-usługobiorca. Podatnik nie jest klientem, bo państwo jest czymś więcej niż tylko przedsiębiorstwem usługowym. Państwo jest ustrukturyzowaną wspólnotą ludzi, organizujących się dla osiągnięcia pewnego dobra.

  • Czyli dobra rozumianego jako dobro społeczeństwa, obywateli, ludzi po prostu, a nie polityków czy instytucji? I czym w praktyce powinna być ta opieka państwa finansowana przez podatki?

W naszej Konstytucji wprost przyjęliśmy, że nasze państwo jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Brzmi to może nieco górnolotnie, ale stwierdzenie to oznacza, że państwo służy wszystkim, dla wszystkich jest czymś dobrym i trudno dziś ustalić, kto jakie realne korzyści czerpie z funkcjonowania państwa. Kiedyś, gdy funkcje państwa były ograniczone głównie do obrony granic i utrzymania porządku wewnętrznego, postulowano opodatkowanie wyłącznie bogatszych warstw społecznych, co uzasadniano tym, że państwo poprzez swoje służby, czyli policję i wojsko, chroni przede wszystkim tych, którzy mają jakikolwiek majątek. Ludzie majętni powinni więc płacić za ochronę, jaką roztacza nad ich dobrami państwo. Takie podejście było zgodne z teorią ekwiwalencji, wedle której podatek jest ekwiwalentem, czyli zapłatą za usługi państwa. Jednakże współczesne państwa zapewniają swoim obywatelom już nie tylko bezpieczeństwo fizyczne, ale też socjalne, dostęp do usług publicznych, takich jak np. bezpłatna edukacja czy opieka zdrowotna. Zatem dzisiaj biedniejsze warstwy społeczne również odnoszą korzyści z życia w strukturze państwowej. Z kolei osoby zamożne wprawdzie częściej decydują się na prywatne, a więc odpłatne usługi edukacyjne czy zdrowotne, ale jednocześnie korzystają z gwarancji prawnych, jakie daje im państwo. Wspomniana ochrona majątku to jedno, ale też możliwość funkcjonowania w gospodarce, której ramy prawne wytycza państwo i strzeże ich poprzez np. wymiar sprawiedliwości.

  • Bogaci płacą wyższe podatki i maja za to więcej korzyści i przywilejów ze strony państwa polskiego?

Współcześnie w nauce odrzuca się teorię ekwiwalencji, ponieważ nie sposób jest oszacować, jakie dany podatnik osiąga korzyści z życia we wspólnocie państwowej. Każdy odnosi jakieś korzyści, a jakie konkretnie, to kwestia indywidualna, bardzo trudna do ustalenia (o ile w ogóle taki szacunek jest możliwy). To, co jest możliwe do obliczenia, to jest zdolność finansowa podatnika do zapłaty podatku, kalkulowana na podstawie jego dochodu. Stąd też dziś to teoria zdolności płatniczej jest uznawana za podstawę sprawiedliwego opodatkowania, czyli każdy podatnik powinien płacić podatek dochodowy stosownie do swoich możliwości finansowych.

Dalej też powołuje się Pani na teorie Smitha, pisząc: „W kolejnej maksymie Smith formułuje zasadę pewności opodatko­wania, stwierdzając, że kwota podatku do zapłaty oraz termin i sposób płatności powinny być dla wszystkich jasne i zrozumiałe. Reguły opodatkowania nie mogą być więc przedmiotem arbitralnej decyzji podmiotu stosującego prawo”. Do czego może prowadzić niejasność regulacji podatkowych?

EW: Jeśli coś jest niejasne, to w naturalny sposób wywołuje zagubienie, niepewność. Podatnik nie wie, jak rozumieć dany przepis i czy działania, które podejmuje są opodatkowane, a jeśli tak, to w jaki sposób, w jakim zakresie. Taka niejasność może jednych podatników zniechęcać do podejmowania określonej aktywności gospodarczej, drugich zaś może z kolei zachęcać do działań, które mogą być uznane za swego rodzaju „agresywną optymalizację”. Co więcej, niejasne regulacje pozostawiają organom podatkowym przestrzeń na interpretacyjną dowolność, a więc to od arbitralnej decyzji konkretnego urzędnika zależy los podatnika. W państwie prawa taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.

  • Czy poda Pani jakieś przykłady arbitralnych rozstrzygnięć?

EW: Wiele wątpliwości wzbudza pojęcie wytwarzania produktów roślinnych lub zwierzęcych w stanie nieprzetworzonym, które zostało użyte przez ustawodawcę w definicji działalności rolniczej wyłączonej z opodatkowania podatkiem dochodowym od osób fizycznych. Minister Finansów w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich stwierdził, że zastosowanie nowych technologii w procesie produkcji nie pozbawia prowadzonej działalności cech rolniczych. Innego zdania jest jednak Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej i sądy administracyjne, dla których suszenie owoców nie na słońcu, lecz przy pomocy specjalistycznych urządzeń, nie jest już działalnością rolniczą. Ten sam organ, czyli Dyrektor KIS, w innej interpretacji zaklasyfikował pelet do produktów powstających na skutek działania normalnych procesów biologicznych, pomimo wskazania w stanie faktycznym, że jego produkcja następuje maszynowo. Czyli produkcja peletu jest działalnością rolniczą i nie podlega opodatkowaniu PIT, zaś sprzedaż ususzonych owoców działalnością rolniczą już nie jest i podlega opodatkowaniu. To jest przykład, jak to samo wyrażenie bywa różnie interpretowane przez organy podatkowe, w zależności od wewnętrznego przekonania osoby wydającej interpretację i tego, na ile przeko­nująca będzie dla organu podatkowego zastosowana przez podatnika argumenta­cja.

  • A jak podatnicy wykorzystują nieprecyzyjne regulacje podatkowe?

EW: Podatnicy dostosowują swoją działalność do prawnych regulacji, tak by osiągnąć jak największą korzyść, co jest całkowicie zrozumiałe. Podam nieco egzotyczny przykład, ale ukazujący absurd działania prawodawcy, czyli hodowców entomofagów – zwierząt lub roślin, które żywią się owadami, jak np. pająki, jeże, ptaki. Przychody z takich hodowli co do zasady podlegają opodatkowaniu, ale podstawą opodatkowania jest nie faktyczny dochód, tylko dochód szacowany w oparciu o powierzchnię upraw żywicielskich. Tymczasem nie zawsze hodowla entomo­fagów wymaga uprawy roślin żywicielskich, mogą być one bowiem karmione owa­dami zakupionymi w sklepach zoologicznych i w ten sposób unika się opodatkowania podatkiem dochodowym, co jest efektem konstrukcji przepisów.

 

  • Pisze Pani, że „według Smitha podatki powinny być ściągane w terminach i w sposób umożliwiający podatnikom jak najłatwiejsze wywiązanie się z tego obowiązku (tzw. zasada dogodności opodatkowania), a ponadto pobór podatku nie powinien pocią­gać za sobą zbyt dużych kosztów dla budżetu państwa ani zniechęcać podatników do podejmowania aktywności gospodarczej (tzw. zasada taniości opodatkowania)”. Czy zasady rozliczenia dochodów w Polsce są dogodne dla podatników, czy jednak wywiązanie się z tych obowiązków jest trudne? Jak to wygląda w porównaniu do innych państw?

EW: To zależy oczywiście. Jeśli ktoś osiąga dochody tylko z umowy o pracę (ewentualnie umowy zlecenia/o dzieło) zawartej z polskim pracodawcą/zleceniodawcą, to wywiązanie się z obowiązków podatkowych nie jest specjalnie trudne, zwłaszcza, gdy mówimy o polskich obywatelach. To ten podmiot zatrudniający pobiera zaliczki na podatek w trakcie roku, a po jego zakończeniu wystawia informację roczną (PIT-11) o uzyskanym przychodzie, kosztach i zapłaconych składkach oraz zaliczkach. Jedyne, co musi zrobić podatnik, to w oparciu tę informację przygotować i złożyć zeznanie podatkowe do końca kwietnia. Od kiedy zeznania są przygotowywane automatycznie w ramach usługi Twój e-PIT, rozliczenia roczne nie są szczególnie uciążliwe. Trzeba jednak zauważyć, że w niektórych państwach (np. w Wielkiej Brytanii), jeśli podatnik uzyskuje dochody poprzez płatnika (czyli np. pracodawcę), to zwykle nie musi składać żadnych zeznań podatkowych, tylko dokument wystawiony przez pracodawcę i naliczone przez niego zaliczki są już finalnym rozliczeniem. W Polsce komplikacje pojawiają się, gdy podatnik osiąga dochody, które nie są wypłacane przez polskiego płatnika, np. pracuje w Polsce na podstawie umowy o pracę zawartej z podmiotem zagranicznym, np. niemieckim. Jest to sytuacja coraz częściej spotykana, a upowszechniła ją pandemia i związana z nią praca zdalna. Skoro taka praca jest wykonywana z terytorium Polski, to podlega tu opodatkowaniu i nie ma znaczenia, że pracodawca jest zlokalizowany za granicą. To jednak nie ten podmiot zagraniczny pełni rolę płatnika, a sam pracownik i to on musi samodzielnie obliczać i wpłacać zaliczki na podatek dochodowy, a potem odpowiednio wykazać je w zeznaniu. Wywiązanie się z tego zadania nie jest jednak proste i często podatnicy mają z tym istotną trudność. Tymczasem to właśnie pracownik ponosi pełną odpowiedzialność za niedopełnienie obowiązków podatkowych lub ewentualne błędy, a nie ów pracodawca. W Polsce, inaczej niż w wielu zachodnich państwach, nie ma czegoś takiego jak „shadow payroll”, czyli równoległa lista płac. Shadow payroll polega na tym, że pracodawca wy­syłający pracownika do wykonywania pracy w innym państwie lub przyjmujący takiego pracownika, zobligowany jest także do wypełnienia obowiązków płatnika, tj. obliczenia i poboru podatku w danym państwie, nawet wówczas, gdy nie wypłaca on wynagrodzenia i nie jest formalnie stroną umowy o pracę. Zagraniczni prawodawcy nie zakładają bowiem, że przeciętny podatnik, zwykły pracownik, będzie w stanie samodzielnie wykonać pracę, którą normalnie wykonują wykwalifikowane osoby pracujące w zespołach odpowiedzialnych za naliczanie płacy. Polski prawodawca ma za to o wiele bardziej optymistyczne podejście do polskich podatników, co do ich umiejętności matematycznych i znajomości polskiego prawa podatkowego.

  • Wiele osób uważa, że podatki dochodowe nie są tanie w poborze i dlatego należałoby je znieść, zastępując podatkami konsumpcyjnymi. Czy zasada taniości opodatkowania faktycznie uzasadnia likwidację podatków dochodowych?

EW: Rzeczywiście podatki dochodowe przez to, że są dość skomplikowane, nie są tanie. Z jednej strony opodatkowanie dochodu powoduje, że płatnicy, a często też sami podatnicy, muszą angażować wykwalifikowane osoby specjalizujące się w podatku dochodowym, aby wykonać nałożone na nich obowiązki. Z drugiej strony, weryfikacja poprawności rozliczeń przez podatników jest procesem czasochłonnym i wymaga zatrudnienia i odpowiedniego wyszkolenia wielu urzędników. Jest to jednak cena, którą płaci państwo i społeczeństwo za system podatkowy, w którym indywidualny człowiek i jego sytuacja życiowa ma znaczenie. Likwidacja podatku dochodowego wydaje się atrakcyjnym hasłem. Dla budżetu państwa oznaczałaby zmniejszenie wpływów podatkowych, co wymagałoby podniesienia wysokości, np. podatków konsumpcyjnych jak choćby VAT. Tymczasem trzeba pamiętać, że podatki konsumpcyjne są najbardziej dotkliwe dla osób najbiedniejszych, bo to te osoby przeznaczają największą część swojego dochodu na konsumpcję, czyli na opłacenie rachunków za energię elektryczną, paliwo, gaz, zakup żywności czy środków chemicznych. Im ktoś zarabia więcej, tym proporcjonalnie mniej przeznacza na konsumpcję. Jeżeli ktoś zarabia pensję minimalną to najczęściej całość jego wynagrodzenia zostanie wydatkowana, zwłaszcza, gdy ktoś mieszka w dużym mieście, gdzie koszty życia są wysokie. Jeśli z tego podatki konsumpcyjne stanowiły średnio 20%, to oznacza, że 20% jego wynagrodzenia netto wyniosły podatki konsumpcyjne. Natomiast gdy ktoś zarabia 4-krotność pensji minimalnej, to na konsumpcję najczęściej nie przeznaczy całej zarobionej sumy, a jedynie pewną jej część, powiedzmy połowę. To kwotowo będzie więcej niż wydatkuje podatnik biedniejszy, ale to nadal będzie tylko połowa ze środków, które ma do dyspozycji. Czyli w jego przypadku 20% podatku od konsumpcji będzie w praktyce oznaczało jedynie 10% wynagrodzenia netto, a więc o połowę mniej. Należy też dodać, że podatki konsumpcyjne uderzają mocniej w rodziny niż w osoby żyjące w pojedynkę, bo w rodzinach wydatki rosną. Dzieci to nie tylko radość, ale i koszty. Progresywny podatek dochodowy, uwzględniający sytuację rodzinną podatnika (np. poprzez ulgi na dzieci), ma wyrównywać dysproporcje w opodatkowaniu, które powstają na skutek podatków obciążających konsumpcję. Zatem likwidacja podatku dochodowego i oparcie systemu podatkowego na podatkach konsumpcyjnych nie jest rozwiązaniem, które byłoby dobre dla polskiego społeczeństwa. Skorzystaliby tylko nieliczni i zwiększyłyby się nierówności społeczne.

Powołuje się Pani też na teoretyka finansów Johna Stuarta Milla. „Przedstawia on także uzasadnienie dla progresywnego opodatkowania dochodu, używając dalej pojęcia ofiary. Dla przykładu Mill zestawia ofiarę posiadacza majątku wartego 10 000 funtów, któremu jako podatek zabrano 1 000 funtów i ofiarę posiadacza majątku wartego 50 funtów, od którego ściągnięto podatek w kwocie 5 funtów. Choć obie ofiary stanowią ten sam procentowy udział w majątku właścicieli, to jednak ofiara pierwszego z nich nie prowadzi do takiej zmiany komfortu życia i nie stanowi aż takiej straty w majątku, jak ofiara drugiego, która jest tym samym niewspółmierna z ofiarą nałożoną na pierwszego”. Czy to uzasadnienie dla opodatkowania progresywnego pozostaje aktualne? Jakie inne argumenty można wysunąć za progresją?

EW: To już wybrzmiało w odpowiedzi na poprzednie pytanie. Argumentem jest potrzeba łagodzenia nierówności społecznych, tych, które powstają w sposób naturalny i tych, których źródłem są podatki konsumpcyjne. Opodatkowanie nie może prowadzić do pogłębiania różnic majątkowych obywateli, do rozwarstwienia społeczeństwa. Skoro podatki konsumpcyjne bardziej obciążają biednych i rodziny, to podatki dochodowe powinny działać odwrotnie – chronić biedniejszych i rodziny, a silniej dotykać najzamożniejszych. Również argument Milla o dotkliwości proporcji może przemawiać do wyobraźni – im ktoś zarabia mniej, tym cenniejsza staje się każda złotówka. Dla kogoś 500 zł podatku do zapłaty może oznaczać, że nie kupi dzieciom nowych butów na zimę, a dla innego 100 000 zł prezentujące tak samo 10% dochodu będzie oznaczało odroczenie w czasie zakupu kolejnego samochodu. Trzeba też pamiętać, że pieniądz robi pieniądz. Tę maksymę przywołałam w swojej pracy za Seligmanem, który wskazywał, że zdolność do powiększania majątku wzrasta w postę­pie szybszym niż arytmetyczny i dlatego również wysokość należnego podatku powinna rosnąć szybciej niż podstawa opodatkowania. Skoro najtrudniej jest zdobyć pierwszy milion, to państwo powinno pomóc, a przynajmniej nie przeszkadzać tym, którzy dopiero budują swój majątek.

„Smith podkreśla, że prawo nie powinno być ukształtowane w sposób zachęcający podatników do jego obchodzenia, a następnie karać ich za to, że tej pokusie obejścia ulegli”. W Polsce można odnieść wrażenie, że prawo jest kształtowane w taki sposób, że kusi się podatników do przyjmowania bardzo korzystnych podatkowo rozwiązań, ale jednocześnie są one obarczone ryzykiem zakwestionowania przez organy podatkowe.

EW: Tak, dobrym przykładem są przepisy dotyczące opodatkowania działalności gospodarczej. Przedsiębiorcy mogą skorzystać z opodatkowania liniowego (19%) czy ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, którego najwyższa stawka wynosi 17%. Mogą też odliczać od dochodu składkę zdrowotną. Takiej możliwości nie mają pracownicy, których dochody z pracy podlegają skali podatkowej. Powoduje to, że wiele osób decyduje się na zmianę formuły zatrudnienia na tzw. B2B, czyli świadczenie usług w ramach własnej, indywidualnej działalności gospodarczej. Rezygnują oni z pewnych uprawnień pracowniczych po to, by zyskać korzyść finansową. Jest to działanie zgodne z logiką funkcjonowania w środowisku gospodarczym. Podatnik ma bowiem pełne prawo do kształtowania swoich relacji gospodarczych w sposób dla niego najkorzystniejszy, także pod względem podatkowym. Sformułowane przez ustawodawcę przepisy mogą jednak stanowić dla podat­ników pułapkę, ponieważ organy podatkowe są wyposażone w narzędzia prawne mające przeciwdziałać unikaniu opodatkowania, jak choćby klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania, która ma służyć zwalczaniu działań polegających na wykorzystywaniu przepisów prawa i elementów konstrukcyjnych podatków w sposób przynoszący podatnikom korzyści podatkowe, tyle że pozostających w sprzeczności z celem tychże przepisów. Przepisy klauzuli są na tyle niejednoznaczne, że może być ona niestety wykorzystywana do reklasyfikacji struktur B2B. Trudno uznać za akceptowalną sytuację, gdy ustawodawca jednym przepisem zachęca podatników do przedsiębiorczości, a innym karze ich za to, że zachęcie tej ulegli. W swojej książce porównałam próbę przywracania neutralności systemu podatkowego poprzez klauzulę przeciwko unikaniu opodat­kowania do postępowania lekarza, który zamiast przystąpić do wyeliminowania przyczyny choroby (czyli znacznego zróżnicowania zasad opodatkowania osób utrzymujących się z pracy), leczy jedynie jej objawy.

  • John Stuart Mill zwraca uwagę, że jeśli ktoś ponosi mniejszy ciężar podatkowy niż powinien we­dle zasad sprawiedliwości, wówczas inna osoba musi cierpieć z powodu większego opodatkowania niż istotnie powinna”. Czy tak jest w istocie?

EW: Tak, choćby w kwestii kwoty wolnej od podatku. Słyszymy, że sytuacja budżetowa nie pozwala na zwiększenie kwoty wolnej do obiecanych 60 tys. zł. Utrzymujemy za to wiele preferencji dla jedynie wybranych grup społecznych, często takich, które wcale takiego wsparcia podatkowego nie potrzebują.

Dziękuję za rozmowę.

Pytania zadawała PM. Wiśniewska 

Link do książki:

E. Wójcik: Opodatkowanie dochodów osób fizycznych a zasada sprawiedliwości podatkowej

 

 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *