Dr J. Plak-Warecka: Przemoc w białych rękawiczkach, za zamkniętymi drzwiami. Zjawisko agresji w tzw. dobrych domach

O przemocy domowej w „eleganckim”, choć bolesnym wydaniu rozmawiamy z badaczką społeczną, dr Joanną Plak-Warecką. 
• Czym jest przemoc w białych rękawiczkach?
Przemoc w białych rękawiczkach najczęściej utożsamiana jest z agresywnymi działaniami o charakterze niefizycznym; tzn. takimi, które nie dają widocznych objawów na ciele, a tym samym są trudne do udowodnienia. Tym mianem określa się w szczególności przemoc psychiczną (np. gaslighting), ekonomiczną (np. wydzielanie pieniędzy partnerowi) i strukturalną (instytucjonalną, np. mobbing) . Sprawca stosuje takie techniki, jak: manipulacja, poniżanie, zastraszanie, krytyka, ignorowanie, wyśmiewanie, szantażowanie, ograniczanie kontaktów z bliskimi. Jego działania są (początkowo) subtelne, maskowane; więc z pozoru wygląda że to ofiara ma problem ze sobą. Typowe strategie przemocowca to : 1) Wmawianie drugiej stronie, że ma ze sobą problem natury psychicznej i przekonywanie otoczenia, że trzeba jej pomóc; finalnie obarczanie ofiary winą za zachowanie sprawcy. 2) Nadmierna kontrola przejawiająca się nie tylko w zabranianiu określonych działań, ale także w narzucaniu wzorca zachowania i sprawdzaniu, czy jest on realizowany. 3) Krytykowanie i umniejszanie wartości partnera w domu poprzez powtarzanie mu, że nic nie robi dobrze, jest głupi i niezaradny, a w konsekwencji nikt inny nie zechce takiej osoby. 4) Krytykowanie i umniejszanie wartości partnera wśród innych ludzi poprzez stosowanie takich sformułowań jak: „na niczym się nie znasz, teraz rozmawiają prawdziwi fachowcy, idź sobie przypudruj nosek, bo do tego się nadajesz”. 5) Karanie ciszą – badacze uważają, że taki rodzaj zachowania jest gorszy od krzyku. Krzyk pozwala wyładować emocje i oczyścić atmosferę. Cisza pozostaje na długo i dusi od środka. W ciszy nie da się porozmawiać o emocjach, a to one warunkują zachowania agresywne. Niektórzy uważają, że przemoc niefizyczna jest domeną kobiet, co nie jest prawdą. Przemoc ekonomiczną stosują osoby lepiej zarabiające od partnera; z reguły są to mężczyźni. Przy pozostałych rodzajach przemocy skala jest porównywalna.
• Kto zwykle pada ofiarą przemocy domowej?
Przemoc domowa, podobnie jak uzależnienia, jest demokratyczna i może dotknąć każdego, bez względu na płeć, wykształcenie czy status społeczny. Częściej dotyka ona jednak osoby, które mają mniejsze możliwości obrony, czyli: dzieci, kobiety, seniorów oraz osoby z niepełnosprawnościami. Przemoc domowa charakteryzuje się: intencjonalnością (jest zamierzona), dysproporcją siły (nie tylko fizycznej), naruszeniem godności i praw drugiej strony, wywołaniem cierpienia i wyrządzeniem szkód fizycznych oraz psychicznych . Przemoc domowa może mieć charakter: gorący (gwałtowny przejaw tłumionych emocji, prowadzący do agresji), chłodny (zachowania rozciągnięte w czasie, przemyślane). Przemocą domową bardziej zagrożone są rodziny, w których taki wzorzec zachowania jest powtarzalny i dziedziczony międzypokoleniowo; z problemem uzależnienia; zajmujące niskie miejsce w strukturach lokalnych (problem bezrobocia, istotne problemy zdrowotne, ubóstwo); doświadczające traumy związanej z zawodem wykonywanym przez jednego z członków, w szczególności zatrudnionych w służbach mundurowych . Chociaż przemoc powoduje negatywne skutki wobec każdego, kto jej doświadcza, szczególnie negatywnie wpływa na dzieci, które wejdą w dorosłość obarczone bagażem złych doświadczeń, bez względu na to, czy same były ofiarą przemocy czy tylko ją obserwowały. W dorosłym życiu będą one bardziej predysponowane do : siłowego rozwiązywania konfliktów, nadmiernego pobudzenia, agresji, obwiniania innych za swoje niepowodzenia, stawianie się w pozycji ofiary, niskiego poczucia wartości, huśtawek nastrojów, regulowania emocji używkami, zachowań ryzykownych; szukania akceptacji za wszelką cenę, także kosztem uwikłania się w toksyczną relację. Dzieci, które doświadczyły przemocy, mogą mieć tendencję do powtarzania znanych sobie – destrukcyjnych – wzorców w dorosłości, raniąc w ten sposób siebie i tych, którzy się do nich zbliżyli. Bywa również tak, że w dorosłości odcinają się od swoich oprawców, zrywając kontakty z całą rodziną. Warto wspomnieć na zakończenie tego wątku, że także rodzic może stać się ofiarą swojego małoletniego dziecka. Jedną z przyczyn są uwarunkowania chorobowe dziecka (np. ADHD); inną niewłaściwy styl wychowania, w którym dziecko jest stawiane na piedestale, nie ma stawianych granic; w konsekwencji nie potrafi radzić sobie z trudnymi emocjami i złość wyładowuje na otoczeniu. Znane są również sytuacje, w których dziecko obserwując pogardę i zachowania przemocowe jednego z rodziców wobec drugiego, przyłącza się do niego w gnębieniu i poniżaniu tego, który jest słabszy; tym samym umacniając swoją pozycję w oczach agresora i czerpiąc z tego tytułu korzyści. Przemoc domowa to zjawisko bardzo złożone.
• Zjawisko przemocy w domach dysfunkcyjnych nie dziwi, tam gdzie występuje nadużywanie alkoholu, brak pracy, nierzadko dochodzi do użycia siły fizycznej, wyzwisk, społeczeństwo nawet – jakkolwiek okrutnie to nie zabrzmi – przywykło do awantur w tych środowiskach, dawniej określanych jako tzw. margines społeczny, a obecnie właśnie jako środowiska czy domy dysfunkcyjne. Ale przemoc tam, gdzie wszystko z zewnątrz wygląda wspaniale – rodzina mająca wykształcenie, pracująca i ucząca się, dysponująca dobrym autem i ładnym mieszkaniem czy domem. Przemoc tutaj nie pasuje, wydaje się niemożliwa, a jednak… Stereotypizacja, etykietowanie, to cały czas jest bardzo aktualne, a zarazem mylące. Jakie formy przybiera przemoc w tzw. dobrych domach?
Przemoc w tzw. dobrych domach to coraz bardziej powszechne zjawisko. Jest trudniejsza do wykrycia, ponieważ z reguły ma charakter niefizyczny, a dodatkowo otoczeniu ciężko podejrzewać, że za zamkniętymi drzwiami pięknej wilii usytuowanej w prestiżowej dzielnicy wielkiego miasta może rozgrywać się dramat. Rodzina funkcjonuje z pozoru normalnie. Dzieci są zawożone pięknymi samochodami do szkół, w których czesne przekracza możliwości finansowe przeciętnego obywatela; rodzice lub rodzic (najczęściej ojciec) mają dobrą pracę i piastują stanowiska cieszące się uznaniem społecznym; są ubrani w markową odzież; wyjeżdżają na wakacje do odległych zakątków świata. Istna sielanka. Tylko że jeśli przyjrzymy się bliżej, to dostrzeżemy rysy na tym idealnym wizerunku. Jakie? Kobieta izoluje się od sąsiadów, a jeśli już uda się komuś nawiązać z nią kontakt, dąży do skrócenia rozmowy i wydaje się być wyraźnie przestraszona; często jej twarz zdobią ogromne okulary przeciwsłoneczne (nawet w trakcie pochmurnego dnia); nosi ubrania z długim rękawem lub sukienki sięgające do kostek; dzieci sprawiają problemy wychowawcze w szkole lub wręcz przeciwnie są bardzo wyciszone; rzadko ich ktoś odwiedza, a jeśli odwiedza, to raczej są to jego znajomi, a cała wizyta przebiega w atmosferze hałasu i rozgłosu. Czyli coś jest jednak nie tak. W tzw. dobrych domach dominuje przemoc natury psychicznej lub ekonomicznej, taka która nie zostawia śladów cielesnych; co nie oznacza że tej drugiej nie ma. Jest, ale dobrze maskowana kosztownymi kosmetykami. Sprawcą jest z reguły mężczyzna, który jest silniejszy od żony, nie tylko fizycznie, ale również pod kątem zajmowanej pozycji zawodowej, finansów. W wielu przypadkach uzależnił od siebie żonę wymuszając na niej rezygnację z pracy w zamian za obietnicę dostatniego życia. Ona miała tylko dbać o swój wizerunek i dom. I to była najgorsza decyzja, jaką taka kobieta mogła podjąć. Początek jej piekła na ziemi. Taka sytuacja spotkała moją znajomą – Patrycję . Patrycję poznałam na studiach. Piękna, szczupła, elokwentna. Nie było osoby, która przeszłaby obok niej obojętnie. Mogła wybierać w mężczyznach do woli. Nikogo więc nie zdziwiło, że związała się z Arturem – ambitnym, zdolnym i dobrze zapowiadającym się studentem prawa i stosunków międzynarodowych. Razem wyglądali pięknie. Pod koniec studiów Patrycja zaszła w ciążę i już nie dokończyła edukacji. Wspólnie ustalili, że wezmą ślub, ona zajmie się dzieckiem, a potem się zobaczy. Początkowo spotykałyśmy się dosyć często. Artur dotrzymał słowa i Patrycja opływała w luksusy. Wydawała się być taka szczęśliwa. Z czasem kontakty zaczęły być coraz rzadsze i to nie dlatego, że ja nie miałam czasu lub że Patrycja była zmęczona opieką nad synkiem. One uległy rozluźnieniu, bo Artur uznał, że żona powinna zacząć spotykać się z jego znajomymi i pracować na jego pozycję zawodową. Z nami (swoimi znajomymi ze studiów) tylko traciła czas. Ponieważ była uzależniona finansowo i emocjonalnie od Artura, bała się mu sprzeciwić. Kilka razy udało mi się z nią spotkać potajemnie, dosłownie na chwilę. Twierdziła, że wszystko jest w porządku, ale tak nie wyglądało. Zniknęła radosna Patrycja, a w jej miejsce pojawiła się zmęczona życiem i zrezygnowana osoba, która ewidentnie coś ukrywała. W tym czasie mogłam jedynie obserwować ich idealne życie na mediach społecznościowych. Pewnego razu Patrycja odezwała się do mnie z informacją, że musi pilnie wyjechać z kraju i czy może u mnie zanocować, nim będzie miała samolot. Zgodziłam się. Przyjechała odmieniona, bardziej radosna, podobna do osoby sprzed lat. Opowiedziała mi o swoim koszmarze. Artur okazał się być potworem. Wymuszał na niej głodzenie się, aby zachowała sylwetkę w rozmiarze XS, decydował, w co się ma ubrać i z kim spotykać; rozpisywał jej harmonogram dnia, a każde odstępstwo lub spóźnienie były surowe karane; wydzielał jej pieniądze i wymagał szczegółowego rozliczenia każdego wydatku; założył jej podsłuch w telefonie i samochodzie; ciągle jej powtarzał, że jest nikim, a kiedy próbowała protestować, zaczął ją bić, tłumacząc znajomym, że za dużo pije i dlatego się przewraca; wmawiał otoczeniu, że Patrycja ma problemy z agresją i dzieci się jej boją, nastawiał dzieci przeciwko matce; nie pozwalał jej kontaktować się z rodziną ani znajomymi. Czara goryczy się przelała, kiedy uderzył starsze dziecko, które stanęło w jej obronie. Patrycja postanowiła uciec od tyrana. Jej się udało, ale niestety dzieci nie odzyskała. Artur był zbyt dobrym prawnikiem i zbyt długo pracował nad tym, by zrobić z niej niestabilną emocjonalnie i niebezpieczną wariatkę. O zjawisku przemocy w tzw. dobrych domach traktuje również seria książek „Tajemnice Konstancina”, nieżyjącej już E. Ślotały
• Jak potoczyły się dalsze losy Patrycji?
Patrycja zmieniła miejsce zamieszkania. Tak jak wspominałam, dzieci już nie odzyskała. Uciekając od męża skazała się tym samym na zerwanie relacji z nimi. Próbowała do nich dotrzeć, ale to się nie udało. Finalnie nie ułożyła sobie również życia z żadnym mężczyzną. Nie potrafiła. Nie pomogła jej w tym również terapia, w której sfinansowaniu pomogli jej bliscy. Wiem od nich, że żyje sama i nie chce kontaktować się z osobami ze swojej przeszłości. Jest to dla niej zbyt bolesne.
• Nawiązując do książek, to faktycznie temat jest często podejmowany przez pisarzy czy filmowców. Z polskiego podwórka wymienić można trzeci tom cyklu o prokuratorze Teodorze Szackim Zygmunta Miłoszewskiego. Autor ukazuje mechanizmy funkcjonowania służb mundurowych i prokuratury wobec zjawiska przemocy. Wnioski nie są wesołe. Służby nie potrafią właściwie potraktować ofiary, które same usprawiedliwiają sprawców zarazem obwiniają siebie. Tak długo wmawiano im ogląd siebie i całej sytuacji, że w to uwierzyły i przejęły tę mylną narrację.
Sprawcy przemocy psychicznej są świetnymi manipulatorami. Potrafią nie tylko obarczyć winą swoje ofiary, ale również zastraszają je tak, by bały się złożyć obciążające zeznania. A jeśli jednak to zrobią, to trzeba uwzględnić, że służby mundurowe, sędziowie nie są zbyt empatyczni, bo taki jest charakter ich pracy. Wrażliwość na drugiego człowieka (potencjalnie) utrudniałaby im wykonywanie obowiązków. Nie dziwi zatem, że nie potrafią wczuć się w sytuację ofiary i udzielić jej wsparcia oraz zachęcić do podzielenia się swoją historią. Wiele ofiar unika tym samym kontaktu z policją, nie tylko w obawie przed zemstą sprawcy, ale także bojąc się, że zostaną zlekceważeni lub wyśmiani przez stróżów prawa.

• Tzw. dobrym domom się zazdrości albo przygląda z podziwem. I chyba dlatego tak trudno zdiagnozować przemoc i zareagować? No bo jak zgłosić sąsiada, który jest policjantem, lekarzem, prawnikiem, wojskowym, radnym czy też pełni jakieś ważne funkcje publiczne, zajmuje wysokie stanowisko?
Przyczyną może być nie tylko zwykła niechęć, ale również lęk przed konsekwencjami. Nie jest tajemnicą, że dużo aktów przemocy odbywa się w domach, w których mieszkają przedstawiciele służb mundurowych. Żołnierze, policjanci, oni często mają do czynienia z sytuacjami ekstremalnymi, obcują ze śmiercią, przemocą, żyją w nieustannym stresie, a to rzutuje na ich zachowanie w domu. Oni również wiedzą, jak krzywdzić, żeby nie pozostawić widocznych śladów. Podobnie mało kto narazi się sędziemu, prokuratorowi, bo takie osoby – jeśli żyje się z nimi dobrze – mogą pomóc; ale jeśli się im narazi – mogą poważnie zaszkodzić. Wskazane dwa zawody cieszą się także przywilejem immunitetu. Warto także podkreślić, że wymienione przez panią profesje są obarczone wysokim ryzykiem popadnięcia w uzależnienie, a ono wzmaga zachowania agresywne.
• „W Areszcie Śledczym w Warszawie-Białołęce odbył się cykl warsztatów pod hasłem Mundur nie chroni przed przemocą w ramach pilotażowego programu z zakresu profilaktyki przemocy w rodzinach funkcjonariuszy Służby Więziennej. Program jest wspierany przez Dyrektora Biura Kadr i Szkolenia Centralnego Zarządu Służby Więziennej oraz Radę ds. Kobiet Służby Więziennej” . Program „Nie dla przemocy w mundurze” skierowany jest do rodzin funkcjonariuszy. Jak wynika bowiem z badań, przemoc w domach pracowników służb mundurowych nie jest zjawiskiem rzadkim. To taki paradoks. Mundurowi powinni stanowić synonim bezpieczeństwa, a w swoich własnych domach potrafią stwarzać zagrożenie poczucia bezpieczeństwa. Media informują o takich wydarzeniach, niekiedy sprawy są dosyć drastyczne, zakończone zabójstwem rozszerzonym. Media informowały, że policjant zajmujący się przemocą domową służbowo, sam mógł być sprawcą przemocy, sprawa była badana. „Prokuratura w Strzyżowie sprawdza, czy jeden z policjantów z komendy spod Rzeszowa znęcał się nad swoją żoną i ich 12-letnią córką” . Ciężko udać się na policję donosząc na policjanta. I chyba wciąż jeszcze nie działają dobrze procedury związane z ochroną ofiar przemocy, o wypadków drastycznych jest o wiele za dużo.
Tak jak mówiłam wcześniej, służby mundurowe są narażone na duży stres związany z wykonywaną pracą, tj. obcowaniem ze śmiercią, narażaniem życia swojego i kolegów. Przedstawiciele tych służb mają zaburzony dobowy tryb funkcjonowania, poprzez konieczność pracy w trybie całodobowym, co oznacza również gotowość do działania w nocy; są przyzwyczajeni do wydawania poleceń, co przenosi się na grunt rodzinny; nie okazują emocji, bo to może być zgubne w pracy – co również ma negatywny wpływ na rodzinę; mają szeroką wiedzę na temat różnych taktyk manipulacyjnych, które stosują wobec swoich bliskich. Wielu z nich doświadcza zespołu stresu pourazowego na skutek wydarzeń, których doświadczyli w pracy (w szczególności wojskowi wracający z misji). Zamykają się w sobie, sięgają myślami do tragicznych wydarzeń, mają koszmary senne, są nadmiernie pobudzeni lub wręcz przeciwnie, wycofani z życia, na próbę pomocy reagują agresją. To nie sprzyja budowaniu zdrowych relacji rodzinnych. Problem przemocy domowej w domach przedstawicieli służb mundurowych jest na tyle powszechnym zjawiskiem, że zostały opracowane specjalne procedury mające na celu chronić (potencjalne) ofiary przed agresorem. I tak w przypadku wojska polskiego została wydana broszura poświęcona przemocy domowej w tym środowisku. Dowiadujemy się z niej, iż: „ Żołnierze Żandarmerii Wojskowej mają prawo zatrzymać żołnierza pełniącego czynną służbę wojskową stosującego przemoc domową (…), stwarzającego bezpośrednie zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzkiego” . 22 czerwca 2023 r. Żandarmeria Wojskowa została dodana do katalogu podmiotów i instytucji, których przedstawiciele mają prawo wszczynania procedury „Niebieskie Karty” poprzez wypełnienie formularza „Niebieska Karta – A” . Zgodnie z treścią broszury: „Żołnierze Żandarmerii Wojskowej mają prawo wydać wobec żołnierza pełniącego czynną służbę wojskową, stosującego przemoc domową, stwarzającego zagrożenie dla życia lub zdrowia osoby doznającej tej przemocy: 1). nakaz natychmiastowego opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania i jego bezpośredniego otoczenia, i zakaz zbliżania się do wspólnie zajmowanego mieszkania i jego bezpośredniego otoczenia; 2). zakaz zbliżania się do tej osoby na wyrażoną w metrach odległość; 3). zakaz kontaktowania się z osobą doznającą przemocy domowej; 4). zakaz wstępu na teren szkoły, placówki oświatowej, opiekuńczej lub artystycznej, obiektu sportowego lub miejsca pracy i przebywania na tym terenie, jeżeli osoba doznająca przemocy domowej uczęszcza do szkoły, placówki oświatowej, opiekuńczej lub artystycznej, uprawia sport lub pracuje” . Ponadto „na żołnierzach Żandarmerii Wojskowej ciąży obowiązek odebrania broni, amunicji i dokumentów potwierdzających legalność posiadania broni w związku ze stosowaniem przemocy domowej w przypadku zatrzymania osoby stosującej przemoc, wydania wobec niej instytucji cywilnoprawnych w postaci ww. nakazów i zakazów lub wydania przez sąd postanowienia o udzieleniu zabezpieczenia” . Problem przemocy jest również zauważalny w rodzinach policyjnych. Policjant uwikłany w cykl przemocy działa w następujący sposób: zostaje poddany czynnikom, w wyniku których narasta napięcie (faza wstępna), nie potrafi sobie z nim poradzić, więc dochodzi do agresji (faza właściwa), potem doświadcza wyrzutów sumieniu i próbuje zrekompensować rodzinie straty, zapewniając im względny spokój (miesiąc miodowy). I ten cykl się powtarza. Policjanci potrafią stosować techniki manipulacyjne, bo byli w tym szkoleni. Nie jest dla nich problemem wielogodzinne przesłuchiwanie członków rodziny, wpędzanie ich w poczucie winy, a nawet stosowanie kar cielesnych za nieposłuszeństwo. W 2012 roku Komendant Główny Policji zatwierdził Program przeciwdziałania przemocy w rodzinach policyjnych pn. „MOC – tak, PRZEMOC – nie!” . Założeniem programu było: „zwiększenie skuteczności działań Policji podejmowanych na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa członków rodzin policyjnych doświadczających przemocy domowej, wypracowanie standardu reagowania w obrębie samej instytucji w sytuacji ujawnienia problemu oraz wprowadzenie konkretnych oddziaływań psychokorekcyjnych wobec policjantów – sprawców przemocy w rodzinie” . Dzięki programowi miała ulec zmniejszeniu liczba przypadków przemocy domowej w rodzinach policyjnych, jak również miał on na celu poprawę jakości i efektywności działań podejmowanych przez policję, w sytuacji gdy sprawcą przemocy był policjant. Dodatkowo uwzględniono wsparcie psychologiczne dla ofiar przemocy. Program miał również uświadomić osobom piastującym funkcje kierownicze w policji, jak wiele zależy od ich właściwej postawy i wczesnego reagowania oraz podjęcia zdecydowanych działań wobec agresora.
• Parę lat temu głośna była sprawa radnego PiS, który znęcał się nad żoną. Rafał P. z Bydgoszczy przez 11 lat bił i poniżał swoją żonę. Ostatecznie został prawomocnie skazany przez Sąd Okręgowy na karę dwóch lat bezwzględnego więzienia i 75 tys. zł nawiązki . Kobiecie pomógł fakt, że zbierała dowody, miała nagrania, oprawcy trudno było się wyprzeć swoich przemocowych działań. Ale ofiary częstokroć właśnie nie mają żadnych dowodów… Nie mają świadomości prawnej i procesowej. Tym samym zmniejszają swoje szanse na wygraną i uwolnienie się od oprawcy.
Bywa również tak, że mają dowody, ale nie są one dopuszczone do sprawy, bo jednak sprawca ma większe możliwości, znajomości, kontakty. I wtedy jego słowo liczy się bardziej. Zastraszanie, namawianie do wycofania zeznań, szantaż, to nie są odosobnione przypadki. Ten kto ma (chwilowo) władzę może więcej. Wpływowi ludzie mają także wpływowych znajomych, którzy są gotowi nagiąć rzeczywistość i skłamać na korzyść agresora. Wiedzą, że im się to opłaci. I nie jest trudno sobie wyobrazić, komu uwierzy sąd, a kto jest na z góry przegranej pozycji. Doczekaliśmy czasów, w których agresor ma większe prawa niż ofiara, o ile tylko dysponuje zasobnym portfelem czy stanowiskiem.
• Cały czas chyba też pokutuje u nas norma niewtrącania się w sprawy rodzinne, zaglądanie za zamknięte drzwi domu, interesowanie się sprawami sąsiadów, którym na co dzień mówi się „dzień dobry”, a oni odwzajemniają z uśmiechem pozdrowienie. To trudne.
Anonimowość we wspólnocie jest obecnie bardzo powszechna. Szczególnie w dużych miastach. Sama mieszkam w bloku, w którym dochodzi do nieustannych zmian mieszkańców. Jedni się wyprowadzają, inni wprowadzają. Ciężko nadążyć za tymi zmianami. Ludzie nie wiedzą, kto jest ich sąsiadem. Niestety zanika również tradycja pozdrawiania sąsiadów zwykłym „dzień dobry”. Ludzie się spieszą, nie reagują na próby podjęcia rozmowy. Nawet wspólna jazda windą sprawia dyskomfort. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Ludzie się znali, zapraszali na kawę, pożyczali od siebie produkty spożywcze. Teraz nie reagują, nawet jeśli coś się dzieje, no bo po co się wtrącać, skoro to mnie nie dotyczy? I skoro nie znam tej rodziny?
• Mamy też narodową niechęć do tzw. donoszenia. Jeśli już – to szybciej do Urzędu Skarbowego niż na policję w kwestiach rodzinnych. W innych krajach tego typu zgłoszenia traktowane są jako reakcje obywatelskie, a nie „donosy”. Chociaż i tutaj coś się zmienia, choćby z uwagi na wielokulturowość społeczeństw zachodnich.
Donosić to akurat lubimy. Tyle, że po cichu, w tajemnicy i z ewidentnym zamiarem wyrządzenia krzywdy. Chyba, że mamy na myśli zgłoszenie dotyczące nieprawidłowości w środowisku pracy. 14 czerwca 2024 roku weszła w życie Ustawa o ochronie sygnalistów, która przewiduje ochronę osób zgłaszających nieprawidłowości, naruszenia prawa i nadużycia w miejscu pracy. Takie osoby są chronione przed działaniami odwetowymi ze strony pracodawcy, jak np. zwolnienie. W dobie mediów społecznościowych wzrosła liczba osób donoszących anonimowo. Wydaje się to być w porządku – ktoś widzi nieprawidłowość, boi się, więc pisze z profilu anonimowego, bo ma taką możliwość. Ale z drugiej strony – w ten sposób unika konfrontacji ze służbami właściwymi do podjęcia działań w danej sprawie.
• Gaslighting, wspomniany wcześniej, to określenie na emocjonalną agresję opartą na manipulowaniu ofiarą, to też częsty rodzaj przemocy stosowany wśród ludzi w domach o lepszym statusie społecznym. To form a bardzo trudna do udowodnienia.
Zacznijmy od wyjaśnienia, czym jest gaslighting. „Gaslighting to przemoc psychiczna polegająca na manipulowania drugą osobą w taki sposób, że ofiara przemocy z czasem przestaje ufać swoim osądom, staje się zdezorientowana, zalękniona i traci zaufanie do swojej pamięci czy percepcji” . Warto wspomnieć, że nazwa została zaczerpnięta jeszcze z lat 30. ubiegłego wieku ze sztuki teatralnej „Gas Light”, opowiadającej historię mężczyzny próbującego zmanipulować swoją żoną tak, by ta uwierzyła, że doświadcza choroby psychicznej. Gaslighter zaprzecza wydarzeniom, które miały miejsce, zmienia fakty tworząc alternatywną rzeczywistość; izoluje ofiarę od bliskich; krytykuje ją i umniejsza jej osiągnięcia. Tym samym ofiara coraz mniej wierzy w siebie i to co widzi oraz czego doświadcza. Ofiarą gaslightingu stała się znana piosenkarka Ania Rusowicz, która opisała swoją historię w mediach, udzieliła wywiadu w Dzień dobry TVN, a dodatkowo wraz z koleżanką psychoterapeutką założyła grupę wsparcia dla osób dotkniętych przemocą psychiczną. Oto fragmenty z jej wypowiedzi: „Podejmując decyzję o odejściu, byłam na emocjonalnym dnie. (…) Głośno opowiem też o tym, że stałam się ofiarą gaslightingu. Doświadczyłam tego w swoim małżeństwie. Jedna osoba potrafi tak manipulować rzeczywistością, że czujesz się jak aktor w strasznym spektaklu, gdzie fruwają przedmioty, a drzwi otwierają się same. Nie jest trudno zrobić z kogoś wariata”. Artystka wyznała też, jak zareagowało najbliższe otoczenie na wieść o rozwodzie. Opisywała też znajomym swoje przeżycia. „Przekonywali, że coś mi się wydaje, że przecież jestem artystką, więc mogę być nadwrażliwa i emocjonalna (…) Czułam, że potrzebuję być cierpliwa, a wiedziałam, że muszę przetrwać ten czas. A był dla mnie niezwykle trudny. I potem okazało się, że wcale mi się nie wydaje, że naprawdę jestem oszukiwana, zdradzana. Miałam rację. Moje zmysły nie kłamały, były przytomne” . Ta wypowiedź uświadamia, jak wyrafinowaną formą przemocy jest gaslighting.
• Przemoc pasywna bywa ukryta pod uśmiechem czy słowami wyrażającymi dobre intencje. Słowa to jedno, a czyny, to drugie. Przemoc fizyczna jest jawna, psychiczna – ukryta i dlatego tak trudno ją rozpoznać i się jej przeciwstawić. Wielu ludzi pada ofiarą przemocy biernej, nawet o tym nie wiedząc. Przemoc bierna, jak wskazują psychologowie, może choćby ukrywać się w żartach o charakterze ośmieszającym, uwłaczającym, poprzez wykluczenie. To zwykle sytuacje, gdy po prostu czujemy się niekomfortowo, intuicyjnie wyczuwamy, że coś tutaj jest nie tak, jak być powinno. Jakie to jeszcze mogą być sytuacje?
To może być umniejszanie naszej wartości, naszych kompetencji, sprowadzanie nas do pozycji osoby infantylnej, niedecyzyjnej, niemającej wiele do powiedzenia. Tyle wystarczy by upokorzyć człowieka. Jedną z najbardziej dotkliwych form przemocy jest karanie ciszą. W wielu związkach partnerzy stosują taką strategię, ponieważ nie potrafią rozmawiać o swoich emocjach. Milczenie po kilka dni staje się dla nich normą. Bywa, że te dni przemieniają się w tygodnie, a nawet miesiące. Osoba karana ciszą czuje się upokorzona, bo obojętność (zwłaszcza ze strony najbliższych) to najgorsze, co może spotkać człowieka. Taka cisza jest gorsza od krzyku.
• Psychologowie i psychoterapeuci radzą, by nie bagatelizować takich sytuacji, tylko od razu na nie reagować, np. zadając pytanie sprawcy, o co mu tak naprawdę chodzi, prosząc o wyrażenie wprost tego, co chce nam przekazać. Przyparcie do muru sprawcy tej subtelnej, lecz dotkliwej formy przemocy może sprawić, że pokażemy, iż nie mamy predyspozycji do bycia ofiarą, że się potrafimy bronić. Postawa asertywna byłaby wskazana, ale trzeba rozpoznać takie sytuacje. Bo bierna przemoc może nas spotkać niemal każdego dnia.
Warto pytać, choć nie ma gwarancji, że uzyskamy szczerą odpowiedź, która nas zadowoli. Przemocowiec jest jednocześnie sprawnym manipulantem i potrafi sprawić, że z osoby która (chwilowo) czuje sprawczość, przeistoczymy się w bezbronną ofiarę. Takie osoby potrafią kłamać tak perfekcyjnie, że ciężko jest odróżnić prawdę od fikcji. Manipulant powie nam tylko tyle, ile będzie chciał powiedzieć. I nic ani nikt nie wpłynie na jego decyzję.
• A co może się stać, jeśli nie postawimy granic i ulegniemy biernej przemocy?
Zjawisko będzie eskalowało. Nie da się go wyciszyć nie podejmując zdecydowanych działań. Stawianie granic jest bardzo ważne. W ten sposób obronimy nie tylko siebie, ale również naszych bliskich, którzy też mogą stać się ofiarami agresora.
• Wydawać by się mogło, że współczesność, przebodźcowanie sprzyjają rozwijaniu tendencji przemocowych w społeczeństwie. A one przybierają różne formy, w domu, w pracy, na ulicy, na drogach…
O domu i pracy już wspominałyśmy. Co do dróg. Każdego lata odnawia się spór między rowerzystami – pieszymi – kierowcami – a od pewnego czasu osobami poruszającymi się na hulajnogach. Tutaj można mnożyć przykłady działań agresywnych. Każdy skonfliktowany jest z każdym i nie ma miejsca na kompromis. Wymuszanie/nieustępowanie pierwszeństwa, zajeżdżanie drogi, wyzwiska; takie zachowania są na porządku dziennym, zwłaszcza w dużych miastach. Przybywa samochodów, ludzie tkwią w coraz dłuższych korkach i ich frustracja narasta. Zgadzam się z Panią, że jesteśmy przebodźcowani. A jednocześnie nie potrafimy wypoczywać, co dałoby nam energię do radzenia sobie z negatywnymi emocjami, które generują zachowania przemocowe. Ludzie szukają szybkich rozwiązań mających na celu wyeliminować negatywne emocje i zagłuszyć gonitwę myśli. Sięgają po używki – alkohol, narkotyki, a potem siadają za kółko i zachowują się jeszcze bardziej agresywnie, narażając zdrowie i życie innych użytkowników dróg. Przerażające jest to, że w wielu przypadkach nie jadą sami. Czyli ktoś wyraził zgodę na to, by kierowali pod wpływem; nie powstrzymał ich i jest współodpowiedzialny za tragedie, które się potem rozegrają.
• Warto też zwrócić uwagę na dodatkową kwestię – przemoc wobec zwierząt. Osoby, które się jej dopuszczają, częstokroć znęcają się także, psychicznie lub fizycznie, nad swoimi najbliższymi. Nie musi to być zawsze, ale przemoc często się właśnie zaczyna od tych najsłabszych i najbardziej bezbronnych istot, jakimi są zwierzęta. A służby mundurowe, policja czy straże miejskie i gminne, interweniując wobec sprawców przemocy, nie zajmują się zwierzętami, które też są ofiarami przemocy domowej. To bardzo niedobrze i wskazuje na luki w systemie prawnym i procedurach postępowania wobec ofiar przemocy. Te sprawy nie powinny być rozłączne, tylko traktowane spójnie. Znęcanie się nad zwierzętami też przecież bywa dokonywane przez tzw. białe kołnierzyki. „Były senator Waldemar Bonkowski został skazany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku na trzy miesiące bezwzględnego pozbawienia wolności i rok ograniczenia wolności w postaci prac społecznych za znęcanie się nad psem, który w konsekwencji zmarł. Wyrok jest prawomocny. (…)Byłemu senatorowi postawiono zarzut „znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem w ten sposób, że przywiązał zwierzę do haka holowniczego samochodu, ruszył i zwiększając prędkość, tak że pies nie nadążył, przewrócił się i był ciągnięty”. Do zdarzenia doszło w marcu 2021 r.” . Inny przykład dotyczący wójta. „Do Sądu Rejonowego w Kole wpłynął akt oskarżenia przeciwko wójtowi gm. Wierzbinek, który odpowie za znęcanie się nad zwierzętami. Psy zamiast do schroniska miały trafić na wysypisko śmieci” . Takich przykładów, kiedy okrucieństwa wobec tych najbardziej bezbronnych istot dopuszczają się osoby wykształcone czy na stanowiskach, nie brakuje. A jak owi sprawcy traktują swoich najbliższych?…
Przemoc wobec zwierząt przybiera coraz bardziej wyrafinowane formy. Wspomniane przez Panią ciągnięcie za samochodem to jeden z przykładów. Zwierzęta są również głodzone; psy są trzymane na łańcuchach tak krótkich, że wrastają im w szyję, na zimnie lub upale bez możliwości schronienia się przed trudnymi warunkami atmosferycznymi; oprawcy z premedytacją wyrzucają jedzenie naszpikowane gwoździami, które potem jest jedzone przez psy podczas spacerów. Strzelanie do ptaków czy kotów z procy; przypalanie zwierząt papierosami – takie formy przemocy stosują już dzieci. I to przeraża. Należy podkreślić, że jeśli ktoś stosuje przemoc wobec zwierząt, które są z natury bezbronne, to z dużym prawdopodobieństwem będzie skłonny powielać takie zachowania wobec ludzi. Bywa również tak, że zwierzęta stają się kartą przetargową w konfliktach rodzinnych i agresja skierowana wobec nich jednocześnie jest skierowana w członków rodziny.
• Zatem dlaczego nie ma spójnego centralnego rejestru sprawców przemocy wobec ludzi czy zwierząt? Takie rejestr byłby pomocny w reagowaniu systemu wobec sprawców przemocy. To tak jakby system państwa polskiego wspierał przemocowców, a nie ofiary. Taki rejestr zgłoszeń przemocy powinien funkcjonować i być dostępny dla służb mundurowych, prokuratury czy sądów.
Policja ma dostęp do baz danych obejmujących osoby, które zostały skazane za popełnione przestępstwa, czyli już notowanych. Także baza do pracy jest. To co szwankuje to przepływ informacji między wszystkimi służbami właściwymi do wsparcia ofiar przestępstw. A w sytuacji gdy stosowana jest przemoc, liczy się czas i szybka reakcja, która może ocalić czyjeś życie.

Dziękuję za rozmowę.

Pytania zadawała P.M. Wiśniewska
Joanna Plak -Warecka, dr nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, specjalność – polityka społeczna. Absolwentka Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, studiów podyplomowych z zakresu Geriatrii i Opieki Długoterminowej w Medycznym Centrum Kształcenia Podyplomowego Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz studiów podyplomowych z zakresu Public Relations w Badaniach Naukowych w Wyższej Szkole Ekonomii i Innowacji w Lublinie. Specjalizuje się w polityce senioralnej oraz w ubezpieczeniach społecznych. Realizuje również projekty z zakresu rynku pracy i Life Long Learning. Autorka czterech monografii, ponad 100 artykułów o tematyce społeczno-ekonomicznej, redaktor naukowy dwóch opracowań zbiorowych. Certyfikowany trener i mentor akademicki. Posiada doświadczenie w pracy na rzecz: instytucji badawczych, instytucji szkolnictwa wyższego, instytucji rynku pracy (w tym: w charakterze krajowego koordynatora ds. Europejskich Służb Zatrudnienia – EURES – po stronie KG OHP) oraz organizacji pozarządowych. Obecnie zatrudniona w Instytucie Badań Edukacyjnych – Państwowym Instytucie Badawczym w charakterze koordynatora zadania w projekcie „Kariera bez Barier”.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *